Nie przegap
Strona główna / Naszym okiem / Bezdyskusyjne zwycięstwo, United gromią!

Bezdyskusyjne zwycięstwo, United gromią!

Manchester United vs Aston Villa
Kibice angielskiej piłki ostrzyli sobie dziś zęby na dwa pojedynki. Pierwszym z nich było starcie Boltonu z Arsenalem, drużyną tracącą sześć punktów do „Czerwonych Diabłów”. Przewidywano wysokie zwycięstwo piłkarzy Wengera, lecz w dramatycznych okolicznościach, „Kanonierzy” zwycięskiego gola zdobyli dopiero w 90 minucie, wychodząc na prowadzenie 2-3. Warto napomnieć, że po pierwszej połowie przegrywali 2-0 i grali w dziesiątkę po czerwonej kartce Diaby’ego. Z kolei w pojedynku Manchesteru United i Aston Villi oczekiwano z sporych emocji i dosyć wyrównanego pojedynku. Ponownie przepowiednie się nie sprawdziły i United rozgromili rywala aż 4-0.
Dyskusja na forum »

Jako, że w bólach Arsenal ostatecznie zwyciężył na Reebok Stadium, przewaga nie mogła zostać powiększona. Chwilowo, „Kanonierzy” wrócili na drugie miejsce w lidze, gdyż Chelsea rozgrywa swój mecz dopiero jutro. Różnica sześciu punktów pomiędzy londyńczykami i „Czerwonymi Diabłami” została zachowana, a zwycięstwo podopiecznych Sir Aleksa Fergusona było znacznie pewniejsze, niż to odniesione przez naszych rywali.

Ten fakt potwierdza choćby zejście Ryana Giggsa z boiska na kilka minut przed końcowym gwizdkiem arbitra. Było wówczas 4-0, a Walijczyk, nie chcąc się już bardziej przemęczać przed wtorkowym starciem w Rzymie z Romą, opuścił boisko. Limit zmiany był już wykorzystany, a United – nawet w dziesięciu – bawili się dalej z „The Villans”.

Mecz miał trzech aktorów. Oczywiście musiał nim zostać najlepszy piłkarz sezonu w Europie Cristiano Ronaldo, który dołożył kolejne trafienie w klasyfikacji najskuteczniejszych graczy Premiership. Portugalczyk znów wykazał się swoimi niesamowitymi umiejętnościami, czego dowiódł w 17. minucie. Była to jedna z pierwszych okazji zespołu w meczu, pierwsza Portugalczyka, który od razu zamienił ją na gola. Po sporym zamieszaniu w polu karnym gości, największą przytomnością wykazał się Latynos, posyłając cudowną piłkę z 11 metrów do siatki Scotta Carsona. Może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Ronaldo zdobył gola… pięta, a piłka po drodze przeszła jeszcze jednemu z obrońców między nogami. Drugą z bramek w meczu strzelił kolejny z bohaterów – Carlos Tevez. Argentyńczyk praktycznie nie musiał martwić się o wykończenie ataku, gdyż cudowne dośrodkowanie wzdłuż pola karnego posłał najlepszy strzelec zespołu. Po takich piłkach Ronaldo pozostaje tylko dołożyć głowę, co i tak okazało się bardzo efektowne i po pięknej akcji nasi piłkarze podwyższyli prowadzenie na 2-0.

Tercet gwiazd dzisiejszego meczu zamyka rzecz jasna Wayne Rooney, który odblokował się i po pięciu miesiącach przerwy trafił do siatki na Old Trafford. Wazza bez żadnych problemów poradził sobie w sytuacji sam na sam ze Scottem Carsonem i po pięknym, długim podaniu Ronaldo piętą, zdobył swojego upragnionego i dość długo wyczekiwanego gola. Reprezentant Anglii miał apetyt na więcej i na 20 minut przed końcem przypieczętował wynik. Znów w roli asystenta wystąpił „Złoty chłopiec” z Portugalii, a Roo pewnym uderzeniem z pierwszej piłki dobił Aston Villę.

Przyjedni nie stanowili dla nas żadnego zagrożenia, mając zaledwie jedną, no może dwie dogodne okazje. Po bardzo mocnym uderzeniu Shauna Maloneya, Tomasz Kuszczak – niespodziewanie pierwszy bramkarz – sparował piłkę na poprzeczkę. Nie wykazał się Ashley Young, ani Gareth Barry, czyli największe gwiazdy AV. Sporo wiatru zrobił Gabriel Agbonlahor, ale na tym kończą się pozytywy. Rosły napastnik reprezentacji Norwegii John Carew nie dograł nawet do końca pierwszej połowy i na skutek kontuzji pachwiny, został zmieniony przez wspominanego Maloneya. Aston Villa nie jest zespołem do bicia, tym większa moja radość ze zdobytych trzech punktów. Przyznam się, że miałem przed meczem dość spore obawy, gdyż ten zespół urwał już punkty Arsenalowi i Chelsea, lecz gracze United szybko je rozwiali. Pokonaliśmy po raz jedenasty z rzędu tego rywala w lidze, więc grzechem byłoby nie stwierdzić, że gra się z nimi bardzo dobrze i jest naszym regularnym dostarczycielem punktów. W tym sezonie bilans bramkowy przeciwko podopiecznym Martina O’Neilla wynosi 10-2, wliczając tutaj mecz FA Cup, w którym zwyciężyliśmy 0-2 na Villa Park.

Od naszego dzisiejszego oponenta oddalają się szanse na miejsce premiujące udziałem w Pucharze UEFA. Do piątego w tej chwili Evertonu, AV traci już 8 punktów i może być to dystans nie do odrobienia. Po porażce na Old Trafford goście stracili jedną pozycję w tabeli na rzecz Blackburn, które jest już siódmą drużyną ligi. Rovers zremisowali dziś bezbramkowo z walczącym o utrzymanie Reading, ale jeden punkt wystarczył do wyprzedzenia znajdujących się w fatalnej dyspozycji piłkarzy z Birmingham.

W dzisiejszym meczu bardzo napracował się nie tylko Rooney, gdyż przykład z Anglika wziął Carlos Tevez i również harował na całej przestrzeni. Jestem niesamowicie zadowolony z Argentyńczyka, który pokazał wszystkim niedowiarkom, że United to odpowiednie miejsce dla niego. W 62 minucie, Fergie dokonał wszystkich zmian i zarazem zaoszczędził wysiłku Rio Ferdinanda, Patrice’a Every i Michaela Carricka. Cała trójka zagrała dziś niezłe spotkanie, bardzo spodobał mi się Rio, który nie bał się także angażować w nasze akcje ofensywne. Byłem zaniepokojony po jednej z akcji, gdy nasz masażysta musiał się zająć Evrą, lecz na szczęście nasz filigranowy boczny obrońca wrócił do gry i z powodzeniem radził sobie z rywalami.

Wciąż jesteśmy w wielkim gazie, co potwierdza dzisiejszy rezultat. Jestem również zadowolony ze skuteczności, gdyż ta chwilami w ostatnich tygodniach nieco szwankowała. Dziś nie ma mowy, zwłaszcza jeśli myśli się o przełamaniu Rooneya. Najlepszy według mnie (i nie tylko!) piłkarz meczu z Liverpoolem nie zdobył gola, lecz nie zmieniło to opinii kibiców, że którzy wybrali go najlepszym piłkarzem meczu ze Scousers. Dziś też zebrał świetne recenzje i ostatnie kilka meczów bez trafień powetował sobie od razu dwoma.

Mecz nie ma wielkiego wpływu na tabelę, gdzie i tak nie mogliśmy stracić pierwszej lokaty. W tej chwili mamy 76 punktów, a Arsenal 70. Jutro Chelsea FC zmierzy się na własnym boisku z Middlesbrough. Trudno spodziewać się porażki „The Blues”, zwłaszcza gdy ich passa spotkań bez porażki na Stamford Bridge wynosi 78. Nawet z Avramem Grantem, „Niebiescy” są bardzo groźnym rywalem i obawiam się ich mimo wszystko bardziej, niż Arsenalu. 'Boro to rzecz jasna ten sam zespół, który urwał w tym sezonie punkty „Kanonierom”, a także pokonał drużynę Chelsea – jeszcze pod wodzą Mourinho – w tamtym sezonie 2-1 na Riverside.

Za dwa dni, we wtorek drugiego kwietnia zagramy w Rzymie z drugą drużyną Serie A – Romą. To na pewno będzie bardzo wyczerpujący mecz. Mam nadzieję, że piłkarze szybko zregenerują swoje siły przed potyczką w ramach ćwierćfinału Ligi Mistrzów i w pełni pokażą swój potencjał.

Przewiń na górę strony