Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Prawda wyszła na jaw

Prawda wyszła na jaw

Prawda wyszła na jaw
W środowy wieczór 20. października 2010 roku wraz z tym cholernym oświadczeniem dla prasy coś we mnie umarło. Zdałem sobie sprawę, że od 2004 roku żyłem w kłamstwie i niewiedzy. Tak jak wielu innych kibiców United trwałem w przekonaniu, że Wayne Rooney jest prawdziwym Czerwonym Diabłem, którego lojalności nie trzeba było nikomu udowadniać. Złudzeniu uległ nawet sam Sir Alex Ferguson, który niejednokrotnie powtarzał, że ze względu na to, że Wayne trafił do United w tak młodym wieku z Evertonu, traktowany jest przez klub jak wychowanek. Mieliśmy wrażenie, że zawsze zostanie z nami, na dobre i na złe, i z dumą będzie nosił na sercu herb klubu z Old Trafford, dzień po dniu udowadniając status klubowej legendy, będąc wzorem poświęcenia i walki do końca. Byliśmy dumni, że taki człowiek gra w naszym ukochanym klubie i staje się jego symbolem.

Nie mieliśmy żadnych powodów, aby przypuszczać że w ogóle mogłoby być inaczej, młody angielski napastnik udowadniał swój piłkarski geniusz wielokrotnie, począwszy od swojego niesamowitego debiutu w barwach naszej drużyny. Później podkreślał również wielokrotnie, że United to dla niego najlepsze miejsce na świecie, i że zostanie tak długo, jak tylko klub będzie pragnął mieć go w swoich szeregach, podkreślając to okazjonalnym całowaniem herbu na koszulce. Z roku na rok kult Rooneya na Old Trafford rósł w siłę, co potwierdzała atmosfera na Old Trafford opisywana chociażby w artykule „Roo, why?” Spójrzmy prawdzie w oczy, od czasów Erica Cantony Teatr Marzeń nikogo nie pokochał tak mocno jak Wayna Rooneya, (kto był, to wie), który wydawał się w pełni odwzajemniać tę miłość. Wspomniany środowy wieczór 20-go października wstrząsnął światem Old Trafford. Oddaję głos Paddy’emu Crerandowi.

Jeżeli pozostawała jakakolwiek nadzieja na to, by Wayne Rooney nie opuszczał Manchesteru United, umarła ona wraz z jego środowym wystąpieniem.

Paddy Crerand

Tego wieczoru Wayne Rooney, człowiek do tej pory uwielbiany przez kibiców United, którzy byli mu w stanie wybaczyć nawet kurwienie się za plecami ciężarnej żony, pokazał swoje prawdziwe oblicze. Wayne okazał się być tym, kim był zawsze, ale o czym tak naprawdę zapomnieliśmy – Liverpoolczykiem, który dołączył do ekipy z Old Trafford, z którą nie miał NIC wspólnego, tylko dlatego, że gwarantowało mu to walkę o trofea i grę w lidze mistrzów. Tego akurat byliśmy świadomi na początku jego przygody, to, czego nie wiedzieliśmy, to to, że on na zawsze już taki pozostanie. Pozostał człowiekiem, który wykorzystał nadarzającą się okazję na grę w najlepszym na chwilę obecną klubie w Anglii pod okiem najlepszego szkoleniowca tejże ligi. Nigdy nie zrodziła się w nim miłość do tego klubu, coś ponadczasowego, co nas kibiców przywiązuje do klubu na całe życie. Dla Wayna Rooneya była to zawsze tylko świetna opcja sportowa, która gwarantowała rozwój indywidualny i możliwość walki o najwyższe trofea. W chwili, kiedy nad Old Trafford zaczęły się zbierać czarne chmury jest pierwszą osobą, która ucieka, i to jak… podstępnie, cichaczem, za nic mając prośbę człowieka, który ten klub zbudował własnymi rękami o to, aby okazał mu szacunek. Wydanie publicznego oświadczenia, które jest policzkiem dla Fergusona, jak i całego Manchesteru United, i otwartym zarzutem o brak ambicji. Klubowi, który sezon wcześniej przegrał mistrzostwo o jeden punkt, a z Ligi Mistrzów odpadł po nieszczęśliwym zbiegu okoliczności – jego własnej kontuzji i konieczności grania w dziesiątkę. Znów pasuje tutaj cytat Paddy’ego Creranda.

Żaden piłkarz nie ma prawa pytać i szukać zapewnień na temat obecnej i przyszłej kadry Manchesteru United, niezależnie od posiadanego talentu.

Paddy Crerand

Taki właśnie jest prawdziwy Wayne Rooney, nie mający szacunku dla nikogo, uciekający tylnymi drzwiami w połowie trwającego sezonu z klubu i od człowieka, którzy go stworzyli. Może są wśród kibiców United ludzie odbierający to w jakiś inny sposób i mniej rozgoryczeni postępowaniem człowieka, który otarł się o wieczność legendy Old Trafford niż ja. Może Ci ludzie będą mu kiedyś w stanie wybaczyć, ale ja nigdy.

Autor: Marcin „Silvan” Gajewski

Przewiń na górę strony