Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Stosunek klubu do kibica – pieniądz ponad wszystko?

Stosunek klubu do kibica – pieniądz ponad wszystko?

Jak już sama nazwa wskazuje, artykuł ten będzie po części tyczył się pieniędzy. Dla niektórych z Was pewnie „znowu”, aczkolwiek mam nadzieje, że po przeczytaniu tytułu nie zrazicie się przed dalszą lekturą, albowiem artykuł ten będzie o pieniądzach w kontekście innym niż dotychczas. Będziemy bowiem mówić o tym, jak coraz częściej skutek coraz większego zmaterializowania świata futbolu ma krzywdzący wpływ na losy kibiców. Tak, tak, ta coraz większa „rządza pieniądza”, nie mogła nie odcisnąć piętna na tak ważnym aspekcie futbolu, jak kibice.

W swoim artykule, chciałabym poruszyć kwestię niepokojącej, napiętej sytuacji na linii klub – kibice, którzy są stałymi bywalcami na Old Trafford. Przenieśmy się więc na chwilę do Anglii i przyjrzyjmy tamtejszej sytuacji. Jeden z kibiców, niejaki David Rattee, posiadał karnet na mecze United. Po 11 latach został „eksmitowany”. Jak dotychczas, za zgromadzone 760 funtów, mógł wykupić karnet i przygotowywać się do oglądania meczów ukochanego United, jednak w niedziele inaugurującą nowy sezon 2007/2008 dowiedział się, że jego stałe miejsce w 43 bloku północnej trybuny (jakie zajmował wraz z synem i córką) zostanie przekazane komuś innemu. Dlaczego? Ponieważ Rattee odmówił wpisu do Automatic Cup Scheme, który na mocy nowych zasad wymaga od kibiców posiadających karnety, aby płacili nawet za te mecze, których nie chcą oglądać. David otrzymał więc od klubu pismo, że brak inicjatywy i chęci by przyłączyć się do ACS, zostało potraktowane jako rezygnacja z sezonowego karnetu. I choć Rattee odpowiedział z prośbą o ponowne przemyślenie i zrewidowanie tej sprawy, nic to nie dało.

ACS zaczęło swą działalność w sezonie 1999/2000 i od tamtego czasu opierało się na zasadach wolnego wyboru każdego kibica – wtedy wolą każdego kibica było to, czy chce się przyłączyć. Teraz jest wymogiem, i choć wielu nie ma nic przeciwko, jest też grono bardzo niezadowolonych, wręcz rozczarowanych takim obrotem sprawy i jednym z takich kibiców, jest właśnie David Rattee. Odmawia on płacenia ciężkich pieniędzy, bo koszt nowego karnetu może wzrosnąć nawet o 40%.

„Sposób, w jaki traktowani są fani, jest karygodny. Ceny w tym sezonie są nie do opisania. Brzmi to tak, jakby United mówiło: Nie zależy nam na tobie, chcemy tylko twoich pieniędzy. Nie mówiąc już o lojalności w stosunku do fanów takich, jak ja.” – powiedział rozgoryczony Rattee.

Manchester United oczywiście odpowiada na zarzuty, broniąc jednocześnie ACS. Wyjaśniają, że i tak ¾ kibiców spośród 57 tys. posiadaczy sezonowych biletów było członkami ACS na zasadzie dobrowolnej, albo chodzili oni na każdy mecz, co wróży, że liczba niezadowolonych z nowych zasad będzie naprawdę mała. Śmiem jednak w tym miejscu zadać pytanie: czy aby nie należy liczyć się z każdym, jednym kibicem? Czy fakt, że „tylko” niewielka liczba kibiców, bulwersuje się takim stanem rzeczy, nie jest wystarczający? Przecież należy dbać o każdego kibica, każdy z osobna bowiem, daje coś od siebie klubowi. Tak, to prawda, że kibice w całości stanowią siłę i dodają klubowi skrzydeł, ale na tę całość składa się każdy jeden, osobny, inny kibic, którego trzeba szanować i o interesy którego, należy dbać. Choć Manchester wyjaśnia także, że ACS to forma porozumienia – co znaczy, że w tym sezonie cena za wejście na mecz osoby dorosłej oraz dwójki dzieci zostanie obniżona, a niechciane bilety będą mogły zostać sprzedane innym fanom – to i tak cała sytuacja może znaleźć swój finał w sądzie. Inny fan United poczynił już ku temu odpowiednie kroki. Niejaki John Mayall, bo o nim mowa, złożył zażalenie w lokalnym sądzie, uzasadniając je pogwałceniem zasad zawartego „kontraktu”. Mayall uważa bowiem, że uzyskanie sezonowego biletu, uiszczenie za niego opłaty, po czym stanie się obiektem nacisków ze strony klubu aby dołączyć do ACS jest naruszeniem zasad zawartej umowy. Kolejny dający do myślenia przykład: jeden z kibiców, który na większość meczów zabiera swoje 8-letnie dziecko, nie może jednak przyprowadzać swojej pociechy na wszystkie spotkania, zwłaszcza na te, które odbywają się późnym wieczorem, jednak i tak za to miejsce musi zapłacić. I nie byłoby może w tym nic strasznego, gdyby zamiast swojego dziecka, mógł zabrać ze sobą kogoś innego, bo co to za różnica, skoro i tak płaci za to miejsce? Problem jednak w tym, że nie może. Czy to nie jest trochę, hmm… Chore?

Idrźmy dalej. Członek niezależnego zrzeszenia fanów United, wypowiedział się w następujący sposób: „Nie mam nic przeciwko, aby płacić nawet wysokie kwoty za bilety na mecze, które naprawdę chcę zobaczyć. Jednak nie odpowiada mi bycie zobligowanym do płacenia za te, na które mnie nie stać, bądź nie jestem nimi zainteresowany i właśnie to jest powód, dla którego nie chcę być dłużej posiadaczem sezonowego karnetu.”

Hmm, oczywiście w dużej mierze chodzi tutaj o pieniądze i choć dość logiczne jest to, że największe niezadowolenie panuje wśród kibiców dla których bilet sezonowy, to nie lada wydatek. Trochę mniej logiczne jest to, że i Ci, którzy bez mrugnięcia okiem mogą sobie pozwolić na wydanie większej o kilkaset funtów kwoty, też wyrażają sprzeciw i odmawiają płacenia. Czyżby jednak nie chodziło tylko i wyłącznie o pieniądze? Odpowiedzią na tę wątpliwość niech będzie wypowiedź wspominanego już przeze mnie Davida Rattee:

„Sytuacja ta ma się tak, że nawet gdybym wygrał na loterii, nie zapłaciłbym za członkostwo w ACS. Tu nie chodzi o pieniądze, tu chodzi o zasady.”

Zmianę charakteru ACS, kibice kładą na karb zmian, jakie przyszły do klubu wraz z przyjściem rodziny Glazerów w 2005 roku. Oczywiście, nie ma co się martwić o to, że kiedykolwiek trybuny „Teatru Marzeń” zaświecą pustką, chodzi tutaj raczej o stosunek klubu do kibiców, czyli de facto czynnika, bez którego futbol nie byłby tym, czym jest. Kibicowanie nie ma cenyfu, nie można przeliczyć go na złotówki, funty, dolary. Jeśli ktoś chce, będzie kibicował zawsze, wszędzie i bez względu na wszystko. Klub jednak nie powinien w żaden sposób tego utrudniać i próbować w jakikolwiek sposób tego przekalkulować. Klub powinien wychodzić kibicom naprzeciw i umożliwiać czynne uczestnictwo w tych pięknych, sportowych spektaklach.

Czego mogę więc życzyć tym, którzy są za to odpowiedzialni? Przede wszystkim tego, żeby czasem zapomnieli o pieniądzach, a nie zapominali, że futbol to przede wszystkim nie sposób na wielkie pieniądze, ale piękno. Piękno, którego duszę tworzą kibice. Hmm, choć ostatnie słowa artykułu brzmią jak słowa niepoprawnej optymistki, albo po prostu jak słowa naiwnej dziewczyny, która na świat futbolu, patrzy oczami romantyczki, to jednak jest w nich najbardziej świadome przekonanie, że mimo wszystko to, co stanowi kwintesencje futbolu nigdy nie zginie.

Przewiń na górę strony