Nie przegap
Strona główna / Manchester United / 5 wniosków po meczu z Wigan Athletic

5 wniosków po meczu z Wigan Athletic

Doczekaliśmy się! Ani kryzys gospodarczy, ani przepowiednia Majów, nawet zdobycie mistrzostwa Anglii przez naszych rywali zza miedzy nie doprowadziło do końca świata i mogliśmy cieszyć się z nowego, 2013 roku. Dla jednych 1 stycznia to czas na ustalanie kolejnych postanowień na nadchodzące 365 dni, dla drugich to posylwestrowe sprzątanie albo odpoczynek (bądź walka z kacem) po szampańskiej zabawie. Czasu na rozrywkę i odpoczynek nie mają za to piłkarze Premier Legue.

Dzisiejszego dnia w ramach 21 kolejki drużyna Manchesteru United skrzyżowała rękawice z zespołem Wigan Athletic. Ekipa sir Alexa Fergusona spokojnie pokonała drużynę gospodarzy, strzelając rywalom 4 bramki i zachowując drugie czyste konto z rzędu. Po dwa gole strzelili niezawodny Robin van Persie i niemożliwy Javier Hernandez. Choć tempo spotkania nie powalało, a miejscami skłaniało nawet do regeneracyjnej drzemki, to początek 2013 roku możemy uznać za udany. Zapraszam do moich pomeczowych wniosków.

No to pobawmy się w psychologa!

Pierwszy mecz w 2013 roku i pierwszy komplet punktów Czerwonych Diabłów. W nowy rok wchodzimy pełni optymizmu, a zwycięstwo naszej drużyny ma ogromne znaczenie psychologiczne. Rywalizację o czempionat w drugiej części sezonu kontynuujemy jako lider, mając 7 punktową przewagę nad największym rywalem – obrońcą tytułu – Manchesterem City.

Cieszy na pewno nasza skuteczność, po raz kolejny zdobywamy dużo bramek, po raz drugi z rzędu zachowaliśmy czyste konto, a defensorzy zagrali naprawdę dobre spotkanie. Robin van Persie pokazuje, że jest najlepszym transferem nie tylko w Anglii, ale całej Europie, Hernandez udowadnia, że transfer Lewandowskiego jest całkowicie bezsensowny, no chyba, że zarząd United bardzo chce się pozbyć sporej sumy pieniędzy.

Drużyna podopiecznych Alexa Fergusona sprawiła swojemu menedżerowi znakomity prezent na jego 71 urodziny. Ale przede wszystkim swoim pierwszym zwycięstwem w 2013 roku pokazali, że w nowy rok wchodzą pewnym krokiem, z dumą i wytrwałością krocząc po zasłużone, dwudzieste mistrzostwo. Takie momenty nie tylko podnoszą morale i cieszą samych zawodników i trenera, ale działają w znaczący sposób na psychikę piłkarzy. To zastrzyk sił, motywacji, pewności siebie i przede wszystkim, wiary. Brakuje nam mentalności zwycięzcy, instynktu łowcy, który na murawę wejdzie po to, aby zedrzeć skórę z rywala, a nie walczyć o to, aby cudem zwyciężyć i uniknąć drobnych zadrapań. Mam nadzieję, że pierwsze zwycięstwo w tym sezonie będzie impulsem do kolejnych dobrych spotkań, poprawy gry w defensywie i do zdobycia przynajmniej dwóch pucharów na koniec tego sezonu.

Mała ciekawostka, do pewnego mistrzostwa brakuje nam dokładnie 16 zwycięstw. Ale to oczywiście spekulacje.

Panie Kochany, Pan jesteś geniusz, koniec, kropka!

Ten akapit mógłbym zamienić na artykuł, wywiad, materiał wideo, reportaż, książkę, serial, albo i nawet film. A wszystko zamyka się w trzech słowach. Robin van Persie. Holender udowadnia, że jest jednym z najlepszych transferów Fergusona w historii, udowadnia, że bez kozery stawia się go aktualnie w najlepszej piątce piłkarzy na świecie.

Były gracz Arsenalu rozegrał wspaniałe zawody, robiąc różnicę w zarówno w ofensywie, jak w defensywie. Robin trafił do siatki rywala dwukrotnie, szczególnie pierwszy gol zasługuje na uznanie i szacunek, nawet u krytyków naszego snajpera (są jeszcze tacy?), dodatkowo umocnił się na pozycji lidera w klasyfikacji strzelców, po raz kolejny aktywnie udzielał się w defensywie i przy rozgrywaniu piłki. Wciąż był zagrożeniem, mądrze rozrzucał piłki do kolegów, widać u niego troskę o grę drużyny, nie własne zasługi.

Byłem niepewny tego transferu, może dlatego, że wolę na United patrzyć sceptycznie i z dystansem, niż od razu wręczać Fergusonowi kolejny puchar. Teraz mogę to już przyznać. Robin to zawodnik kompletny, który będzie stanowić o sile United w tym sezonie, szczególnie jeżeli popatrzymy na wahania formy Rooneya, zmęczenie sezonem Carricka, a także niepewność Kagawy. Holender może być asem w rękawie Fergusona, który w obliczu porażki przechyli szalę zwycięstwa na naszą stronę. Wspaniały mecz, a także cała pierwsza część sezonu naszego piłkarza. Takiego Robina mogę oglądać aż do końca jego kariery!

Należy też wspomnieć o Chicarito. Jasny gwint, ta piłka wciąż do niego leci, wciąż go szuka. Ten chłopak wchodzi, może się położyć spać na boisku i wciąż można oczekiwać, że strzeli bramkę, bo piłka się od niego odbije, trafi w jego nogę, głowę, twarz, przyrodzenie, albo tyłek i cudem wtoczy się do bramki. Pytanie, czy to jest geniusz, nos do strzelania bramek, umiejętności i talent, czy czysty przypadek? A może wszystko na raz? Javier to absolutny fenomen, ot co!

Albo będziecie tak grać, albo w końcu założę korki i pokażę wam, jak to się robi!

Pojedynek z Wigan był doskonałym przykładem dla naszych defensorów, jak należy grać w obronie. Oczywiście nie ustrzegli się oni błędów, można narzekać na brak przebłysku w grze Ferdinanda, a także błędy Evry, który potrafił zgubić krycie. Trzeba jednak przyznać, że w końcu widziałem dobrą defensywę Manchesteru United!

Rafael jak zwykle grał bardziej defensywnego napastnika (ależ neologizm) niż obrońcę, ale nie można mu zarzucić rażących błędów przed naszym polem karnym. Warto zauważyć, że ekipa gospodarzy nie pokazała dzisiaj szczytu swoich możliwości, ale kilka razy potrafili nas zaskoczyć, ba, byli nawet blisko zdobycia gola.

Na wielką pochwałę zasługuje dziś Evans. Jeszcze sezon temu czytałem komentarze o pozbyciu się Irlandczyka. Gdy Johnny znalazł się w składzie meczowym, wysłuchiwałem płaczu nad końcowym wynikiem, głośno było o jego niepewności i nieobliczalności. Dziś jednak, podobnie jak van Persie udowodnił, że jest najlepszym graczem Diabłów na swojej pozycji w tym sezonie. Bardzo pewny, ofiarny, spokojny występ tego piłkarza. Wielkie brawa!

Do lamusa mogą też odejść oskarżenia pod adresem Evry. Tak jak wspomniałem, Francuz nie ustrzegł się błędów, ale po raz kolejny zaskakiwał w ofensywie, dobrze radził sobie przed własnym polem karnym, parę razy efektownie odebrał futbolówkę rywalowi. Jeżeli Patrice utrzyma formę, to jego zmiennik szybko na boisku się nie pojawi.

Buttner swój pierwszy mecz w czerwonych barwach zagrał właśnie z Wigan, wtedy zaliczył debiut marzeń, pokazując Francuzowi, że depcze mu po piętach. Dziś Evra zrewanżował się, pokazując młodzianowi, że do jego poziomu droga daleka, wyboista i kręta.

Na uwagę zasługuje też fakt, że Chris Smailling, który zmienił Rio Ferdinanda powinien szybko opuścić boisko z czerwoną kartką, kiedy powalił na ziemię gracza gospodarzy – Kone. Był to ewidentny faul Anglika, tym razem mu się upiekło, ale trzeba przyznać, że czerwona kartka dla Chrisa nie byłaby sporym zaskoczeniem.

Oh Ryan… Oh, Ashley?

Uwaga, nie wystawię sobie żadnej laurki, nie będę gadał, jaki jestem fenomenalny i wspaniały (a tekst o Giggsie nie miał być okazją do dowartościowania się). Zdania nie zmienię, Ryana nie lubię, ale tylko głupiec mógłby przyznać, że Giggs nie jest w formie. Cholera, ten facet ma 39 lat, a robi na skrzydle więcej szumu niż jednonogi Valencia i Luis „jestem jednoosobową armią, mogę wszystko, strzelę sam, mam świetny drybling, straciłem, bo wiatr/deszcz/śnieg/faul/magnetyzm w kościach rywala” Nani aka „tygodniówka za mała”.

Na tę chwilę to właśnie Giggs i fenomenalny dziś Young są najlepszymi skrzydłowymi sir Alexa Fergusona. Young robił dziś masę szumu, świetnie dryblował, był szybki, zwinny, groźny i pewny siebie, a tego wymagamy od byłego gracza Aston Villi. Spotkanie z Wigan w wykonaniu Ashleya to pewna 9. Brawo! Może faktycznie Anglik może dać nam naprawdę dużo? Do tej pory byłem skłonny stwierdzić, że Young to nie gracz na miarę United, bo nie pokazał tu wiele, pomijając kilka wspaniałych spotkań (na przykład to z Arsenalem). Może faktycznie się myliłem?

Giggs jest czasami niepewny (strata w pierwszej połowie), ale kiedy rozrzuci piłkę, to klękajcie narody. Walijczyk gwarantuje przemyślaną grę, potrafi jednym podaniem otworzyć koledze drogę do bramki, przyciągnąć kilku obrońców, ba, pokazał dziś, że drybling nie jest mu obcy. Pytanie tylko ile nasz staruszek da jeszcze radę grać na tym poziomie. Mecz? Może dwa?

Carrick, czy nie Carrick, oto jest pytanie!

Tutaj pokuszę się tylko o dosłownie kilka zdań. Michael był dzisiaj absolutnym wrakiem, grał „na stojąco”, niepewnie. Brakowało jego genialnych w tym sezonie crossów, pokazał, że jest już zmęczony tym sezonem. Szkoda, bo jego defensywny geniusz i umiejętność kluczowego podania będzie nam bardzo potrzebna. Problem w tym, że Scholes wieczny nie jest, a Cleverley wciąż nie potrafi nas do siebie przekonać. Dzisiaj jego gra nie porwała, wręcz przeciwnie. Clev zmienił chyba upodobania, bo zbyt często wybierał swoich kolegów z tyłu, niż skrzydłowych czy napastników.

Podsumowując, van Persie był dzisiaj dobrym pomocnikiem, skrzydłowym i oczywiście napastnikiem. Wspomagany przez Giggsa, Younga, a także wspaniałego Javiera Hernandeza poprowadził United do zwycięstwa. Czyste konto to zasługa nie do końca pewnej, ale stabilnej defensywy dowodzonej przez Evansa, urozmaiconej ofensywnym zacięciem bocznych obrońców (swoją drogą Evra i Evans chcą chyba pobić jakiś rekord w strzeleniu bramek – jeden i drugi mógł dziś powiększyć dorobek bramkowy). Choć spotkanie nie było fenomenalne, często nudziło, a większość gry toczyła się w środku pola, cieszą 3 punkty i dobre wejście w nowy rok. A jakie są Wasze wnioski? Zapraszamy do dyskusji w komentarzach!

Przewiń na górę strony