Nie przegap
Strona główna / Offtopic / Wirtualna piłka nożna – podsumowanie edycji 2009

Wirtualna piłka nożna – podsumowanie edycji 2009

Wirtualna piłka nożna - podsumowanie edycji 2009
Sezon 2008/2009 skończył się i przeszedł do historii jednocześnie szufladkując samego siebie u boku innych – wcześniejszych. Pamiętać go będziemy jako ten, w którym FC Barcelona we wspaniałym stylu zdobyła potrójną koronę. Jako ten, w którym Manchester United dotarł drugi raz z rzędu do finału Ligi Mistrzów oraz trzeci raz z rzędu obronił tytuł angielskiej Premier League (zdobywając przy okazji różne pomniejsze trofea). W niepamięć odeszły także różnorakie produkcje z „2009” w tytule. Przyjrzyjmy im się może odrobinę bliżej.

Chodzi o gry komputerowe. Nie wyjdzie już żaden patch poprawiający ułożenie dużego palca stopy w prawym bucie Nike Total 90 u Fernando Torresa, tudzież wyszczególniający źdźbła trawy na murawie po której dumnie kroczą piłkarze. Od razu, na wstępie, chciałem zaznaczyć – nie jestem żadnym ekspertem w dziedzinie gier komputerowych, nie wiem jak działają, na jakiej zasadzie wyglądają tak jak wyglądają. Jestem kompletnym amatorem, który świeżym okiem chce podsumować i zestawić ze sobą dwa największe tytuły piłkarskie na PC. Czy mi się to uda, to już inna kwestia. A, jeszcze jedno – chciałem ocenić edycje 2010, ale z chwilowych braku funduszy na przyjemności musiałem zrezygnować z jednego z tytułów, co uniemożliwiło mi porównanie obu. Jako, że ostały się zapasy z poprzedniego roku – tak więc oto i one.

FIFA vs PES – rozkład na czynniki pierwsze

Muzyka

Pierwszym aspektem którym chcę się zająć jest właśnie muzyka. W „pecetowej” FIFIE 09 grane są te same kawałki, co w konsolowej. Jakie…? Oczywiście muzyka to zawsze rzecz gustu, ale ta w produktach EA Sports jest zawsze bardzo dobra. W moim osobistym przekonaniu – niesamowita. Wiele różnych gatunków (od popu, poprzez rock aż do francuskiego hip-hopu) i utworów, których pewnie w życiu nawet bym nie tknął z własnej inicjatywy spodobały mi się w grze. Na „pierwszy rzut ucha” tracki są aż za bardzo zróżnicowane, często wybierane są takie, które wręcz odstraszają. Tak czy siak jesteśmy jednak niejako zmuszeni do ich słuchania, co za piątym-szóstym razem może się spodobać. Ba, nawet bardzo, aż w końcu zaczynamy sobie nucić wspaniale dobrane utwory przez twórców gry. Swoją drogą nigdy im kasy na licencje (te ligowe – to później) nie brakowało, ale trzeba ją też umieć dobrze wykorzystać. Od paru lat EA robi to wręcz znakomicie – zmusza mnie do polubienia kawałków, których wcześniej nie lubiłem i, przyznam szczerze, bardzo mi się to podoba.

Co do PESa… – być może wychodzą tutaj na światło dzienne różnice kulturowe pomiędzy Azją a Europą i Ameryką, ale jednak – jak subiektywnie tak subiektywnie. Żeby nie było – kawałki nie są wcale złe. Ale nie umywają się nawet w 1/3 stopniu do FIFY, ba, w żadnej wersji się nie umywały. Rock – ok. Ale później natykamy się na jego „electro-techno-odmiany”, typowo azjatycki styl tych utworów, taki… że się tak wyrażę: „Aż za szybki”. Ciężko w słowach opisać muzykę co prawda, więc nie sugerujcie się moim strasznie dziwnym tłumaczeniem – każdy ma inne gusta. Ale chcę widzieć te jednostki, które otwarcie mówią, że muzyka w PESie podoba im się bardziej niż w FIFIE. Moim zdaniem – w tym aspekcie nie ma żadnej konkurencji. Tak więc 1:0 dla FIFY 09.

Menu

Toż to pojedynek Dawida z Goliatem. PES nie nawiązuje żadnej walki ze znakomicie rozwiązanym menu od FIFY. W produkcji EA Sports jest przejrzyście, jest jasno – wszystko na swoim miejscu, a dotarcie do nawet najbardziej „schowanych” opcji po dwóch godzinach obcowania z grą nie powinno robić nawet najmniejszego problemu, nawet dla kompletnych amatorów komputerowej rozrywki.

Pro Evolution zaś zdecydowało się na multum opcji do wepchnięcia w menu głównym (gdzie spokojnie 1/3 można było schować w te bardziej ogólne), co w konsekwencji poskutkowało podzieleniem ich na dwie części (tzn. musimy zjeżdżać na dół za każdym razem, gdy chcemy wyjść z gry, czy dostać się np. do jej ustawień). No i bardzo rzucający się w oczy brak myszki, co w FIFIE byłoby niemal nie do pomyślenia. Z myszką menu przegląda się najzwyczajniej w świecie po prostu wygodniej, w produkcji KONAMI wszystko musimy robić na klawiaturze co przy takim układzie menu zmiana nawet najprostszych opcji gry może zająć dosyć dużo czasu. Gol na 2:0, prowadzą panowie z Kanady.

Dźwięki

Ta. Nie będę tu opisywał nawet jak do szewskiej pasji doprowadza mnie ten „dźwięczek” Pro Evo przy przesuwaniu tabelek (grrr…). W FIFIE za to bardzo przyjemnie słucha się tego 'echowatego’ strzału, czy wiaterku. Chcę teraz widzieć Wasze twarze, ale naprawdę ciężko jest „opisać dźwięk”. Dlatego, że jest to więc mało istotny detal przejdźmy do jego drugiej kategorii – a mianowicie oprawy stadionowej, ryku kibiców, gwizdu gwizdków etc. Mimo, że ani w jednej, ani w drugiej produkcji nie jest to oddane aż nazbyt realistycznie to jednak PES znowu traci gola. Podczas gdy w FIFIE aspekt ten jest średnio-przeciętny w PESie wygląda (chyba złe słowo…) to tak, jakby do studia przyszło po 15 kibiców każdej z drużyn i zaczęło śpiewać, podczas gdy do ich ryku wprowadzono 'szum stadionowy’. Wygląda to naprawdę sztucznie i, mimo, że nieznacznie gorzej od konkurencyjnej produkcji – to EA prowadzi 3:0.

Grafika

Ostatni duperelek miał poruszać temat grafiki. Zdania są za bardzo podzielone więc niestety, ale nie podejmę się surowej, jednoznacznej oceny tego aspektu obu gier. O ile FIFA ogólnie zmierza w stronę produkcji „Next-gen’owych” to jednak fizyka (a w zasadzie jej brak) koszulek tudzież nierealistyczne „metalowe” wpadanie piłki do siatki samo w sobie zahaczają o ten detal zaniżając jego poziom. Subiektywnie wybrałbym FIFE, bo jest ogólnie ładniejsza, ale pomniejsze szczegóły tej części gry zdają się faworyzować PESa. Daję bezbramkowy remis. Tak więc dalej 3:0 dla FIFY.

Gameplay

I w końcu to najważniejsze. Zostawiając w tyle (a właściwie w górze) wymienione już mało istotne szczegóły rozgrywki przechodzimy do tej, która sprawia graczom najwięcej rozrywki. O ile w wersji na konsole konkurencji nie byłoby w ogóle, to jednak – o czym dobrze wszyscy wiemy – FIFA na owe, a na PC-ty to dwie różne gry. I niestety, „nasza” platforma w tej chwili cierpi katusze zadawane przez Electronic Arts. Oficjalnym powodem są „zbyt małe komputery” nie pozwalające udźwignąć pełnej konwersji z konsol na nasze blaszaki, ale wszyscy jednogłośnie twierdzą, że jest to po prostu śmieszne.
Nieoficjalnym jest piractwo, co jest już o wiele bardziej sensownym wytłumaczeniem. Pomijając jednak to i nie usprawiedliwiając żadnej ze stron, tutaj co najmniej cztery bramki po paru zwodach strzela Pro Evolution Soccer.

Mamy wrażenie „luźnego chodzenia piłki”, po wślizgu nie wiemy do końca w którą stronę owa 'poleci’, gdzie i pod którymi nogami się znajdzie. W PESie istnieje też coś takiego jak skozłowanie piłki po nie za mocnym, niskim strzale. Ba, żeby się z nią obrócić w konkretną stronę trzeba odrobinę poczekać – postarać się. Wszystko ogólnie wygląda jakieś dwadzieścia razy naturalniej niż w FIFIE, w której piłkarze chodzą jak roboty. Zero utrudnienia dla gracza, zero zróżnicowania. Praktycznie cały czas te same schematy nie poprawiające w ogóle rozrywki, co przy PESie jest samobójstwem na tę platformę dla tej produkcji. W produkcie KONAMI możemy na strzałkach wykonać parę efektownych zwodów, a do tego mamy oddane dwa przyciski „kiwania”. Różnica paru klas. Tak jak obiecałem – 4 gole dla Pro Evolution Soccera, czyli wynik 4:3.

Licencje

Tutaj nie mamy o czym dyskutować. Serie A, Primera Division i liga holenderska to stanowczo za mało. Co prawda w 2009 ostatnio doszła Liga Mistrzów, ale sam tryb nie został np. wpleciony do „Master League”, za co punkt ujemny. W lidze angielskiej możemy liczyć co prawda na jakieś oryginalne zespoły, ale Liverpool i Manchester United to za mało. „London Blue” aż prosi się o zmianę nazwy na bardziej odpowiednią. Tutaj plusik dla Pro Evo tylko za wspominaną już Ligę Mistrzów, oraz nienabijanie kabzy osobną grą (np. jak to robi(ło?) EA). Cóż, gola na 4:4 strzela FIFA

Master league/Tryb menedżerski

Wygrywa FIFA. O wiele bardziej dopracowany tryb, z wieloma zawodnikami, aktualnymi transferami (Saha w United w 09? Ehe…), bazą szkoleniową (tzn. juniorzy), ustalaniem treningów oraz wywiadami trenerów mającymi wpływ na naszą posadę, morale drużyny (co i tak nie odbija się na wynikach naszej drużyny, ew. jak już to na podpisywanie z piłkarzami nowych kontraktów), oraz na poparcie kibiców. W miarę prawdziwe ceny za piłkarzy oraz zarobki w odpowiednich walutach. Tutaj musimy się przynajmniej martwić o sponsorów, czy o finanse. Co prawda w dziesiątym sezonie z rzędu może trochę powiać nudą (więcej różnorodnych wywiadów moim zdaniem, oraz spekulacji transferowych by się przydało), niemniej jednak ten tryb uciekł PESowskiemu Master League już dawno. W tym drugim nie możemy zmienić klubu, płacimy jakimiś abstrakcyjnymi „punktami”, praktycznie stać nas na nawet najbardziej chorendalne zarobki piłkarzy. Dziwny jest też tryb „transferowy”, czyli to w jaki sposób dołączają do nas piłkarze – 4 tygodnie wolnego, bez żadnego meczu? To nie jest realistyczne, a na to przecież chcieli postawić azjatyccy konstruktorzy gry. Gola na 5:4 znów strzela produkt EA.

Become a Legend/Zostań gwiazdą

Tu znowuż wygrywa Pro Evo. Można być przetransferowanym, grać więcej niż cztery sezony, poprawiać w bardziej „emocjonujący” sposób swoje atrybuty, no i oczywiście już sam gameplay stoi na wyższym poziomie. Możemy na początku mieć problemy z ustawieniem optymalnej kamery, ale myślę, że po 2-3 meczach można się przyzwyczaić. Nieco bardziej pomieszane i nieuporządkowane niż w FIFIE, ale i tak PES bije rozgrywkę „jednego piłkarza” na głowę wygrywając moim zdaniem całkiem zasłużenie w tym aspekcie z EA Sports. No i oczywiście bardziej rozbudowany tryb tworzenia swoich piłkarzy, kilkadziesiąt możliwości tworzenia jego wyglądu. Nieźle, naprawdę nieźle i tu należą się brawa dla KONAMI. Można by oczywiście wprowadzić jakieś kosmetyczne zmiany, by nie nudziło się to już po 4 sezonach (coś jak wywiady, czy rozmowy z piłkarzami, decyzje). No i żeby zarobione „punkty” można było na coś wykorzystać. Ale i tak jest na razie dobrze. Gola na 5:5 strzela Pro Evolution Soccer.

Podsumowanie

Na konsole produkcja kanadyjskiego studia jest idealną. Na PC-ty – owszem, solidność (również z konsol), szczegóły oraz dopracowanie również jest po stronie EA, ale to najważniejsze zostało całkowicie zrąbane/olane.

Dlatego też w pojedynku „na czynniki pierwsze” nie można oddać dokładnie tego, co czuje się względem obu produkcji. O ile PES czasami potrafi ostro wkurzyć swoją niedbałością o szczegóły, śmiesznie małą ilością licencji czy „gustem” Azjatów w takich aspektach jak muzyka czy menu to i tak – patrząc na gameplay – jest grą lepszą. Dlaczego? Bo to najważniejsze zostało oddane najbardziej realistycznie, z wielką dbałością o wszystkie detale – gra w PESa dopiero po rozegraniu ogromnej ilości meczy może być schematyczna. W FIFIE dzieje się tak po, może, dziesiątym z kolei. Dlatego też dla wszystkich fanów umiejących wgrać kitservera i parę patchów na oryginalne loga czy stroje drużyn (zwłaszcza tych angielskich) najodpowiedniejszy na PC będzie oczywiście PES. Jeżeli ktoś przywiązuje uwagę bardziej do szczegółów niżeli do samej gry – polecam FIFĘ. Mimo, że obie gry mają znaczek „2009” na pudełkach, myślę że śmiało mogę powiedzieć to samo o edycjach 2010. Osobiście posiadam najnowszego PES’a i powiem, że wiele w Master League zostało poprawione (koniec z punktami za waluty!), a sam gameplay został znów wzbogacony o parę nowych zwodów oraz zagrań. Co do FIFY to nie wiem, ale po relacjach znajomych jest to podobno „odgrzewany kotlet”. Wszystko jest jednak subiektywną oceną i aby ją wydać i porównać 'po swojemu’ obie produkcje, należy po prostu w obydwie zagrać.

A co Wy sądzicie o obu grach? Zapraszam do dyskusji!

Autor: hadaszyszek

Przewiń na górę strony