Nie przegap
Strona główna / Liga Mistrzów / Naszym okiem: Dynamo Kijów – Manchester United

Naszym okiem: Dynamo Kijów – Manchester United

Liga Mistrzów zdecydowanie różni się od angielskiej Premiership. Inne zespoły, inna „otoczka” wokół kolejnych meczów, wreszcie inny styl poszczególnych zespołów. Ostatnio Manchester United starł się z ukraińskim Dynamem na stadionie im. Walerego Łobanowskiego. Na szczęście gra naszych zawodników nie różniła się znacząco od tej prezentowanej na angielskich murawach.

Oznacza to oczywiście, że Czerwone Diabły dosłownie zmiotły swojego ukraińskiego oponenta. Wynik 4:2 uzyskany na trudnym terenie z problematycznym, myślę, przeciwnikiem powinien nastrajać optymistycznie przed fazą play-off Ligi Mistrzów.

Żeby nie było niejasności – niestety, ze skutecznością w ekipie Sir Alexa Fergusona wciąż jest na bakier. Pomimo doprawdy wielu sytuacji podbramkowych, jedynie 4 razy udało się pokonać Oleksandra Szowkowskyjego, co powinno dać do myślenia Sir Alexowi Fergusonowi. Na szczęście tylko ze skutecznością jest nie najlepiej.

Teoretycznie rzecz biorąc: Dynamo Kijów nie jest typem zespołu, który mógłby sprawić kłopoty drużynie z Old Trafford. Piłkarze obyci w Premiership, najtrudniejszej lidze na świecie, nie powinni mieć problemów z przekonującą wygraną i wpakowaniem worka goli przeciętnemu, bądź co bądź, bramkarzowi.

Niestety jednak, rzeczywistość – a raczej dyspozycja dnia – jest kompletnie inna. Piłkarze z Ukrainy postawili twarde warunki przyjezdnym z Wysp Brytyjskich, walcząc o każdy centymetr boiska, o każdą kępkę trawy, nie mając żadnej tremy w walce z jedną z najlepszych drużyn świata.

Zaowocowało to dwiema bramkami, na które w moim odczuciu nasi piłkarze sami sobie zapracowali błędami w kryciu i kiepskim ustawieniem pod bramką. Myślę także, że zabrakło po prostu szczęścia w obronie, przynajmniej w wypadku bramki Ismaela Bangoury.
Chciałbym jednak podkreślić, że nasi wschodni sąsiedzi zasługują na naprawdę wielki szacunek, za to jak dużo woli walki i siły włożyli w ten mecz.

Co u nas można zapisać na plus? Osobiście coraz bardziej przekonuję się do Andersona w środku drugiej linii. Bardzo podobała mi się jego gra w zastępstwie Paula Scholesa – zanotował kilka ładnych podań i strzałów. Podobnie w wypadku Cristiano Ronaldo – jak zwykle siał spustoszenie w szeregach rywali. Warto dodać, że był i polski akcent w tym meczu, za Edwina van der Sara w 80. minucie pojawił się Tomasz Kuszczak.

Wynik cieszy, gra także, lecz nie do końca. Niestety, spokój ducha mąci mi fakt, że nasz najbliższy ligowy rywal – Arsenal Lodnyn – wygrał z praską Slavią aż 7:0, co na pewno świadczy o ich sile ofensywnej. Przyznaję, że lekko się boję tego meczu, ale jestem pewien, że nasi piłkarze dadzą z siebie wszystko i na trudnym, wyjazdowym terenie pokażą jaki poziom prezentuje Mistrz Anglii.

Przewiń na górę strony