Wszystko to marność, rzec by można o ostatnim ligowym meczu United, po którym trudno powiedzieć coś pozytywnego o podopiecznych sir Alexa Fergusona. Samobój Phila Jonesa idealnie podsumował postawę drużyny w ten wietrzny styczniowy wieczór. Miał to być występ zmazujący plamę po klęsce na Old Trafford z zamykającym tabelę Blackburn, a można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że było jeszcze gorzej. W obu tych starciach United stracili po trzy gole, pozostawiając po sobie bardzo złe wrażenie. Zamiast rozpędzać się przed arcytrudnym spotkaniem z Niebieskimi z drugiej strony Manchesteru pojawił się kolejny niespodziewany kryzys. Zaiste, po raz kolejny sezon w wykonaniu United układa się nad wyraz dziwacznie.
Celowo użyłem słów „po raz kolejny”, bo poprzedni sezon był co najmniej zdumiewający w wykonaniu tej drużyny. Przypomnijmy sobie tragiczną formę na wyjazdach i seryjne gubienie punktów na boiskach niżej notowanych rywali, podczas gdy Old Trafford jawił się nam jako niezdobyta twierdza gdzie polegli niemal wszyscy przyjezdni. Pomimo dość przeciętnej formy i ciułania punktów przez dłuższą część sezonu United zajmowali fotel lidera. Miało to oczywiście związek z brakiem silnej konkurencji, ponieważ nikt inny nie był w stanie zagrozić tej ekipie w kontekście kampanii ligowej. O dziwo mimo dość przeciętnej formy na przestrzeni całego sezonu udało się ostatecznie wywalczyć mistrzostwo i dotrzeć nawet do finału Ligi Mistrzów, co należy uznać za niemały sukces. Szkoda tylko że sukces ten przesłonił pewne wady taktyczno kadrowe.
Obecny sezon jest jak do tej pory niemal odzwierciedleniem poprzedniego tyle, że niestety w krzywym zwierciadle. United zaczynają sezon z wielkim animuszem co nie zdarzało się od… właściwie to autor tego tekstu z kibicowskim stażem 15 lat nie przypomina sobie tak dobrej inauguracji w wykonaniu Czerwonych Diabłów. Mało tego, na półmetku ligowych zmagań United są drużyną grającą najlepiej na wyjazdach… W międzyczasie twierdza Old Trafford padła z wielkim hukiem za sprawą „hałaśliwych sąsiadów”, tak jak nadzieja na ponowne zwojowanie ligi mistrzów z powodu totalnego kryzysu formy, a także częściowo przez plagę kontuzji. Najwyraźniej jednak sezon ten nie był jeszcze wystarczająco absurdalny, zwłaszcza w porównaniu do poprzedniego. Po kilku spektakularnych występach i nawet dwóch pogromach, na nowo rozbudzono nadzieję w sercach kibiców. Niedługo potem diabelskie kuriozum przeprowadziło zdecydowany kontratak, fundując nam rozstrój nerwowy w sylwestra i totalne osłupienie przy okazji wizyty na Sports Direct Arena, dawniej znanej jako St. James’s Park.
Zapewne wielu z nas nasuwa się nieuniknione pytanie „Co się do cholery dzieje z tą drużyną?!”. United wydają się być w gazie, strzelając 10 goli w dwóch meczach, by następnie w dwóch kolejnych dostać 6!? Zdumiewające jest to, że Sir Alex wydaje się zupełnie nie kontrolować tej sytuacji. Nie można przecież wszystkiego tłumaczyć kontuzjami, które oczywiście odcisnęły piętno, ale to podejście taktyczne i brak motywacji były czynnikami decydującymi. W końcu drugi sezon z rzędu drużyna zamykająca tabelę Premiership odbiera United komplet punktów. Właśnie od co najmniej dwóch sezonów wszystko dzieje się niejako obok Fergusona.
Trzeba zdać sobie sprawę, że United zalicza, szczególnie w tym sezonie, nie tyle potknięcia, co mniej lub bardziej spektakularne katastrofy. Jeśli w ostatnich spotkaniach za grą United stała jakaś myśl taktyczna, to była ona fatalna lub po prostu całkowicie zawiodła. Kiedy sprawy obierają zły obrót może wypadałoby zaniechać biernej postawy oszczędzania głosu na pomeczowe wybuchy i odkleić się od krzesła? Okazywanie emocji kiedy jest już po ptakach przez wprawianie obuwia w niekontrolowany ruch wznosząco opadający i gwałtowny wzrost poziomu decybeli potęgowany przez niewielką przestrzeń zamkniętego pomieszczenia chyba przestaje przynosić efekty. Nie chodzi tylko o ruganie zawodników z poziomu linii bocznej, ale ukojenie pewnej nerwowości jak ta, która opanowała United po stracie drugiego gola w meczu z Newcastle.
Od jakiegoś czasu (tak!, właśnie od mniej więcej dwóch sezonów) United wykazuje wybitną niemożność dostosowania taktyki do wydarzeń boiskowych w trakcie meczu. Jak plan A zawiedzie to dupa zbita, bo planu B po prostu nie ma, a Sir Alex bez cienia emocji na twarzy obserwuje sytuację z daleka. To najzwyczajniej nie skutkuje, pora wziąć się w garść i potrząsnąć tą drużyną, ale też nie pozostawiać jej samej sobie w trakcie trwania meczu szczególnie jeśli na boisku próżno szukać naturalnego lidera.
Kolejna sprawa to brak konsekwencji w budowaniu drużny. Ferguson podejmuje niezrozumiałe decyzje i odmawia dania szansy Pogbie czy Morrisonowi, eksperymentując z Rafaelem w środku pola i Valencią na prawej obronie. Nie sądzę, że są oni w pełni gotowi do gry w Premiership, ale jeśli Carling Cup i rezerwy będą jedyną szansą dla nich na zdobywanie szlifów, to raczej się zbytnio nie rozwiną.
Wierzę, że nikt nie poukłada tej drużyny tak dobrze jak zrobiłby to Sir Alex Ferguson i nie chodzi wcale o spektakularne transfery. Ale niech wreszcie zacznie działać!