Nie przegap
Strona główna / Ogólne / The Treble – październik 1998

The Treble – październik 1998

The Treble
Zdobycie The Treble nie nastąpiło w jeden dzień… Oficjalna strona Manchesteru United postanowiła przypomnieć miesiąc po miesiącu wspaniały sezon 1998/1999, w którym piłkarze z Old Trafford wywalczyli pierwszą w historii potrójną koronę. W pierwszej części przedstawiliśmy losy mistrzowskiej drużyny „Czerwonych Diabłów” w sierpniu i we wrześniu 1998 roku. Teraz czas na październik.

Liga Mistrzów

Po dwóch dramatycznych remisach z Barceloną i Bayernem Monachium, „Czerwone Diabły” wybrały się do Danii, by zmierzyć się z byłym klubem Petera Schmeichela, Brondby IF. Duńczycy byli z góry skazani na pożarcie – wszyscy traktowali ich jak chłopców do bicia. I taka opinia znalazła szybko swoje potwierdzenie. Już w drugiej minucie bramkarza Brondby, Mogensa Krogha, pokonał Ryan Giggs. Niedługo później Walijczyk podwyższył na 2:0 strzałem głową, wykorzystując dośrodkowanie Jespera Blomqvista. Koszmar gospodarzy pogłębił się w 28. minucie, gdy trzeciego gola zdobył Andy Cole. Duńczycy jednak nie poddawali się i tuż przed przerwą zdobyli jedną z bramek. Kim Daugaard wykonał rzut wolny, ale arbiter nakazał zrobić to powtórnie. Drugi strzał okazał się skuteczny – Schmeichel został pokonany.

Najwyraźniej ten gol podziałał mobilizująco na „Czerwone Diabły”, które bardzo szybko zdobyły kolejne trafienia. Na listę strzelców po przerwie wpisali się Roy Keane i Dwight Yorke i było już 5:1 dla gości. Jak zwykle w końcówce spotkania na boisku pojawił się Ole Gunnar Solskjaer i oczywiście wpisał się na listę strzelców, zdobywając szóstą bramkę dla zespołu Aleksa Fergusona. Jednak ostatnie słowo należało do gospodarzy – Ebbe Sand zdobył drugiego gola dla Brondby i Manchester United wygrał 6:2. W tym samym czasie Bayern pokonał Barcelonę, dzięki czemu przyszli zdobywcy potrójnej korony znaleźli się na czele tabeli grupy D.

Premier League

W październiku nie udało się zdobyć kompletu punktów, ale trzy zwycięstwa w czterech kolejkach pokazały świetną formę ekipy z Old Trafford, która w fantastyczny stylu rozkręcała się w walce o mistrzowski tytuł.

Pierwszą ofiarą napastników Man Utd był zespół Southampton. Kibice z Manchesteru byli pełni obaw, bo ich zespół podchodził do tego pojedynku bez ani jednej wygranej na wyjeździe, a na boisku „Świętych” nie udało się zwyciężyć od trzech spotkań. Jednak od czego był duet Yorke – Cole? Już w 12. minucie spotkania ten pierwszy wykorzystał dośrodkowanie Anglika i skierował piłkę głową do siatki rywali. Drugą bramkę zdobył właśnie Cole w 60. minucie gry, a wynik na 3:0 ustalił Jordi Cruyff po efektownym strzale z woleja.

Kolejnym ligowym rywalem, tym razem na Old Trafford, był zespół Wimbledonu. I co tu dużo mówić, „The Dons” oraz ich trener, Joe Kinnear, dostali srogą lekcję futbolu. Andy Cole dwukrotnie pokonywał golkipera gości, strzelając pierwszą i ostatnią bramkę spotkania, a pozostałymi strzelcami w drużynie „Czerwonych Diabłów” byli: Giggs, Beckham i Yorke. Najpiękniejszym trafieniem był gol Beckhama – angielski pomocnik uderzył z dystansu, nie dając szans bramkarzowi Wimbledonu, Neilowi Sullvianowi. Bramkę honorową dla przyjezdnych zdobył Jason Euell przy stanie 1:0 dla gospodarzy.

Kolejny weekend to podróż do Derby. Na stadionie „Baranów” kibice zobaczyli tylko dwie bramki, obie strzelone w końcówce, po jednej dla każdej z drużyn. Dla gospodarzy gola zdobył napastnik Deon Burton, a wyrównanie i jeden punkt dla „Czerwonych Diabłów” załatwił Jordi Cruyff. Mecz został rozegrany po powrocie ze spotkania Champions League w Danii i styl, jaki zaprezentował zespół z Manchesteru, pozostawiał wiele do życzenia. Po meczu sir Alex przyznał, że jego zawodnicy prawdopodobnie nie zasłużyli nawet na remis.

Powrót do właściwej dyspozycji nastąpił na Goodison Park w meczu z Evertonem. Manchester rozgromił zespół z Liverpoolu aż 4:1, strzelając w każdej z połów po dwa gole. Pierwszą bramkę zdobył Yorke, a na 2:0 podwyższył zawodnik Evertonu, Craig Short, który „wykorzystał” dośrodkowanie Davida Beckhama. Honorowe trafienie dla gospodarzy zaliczył Duncan Ferguson, ale złudzeń kibicom „The Toffees” nie pozostawiły bramki Andy’ego Cole’a i Jespera Blomqvista. Na koniec października Manchester United wspiął się na drugą lokatę w tabeli, tracąc tylko punkt do prowadzącej Aston Villi.

Puchar Ligi

Nie da się wygrać wszystkiego. Worthington Cup był jedynym trofeum, jakiego nie udało się zdobyć w sezonie 1998/1999, choć początek tych rozgrywek był optymistyczny – Manchester rozpoczął walkę o Puchar Ligi od zwycięstwa na Old Trafford.

Gdy na stadion „Czerwonych Diabłów” przybył sąsiad z hrabstwa Lancashire, wszyscy mieli tylko jedno skojarzenie – pojedynek Dawida z Goliatem. „The Shakers” zakończyli poprzedni sezon spadkiem do trzeciej ligi, ale w Teatrze Marzeń byli w swojej walce niezmordowani, czym doprowadzili do dogrywki. I nie było tak, że spotkanie toczyło się tylko do jednej bramki, Bury również miało swoje okazje. Chris Lucketti i Andy Preece byli bliscy zdobycia upragnionego gola, ale tego dnia do siatki rywala trafiali tylko Skandynawowie w czerwonych koszulkach – Ole Gunnar Solskjaer i Erik Nevland, dzięki którym Manchester United awansował do czwartej rundy Pucharu Ligi.

Październik 1998

Premier League
03.10 Southampton – Man United 0:3 (Cole, Cruyff, Yorke)
17.10 Man Utd – Wimbledon 5:1 (Cole 2, Beckham, Giggs, Yorke)
24.10 Derby – Man Utd 1:1 (Cruyff)
31.10 Everton – Man Utd 1:4 (Blomqvist, Cole, Yorke, samobój)

Liga Mistrzów
21.10 Brondby – Man Utd 2:6 (Giggs 2, Cole, Keane, Solskjaer, Yorke)

Puchar Ligi
28.10 Man Utd – Bury 2:0 (Nevland, Solskjaer)

Przewiń na górę strony