Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Horror na Old Trafford dla United!

Horror na Old Trafford dla United!

Ferguson kontra Wenger
W niedzielne popołudnie na Old Trafford doszło do starcia gigantów Premiership. Arsenal FC przyjechał do Manchesteru na spotkanie z United. Miała to być ostatnia, choć już i tak iluzoryczna, szansa na dogonienie „Czerwonych Diabłów” w tabeli. Piłkarze Arsene’a Wengera zagrali znakomicie, lecz to nie wystarczyło do odniesienia zwycięstwa, ani nawet zdobycia jednego punktu. Po bramkach Cristiano Ronaldo i Owena Hargreavesa Manchester United ograł odwiecznego rywala 2:1 i znacznie przybliżył się do tytułu.

Arsenal stracił tym samym szanse na wygranie ligi, gdyż strata do lidera wynosi w tej chwili już 9 punktów. Mecz prowadzony przez Howarda Webba był niezwykle dramatyczny, mając wiele zwrotów akcji i obfitując w wiele okazji do zdobycia bramek. Arsenal przyjechał z zamiarem zniwelowania strat do 3 „oczek”. Po odpadnięciu w środku tygodnia z Ligi Mistrzów, mecz na Old Trafford był już ostatnim wielkim wyzwaniem dla „Kanonierów” w bieżących rozgrywkach. Już można nazwać ten zespół największym przegranym sezonu, gdyż klub z Emirates zakończy trzeci sezon z rzędu bez trofeów.

Arsene Wenger na krótko po końcowym gwizdku arbitra wykrztusił z siebie:

„Odpadliśmy z walki o tytuł, wiemy o tym.”

Sir Alex Ferguson powiedział zaś:

„Jeśli wygramy z Blackburn i z Chelsea, będziemy mistrzami. Za nami nerwowy dzień. Myślę, że to był fantastyczny mecz, absolutnie niewiarygodny. Nikt nie obejrzał lepszego spotkania w całym sezonie.”

„Arsenal miał swoje wspaniałe momenty, byli chwilami niesamowici. Kontrolowali pierwszą połowę, a my przez ten czas wyglądaliśmy dość niepewnie, może z powodu rangi tego spotkania. Wiemy, że Arsenal to dobry zespół, tak duży jak nasz i to był wielki dzień. Mimo całych tych nerwów, udało nam się.”

„Trzeba przyznać, że mieli dużego pecha przegrywając ten mecz, bo włożyli w niego najwięcej sił spośród wszystkich starć w tym sezonie i byli cudowni. Poradziliśmy sobie z tym i odnieśliśmy zwycięstwo.”

Manchester United vs. Arsenal Londyn Arsenal to zespół, który w pierwszej połowie rozgrywek grał wspaniały futbol. Podopieczni Wengera prowadzili w lidze, grali oszałamiająco w Champions League i pojawiały się głosy, że młoda drużyna z Emirates jest w stanie sięgnąć po najbardziej prestiżowe nagrody. Kiedy zespół wpadł w mały dołek, Francuz tłumaczył się, że nie przewidział kontuzji najważniejszych graczy, choćby takich jak Van Persie. Od razu widać więc, że „Kanonierzy” nie mieli szerokiej kadry i godnych zastępców dla Holendra, który błyszczał w pierwszej fazie walki o prymat na krajowym szczeblu.

Manchester United vs. Arsenal Londyn Wczoraj goście zagrali futbol, który teoretycznie powinien dać im trzy punkty. Piłkarze United jako wytrawni gracze odpierali jednak ataki londyńczyków i zdobyli dwie bramki po stałych fragmentach gry. Należy dodać, że mieliśmy tego dnia więcej szczęścia od Arsenalu, który też chwilami nie powinien narzekać na los. Bramka Emmanuela Adebayora w 49. minucie była zdobyta przez reprezentanta Togo ręką, lecz zarówno arbiter, ani nawet gracze Manchesteru nie dostrzegli tego. Zero protestów, spontaniczne tańce Adebayora i trafienie zostaje uznane za jak najbardziej przepisowe.

Nie minęło kilka minut, by nastąpiła odpowiedź. Po zagraniu Michaela Carricka piłka trafiła w rękę kapitana Williama Gallasa i zmieniła kierunek lotu. Howard Webb musiał wskazać na jedenasty metr, a sytuacje na bramkę wykorzystał nieoceniony Cristiano Ronaldo, dla którego był to 38 gol w sezonie. Portugalczyk wykazał, że ma stalowe nerwy, gdyż musiał dwa razy podchodzić do rzutu karnego. Za pierwszym razem pokonał Jensa Lehmanna strzałem w prawy róg bramki Niemca, lecz arbiter nakazał powtórzenie „jedenastki”. Inni gracze zbyt szybko wbiegli w pole karne, a Lehmann został przy okazji ukarany żółtą kartką. W powtórzonej próbie nerwów znów nie zawiódł Ronaldo, uderzając jeszcze precyzyjniej w ten sam róg.

Manchester United vs. Arsenal Londyn Należą się też spore brawa dla jednego z najlepszych na placu gry. Rzecz jasna chodzi o Jensa Lehmanna, który jednak nie był w stanie uchronić swojego zespołu przed porażką. Stale skłócony ze wszystkimi na Emirates leciwy golkiper zaprezentował wielkie umiejętności, szczególnie w pierwszej połowie, gdy w niesamowity sposób obronił strzał Wayne’a Rooneya. Niemiec dosyć szczęśliwie znalazł się między słupkami swojego klubu w tym meczu, gdyż Manuel Almunia był niezdolny do gry.

Jak stwierdził SAF, pierwsza połowa była prowadzona pod dyktando trzeciej drużyny ligi, lecz zakończyła się rezultatem 0:0. Ogromny wpływ na boiskowe wydarzenia miała dziś postawa Rio Ferdinanda i Edwina van der Sara, w moich oczach największych bohaterów spektaklu na Old Trafford. Rio kilkakrotnie ratował nas w opałach, udowadniając że nikt nie może równać się z nim na jego pozycji. Anglik musiał grać za dwóch, gdyż dość słabo wypadł Hiszpan Gerard Pique.

Czas jednak na geniusza z Holandii jakim jest VDS. Kilka cudownych interwencji Edwina, tak jak choćby ta już z 89. minuty po uderzeniu głową Nicklasa Bendtnera zapierała dech w piersiach. Kunszt byłego gracza Fulham, Juventusu, czy Ajaksu jest trudny do przecenienia. Nie będę oryginalny, gdy stwierdzę, że to on uratował nam skórę i był ojcem sukcesu. Skapitulował tylko raz, do tego po zdobytym ręką golu Adebayora. Później wyjmował piłki, które teoretycznie powinny znaleźć się w siatce United.

Manchester United vs. Arsenal LondynOwen Hargreaves zdobył przecudownego gola, który zadecydował o wygranej 2:1, choć ostatni kwadrans był niesamowicie emocjonujący. Arsenal naciskał z wielką wolą zdobycia bramki i z niesamowitą determinacją. Są jednak dni, gdy niemoc jest jeszcze większa niż wola walki i gdzie trzeba uznać wyższość przeciwnika. Przez ostatnie sekundy piłkarze „Diabłów” grali na czas, a znakomicie w tej roli czuł się Cristiano Ronaldo, który przez bardzo długi czas prezentował swoją gamę tricków na połowie „Kanonierów”. Ci bezradnie mogli się tylko przyglądać, a popisy ostrym zagraniem zakończył rezerwowy Justin Hoyte. Otrzymał za to zasłużoną żółtą kartkę.

Każde zwycięstwo nad piłkarzami Wengera ma swój smak. Pojedynki tych wyśmienitych fachowców zawsze stoją na ogromnym poziomie. Maksymalnie zmotywowani piłkarze stają w takie dni na wyżynach swoich umiejętności. Dziś to my jesteśmy zwycięzcami, choć był to mecz niezwykle wyrównany. Na tę chwilę dzieli nas jeszcze kilka kroków od upragnionego mistrzostwa Anglii. To byłby już dziesiąty tytuł dla Sir Aleksa, jak i Ryana Giggsa. W następnej kolejce zagramy z Blackburn, z którym przeprawa nigdy nie była łatwa. Mamy sześć punktów przewagi nad Chelsea, lecz „The Blues” podejmują dziś Wigan. Ewentualna strata punktów przez graczy Avrama Granta zminimalizowałaby szansę na końcowy triumf CFC w lidze niemal do minimum.

Przewiń na górę strony