Nie przegap
Strona główna / Manchester United / 5 wniosków po meczu z Fulham

5 wniosków po meczu z Fulham

Trzy punkty zostały na Old Trafford, jednak mecz z Fulham był bardzo zacięty. O wynik drżeliśmy do samego końca, a, co gorsza, w ostatnich minutach to przyjezdni z Craven Cottage byli bliżej wyrównania niż United postawienia kropki nad i. Tradycyjnie kilka rzeczy cieszy, inne natomiast poważnie martwią. Dyskusji na temat gry poszczególnych zawodników nie będzie końca co najmniej do następnego spotkania, gdzie na wyjeździe podejmą nas Święci z Southampton.

1. Ten wniosek jest zarazem postulatem, który grzmi: „Nie dla Carricka w formacji defensywnej!” Anglik na pozycji stopera po prostu nie daje rady. Moim zdaniem to wina blokady psychicznej, gołym okiem widać, że Michael bardzo źle się czuje, gdy wie że gra „ostatniego”. Mimo 188 cm wzrostu sprawia wrażenie kurdupla przyspawanego do podłoża, który w najlepszym wypadku może się przewrócić. W dzisiejszym spotkaniu najlepiej wychodziło mu podstawianie nóg rywalom, co jednak skrupulatnie wychwytywał Pan Kevin Friend. Evans był na ławce, a podobno Ferdinand ma być gotowy na Southampton, co dobrze wróży naszej defensywie. Oby Ferguson miał możliwość zluzowania Carricka, gdyż bardziej nam się przyda w środku pola.

2. Efekt Büttnera działa. Od pierwszej do ostatniej minuty Pat spisywał się bardzo dobrze. Zaliczył nawet asystę, chociaż to bardziej zasługa van Persiego i jego fenomenalnego strzału, bo podanie było – umówmy się – dość trudne. Kilka razy ograł go Dembele, jednak z Belgiem problemy miała cała nasza defensywa, więc ciężko czepiać się tylko Evry. Wygląda na to, że sprowadzenie nieznanego szerzej rywala dla Patrice’a, podziałało błyskawicznie i poprawiło jego grę. Możliwe, że to przedwczesny wniosek, jednak sami przyznajcie, że od dawna nie widzieliśmy tak dobrego meczu w wykonaniu naszego vice kapitana.

3. Świetny pressing i atak na rywali jeszcze na ich połowie – lubię to. Świetnie oglądało się, jak Valencia z Rafaelem oraz wspomagającym Andersonem napierali, aby jak najszybciej wyłuskać futbolówkę i rozpocząć atak. Bardzo dobrze presję wywierał również Kagawa, który nie bał się wstawić nogi w najtrudniejszych starciach. Prawa strona ogółem wyglądała dużo lepiej niż lewa, a to za sprawą kosmicznej formy Rafaela, który zagrał fenomenalne zawody, a swój występ okrasił bramką. Jeżeli tylko nasz sztab medyczny nie będzie się w tym sezonie za bardzo troszczył o Brazylijczyka, to możemy być spokojni o obsadę prawej obrony. Przynajmniej tak długo jak tylko Rafael utrzyma formę, co jest pewnego rodzaju zagadką. Pozytywne recenzje zbiera także ekwadorski ekspres, który zamieniał defensorów Fulham w poczciwe wiatraki – ktoś tęskni za Nanim i jego turlaniem się po boisku?

4.Holenderski snajper wreszcie trafił. O epickości tej bramki nie będę pisał, to należy zobaczyć:

Reasumując, nasz nowy nabytek rozwiązał właśnie worek z bramkami, jakie wkrótce strzeli. Skoro zdobył gola w taki sposób, będąc zupełnie nie zgrany z ekipą, to możemy być pewni, że w tym sezonie Robin zapisze na swoje konto przynajmniej 15 trafień. Oczywiście to wszystko pod warunkiem, że kontuzje będą omijały go szerokim łukiem. Dobra forma van Persiego jest nam podwójnie na rękę, ponieważ na około miesiąc ze składu prawdopodobnie wypadł Wayne Rooney.

5. Jeden z najważniejszych wniosków. Ferguson znów udowodnił, że ma jaja i wyszło to nam na dobre. Takiego Bossa uwielbiam i takiego chcę na ławce w United. Nani zawalił mecz z Evertonem i rozpoczął spotkanie tam gdzie jego miejsce, czyli na trybunach. Nie kupuję bajki o kontrakcie dla Portugalczyka, po prostu zagrał piach i Fergie postanowił mu to dosadnie wyjaśnić. Odpocząć mógł też Wazza, który z Evertonem zaprezentował się delikatnie mówiąc słabo (chociaż nie wiem, czy nie zagrałby lepiej od Carricka na stoperze). W pierwszej połowie graliśmy świetnie, a nasz wódz mógł być zadowolony. Co mnie zmartwiło, to słabość jaka pojawiła się w drugiej odsłonie spotkania. De Gea, popełnia fatalny błąd i nagle wszyscy jakby zwątpili. Gra nie układała się najlepiej, a piłka nie chciała wpaść do siatki strzeżonej przez Marka Schwarzera. W tym meczu zobaczyliśmy dwie twarze United. Rodzi się pytanie, dlaczego byle plaskacz wymierzony przez ligowego średniaka potrafi tak zaburzyć wiarę w siebie naszych zawodników?

Przewiń na górę strony