Nie przegap
Strona główna / Liga Mistrzów / Sposób na FC Barcelonę, czyli jak zwyciężyć niezwyciężonego

Sposób na FC Barcelonę, czyli jak zwyciężyć niezwyciężonego

Sposób na Barcelonę, czyli jak zwyciężyć niezwyciężonego
Wielkimi krokami zbliża się najważniejszy mecz sezonu, mecz decydujący o tym, kto zdobędzie najbardziej pożądane klubowe trofeum w piłkarskiej Europie. Każdego roku, pod koniec maja spotykają się w epickim boju dwie drużyny, które okazały się być najlepszymi na Starym Kontynencie, w celu rozstrzygnięcia, która z nich najbardziej zasłużyła na podniesienie Pucharu Ligi Mistrzów. W tym sezonie będą to drużyny Manchesteru United oraz FC Barcelony. Obie z nich pokonały po drodze silnych przeciwników, czasami w dramatycznych okolicznościach. Jednakże tylko jedna z nich okazała się jak dotąd niepokonana w tych rozgrywkach.

Drużyna Sir Alexa Fergusona będzie próbowała dokonać tego, co do tej pory nie udało się nikomu. W tym celu warto jednak przyjrzeć się kilku spotkaniom z bieżącego sezonu, kiedy to niektórym klubom udało się napsuć krwi Katalończykom. Jeżeli Manchester United naprawdę chce pokonać drużynę, która w tym sezonie zdobyła już dwa ważne trofea [Mistrzostwo Hiszpanii oraz Puchar Króla Hiszpanii] będzie musiała prześledzić dotychczasowe poczynania swego rywala, aby móc znaleźć jego słaby punkt. O ile takowy oczywiście istnieje.

Dokonanie powyższego będzie na pewno wymagało ciężkiej pracy na boisku, ale i przygotowania taktycznego przed samym spotkaniem. Gra drużyny ze stolicy Katalonii jest bowiem wyjątkowo dobrze poukładana, czasem wręcz schematyczna. Jednakże Barcelona posiada w swych szeregach zawodników, którzy każdy schemat potrafią przełamać i dzięki swej wirtuozerskiej improwizacji całkowicie odmienić przebieg meczu. FC Barcelona ma nie tylko świetny [najlepszy w Europie] atak, ale także zdyscyplinowaną obronę. Lubi długo utrzymywać się przy piłce, czym potrafi uśpić przeciwnika. Z drugiej strony po stracie piłki, jakby z automatu przechodzi do próby jej odebrania przeciwnikowi zanim ten zdąży skonstruować własną akcję. Zawodnikom Blaugrany nie można odmówić zarówno umiejętności oraz dyscypliny taktycznej jak i zaangażowania oraz woli walki do ostatniego gwizdka.

Jednakże, zdarzało się do tej pory, że i ta, zdawałby się perfekcyjna, maszyna zacinała się w czasie trwania sezonu. Zdarzały się chwile niemocy bądź też po prostu gorszej dyspozycji. Pojawiali się po drodze także i sami przeciwnicy, którym udało się zakłócić pracę barcelońskim trybikom. Jeżeli Czerwone Diabły będą chciały pokonać swego rywala w finale, będą musiały wziąć kilka spotkań z tego sezonu pod uwagę.

Wisła vs FCB – odrobina szczęścia

Jak już wcześniej wspomniałem, Barça pozostaje w tym sezonie Ligi Mistrzów niepokonana. Owszem, jeśli nie weźmie się pod uwagę pewnego szczegółu, jakim był mecz Katalończyków w Krakowie jeszcze podczas rundy eliminacyjnej. Przypomnę, że Blaugrana rozpoczynała ten sezon właśnie od tego etapu, ponieważ poprzedni sezon zasadniczy zakończyła zaledwie (sic!) na trzecim miejscu. Nikt tak naprawdę nie zwrócił zbyt dużej uwagi na to zdarzenie, ponieważ już w pierwszym spotkaniu dwumeczu Barça zapewniła sobie awans strzelając cztery bramki. Płynie z tego wszystkiego natomiast jednak lekcja, że przy odrobinie szczęścia da się klub z Katalonii pokonać.

Mecz FCB vs Szachtar 2-3 został tu celowo przez autora pominięty

Sam fakt, że dokonała tego Wisła stawia sprawę w dosyć humorystycznym świetle. Bowiem, jeśli miałoby się okazać, że to jednak Cules będą cieszyć się ze zwycięstwa swych idoli [oby nie!] klub z Krakowa okaże się jedynym zespołem, obok Szachtara, któremu udało się pokonać FCB w tej edycji Ligi Mistrzów.

FCB vs Espanyol – odrobina szaleństwa

A teraz już na serio. Spotkanie to miało miejsce podczas 23. kolejki La Liga BBVA. Derby stolicy Katalonii zawsze wzbudzały duże zainteresowanie, co znajduje oczywiste wyjaśnienie. Co więcej, nie raz zdarzyło się tak, że grająca wspaniale FC Barcelona napotykała spore problemy z pokonaniem swego lokalnego rywala. Nie inaczej było i tym razem.

Wynik 2-1 dla Espanyolu był o tyle spektakularny, co sam sposób, dzięki któremu udało się gościom ów rezultat osiągnąć. Rywale FCB postawili od samego początku na ostra walkę fizyczną, w której upatrywali szansę na osiągnięcie korzystnego rezultatu.

Najbardziej świadczy o tym ilość żółtych kartek, których w całym spotkaniu sędzia pokazał aż 13, w tym w większości zawodnikom grającym w biało niebieskich barwach. Przebieg spotkania był także symptomatyczny. Jakiekolwiek składne akcje Barçy, Espanyol na samym początku przerywał ostrymi wejściami ani na chwile nie pozwalając rywalom na rozwinięcie skrzydeł. Dodatkowo zabójcze okazały się kontrataki gości, po których padła jedna z bramek, strzelona z resztą przez byłego zawodnika gospodarzy.

Ciężka, fizyczna, wręcz szaleńcza gra, połączona z pressingiem okazała się idealną bronią w walce z już wtedy rozpędzoną machiną FCB. Na domiar złego dla Blaugrany, czerwoną kartkę w tym spotkaniu ujrzał Seydou Keita, najprawdopodobniej za niecenzuralne wypowiedzi pod adresem sędziego. Malijczyk już w 38 minucie musiał opuścić boisko trwale osłabiając drużynę gospodarzy.

Jeśliby dopatrywać się jakichś wniosków z tego wydarzenia, trzeba zauważyć jedno najważniejsze. Kluczem do zwycięstwa nad FC Barceloną w tym spotkaniu okazała się twarda walka na pograniczy przepisów oraz wysoki pressing. Dzięki temu już w zalążku udawało się gościom powstrzymać FCB przed konstruowaniem swych wirtuozyjnych konstelacji podań. Zadaniem dla zawodników Man Utd będzie zatem przed wszystkim nie pozwolenie rywalom na zbyt długie utrzymywanie się przy piłce, czym to FCB lubi obezwładniać rywala.

Valencia vs FCB – odrobina zawziętości

W odróżnieniu od dwóch powyższych przypadków, tutaj w prawdzie nie udało się rywalom Barcelony pokonać przeciwnika, ale ponownie ujawnili oni słabe punkty w drużynie Guardioli. W tym spotkaniu padł remis, ale to drużyna Valencii wyglądała na lepiej przygotowaną i bardziej umotywowaną. Spotyka się to z resztą dosyć często, kiedy na własnym boisku drużyna podejmująca lidera rozgrywek daje z siebie wszystko, aby pokazać, tym wyżej notowanym, że ich pozycja na szczycie tabeli nie jest wcale taka bezpieczna.

Valencia w tym spotkaniu pokazała ponownie, w analogii do Espanyolu, że twarda gra pressingiem jest najlepszym rozwiązaniem, jeśli chodzi na powstrzymanie Katalończyków. Zawodnicy Nietoperzy bardzo krótko pilnowali każdego z graczy rywali i uniemożliwiali im grę na zbyt dużej przestrzeni, co często skutkowało błędnymi podaniami i stratą piłki przez barcelończyków. Jednakże to Barça jako pierwsza wyszła na prowadzenie. Valencia nadal nie pozwalała na zbyt otwarta grę i sama przeszła do ataku. Najpierw bramkę wyrównująca zdobyła dzięki pomyłce bramkarza Dumy Katalonii a następnie wyszła na prowadzenie dzięki koronkowej akcji zawodników Los Ches.

Zatem, kluczem do powstrzymania FCB było w tym spotkaniu, ponownie, niepozwalanie na zbyt swobodna grę oraz automatyczne przechodzenie do kontrataku po odbiorze piłki. To właśnie United powinno wziąć sobie do serca jeśli chcą powstrzymać ofensywne zapędy Blaugrany. Różnicą między powyższym było to, że Valencia nie tworzyła na boisku chaosu faulując kogo popadnie. Wynikało to moim zdanie z tego, że jest lepszą drużyną pod względem technicznym, co było widać po akcjach w jej wykonaniu.

Chelsea vs FCB – odrobina destrukcji

Na koniec zostawiłem najświeższy ze wszystkich przykładów, w jaki zatrzymać Barçe, tym bardziej, że drużynie ze Stamford Bridge udało się ta sztuka aż dwa razy, a więc byli oni najbliżej wyeliminowania FCB z rozgrywek w tej edycji LM. Na temat tego, kto zasługiwał na awans albo nie, nie będę się tu rozwodził gdyż kwestie tą uważam za zamkniętą a ponadto nie wniosłaby nic odkrywczego w tym temacie.

Przejdźmy w takim razie do meritum. W tym przypadku, największą zmorą Katalończyków okazała się być niezłomna i wyjątkowo dobrze poukładana defensywa Chelsea. Londyńczycy z reszta, wbrew własnym zapowiedziom, weszli na tak nieosiągalne dotąd poziomy bronienia się przed stratą goli oraz destruktywnej gry, że sami zapomnieli o strzelaniu bramek.

W drugim spotkaniu dwumeczu taktyka trochę się zmieniła, ale jedynie ze względu na to, że przy stracie bramki u siebie Chelsea znalazłaby się w znacznie trudniejszej sytuacji niż gdyby grała na wyjeździe. Wielu peanów wręcz nasłuchałem się wśród moich znajomych wychwalających pod niebiosa taktykę Chelsea, którą niegdyś paradoksalnie Jose Mourinho określił, jako „zaparkowanie autobusu klubowego w bramce”. Istotą tej taktyki jest bowiem bronienie się aż 9’cioma zawodnikami z pola pozostawiając jedynego, osamotnionego napastnika z przodu. Co więcej, taktyka ta okazała się wyjątkowo skuteczna i gdyby nie kilka błędnych decyzji sędziego oraz strzelony prze Iniestę w końcówce spotkania gol-cud mielibyśmy powtórkę z zeszłorocznego finału LM.

Jaka zatem płynie nauczka z tego spotkania? Ano taka, że przeciwko Barcelonie podstawą jest żelazna obrona, koncentracja i dobra organizacja gry defensywnej. Dodać do tego należy szybkie kontry, które okazują się dla Barçy zabójcze, gdyż koncentrując cały wysiłek na grze pozycyjnej często zostawiają zaledwie dwóch obrońców z tyłu.

Jak grać żeby wygrać

Odpowiedź, powiem szczerze, mimo wszystkiego, co przedstawiłem powyżej wydaje się prosta – tak jak w zeszłorocznym półfinale. Wydaje się to oczywiste, gdyż to, czego można by w tym roku oczekiwać od Man Utd Czerwone Diabły dokonały już w zeszłym roku, co nie powinno być trudne do powtórzenia.

Jednakże jak do w życiu często bywa, nic dwa razy się nie zdarza. Barça z zeszłego sezonu i tego to dwie zupełnie odmienne drużyny. Przyszli nowi zawodnicy, pojawił się nowy, charyzmatyczny trener. Wszystko to oraz dotychczasowy przebieg sezonu niezwykle wywindowały pewności siebie Katalończyków, co w tak ważnych meczach staje się sprawą kluczową.

Podsumowując, moim zdaniem najważniejsza będzie dyscyplina taktyczna zawodników. Czwórka obrońców, ale także i środkowi pomocnicy będą mieli przed sobą nie lada zadanie, aby powstrzymać ofensywne trio i środkowy duet Katalończyków. Sama obrona nie wystarczy, a czekanie na cudowny strzał, jak ten Scholes’a z zeszłego sezonu albo Ronaldo z tegorocznego meczu z FC Porto może okazać się bronią obusieczną, o czym przekonało się już Chelsea. Do gry obronnej trzeba jeszcze będzie dodać dobrą grę w ofensywie i ja stawiałbym tutaj nacisk na szybkie kontrataki, które za kadencji SAF’a dopracowane zostały na Old Trafford do perfekcji. Na koniec nie można również zapomnieć o woli walki, która często okazuję się najważniejsza, jeśli dla przykładu przypomnimy sobie finał LM z 1999 roku.

W to, że United są w stanie wygrać wierzę głęboko. Nie mogłoby być inaczej, gdyż poza ślepą wiarą w United uważam, że nikt inny tak bardzo jak Czerwone Diabły nie jest w stanie pokonać w tym sezonie Dumy Katalonii. Man Utd pokazało jak to zrobić już rok temu i miejmy wiarę, że i w tym roku się uda dzięki czemu Czerwone Diabły i Sir Alex Ferguson przejdą do historii jako pierwsza drużyna, która zdobyła Puchar Ligi Mistrzów dwa razy z rzędu. SAF już nie raz udowodnił, że jak nikt inny potrafi pisać nową, wspaniała historię światowej piłki nożnej. Niechaj i tym razem tak będzie.

Kompilacja przed meczem FC Barcelona vs. Manchester United

GLORY GLORY MAN UTD!!!

Przewiń na górę strony