Wczoraj, po niezbyt efektownym meczu, Manchester United sensacyjnie odpadł z Carling Cup kosztem Crystal Palace. Był to kolejny słaby mecz w wykonaniu ekipy sir Alexa Fergusona, a porażki nie należy usprawiedliwiać jedynie tym, że Diabły grały mocno rezerwowym składem.
Kolejny raz było bowiem widać brak pomysłu na grę. Pierwsza połowa była nudna niczym flaki z olejem, akcje mało błyskotliwe, a gra rwana i niezbyt płynna. Jedynie od czasu do czasu któryś z ofensywnych graczy United decydował się na indywidualną akcję, często jednak kończyło się to tylko stratą piłki i groźną kontrą Crystal Palace. Wyraźnie widać było też słabość linii pomocy, środek pola zdominowali rywale, więc United ograniczało się głównie do gry skrzydłami. Na pochwałę zasłużył jedynie Darron Gibson, który (szczególnie w drugiej połowie) potrafił pociągnąć ofensywną grę, ma też na koncie kilka efektownych zagrań i groźnych strzałów. Bezradnie wyglądał natomiast Antonio Valencia, którego dobre zagrania spokojnie moglibyśmy policzyć na palcach jednej ręki.
Nieco lepiej wyglądała pod tym względem druga połowa, na początku której podopieczni sir Alexa Fergusona całkowicie zdominowali rywali. Piłka co chwila lądowała w okolicach pola karnego Crystal Palace, jednak Diabły nie potrafiły swojej przewagi udokumentować zdobyciem bramki. I tu nasuwa się kolejny wniosek, mianowicie fatalna skuteczność napastników. To już kolejne spotkanie, w którym nie potrafimy choćby wepchnąć łaciatej do siatki. A przecież w ataku grali świetni piłkarze: król strzelców z ubiegłego sezonu – Berbatov oraz uważani za talenty Macheda i Diouf. Bułgar, jak to nie raz bywało w przeszłości, po prostu przeszedł obok meczu. Jeśli chodzi o Machedę, to na pochwałę zasługuje na pewno jego aktywność w ataku, no i oczywiście wypracowanie oraz wykorzystanie rzutu karnego. Cieniem kładzie się jednak na tym jego wysoka nieskuteczność, on sam mógł bowiem zdobyć co najmniej 2 bramki. Jeszcze gorzej spisał się Mame Biram Diouf, któremu wczorajszej nocy nie wychodziło dosłownie nic. Nie dość że psuł każdy swój strzał, raz po raz niepokojąc kibiców siedzących wysoko za bramką rywala, to jeszcze potrafił źle wykonać wyrzut piłki z autu, który mógł rozpocząć całkiem groźną akcję.
Oddzielny akapit chciałbym poświęcić młodzieży, która wczoraj dopiero stawiała pierwsze kroki w seniorskim futbolu. Ezekiel Fryers jako pierwszy pojawił się na boisku, zmieniając Fabio w 37. minucie. Nie wyróżnił się specjalnie na tle zespołu, zagrał raczej poprawnie i nie popełniał wielkich błędów. Bardzo dobre zawody rozegrał natomiast Paul Pogba. Aktywnie uczestniczył w ataku, pokazał, że jest naprawdę wielkim talentem i zdecydowanie warto na niego stawiać w przyszłości. Młody Francuz oddał też jeden bardzo groźny strzał, który tylko odrobinę minął bramkę rywali. Zdecydowanie zawiódł jednak Ravel Morrison, który sprawiał wrażenie nieco przestraszonego czy raczej stremowanego. Starał się grać aktywnie w ataku, pokazywał się też do gry, wracając po piłkę do środka pola. Niemniej jednak popełnił ogromną ilość niewymuszonych błędów, wiele razy podając a to za mocno, a to za daleko, a to jeszcze na tyle niekonwencjonalnie, że zaskakiwał nawet swoich partnerów z drużyny. Być może jednak zbyt dużo od niego oczekiwałem, przecież chłopak jest moim rówieśnikiem (urodził się 2 tygodnie przede mną!)…
Uważam, że winą za porażkę nie powinniśmy obarczać sędziego (minimalny spalony przy drugiej bramce Crystal Palace), ale samych zawodników United. Nie było widać u nich nawet odrobiny motywacji i chęci do gry, przez co uważam, że to rywale bardziej zasłużyli na awans. Taki klub jak Manchester United powinien rozgrywać mecze w zdecydowanie lepszym stylu, a bramki zdobywać nie tylko po rzutach karnych. Miejmy więc nadzieję, że młodzi zawodnicy wyciągną wnioski z tej porażki, a starzy wyjadacze zmobilizują się do lepszej gry.