Nie przegap
Strona główna / Paul Scholes – ostatni sprawiedliwy

Paul Scholes – ostatni sprawiedliwy

Paul Scholes - ostatni sprawiedliwy
Pewne znane przysłowie twierdzi, że prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym jak zaczyna, lecz po tym jak kończy. Na ile jest ono fałszywe, możemy łatwo przeanalizować na przykładzie naszego (już) byłego pomocnika, Paula Scholesa.

Fakt, swojego ostatniego w karierze piłkarskiej sezonu na Old Trafford, do udanych zaliczyć nie może. Anglikowi brakowało boiskowego sprytu, z którego był znany już wcześniej, a przede wszystkim jego siły były mocno ograniczone. Zapewne dostrzegł to także Alex Ferguson, który tylko na początku wpuszczał swojego wychowanka niemal regularnie w podstawowym składzie przez 90 minut. Najlepiej świadczy o tym statystyka rozegranych minut, w której jak na dłoni widać, że mniej więcej od połowy października Paweł grał już tylko z ważnymi przeciwnikami wymiarowy czas gry. Na potwierdzenie moich słów można podać przykłady spotkań z Manchesterem City (90 minut), Chelsea (90) czy Liverpoolem (84). Na potyczki ze średniakami i ligowymi maruderami Szkot albo nie wpuszczał rudowłosego pomocnika wcale, albo kazał dogrywać mu ogonki, jak choćby w Wolverhampton (16 minut), WBA (19) lub też Blackburn (28). Wyjątkiem był finał z Barceloną, gdzie Scholes wbiegł na murawę w 77 minucie. Nie bez znaczenia był na pewno fakt, iż nawet drobny uraz w jakimś „niepotrzebnym” meczu mógł wysłać rudzielca na emeryturę o kilka miesięcy za wcześnie, stąd SAF po prostu nie chciał ryzykować.

Czego będzie nam brakować po odejściu Scholesa? Może żółtych kartek. Nasz rudzielec to chyba rekordzista wśród aktywnych piłkarzy Premier League w tej niechlubnej kategorii. Od 1993 roku do teraz arbitrzy machali mu żółtą kartką przed oczyma prawie 130 razy. Ponad 10 meczów przymusowo nie dokończył. Gdzieś czytałem, że jest w TOP 5 najagresywniejszych graczy w historii PL. Dorzucić należy fakt, iż pomimo tego, że w mijającym sezonie grał niedużo to i tak wystarczająco, by wklepać do swojej kolekcji kolejnych 11 żółtych i jedną czerwoną. Nie cechowało go jednak boiskowe chamstwo. Pomimo, że często był notowany przez sędziego, jego wślizgi były nie tyle brutalne co spóźnione. Był przeciwnością Roya Keane’a, który również nie przebierał w środkach, z tym że z kolei jego interwencje cechowało raczej boiskowe chamstwo, o czym dobrze wie były piłkarz Manchesteru City, Alf-Inge Håland, któremu Irlandczyk o mało nie złamał nogi.

Scholesa można nazwać także jednym z największych pechowców ostatnich lat grających na Old Trafford. Poprzez swoją gorliwość nie wystąpił w pamiętnym finale Ligi Mistrzów 1999 (pauza za żółte), pomimo że w rewanżu 1/2 wszedł na murawę dopiero w 68. minucie. Natomiast w finale 2008 opuścił mecz przed czasem, razem ze swoim krwawiącym nosem…

Zapytacie, skąd tytuł tekstu. Wiem, że wobec ostatnich kilku miesięcy temat ten jest wręcz zakazany. Jednakże Scholes wybaczy mi chyba, że o tym wspomniałem, bo ukaże go to na pewno w korzystnym świetle. Otóż, jest to mi jedyny na dzisiaj znany przykład wielkich, których na jakimś nieczystym występku nie złapały dotąd tabloidy. Pawła nigdy nie interesowały imprezy. Może dlatego, że do dzisiaj tkwi w nim nutka nieśmiałości. Kolorowe media nigdy go nie lubiły, zresztą z wzajemnością, a nas powinno to tylko cieszyć, bo póki istnieją tacy ludzie jak on, będzie istniała wiara w to, że rodzina, dla której zrezygnował z gry w reprezentacji jest ważniejsza niż różnego rodzaju popędy.

Do historii europejskiego futbolu przejdzie wiele jego bramek. Jedną z najpiękniejszych była ta strzelona Barcelonie w półfinale Champions League 2008. Polacy w szczególności zapamiętają jego „robótki ręczne” w meczu z naszą reprezentacją, kiedy to ustrzelił hat-tricka, a jedną z bramek zdobył ręką (mój ojciec do dzisiaj nie może mu tego zapomnieć ;-)).

Do najważniejszych zadań na przyszłe sezony dla Pawła będzie należało odnalezienie się na ławce trenerskiej Sir Alexa, a to wcale nie musi się okazać łatwiejsze niż gra pod jego wodzą.

Licznik wybiegnięć na murawę Paula Scholesa zatrzymał się na liczbie 676. Dla wszystkich statystyków ona już się nie zmieni. Jednak dla kibiców Manchesteru United podniesie się jeszcze nieraz. Wystarczy, że Paul będzie na boisku duszą.

Moment chwały: Ogólnie cały sezon był mniej więcej równy w wykonaniu Scholesa. Jednak najbardziej udany był początek. Wtedy grał regularnie i wtedy też strzelił swojego jedynego gola, przeciwko Fulham. Sierpień/wrzesień 2010.
Moment słabości: 16.04.2011 (Manchester City – Manchester United 1:0)
Ogólna ocena: 7/10

Przeżyjmy to wspólnie ostatni raz.

Przewiń na górę strony