Nie przegap
Strona główna / Z ostatniej chwili / Euro 2008: co się stało, Portugalio?

Euro 2008: co się stało, Portugalio?

Co się stało Portugalio?
Można powiedzieć, że pierwsza większa niespodzianka mistrzostw Europy. Ale z drugiej strony – podobno futbol to taka gra, w której za piłką biega 22 facetów, a na końcu wygrywają Niemcy, jak powiedział niegdyś angielski napastnik, Gary Lineker. Dzisiaj to się właśnie sprawdziło i wynik, mimo wszystko, nie powinien aż tak szokować.

Typowana na jednego z głównych faworytów reprezentacja Portugalii nie dała rady i przegrała 2:3 z naszymi zachodnimi sąsiadami w pierwszym ćwierćfinale Euro 2008. Mogło się to wydawać nieprawdopodobne, tym bardziej, że w fazie grupowej Niemcy nie zachwycili. Owszem, wygrali z Polską gładko, ale później było już trochę dramatycznie – najpierw przegrana 1:2 z Chorwacją, a następnie męczarnie z Austrią.

Zespół prowadzony przez Luiza Felipe Scolariego był w zupełnie innej sytuacji – awans wywalczył po dwóch przekonywujących zwycięstwach nad Turcją i Czechami, dzięki czemu Portugalczycy mogli w ostatnim spotkaniu grupy A zagrać w rezerwowym składzie. I choć ich „drugi garnitur” przegrał 0:2 z wyeliminowaną już Szwajcarią, to zdecydowana większość kibiców typowała gładkie zwycięstwo nad Niemcami w ćwierćfinale. Okazuje się jednak, że trzecia drużyna mundialu zrobiła to, co zwykle, czyli świetną zasłonę dymną. Przed turniejem wiele mówiło się o problemach Jensa Lehmanna, który rzekomo miał sporo kłopotów z nową piłką Adidasa. Krytykowano też parę środkowych obrońców, Pera Mertesackera i Christopha Metzeldera za to, że są mało zwrotni i źle rozumieją się na boisku. Ogólne biadolenie niemieckich mediów, które nie liczyły na dobry występ ich reprezentacji na boiskach Austrii i Szwajcarii.

Co tu dużo mówić, kibice, ale prawdopodobnie również sami zawodnicy Scolariego, dali się nabrać. Niemcy zagrali świetnie, wykorzystali to, że Portugalia chciała najpierw uspokoić grę, by przejąć inicjatywę nieco później. Nie spodziewali się, że podopieczni Joachima Loewa zagrają skoncentrowani i zdeterminowani od samego początku. Pierwsze 15-20 minut pod dyktando właśnie Niemców i… potwierdzenie tego w 22. minucie po bramce Schweinsteigera. 360 sekund później dobicie skołowanych Portugalczyków przez Klosego i już wtedy wyglądało na awans naszych grupowych rywali. Na nic zdał się gol kontaktowy Nuno Gomesa, gdy w drugiej połowie po mocno kontrowersyjnej sytuacji Ballack pokonał Ricardo podwyższając prowadzenie na 3:1.

Do ataków ruszyła Portugalia, ale wydawało się, że nie jej piłkarze nie są w stanie nic więcej zrobić. Może i Gomes zdobył bramkę, ale tak naprawdę nie wiem dlaczego on ciągle pełni rolę podstawowego napastnika kadry. Tak samo miałem wątpliwości, co do przydatności Simao Sabrosy, ale potem zdałem sobie sprawę, że Quaresma jest bez formy, a Nani miewa tylko przebłyski. I akurat tak się stało, że skrzydłowy Manchesteru United miał te „przebłyski” właśnie dzisiaj – był zdecydowanie lepszy od Sabrosy, choć na boisko wszedł dopiero w 67. minucie. Gdy wprowadzony później Helder Postiga zdobył gola na 2:3 na kilka minut przed końcem spotkania, zapachniało sensacją. Ale Niemcy nie daliby sobie wyrwać tego awansu i to było widać. Od razu po stracie gola ruszyli z kontrą na bramkę Ricardo, choć do tej pory starali się rozsądnie bronić.

Wielkim rozczarowaniem był występ największej gwiazdy Portugalczyków – Cristiano Ronaldo. Gracz Manchesteru United błyszczał skutecznością w zakończonym sezonie, strzelając aż 42 bramki, co na skrzydłowego jest ewenementem. Jednak przeciwko Niemcom nie pokazał nic wielkiego, oprócz akcji, po której padła bramka. To po jego strzale Jens Lehmann odbił piłkę pod nogi Nuno Gomesa i ten skierował ją do siatki. Gdy napastnik zszedł z boiska zmieniony przez Naniego, Ronaldo zwyczajnie zniknął z pola widzenia i tak naprawdę już do końca się nie pokazał. To miał być główny bohater tych mistrzostw, a jedyne co był w stanie pokazać to dobry występ przeciwko Czechom, w którym zdobył gola i miał asystę. To wszystko.

Cóż, Portugalia nie powalczy o prymat w Europie. Kto wie, może była to jedna z najlepszych okazji, obok Euro 2004, by wygrać ten turniej. Teraz ich reprezentację czekają zmiany – powoli z kadry będą odchodzić Nuno Gomes, Deco, Ricardo Carvalho i Petit, do tego od 1 lipca Scolari zmienia miejsce pracy i z Portugalii przenosi się do Londynu, by prowadzić Chelsea.

Wyeliminowanie „Brazylijczyków Europy” z turnieju jest również znaczące dla kibiców Manchesteru United. Od kilku tygodni w mediach angielskich, hiszpańskich i portugalskich wrze na temat Cristiano Ronaldo. Zawodnik „Czerwonych Diabłów” jest kuszony możliwością gry w Realu Madryt, i to tak bardzo kuszony, że władze mistrza Anglii zgłosiły sprawę do FIFA. Ronaldo nigdy nie ukrywał, że w pewnym punkcie swojej kariery chciałby zagrać w słonecznej Hiszpanii, ale nikt nie spodziewał się, że mogłoby do tego dojść tak szybko. Portugalczyk zapowiedział, że decyzję w tej sprawie podejmie po Euro, bo chce się skupić na turnieju, żeby pomóc swojej drużynie najlepiej jak potrafi. Ale mistrzostwa dla niego i jego kolegów właśnie się skończyły i teraz zarówno Manchester United, jak i Real Madryt, będą czekać na oficjalne oświadczenie od Ronaldo…

Przewiń na górę strony