Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Veni, vidi, vici, czyli przemyślenia po meczu z Milanem

Veni, vidi, vici, czyli przemyślenia po meczu z Milanem

Veni, vidi, vici, czyli przemyślenia po meczu z Milanem
We wczorajszym spotkaniu Manchesteru United z Milanem, zespół z Old Trafford pokonał Włochów 3:2. Trzy bramki strzelone na wyjeździe dają im w zasadzie pewny awans do następnej rundy Ligi Mistrzów. Wszyscy już chyba ochłonęliśmy po tym jakże ciekawym spotkaniu. Mecz z Milanem, w którym Manchester miał momentami więcej szczęścia niż rozumu, zmusił mnie do kilku refleksji, przemyśleń, które postaram się przedstawić w poniższym tekście.

Where will goals come from?

Tak zamartwiali się chyba wszyscy kibice United. Wszyscy, którzy tak bardzo panikowali po odejściu najlepszego piłkarza na świecie. Trzeba jednak wiedzieć, że ten Dziadek, czerpiący radość z każdego meczu, żujący gumy Orbit (przyznał się do tego ostatnio na pewnym wykładzie, kiedy studenci zadawali mu pytania!) ma pojęcie o futbolu większe niż ci wszyscy pseudo-znawcy razem wzięci. I to on poradził sobie z odejściem Cantony, Keane’a, Beckhama. Za każdym razem Manchester szedł dwa kroki do przodu, a nie jak to wszyscy spekulowali – krok do tyłu.

    Najlepsi strzelcy United w tym sezonie:

  1. Wayne Rooney – 25
  2. Dymitar Berbatow – 8
  3. Michael Owen – 7
  4. Antonio Valencia – 7
  5. Paul Scholes – 5

Strzelanie bramek wziął na siebie Rooney, którego o wiele bardziej cenię (i zawsze ceniłem) niż Ronaldo. Przywiązuje dużą wagę do charakteru zawodnika – Rooney pod tym względem ma w sobie to coś – charyzmę i waleczność. Uważam jednak, że Manchester zaczął grać bardziej zespołowo, aniżeli w ostatnim sezonie. Rooney jest egzekutorem, ale wszystkie akcje rozprowadza świetnie grająca pomoc wraz z szybkimi skrzydłowymi.

„Pieprzone 4-5-1”, czyli Szkot mądry po szkodzie

Taki właśnie przymiotnik kulinarny, często spotykam na forach internetowych., gdy towarzyszy opiniom znawców na temat taktyki. Gdy gramy wyjazdowy mecz, nie muszę sprawdzać komentarzy na portalach bądź w innych miejscach – wiem, że większość zruga Fergusona za ustawienie. Polacy mają tendencje do „wszystkowiedzy”. Takim ekspertom dziękujemy bądź zapraszamy do TVP. Będę szczery – rzygam już wszystkimi głupimi komentarzami na temat ustawienia, które Ferguson stosuje na wyjazdach.

Argument, że wychodzi nam to tylko z Arsenalem, podobnie jak autorzy takich stwierdzeń, jest tak idiotyczny jak teksty piosenek Feela czy fakty Beniteza. Można go wsadzić między bajki. Wszyscy zapomnieli już chyba o meczach z Interem czy Porto w tamtym sezonie, o Romie sprzed dwóch lat albo o ligowych pojedynkach z Villą i Chelsea w tym sezonie (Chelsea miała dużo szczęścia, bo to Manchester przeważał).

To właśnie dzięki pieprzonemu 4-5-1 ustanawiamy nowy rekord nieprzegranych wyjazdowych spotkań w Lidze Mistrzów. Wczorajszy mecz z Milanem był 16 (sic!) – nie przegraliśmy z nikim na wyjeździe od spotkania z… Milanem, kiedy dostaliśmy 0:3 na San Siro w 2007.

Wtedy pojechaliśmy, dostaliśmy solidne lanie, nauczyliśmy się czegoś, a po trzech latach podbiliśmy twierdzę San Siro. Ferguson to bardzo mądry człowiek i świetnie wyciąga wnioski z przegranych.

Suszarka Fergiego na boisku

Suszarka Fergiego na boisku
Kto oglądał mecz to wie, co mógł czuć Evans, podczas gdy Ferguson wydzierał się na niego w trakcie pierwszej połowy.

Po bramce Scholesa, kamery pokazały Fergusona, który rozmawiał (delikatnie powiedziane) z Evansem przy linii bocznej boiska. Rozwścieczona, czerwona jak barwy United twarz Fergusona zdawała się krzyczeć na młodego obrońcę: „Fucking hell!”.

Cieszę się jednak, że Ferguson twardą ręką prowadzi zespół. Evans wyszedł na drugą połowę i grał całkiem przyzwoicie. Nigdy wcześniej nie widziałem czegoś takiego w wykonaniu Fergusona na boisku do swojego piłkarza, ale „If I was Evans I’d shit in my pants”, jak to skomentował ktoś na Redcafe.net.

Przy okazji szukania filmu z tego zdarzenia (niestety, nie znalazłem), znalazłem ciekawe wideo z konferencji prasowej sprzed kilku miesięcy. Dziennikarz pytał Evansa o to, czy będzie się żenił ze swoją dziewczyną. Ferguson wziął sprawy w swoje ręce, stwierdzając, że obrączki są obecnie w dobrej cenie :-)

– I don’t really want to talk about that here. Especially because my girlfriend’s in the middle of you all. She’s on placement with ITV this week.
– Get him tied down dear, rings are cheap now.

Rooooney!

Wczorajszy mecz tylko potwierdził, że Rooney jest w życiowej formie. Wczoraj zdobył swoją 25. bramkę w tym sezonie i zapowiada się, że strzeli jeszcze więcej. Takiego Rooneya uwielbiam i takiego chcę oglądać!

Podsumowując…

Manchester United w sezonie, kiedy miał spadać z ligi, nie wyjść z grupy w LM, a przygodę z pucharami na krajowym podwórku skończyć na pierwszej rundzie, gra bardzo dobrze. Śmiem twierdzić, że gdyby nie ciągłe kontuzje w obronie, Chelsea dawno oglądałaby tylko plecy uciekającego i liderującego United. W tym sezonie chyba ani razu Manchester nie zagrał podstawową linią obrony, jednak przez wrodzony optymizm uważam, że trzeba tutaj również szukać plusów (jak rozwój Evansa czy Rafaela).

Jesteśmy jednak w świetnej sytuacji. Zajmujemy drugie miejsce w najsilniejszej lidze świata, tracąc jedynie 1 punkt do Chelsea z perspektywą meczu z drużyną Ancelottiego na Old Trafford. Wygrywamy wyjazdowe spotkanie z dobrze grającym w tym sezonie Milanem, aplikując im 3 bramki. Za pół miesiąca gramy z Villą w finale Pucharu Ligi Angielskiej. Jedynie w Pucharze Anglii zawiedliśmy, ale… porażki zdarzają się najlepszym i dla najlepszych właśnie są motywacją do dalszego wygrywania. Nie należy zapominać o rozniesieniu Arsenalu na Emirates czy innych wspaniałych meczach, kiedy United prezentował piękny futbol. Tak, to wszystko osiągnęliśmy bez Ronaldo.

A sądząc po pierwszym meczu w fazie pucharowej pewnego Portugalczyka – pewien galaktyczny klub podtrzyma pewną niechlubną tradycję. A określenie „Merde, merde, merde”, które pojawiło się na pewnej stronie, idealnie chyba pasuje do tego pewnego, naszpikowanego gwiazdami, klubu.

Przewiń na górę strony