Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Artur Boruc: Od bohatera do …?

Artur Boruc: Od bohatera do …?

Artur Boruc: Od bohatera do ...?
Poniższy tekst będzie traktował trochę o Borucu, trochę o reprezentacji Polski i o Leo Beenhakkerze. Po części o tym wszystkim, o czym wszyscy kibice w Polsce mówią od soboty. No, może poza Formułą 1., bo mam znikome pojęcie jeśli chodzi o Roberta Kubicę i innych Raikkonenów. W ciągu ostatnich dni można łatwo się przekonać o mentalności większości Polaków – tak źle i tak niedobrze.

Kultura kibicowania?

Kultura kibicowania?Przypomnijmy – w sobotę reprezentacja Polski przegrała w meczu Eliminacji Mistrzostw Świata z Irlandią Północną 2:3. Katastrofa, blamaż, porażka – tak najdelikatniej można określić tamten mecz. Jedenastka desygnowana przez Beenhakkera nie wyglądała jak ta z Eliminacji Mistrzostw Europy czy z meczu z Czechami. Niedokładne podania, strasznie słaba gra w ofensywie, brak pomysłu na grę i głupie błędy w obronie. Niestety, szanse na wyjście z pierwszego miejsca w grupie znacznie zmalały. Od uczestnika Mundialu wymaga się zwycięstw z Irlandią Północną. Nie zamierzam tutaj wcale przekreślać szans Polski na awans do MŚ. Mógł to być wypadek przy pracy, zwykły pech. Chcę walczyć z taką postawą, spróbować zrozumieć naszych zawodników. Nie chcę ciągle narzekać i mieszać z błotem reprezentantów Polski czy Beenhakkera. Chcę w końcu pokazać, że nie każdy w tym kraju marzy o tym, aby w bramce stanął Fabiański, a Holendra na stanowisku trenera zastąpił Tomaszewski.

Nie wspieram reprezentacji Polski, a mecze z ich udziałem oglądam bezstronnie, obiektywnie patrząc na grę. Zdecydowanie wolałbym sukces Manchesteru United niż naszej drużyny narodowej. Taki po prostu jestem. Śmieszą mnie wszyscy „znawcy” – ci, którzy nie oglądali żadnego meczu Eliminacji Mistrzostw Europy, a podczas Euro stali się wielkimi kibicami reprezentacji. Szaliki, czapki, koszulki, flagi, durne opisy na komunikatorach internetowych. „Bo tak wypada” – kiedyś usłyszałem od znajomego. Najpierw „Orły Leo, do boju! Jesteśmy z Wami!”, później „Żegnamy Leo, wstyd, Webb – pomścimy, do zobaczenia na Euro 2012”. Kilka dni później powrót do szarej rzeczywistości… Do następnej wielkiej imprezy. I tak w kółko. Żenada. Irytują mnie tacy ludzie, taka mentalność, chęć zbluzgania po porażce zawodników, Beenhakkera. Na tym polega kibicowanie? „Dumnie po zwycięstwie, wierni po porażce” – ładnie brzmi, nieprawdaż? Szkoda, że nie ma najczęściej odbicia w wiernym kibicowaniu przez Polaków. Bo miłość do zespołu ma się w sercu, a po porażce fanem jest się nadal – bez względu na wszystko. Staram się od dawna z tym walczyć i ani trochę nie być podobny do tych, którzy wiecznie narzekają, skreślają swoich ulubieńców, równają ich z ziemią. Dumnie mogę powiedzieć, że jestem prawdziwym kibicem Manchesteru United.

Kibic?Jeszcze jedna kwestia, kolejny przykład. Czerwiec 2008, dzień po meczu Polski z Austrią, dyskusja w szkole. Spróbowałem trochę z przymrużeniem oka spojrzeć na sytuację po spotkaniu i na reakcje „kibiców” oraz „znawców”. Cały mecz zainteresował mnie tak, jak każdy inny (poza tymi, kiedy gra United) – starałem się być obiektywny. Gdy kolega zapytał mnie za kim byłem, odpowiedziałem, że za nikim. Dowiedziałem się, że nie jestem patriotą i powinienem się wstydzić. Wstydzić się to powinien, bo na czas Euro został wielkim kibicem reprezentacji. Pojęcia o futbolu nie miał żadnego, a jednak mimo to miał czelność narzekać i wytykać błędy Krzynówka czy innych. Zlekceważyłem go i jego wypowiedzi, bo gdybym miał się zadręczać każdą taką osobą, straciłbym mnóstwo czasu na mozolne tłumaczenia jak grochem o ścianę. Idę o zakład, że oglądałem więcej meczów Polski w eliminacjach jak on, „wierny kibic”. Meczów reprezentacji, która jest mi tak bliska jak każda inna z Europy – angielska, włoska czy fińska.

Wracając do meczu, w doliczonym czasie gry angielski sędzia podyktował karny na korzyść gospodarzy i 1:1. Złość, rozpacz, żal. Rozumiem, że karny został niesłusznie podyktowany. Mimo wszystko, co zmienił tamten rzut karny? Dałby pierwsze zwycięstwo reprezentacji? I tak nie wyszliby z grupy. Więc po co ta cała chora nagonka na Webba? Sami idioci narzekali tak się zachowywali. Bo mądry człowiek wie, że Anglik jak każdy człowiek mógł popełnić błąd, a futbol to gra pełna takich sytuacji. Ja też wściekałem się, gdy pan Dowd dał czerwoną kartkę Rooneyowi w ostatnim meczu. Ale nie robiłem takiego cyrku, jak polscy „kibice”. Pozostawiam to bez komentarza, bo brak słów. Złośliwości pod adresem Marcina Kikuta, zawodnika Kolejorza po meczu Lecha Poznań z Udinese tak samo. Nieważne było to, że do 90. minuty był wynik 1:1, który premiował gospodarzy do awansu. Polacy musieli znaleźć winowajcę, kogoś, na kim mogli dać upust swoim frustracjom.

Przytoczę ciekawą sytuację z szatni przed moim treningiem. Jeden z kolegów mówił o pewnym meczu (nie pamiętam dokładnie jakim) i stwierdził: „Ten mecz chyba Webb sędziował, błąd za błędem”. Na co zapytałem: „Ile oglądałeś spotkań sędziowanych przez Webba?”. Po chwili wyszedłem z szatni, nie otrzymując od niego odpowiedzi.

Bardzo często jest mi wstyd mi za Polaków i ich zachowanie po takich spotkaniach jak tamto. Bo znam dobrze kulturę kibicowania w Anglii i ich mentalność po takich porażkach. Takie sytuacje, jak ta cała błazenada po Euro, nie mają tam miejsca.

„Koniec Boruca z kadrą, oby!”

Interwencja Boruca – kiks, błąd, brak koncentracji – wszystko po kolei. „Boruc – jesteś skończony, wypad z reprezentacji” – to jeden z delikatniejszych komentarzy moich znajomych odnośnie tej bramki. Niestety – im wyżej wejdziesz, tym z większym hukiem zlecisz. A w takim kraju jak Polska ten huk będzie miał niesamowicie duże rozmiary.

Teraz krytyka spadła na Boruca, a wcześniej po Euro na Beenhakkera. Ciężko zliczyć tych winowajców, bo co mecz jest inny. Ciężko mi czytać takie opinie jak „Artur, skończ z kadrą, jesteś spalony”, bo na chwilę obecną Boruc jest najlepszym naszym bramkarzem. Takie błędy zdarzają się każdemu bramkarzowi.

To fakt, że ostatnio temu golkiperowi zdarza się wiele takich kiksów, ale to na pewno nie powód, aby skreślać Boruca. Właśnie w takich momentach fani powinni wspierać swoich ulubieńców, a nie odwracać się do nich i oskarżać o wszystko. Bo czytałem wypowiedzi, że wszystkie trzy bramki to wina naszego bramkarza, który (to już fragment innej opinii) jest bardzo słabym bramkarzem.

Borubar na EuroDo tej pory Artur był na ustach wszystkich. Świetnie bronił w reprezentacji, a także w Celticu. Głównie dzięki niemu zespół ze Szkocji trzy razy pod rząd wygrał ligę. Reprezentacja awansowała do Mistrzostw Europy, gdzie w meczu z Austrią (i nie tylko wtedy), jak dobrze wiemy, dobry był także nasz bramkarz, Artur Borubar. O tym nie trzeba przekonywać chyba nikogo, kto oglądał mecze Euro w wykonaniu Polaków. Na wszelki wypadek załączam poniższy filmik, na którym zobaczycie najlepsze parady Boruca z tej piłkarskiej imprezy.

Dlaczego więc teraz dotychczasowy bohater drużyny narodowej, niesamowity element polskiego zespołu nagle został kozłem ofiarnym? Król Artur. Człowiek, bez którego reprezentacja Polski upokorzyłaby się na ME. Jeden z nielicznych, który osiągnął zagranicą sukces. Zazdrość? Przecież to rodak, a w dodatku osoba, która przyczyniła się wielu „sukcesów” drużyny narodowej. Więc czemu tak?

Artur Boruc

Moim zdaniem – taka mentalność. Z tym trzeba w Polsce walczyć. Bo Polacy są niezwykle przewrotni. Od bohatera do zera?

Przewiń na górę strony