Nie przegap
Strona główna / Z przymrużeniem oka / Zwyczajni, niezwyczajni: Ben Foster

Zwyczajni, niezwyczajni: Ben Foster

Zwyczajni, niezwyczajni: Ben Foster
Clark Cent, Bruce Wayne, Peter Parker, Tony Stark oraz Ben Foster – co łączy te postacie? Nie, nie każdy z nich jest wymyślonym bohaterem komiksu. Przynajmniej na razie. Każda z tych postaci prowadzi jednak podwójne życie. Za dnia, nie bez powodzenia, dają z siebie wszystko, aby osiągnąć sukces na drodze zawodowej, a nocami zamieniają się w superbohaterów i wypruwają sobie flaki, abyśmy mogli spać spokojnie.

Ziarnko prawdy

Ben Foster urodził się 3. kwietnia 1983 roku w Leamington Spa, w Anglii. Jest wychowankiem Racing Club Warwick, z którego trafił do Stoke City. Nigdy jednak nie wywalczył sobie miejsca w składzie The Potters, a podczas jednego z wypożyczeń przykuł uwagę Sir Alexa Fergusona, który sprowadził go do United za kwotę miliona funtów. Podczas wypożyczenia z Czerwonych diabłów do Watford, Benowi udało się awansować do Premier League (kosztem Leeds United). Rok później nasz były bramkarz, nie zdołał jednak uratować drużyny Szerszeni przed spadkiem z ligi. W związku z klauzulą w umowie wypożyczenia, młody Anglik nie mógł bowiem wystąpić przeciwko United ani w obu przegranych przez Watford meczach ligowych, ani w półfinale Pucharu Anglii (również wygranym przez ekipę z Manchesteru). W międzyczasie zdołał za to zadebiutować w seniorskiej kadrze Trzech lwów.

Następne trzy lata Ben spędził, próbując wywalczyć bluzę z numerem „1” w składzie mistrzów Anglii. Jego kariera w United rozpoczęła się dzięki rzadko spotykanemu splotowi wydarzeń. Otóż w półfinale Pucharu Anglii przeciwko Portsmouth kontuzji pachwiny nabawił się Edwin van der Sar, a Tomasz Kuszczak, który zastąpił niezdolnego do gry Holendra, obejrzał natomiast czerwoną kartę za faul w polu karnym na Milanie Barošu. To pozwoliło Fosterowi zaliczyć udany debiut w ligowym spotkaniu z mizernie spisującym się w tamtym sezonie Derby County. Chociaż jego wykopy pozostawiały wiele do życzenia, to właśnie jego interwencjom podopieczni Fergusona zawdzięczają korzystny rezultat 0:1 i cenne 3 punkty z tamtego spotkania. Wychowanka The Racers czekała jeszcze długa droga do zyskania zaufania Bossa i następne ligowe spotkanie musiał oglądać jedynie z ławki rezerwowych.

Podczas sezonu 2008/09 Ben zaliczył niewiele występów, ale też jest to okres, na który przypada jego największe piłkarskie osiągnięcie. Jest nim niewątpliwie gra i zwycięstwo w finale Pucharu Carlinga. Czerwonym diabłom przyszło się w nim zmierzyć z drużyną Tottenhamu, a Sir Alex postawił na skład będący mieszanką młodych, zdolnych i tych doświadczonych graczy. Podczas regulaminowych dziewięćdziesięciu, a następnie trzydziestu dodatkowych minut dogrywki, nie padły żadne bramki i o tym, kto będzie górą w tej rywalizacji musiał zadecydować konkurs rzutów karnych. Manchester wygrał m.in. dzięki Fosterowi, który wybronił jedenastkę Jamiego O’Hara.

O być albo nie być Bena w United miał jednak przesądzić kolejny sezon. Wszystko układało się po myśli Anglika, ponieważ dobra postawa w finale Pucharu Ligi umocniła jego pozycję w oczach Fergusona. Szkot, w związku z problemami van der Sara ze zdrowiem, na początku poprzedniej kampanii stawiał właśnie na Fostera, który jednak nie zaprezentował się z najlepszej strony ani w inauguracyjnym sezon meczu przeciwko Chelsea, ani podczas kilku następnych tygodni, w których nie raz dane mu było wyjść w pierwszym składzie. Pomimo nie najlepszych występów przeciwko Arsenalowi, City czy Sunderlandowi, w minionym sezonie Foster wystąpił w nieco ponad tuzinie spotkań.

Było to jednak za mało, aby zaspokoić ambicję Bena, dlatego zdecydował się na transfer do Birmingham City, gdzie jest teraz pierwszym bramkarzem. Drużynie z drugiej co do wielkości metropolii Anglii nie wiedzie się tak dobrze jak rok temu, gdy dostępu do ich bramki bronił Joe Hart, ale były diabeł zaliczył kilka udanych występów. Ben może być zadowolony ze swojej gry chociażby w meczu czternastej kolejki, przeciwko Chelsea, gdy zachował czyste konto, a jego klub zapewnił sobie zwycięstwo.

Szczypta legendy

Jeżeli jednak myślicie, że jedyne czemu poświęca się Ben Foster to gra w piłkę, to jesteście w błędzie. Ma on bowiem drugą twarz, o której istnieniu nie wszyscy macie pojęcie. Jest aktorem – gra w Hollywoodzie.
Ben Foster
Mając zaledwie 16 lat zadebiutował rolą w serialu „Tucker, Becka i inni”, a rok później wystąpił w swoim pierwszym filmie: „Trefny szmal”. W 1999 roku Ben zagrał natomiast u boku Adriana Brody w „Smak wolności”, co stanowiło kolejny krok milowy w jego karierze. Dzięki temu 3 lata później odegrał rolę Big Q w filmie „Telefon”, goszcząc na ekranie przez… 32 sekundy.

Ben przez długi czas uznawany był za młody talent, dlatego jego obecność w takich filmach jak „The Punisher”, „Osaczony”, „Alpha Dog” czy w końcu „X-men – Ostatni bastion” nie powinna nikogo dziwić. Jakkolwiek jego występy na srebrnym ekranie nie raziły, to jednak nie otrzymywał w swoich filmach kluczowych ról (jego obecność w X-menach jest marginalna), a efekty jego pracy nie powalały też na kolana. Największym jego sukcesem zakończył się udział w filmie „3:10 do Yumy”, za który Foster został nominowany do kilku mniej prestiżowych nagród.

Bohater tego artykułu jednak nie zamierza spoczywać na laurach i obecnie czekamy na premiery kilku obrazów, w których ponownie ujrzymy Bena na ekranach kin.

Same kłamstwa

Gruby BenekTo jednak wciąż nie wszystko co powinniście wiedzieć o naszym byłym bramkarzu. Foster jest osobą niezwykle przedsiębiorczą i prowadzi obecnie kilka dochodowych przedsiębiorstw. Zwany przez niektórych nie „Wielkim”, a „Grubym”, Benek w 1997 roku otworzył sieć pizzerii. Interes dobrze się kręci, a firma wciąż się rozwija. Obecnie działa ponad 60 lokali na terenie całej Polski i Foster sam już nie wie, w co włożyć ręce. Cierpi z tego powodu strona internetowa pizzerii, która niestety nie jest aktualizowana na bieżąco, ale rekompensuje to w zupełności jakość oferowanych przez niego usług.

Foster'sNie możemy jednak zapomnieć, iż Ben realizuje jednocześnie marzenie swoich przodków i dba o to, aby nikomu spragnionemu nie zabrakło pod ręką orzeźwiającego piwa. Lager Fostera dostępny jest w ponad 150 krajach i od lat pozostaje najlepiej sprzedającą się australijską marką piwną świata. Zaskakujące natomiast jest to, że rodowici Australijczycy bardzo często pierwszy raz słyszą o produkowanym przez Bena alkoholu dopiero wtedy, gdy zdecydują się opuścić najmniejszy kontynent i przybędą do Europy zachodniej bądź Ameryki. Najwyraźniej na antypodach nikt nie pije najpopularniejszego Australijskiego piwa i jest ono tam zupełnie nie znane.

Foster's Home for Imaginary Friends
Oprócz tego wszystkiego – rodzina Fostera znana jest z wielkiego serca i jego krewni prowadzą prawdziwy dom opieki dla wyimaginowanych przyjaciół. Wszystkie przebywające tam stworzonka zostały wymyślone w głowach małych dzieci, a z czasem – gdy ich twórcy dorastali – stały się niepotrzebne i niemalże zapomniane. Madame Foster zapewnia schronienie dla ponad dwóch tysięcy takich istnień. Ben systematycznie dofinansowuje ośrodek i podobno na starość planuje tam zamieszkać i samemu opiekować się wyimaginowanymi przyjaciółmi.

Tymczasem jednak Ben wciąż walczy o kolejne powołania do kadry Capello (chociaż wczoraj nie dane mu było wybiec na boisko, gdyż mecz z Evertonem został odwołany), a natłok obowiązków na jego głowie z pewnością nie ułatwia mu osiągania satysfakcjonujących rezultatów. Taki już jednak parszywy los młodych i utalentowanych, że oczekiwania i brak zrozumienia ze strony społeczeństwa często stopują wspaniale zapowiadające się kariery. Kluczem pozostaje umiejętność odcięcia się od nieprzychylnych komentarzy i samozaparcie potrzebne, by każdego dnia udowadniać posiadanie ponadprzeciętnych predyspozycji.

Jeżeli tylko Foster naprawdę w to uwierzy, może za dnia powstrzymywać najskuteczniejszych napastników, aby nocą wcielać się w rolę jednego z ratujących nas wszystkich mutantów. Tylko bowiem on jest w stanie dwoić się i troić, aby świat był lepszym miejscem do życia. A kto wie, być może pewnego dnia doczeka się nawet własnego komiksu.

Przewiń na górę strony