Nie przegap
Strona główna / Flying Dutchman- historia niezwykła

Flying Dutchman- historia niezwykła

edwin_van_der_sar.jpgW sezonie 2008/2009 Manchester United nie zachwyca tak jak zwykle huraganową ofensywą zdobywającą masę bramek w każdym starciu. W tej sytuacji kluczem do zdobycia pozycji lidera Premiership i półfinału Ligi Mistrzów okazała się znakomita defensywa. W każdym meczu blok złożony z 4 defensorów (z Nemanją Vidiciem na czele) znakomicie bronił dostępu do bramki. Czasami jednak przeciwnicy potrafili przełamać naszą obronę – wtedy natrafiali na zaporę nie do pokonania – na wielkiego Holendra…

Edwin Van Der Sar, bo o nim tu mowa, nie puścił bramki w 14 kolejnych występach w barwach Red Devils co łącznie dało 1311 minuty tzw. clean sheet (czyste konto)-rekord wszechczasów na Wyspach Brytyjskich. Zastanawiam się czy my-kibice United zdajemy sobie sprawę ile zawdzięczamy wysokiemu bramkarzowi z jedynką na plecach? Wielu z nas pamięta jak wielkie problemy miał Alex Ferguson z obsadzeniem tej najbardziej newralgicznej na boisku pozycji. Kolejne transfery okazały się nietrafione, pustka po legendarnym Schmeichelu, który odszedł po zdobyciu The Treble w 1999 r. kosztowała niejednego z nas wiele nerwów. W 2005 roku wydawało mi się, iż transfer kolejnego goalkeepera nie poprawi nam humorów. Edwin miał 35 lat, za sobą 4 lata gry w bardzo przeciętnym Fulham i wydawało się, że jego najlepszy okres minął już dawno temu. Nie rozumiałem czemu Fergie pokłada nadzieje w dawno wygasłej gwieździe i traci pieniądze na niedoszłego piłkarskiego emeryta, który nie pomoże nam odzyskać mistrzostwa. Nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo się mylę…

Początki

Mierzący 197 cm wzrostu Van Der Sar urodził się 29 października 1970 roku w małym miasteczku Voorhout położonym kilka kilometrów od stolicy Holandii-Amsterdamu. Karierę zaczynał w lokalnym klubie-Foreholte na pozycji obrońcy. Kontynuował ją w nieco większym Noordwijk. Pewnego dnia etatowy bramkarz amatorskiej 4 ligowej drużyny zgubił się przed meczem i zadecydowano dopasować w to miejsce najwyższego zawodnika z pola. Wypadło na Edwina, który bez żadnego doświadczenia w grze na tej pozycji spisał się doskonale. Odnaleziony delikwent nie miał już po co wracać-Van Der Sar został między słupkami. Utalentowanego 19-latka wypatrzyli skauci Ajaksu Amsterdam i polecili Louisowi Van Gaalowi. Wybitny holenderski trener obejrzał kilka spotkań z udziałem młodego bramkarza i od razu zorientował się jaki brylant wpadł mu w ręce. Po kilku meczach testowych w ośrodku treningowym Ajaksu Edwin podpisał profesjonalny kontrakt stając się w 1990 roku trzecim bramkarzem legendarnego klubu. Drzwi do światowej kariery stały przed nim otworem.

Lata chwały

Debiut ligowy Holendra miał miejsce w 1991 roku przeciwko Sparcie Rotterdam kiedy to Edwin zastąpił w 44 minucie meczukontuzjowanego Stanleya Menzo. Dwa lata później wygryzł swojego starszego kolegę ze składu i otrzymał bluzę z „jedynką”. W Amsterdamie rodziła się wtedy wielka drużyna szybko stając się postrachem nie tylko holenderskich ale i europejskich klubów dwukrotnie dochodząc do finału elitarnej Champions League. W latach 90-tych Van Der Sar mógł praktycznie nie zdejmować wieńca laurowego z głowy-ze swoimi wybitnymi kolegami (m.in.:Bergkamp, bracia De Boer, Overmars, Kluivert, Litmanen) zdobył wszystko- 4 tytuły mistrza Holandii, trzykrotnie Puchar Holandii, Ligę Mistrzów (94/95) , Puchar UEFA (91/92), 3 razy Superpuchar Holandii, Superpuchar Europy (’95) i Puchar Interkontynentalny (’95). Oprócz tego w 1995 roku udanie zadebiutował w kadrze narodowej, w której szybko stał się niezastąpiony. W tym samym roku został uhonorowany tytułem Najlepszego Bramkarza Europy. Rewelacyjna drużyna Ajaksu stała się ofiarą własnych sukcesów-po zdobyciu Ligi Mistrzów najlepsi piłkarze odchodzili do lepszych klubów. Edwin stwierdził, że czas już zasmakować gry poza granicami Holandii i szukając nowych wyzwań w 1999 r. przeniósł się do Juventusu Turyn stając się pierwszym bramkarzem spoza Italii broniącym w „Starej Damie”

Na zakręcie

Zaczęło się wyśmienicie- w swym pierwszym sezonie w Serie A Van Der Sar zdobył nagrodę dla najlepszego bramkarza będąc ostoją Juventusu. Lecz miłe złego początki-kolejny sezon (2000/2001) okazał się prawdziwą katastrofą zarówno dla klubu jak i dla wysokiego bramkarza z Niderlandów. Edwin wpuścił kilka przysłowiowych „szmat” i naraził się włoskim dziennikarzom, którzy drwili z niego zalecając noszenie okularów podczas spotkań. Marcelo Lippi nie zastanawiając się długo postawił na nim kreskę sprowadzając z AC Parmy Gianluigiego Buffona, który z miejsca stał się gwiazdą w Turynie. Odstawiony na bok Edwin skorzystał z oferty multimilionera Mohameda Al-Fayeda i w 2001 roku zawitał do Anglii by bronić barw Fulham Londyn. Mimo wielkich planów arabskiego właściciela klubu ze stolicy Wielkiej Brytanii Van Der Sarowi przyszło występować w klubie, który bądź walczył o utrzymanie bądź tułał się gdzieś w środku tabeli.I chociaż przez cały czas Edwin był pierwszym bramkarzem reprezentacji Oranje, nic nie zapowiadało by nieco zapomniany goalkeeper jeszcze kiedykolwiek wrócił na szczyt.

Zbawca Manchesteru

Wszystko zmieniło się po sezonie 2004/2005 kiedy rozegrawszy 127 meczów barwach „Wieśniaków” z Craven Cottage Holender dostał zaskakującą ofertę z Manchesteru United. Nikt nie wiedział o tym by Sir Alex Ferguson szykował się do sprowadzenia Edwina na Old Trafford. Nikt nie przypuszczał, że taki gigant interesuje się dość zaawansowanym wiekowo fachowcem. Kwota , którą Manchester zapłacił Fulham – 2 miliony funtów także nie robiła wielkiego wrażenia, spekulowano, że to opcja awaryjna, na jeden może dwa sezony. Szkot jednak wiedział co robi. Dysponujący znakomitymi warunkami fizycznymi i posiadający spore już doświadczenie na angielskich boiskach Van Der Sar z miejsca odpłacił Bossowi za obdarzenie go zaufaniem. Znakomcie grał na linii, bezbłędnie się ustawiał, dominował w powietrzu a do tego okazał się świetny w grze nogami i dokładnych, dalekich wybiciach. Zbierał znakomite noty i mimo, iż sezon 2005/2006 nie był dla klubu z Sir Matt Busby Way.udany, kibice już wiedzieli, że w bramce ich klubu stoi profesjonalista najwyższej klasy. Edwin mimo zaawansowanego ( nawet jak na bramkarza) wieku radzi sobie doskonale-dyryguje obroną, dobrze „czyta” gre i zawsze szuka okazji do uruchomienia szybkim wyrzutem zabójczej kontry. Resztę historii już znamy-zdobywając 2 tytuły mistrzowskie z rzędu, Ligę Mistrzów i Klubowe Mistrzostwo Świata wrócił na szczyt futbolowego świata wprawiając wszystkich fachowców w zdumienie.

Przykład dla pozostałych

Latający Holender w futbolu jest osobowością na skalę światową, w bluzie holenderskiej reprezentacji zanotował imponującą ilość 130 występów (rekord Pomarańczowych) broniąc w 5 wielkich międzynarodowych turniejach (3 ME i 2 MŚ).Van Der Sar nigdy nie sili się na efektowne parady, zawsze broni dostępu do bramki w najprostszy sposób. W życiu prywatnym również stroni od blichtru-jest rodzajem typowego family guy’a, domatora, przykładnego męża i ojca. Paparazzi nie żerują na życiu osobistym goalkeepera Manchesteru bo nie wywołuje on skandali i nie wdaje się w romanse z gwiazdami. Tajemnicą pozostanie to jak udaje mu się przez tyle lat prowadzić na tyle zdrowy tryb życia by w wieku blisko 40stu lat wciąż być zwinnym i zdrowym profesjonalnym zawodnikiem grającym co tydzień w najlepszej lidze świata. Jest on prawdziwym przykładem nie tylko dla bramkarzy ale dla wszystkich graczy i kibiców-sposób w jaki szedł przez życie, konsekwentnie zdobywając trofea jest godny podziwu. Nigdy nie dbał o rozgłos i status gwiazdora, po prostu robił swoje.

Memento

Nigdy nie zapomnę widoku Van Der Sara triumfującego po obronionym strzale Nicolasa Anelki z rzutu karnego. Suma summarum to właśnie jego interwencja zapewniła nam wspaniałe zwycięstwo na Łużnikach w deszczowy wieczór 21.05.2008 r. Nie nazwę jednak naszego Wielkiego Tulipana następcą Petera Schmeichela, tak jak nie nazywa się Giggsa następcą Besta-jego kariera jest tak wyjątkowa i niepowtarzalna, że na stałe zapisał się w historii futbolu, będąc równym wielkiemu Duńczykowi. Co dalej? Edwin Van Der Sar wciąż ma szansę na zdobycie kolejnych trofeów i tytułów. Sezony jednak przeminą i któregoś dnia Holender założy rękawice po raz ostatni. W naszej pamięci będzie jednak grał zawsze.

Autor: Marcin Kubiak (Man-redman)

Przewiń na górę strony