W obecnym sezonie przez stołki menedżerskie w Premier League przewinęło się już kilku świeżaków. Byli piłkarze, niegdyś gwiazdy angielskich boisk, postanowili podjąć się trudnej sztuki prowadzenia zespołu z ławki trenerskiej. Na własnej skórze przekonali się, jak ciężkie jest to zadanie. Niestety, kilku z nich nie wytrzymało presji i musiało skapitulować w batalii o mistrzostwo Anglii.
Przegrany: Paul Ince
Podczas ostatniego okienka transferowego z ławki trenerskiej Blackburn Rovers, po niemalże czterech latach pracy, uciekł Mark Hughes. Włodarze z Ewood Park postanowili zatrudnić absolutnego debiutanta, jeśli chodzi o prowadzenie drużyn w Premiership – Paula Ince’a. Czarnoskóry menedżer, niegdyś znakomity zawodnik m.in. Manchesteru United, miał świetny bilans trenerski podczas prowadzenia czwartoligowego klubu MK Dons. Pod jego skrzydłami The Dons w sezonie 2007/2008 zwyciężyli 29 z 46 spotkań i w cuglach awansowali do wyższej klasy rozgrywkowej. Będąc na fali, Ince postanowił rzucić się na głęboką wodę i… niestety się utopił. Ale po kolei.
Przybywając na Ewood Park, Paul miał powalczyć z Rovers o europejskie puchary (poprzedni sezon Blackburn zakończyło na 7. pozycji). Z trudem, bo z trudem, ale udało się zatrzymać w zespole najlepszego strzelca drużyny – Roque Santa Cruza. Niestety z zespołem pożegnali się Brad Friedel i David Bentley – dwójka zawodników, od których Hughes rozpoczynał ustalanie składu.
W swoim debiucie Ince zdołał pokonać na Goodison Park ekipę Evertonu 3:2 po golu Ooijera w 90. minucie meczu. Jak się okazało – miłe złego początki. Niebawem Rovers dostali solidny łomot od West Hamu (4:1) i Arsenalu (4:0). Następnie, drużyna z północno-zachodniej Anglii regularnie staczała się w dół ligowej tabeli i zamiast toczyć bój o europejskie puchary, Ince rozpaczliwie walczył o utrzymanie drużyny w Premiership, a swojej osoby na stołku menedżerskim. Czara goryczy przelała się 16 grudnia 2008 roku. W trzy dni po dotkliwej porażce z Wigan (3:0), zarząd klubu ogłosił, że posada szkoleniowca jest wolna. Ince odchodził z Ewood Park zostawiając drużynę na 19. miejscu w lidze. Pod jego wodzą zespół odniósł w Premier League zaledwie 3 zwycięstwa.
Przegrany: Tony Adams
W tym sezonie na ławce trenerskiej w Premiership debiutował także były kapitan Arsenalu – Tony Adams. Anglik objął stery w drużynie Portsmouth po odejściu Harry’ego Redknappa pod koniec października ubiegłego roku. Adams miał już pewne doświadczenie w prowadzeniu zespołu, jednak gdyby tylko mógł, zapewne wykreśliłby ten okres ze swojego CV. W sezonie 2003/2004 trenował trzecioligowe Wycombe Wanderers i spuścił drużynę z ligi (zajął ostatnie miejsce w tabeli, tracąc 14 punktów do bezpiecznej strefy). Wydaje się, że już gorzej być nie może. A jednak – Tony pokazał, że dla niego niemożliwe nie istnieje.
Po krótkim pobycie w cieniu (epizod w Feynoordzie, potem stanowisko asystenta w Portsmouth), Adams wrócił na trenerską scenę i o ile początkowo radził sobie całkiem, całkiem, o tyle po około miesiącu wszystko zaczęło wracać do „normy”. Z biegiem czasu, drużynie prowadzonej przez Tony’ego, coraz wyraźniej zaglądało w oczy widmo spadku z ligi. Zarząd zlitował się nad Adamsem po dramatycznym spotkaniu z Liverpoolem na początku lutego. Zawodnicy Pompey, tracąc dwie bramki w ostatnich pięciu minutach, przegrali ostatecznie 2:3 i tym samym załatwili swojemu szkoleniowcowi przymusowy odpoczynek od menedżerki. Ustępując z trenerskiej ławki, Adams zostawiał swój zespół na 16. pozycji w lidze, zaledwie punkt nad strefą spadkową.
Zwycięzca: Gianfranco Zola
Obecne rozgrywki o mistrzostwo Anglii są także debiutanckim sezonem dla Gianfranco Zoli. Włoch również przychodził na Wyspy z pewnym – choć niewielkim – doświadczeniem. W swojej dwuletniej trenerskiej karierze prowadził tylko reprezentację Włoch U-21. W połowie września były gwiazdor Chelsea zawitał na Upton Park i już zdążył zapisać się w klubowych annałach jako pierwszy menedżer West Hamu spoza Wysp Brytyjskich. Początkowo Zola także spisywał się – delikatnie mówiąc – niezadowalająco. Jednak od momentu przekonującego zwycięstwa nad Portsmouth 4:1 (notabene ekipę Pompey w tym spotkaniu prowadził Tony Adams), Młoty wyraźnie złapały wiatr w żagle i w ostatnich 17 spotkaniach podopieczni włoskiego szkoleniowca zanotowali zaledwie 3 przegrane.
Zola bez dwóch zdań spisuje się najlepiej spośród wszystkich tegorocznych „debiutantów”. Ince i Adams walczyli rozpaczliwie o wyjście ze strefy spadkowej, z kolei Włoch toczy bój o europejskie puchary. Na obecną chwilę Młoty zajmują 7. lokatę z dość dużą stratą siedmiu punktów do strefy gwarantującej udział w Pucharze UEFA. Jednak przy obecnej dyspozycji Aston Villi, do której West Ham traci 8 punktów, wszystko jest jeszcze możliwe (tym bardziej, że 18 kwietnia dojdzie do bezpośredniego starcia The Villans z WHU). Zresztą, spójrzcie sami na sytuację West Hamu w tabeli:
Pozycja | Klub | Mecze | Punkty | Bilans bramkowy |
---|---|---|---|---|
5. | Aston Villa | 31 | 52 | +6 |
6. | Everton | 31 | 51 | +13 |
7. | West Ham | 31 | 44 | +2 |
8. | Wigan | 31 | 41 | -2 |
9. | Fulham | 31 | 40 | +3 |
Świeżak: Alan Shearer
Legendarny piłkarz Srok, Alan Shearer, najwyraźniej pozazdrościł kolegom z boisk Premiership i również postanowił spróbować swoich sił na ławce trenerskiej. Anglik objął stery Newcastle w niezwykle ciężkim momencie – nie dość, że zespół walczy o utrzymanie, to debiut Alana przypadł na spotkanie z Chelsea. Niestety Sroki przegrały z londyńczykami 0:2 i spadły do strefy spadkowej. Po ostatnim gwizdku sędziego w pojedynku z The Blues, kibice Newcastle z szacunku do Shearera nie wygwizdali drużyny. Jednak angielski menedżer musi się liczyć z tym, że ewentualny spadek z ligi, jeżeli nie zburzy, to na pewno znacznie nadszarpnie jego wizerunek w oczach kibiców. Z drugiej strony, jeśli Alan utrzyma Sroki w Premier League będzie noszony na rękach, jak za dawnych lat. Shearer zagrał va banque. Czy się mu opłaci, zobaczymy za niespełna dwa miesiące.
Konferencja z udziałem Shearera i powitanie przez fanów Newcastle
*2:25 – fani Newcastle entuzjastycznie witają Alana Shearera
Obecny sezon upłynął nam pod znakiem powrotów. Aż czterech byłych zawodników powróciło na boiska Premiership, tym razem w roli menedżerów. Adams i Ince zapewne najchętniej by o swoich powrotach zapomnieli, natomiast Zola może być usatysfakcjonowany wynikami, jakie WHU osiąga pod jego wodzą. Z oceną Shearera trzeba jeszcze poczekać do końca sezonu. Porównując rezultaty osiągane przez Adamsa, Ince’a i Zolę dość wyraźnie rzuca się w oczy niekompetencja tego pierwszego, niewiele lepiej w roli szkoleniowca spisał się także były zawodnik Czerwonych Diabłów. Włoski menedżer na tle swoich rówieśników wypada zdecydowanie lepiej, choć warto zaznaczyć, że Zola znacznie poprawił swój bilans w ostatnich spotkaniach. Gdyby włodarze Młotów nie byli tak cierpliwi i zwolnili trenera miesiąc temu, Gianfranco miałby statystki porównywalne z Adamsem i Incem.
Trener | mecze (ogółem) | zwycięstwa | remisy | porażki |
---|---|---|---|---|
Tony Adams | 22 | 4 | 7 | 11 |
Paul Ince | 21 | 6 | 4 | 11 |
Gianfranco Zola | 32 | 12 | 9 | 11 |
dane za: soccerbase.com
Zatrudnianie trenerskich żółtodziobów jest randka w ciemno – nigdy nie wiadomo na kogo trafisz. Analiza ostatnich wyczynów menedżerskich debiutantów nakazuje podchodzić do tego sceptycznie. Można „nadziać się” na Adamsa czy Ince’a, jednak równie dobrze można zatrudnić Guardiolę [pisząc ten tekst oglądałem jednym okiem spotkanie Barcy w LM – szacun dla Katalończyków! – przyp. aut.].
Wielu fanów Czerwonych Diabłów wymieniając potencjalnych następców sir Alexa Fergusona wskazuje Erica Cantonę, który doświadczenie w prowadzeniu drużyn piłkarskich ma nikłe – dotychczas dowodził tylko reprezentacją Francji w piłce plażowej. Zanim więc posadzimy Erica na ławce trenerskiej, warto się głębiej zastanowić nad jego kandydaturą. Podobnie z Ole Gunnarem Solskjaerem, który co prawda zdobywa doświadczenie w rezerwach, ale presja towarzysząca tym meczom nijak ma się do tej, która ciąży na głównodowodzącym pierwszej drużyny. Ale nie martwmy się na zapas. Być może sir Alex Ferguson namaści swojego następcę i wówczas nie będziemy mieli żadnych dylematów.