Nie przegap
Strona główna / Inny punkt widzenia / Czy warto sądzić przegranych gladiatorów?

Czy warto sądzić przegranych gladiatorów?

Czy warto sądzić przegranych gladiatorów?
Wiem, że temat finału Ligi Mistrzów wielu kibicom United już się przejadł, tym bardziej, że przynosi dość bolesne, a jeszcze świeże wspomnienia. Dlatego siadając do pisania tego tekstu stwierdziłem, że nie ma sensu po raz kolejny zagłębiać się w detale rzymskiej katastrofy. Lecz czytając artykuły, które pojawiły się na Redlogu po tej porażce, zwróciłem uwagę na wątek, który pojawiał się w niektórych komentarzach. Mówię o stwierdzeniach typu „Anderson jest za słaby, Park tylko biega, Carrick też się nie nadaje, a Giggs na dobre zdziadział”. Może to tylko moje wrażenie, ale wydaje mi się, że wcześniej, na przestrzeni całego sezonu, ci sami piłkarze byli raczej chwaleni, a już Giggs cieszył się tak dużym poważaniem kibiców, że mało kto ośmielił się wysyłać go na emeryturę. Czytając te wypowiedzi zacząłem się zastanawiać, czy taka zamiana frontu wynikająca z marnego występu na Stadio Olimpico jest uzasadniona. I właśnie o tym chciałem Wam napisać.

No dobra – po przegranym finale i zaprzepaszczonej szansie na historyczne osiągnięcie fani „Czerwonych Diabłów” byli (są?) rozczarowani i rozgoryczeni. Wiadomo, że rzucane na gorąco komentarze i oceny w takich okolicznościach często bywają bardzo surowe. Dlatego rozumiem, że takowe mogły się pojawić i w żadnym razie nie krytykuję Czytelników, którzy w ten sposób się wypowiadali. Taka już natura kibica. Poniekąd świadczy to o tym, jak bardzo tym naszej społeczności zależało na tym wspaniałym sukcesie. Ale z upływem czasu powinniśmy być w stanie spojrzeć na rzecz całą z odrobiną dystansu. Dlatego dziś, gdy obejrzałem już fragmenty tego meczu po kilka razy, a przede wszystkim podsumowałem w myślach cały miniony sezon stwierdzam, że jeśli nawet rzymski finał był kiepściutki w wykonaniu niektórych zawodników, nie jest on powodem, dla którego warto by się ich pozbywać. Krótko mówiąc: zmianom kadrowym pod wpływem tej jednej porażki mówię stanowcze i zdecydowanie NIE!

Pierwszy argument, który przychodzi mi do głowy, odnosi się do zeszłorocznego sukcesu United. Nie ma sensu twierdzić, że którykolwiek z graczy mających nieprzyjemność wystąpić w barwach United 27 maja tego roku jest „za słaby na ten poziom”. Przecież rok temu po Puchar Europy sięgali ci sami ludzie. Futbol, owszem, nieustannie się rozwija, ale nie aż tak, by przez rok mogli oni stracić zdolność rywalizowania z najlepszymi w Europie. Nawet Giggsy, którego trudno posądzać o to, że w tym wieku z każdym treningiem staje się coraz lepszy, nie stoczył się w ciągu 12 miesięcy z pozycji doświadczonego wygi o wielkich umiejętnościach do roli podrzędnego kopacza godnego co najwyżej miejsca w składzie spadkowicza z Bundesligi. Jedna porażka nie pozbawia ani Carricka, ani Parka, ani Vidica ich klasy i sportowego poziomu.

Po drugie, gdy w ciągu paru miesięcy United przegonili Liverpool w tabeli Premier League i notowali kolejne zwycięstwa bez straconej bramki, zdecydowana większość kibiców była zadowolona i chwaliła drużynę za niezwykłą solidność i dojrzałość. Te atrybuty także nie zniknęły po porażce z Barceloną. Po prostu nie było ich widać w tym konkretnym meczu. Pech polegał tylko na tym, że był to właśnie TEN mecz. Można oczywiście argumentować, że klasę drużyny poznaje się po tym, jak radzi sobie w najważniejszych momentach i z najtrudniejszymi rywalami. Bez sensu było by jednak twierdzić, że „Duma Katalonii” była jedynym naprawdę ciężkim przeciwnikiem, z jakim ekipie Ferguson przyszło grać w tym sezonie. Było 0:2 w Rzymie i 1:4 z Liverpoolem na Old Trafford, ale było też 3:0 z Chelsea, a przede wszystkim było 38 spotkań ligowych, po których to United odebrali trofeum za mistrzostwo. Gdyby zawodnicy nie prezentowali odpowiedniej klasy, nie cieszylibyśmy się z 18-go tytułu.

Dlatego głosy nawołujące np. do pozbycia się Parka czy Carricka składam na karb pomeczowej frustracji kibiców. Podobnie, jak nagły wzrost aprobaty i szacunku dla umiejętności Fletchera, choć tu akurat trzeba przyznać, że wielu z nas już po półfinale wyrażało obawy związane z tym, że niepozornego Szkota zabraknie na murawie Stadio Olimpico. Fakt, że Giggs, Carrick, Anderson czy Park nie byli w stanie poradzić sobie z prowadzeniem gry i unieszkodliwieniem drugiej linii Barcy naprawdę nie przynosi tym zawodnikom aż tak wielkiej ujmy. Możemy się spierać, czy był to efekt źle dobranej taktyki, czy słabszego dnia, czy świetnej postawy Xaviego i spółki. Ale skoro ci sami zawodnicy byli na boisku, gdy „Czerwone Diabły” ogrywały Chelsea 3:0, trudno twierdzić, że brakuje im umiejętności bądź klasy, by grać na najwyższym poziomie.

Jeśli już chcemy jakichś zmian kadrowych, chciejmy ich zważając na postawę podsądnych w dłuższym okresie czasu. Sprawa Carricka jest tu chyba najbardziej jednoznaczna. Za wiele występów zbierał dobre noty i przez wielu był, a może nadal jest, uważany za filar środkowej formacji. W obliczu zbliżającej się emerytury Giggsa i Scholesa jego rola wydaje się być jeszcze bardziej istotna. Park i Anderson to nieco inne przypadki. Sensowność czynienia z nich ważnych ogniw drużyny jest przedmiotem debaty nie od dziś. Obaj bywają określani mianem solidnych rzemieślników, którym jednak brakuje nieco do poziomu wymaganego od podstawowego gracza Manchesteru United. O ile dyskusja wokół nich ma jak najbardziej sens, o tyle nie wydaje mi się, by uzasadnionym było czynienie z rzymskiego finału Ligi Mistrzów gwoździ do trumny tych dwóch gości. Powtórzę tu przytaczany już wcześniej argument: grywali też przeciwko innym bardzo silnym zespołom i nierzadko prezentowali się zupełnie dobrze.

Jeśli więc ktoś z Was stwierdził, że Sir Alex powinien pozbyć się paru swoich podopiecznych i zamienić ich na lepsze modele, może warto zastanowić się, czy sądzicie tak z powodu bolesnego wieczoru 27 maja, czy z powodu ich postawy na przestrzeni ostatnich miesięcy, a nawet paru lat? Ja także nie jestem do końca przekonany co do wartości niektórych zawodników w szeregach United (musiałbym tu chyba wymienić Naniego, Andersona i Berbatowa), ale też biorę pod uwagę fakt, że rok temu ekipa z Old Trafford okazała się najlepsza na Starym Kontynencie, zaś od tego czasu nie ubyło z niej żadne istotne ogniwo. Dlatego wydaje mi się, że nawet obecny kształt zespołu pozwala myśleć o tym, by odbić Puchar Europy z rąk Barcelony. Co nie oznacza, rzecz jasna, że Boss nie powinien myśleć o wzmocnieniach i uzupełnieniach swojej ekipy – czy to poprzez wprowadzanie młodzieży, czy też poprzez transfery znanych nazwisk. Bo przecież jeśli zabraknie ostatnich pomocników ze starej gwardii czy też Teveza, ktoś musi zająć ich miejsce. Ferguson ma teraz czas, by o tym pomyśleć. Na szczęście jestem niemal pewien, że on nie będzie podejmował decyzji pod wpływem jednego spotkania.

Przewiń na górę strony