Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Quadruple looms large

Quadruple looms large

Quadruple looms large
Tak fascynujący marsz drużyny Czerwonych Diabłów widzimy chyba po raz pierwszy w historii. Mamy ostatnie dni lutego, półmetek sezonu dawno za nami, a United wciąż liczy się na wszystkich możliwych frontach lokalnych i europejskich. Więcej – we wszystkich rozgrywkach sytuacja drużyny jest co najmniej korzystna. Czy uda się zdobyć kwartet trofeów – niezdobyte angielskie Quadruple (podobny wyczyn udał się tylko w Szkocji Celticowi)? A może nawet sekstet, jeśli policzymy już posiadane w kolekcji Tarczę Wspólnoty i Klubowe Mistrzostwa Świata? Czy obecny sezon przyćmi wszystko, co do tej pory wydarzyło się w piłce nożnej? A może skończy się na płonnych nadziejach?

Zobacz: Skróty 1/8 finału Ligi Mistrzów 2008/2009 #1

Początek zapowiadał naprawdę trudną przeprawę, niektórzy, w tym ja, zaczynali wątpić w szanse United na zdobycie jakiegokolwiek ważnego trofeum, choć były to dopiero pierwsze miesiące batalii. Kto teraz o tym pamięta? Mam wrażenie, że to był zupełnie inny sezon. Coś, co wydarzyło się lata temu. A tymczasem to wszystko dzieje się w ciągu jednego roku. Przegrana z Zenitem w meczu o Superpuchar Europy, porażki z Liverpoolem i Arsenalem oraz remis z Chelsea w rundzie jesiennej, kilkupunktowa strata do lidera Premiership to jedna strona. Druga to pogrom Chelsea na Old Trafford, 14 kolejnych meczów bez straconej bramki, triumf w KMŚ, dotarcie do finału Pucharu Ligi, 1/4 Pucharu Anglii i 1/8 Ligi Mistrzów.

Wbrew oczekiwaniom wielu publicystów i zdrowemu rozsądkowi momentem przełomowym, w pozytywnym tego słowa znaczeniu, okazało się zdobycie tytułu Klubowego Mistrza Świata, wywalczonego w Japonii. Pomimo długiej podróży do Kraju Wschodzącego Słońca i z powrotem oraz dodatkowego zagęszczenia terminarza United od tego czasu wygrali 14 z 16 spotkań, jedno przegrywając (z Derby County w półfinale Carling Cup) i jedno remisując (przedwczorajsze 0:0 na San Siro).

Ukazało to podstawowy atut Czerwonych Diabłów – niezwykle szeroki skład, w którym wielu zawodników może grać na więcej niż jednej pozycji (weźmy na przykład Johna O’Shea, który w swojej karierze grał na dosłownie każdej pozycji, od bramkarza po napastnika; do grupy wyjątkowo wszechstronnych zawodników zaliczają się także Owen Hargreaves, Park Ji-Sung i Wayne Rooney). Niesamowite możliwości, jakimi dysponuje Ferguson pozwalają mu toczyć skuteczną walkę na wszystkich możliwych placach boju. W Carling Cup występuje młodzież i rezerwowi, co już pozwala odetchnąć podstawowym zawodnikom. Bez przerwy osłabiana przez kontuzje linia defensywna przez czternaście spotkań ligowych nie straciła bramki, w dużej mierze dzięki świetnej dyspozycji uzdolnionych młodzieńców – Jonny’ego Evansa i Rafaela da Silvy (do tej grupy być może dołączyłby brat bliźniak tego drugiego – Fabio da Silva – niestety kapitana brazylijskiej młodzieżówki trapią kontuzje). Na lewym skrzydle może z dużym powodzeniem występować czterech zawodników (Giggs, Park, Nani, Ronaldo), w linii ataku sześciu (Rooney, Tevez, Berbatow, Welbeck oraz Giggs i Ronaldo, którzy raz stworzyli parę napastników w tym sezonie), natomiast w środku pomocy aż 9 (Carrick, Scholes, Fletcher, Anderson, O’Shea, Giggs, Possebon, Gibson oraz kontuzjowany Hargreaves). Który inny trener na świecie ma do dyspozycji tak szeroką i tak wyrównaną kadrę?

Na wypadek, gdyby ktoś chciał stwierdzić, że United mieli sporo szczęścia w losowaniach, chciałbym przytoczyć nazwy drużyn, z którymi drugi skład United (bo tak należy chyba nazywać tę drużynę) wygrywał w ramach Carling Cup. Dwie z czterech drużyn odesłanych z kwitkiem przez Mistrzów Anglii grają na co dzień w Premiership, dwie pozostałe w The Championship (bardzo bogate QPR i zeszłoroczny przedstawiciel najwyższej klasy rozgrywkowej – Derby County). W Pucharze Anglii było już nieco łatwiej, gdyż pokonany w czwartej rundzie Southampton nie jest zbyt wysoko notowany, Tottenham jest w słabej dyspozycji (choć ostatnio mozolnie odbudowuje swoją pozycję), a w meczu przeciwko Derby County zawodnicy United wykorzystali uzyskane wcześniej doświadczenie. Nie wspominam o Lidze Mistrzów oraz Premiership, w których rywalizacja zawsze jest bardzo wyrównana, zwłaszcza w obecnym sezonie.

Manchester United ma realną możliwość osiągnięcia największego sukcesu w historii piłki nożnej. Szeroka, wyrównana kadra, świetny trener, odpowiednie zaplecze szkoleniowe, treningowe i finansowe, doskonała atmosfera w drużynie, słabość głównych konkurentów do tytułów lokalnych – to wszystko działa na korzyść Czerwonych Diabłów. Na minus mogą zadziałać tylko kontuzje (które na razie nie dają się we znaki), dyspozycja dnia (spadki formy omijają na razie Diabły dość szerokim łukiem) albo jakaś katastrofa. Tym samym wydaje się oczywiste, że w tym sezonie United wzbogacą się jeszcze o co najmniej jeden tytuł.

Przyjrzyjmy się, co o szansach Mistrza Anglii, Europy i Świata na wygranie poszczególnych rozgrywek mówią bukmacherzy. Posłużę się tutaj ofertami największego ogólnoświatowego bukmachera – bwin.com. Stosunkowo najpewniejszy (ale zarazem najmniejszy) zysk można osiągnąć, jeśli założymy się z bukmacherem na temat szans na obronę Mistrzostwa Anglii przez Diabły. Za każde postawione euro (zakłady dokonywane są we wspólnotowej walucie) możemy wygrać 1,08. Dla porównania – zwycięstwo drugiego w kolejce Liverpoolu może przynieść dziesięciokrotny zysk. Stosunkowo niski kurs ma zakład dotyczący zwycięzcy Pucharu Ligi. Zaryzykowanie postawieniem 1 euro może przynieść 1,35 euro zysku. Za zwycięstwo Tottenhamu w rozgrywkach można otrzymać 2,95euro za każdą postawioną jednostkę tej waluty. Można na tym spotkaniu wygrać większe pieniądze, gdyż postawienie na sam mecz może nam dać 1,65euro jeśli postawimy na United i aż 5,30euro jeśli postawimy na londyńczyków (jednak rozstrzygnięcie musi paść w regulaminowym czasie gry). Według bukmacherów wśród ośmiu pozostałych kandydatów do wygrania Pucharu Anglii również faworytem jest drużyna sir Alexa Fergusona. Postawienie na Diabły jednego euro wiąże się z szansą na zdobycie 2,75euro. Druga w kolejce Chelsea daje możliwość przebicia inwestycji rzędu 3,75, natomiast ostatnie w zestawieniu Burnley (które w tym sezonie świetnie spisuje się w pucharach) może wygenerować 100 euro zysku z każdej postawionej jednostki. Najmniejsze szanse ma Manchester United na wygranie Ligi Mistrzów.

W większości dzieje się tak za sprawą fenomenalnej w tym sezonie (choć ostatnio wyraźnie zwalniającej obroty) Barcelony. Postawienie jednego euro na Katalończyków daje możliwość wygrania 3,75euro, natomiast jeśli tą samą operację wykonamy stawiając na United, możemy wygrać 5,25 jednostek wspólnotowej waluty. Jednak Liga Mistrzów daje możliwość zawarcia dwóch dodatkowych zakładów. Jeśli założymy się, że europejskie rozgrywki wygra drużyna z Anglii, dostaniemy 2,15 więcej, niż postawiliśmy. Natomiast jeśli na pytanie „Czy Manchester United wygra Ligę Mistrzów?” odpowiemy twierdząco, staniemy przed szansą zdobycia kolejnych 5,25euro za każde jedno postawione. Sprawdziłem również, co się stanie, jeśli założymy, że Diabły wygrają w tym sezonie wszystkie rozgrywki (jest to zakład w systemie kombi), przebicie wyniesie 384,91:1. Muszę niestety ostudzić zapały wszystkich tych, którzy już zaczęli rewidować swoje skarbonki na okoliczność wydania kilku euro na hazard – nie wszystkie zakłady można ze sobą łączyć. Niestety, nie doszedłem, czy i jeśli tak, to które z tych zakładów się wykluczają (podejrzewam, że będzie to dotyczyło Ligi Mistrzów).

Przyjrzyjmy się teraz na spokojnie, które z czterech najważniejszych rozgrywek w sezonie United może naprawdę zdobyć. Zakłady bukmacherskie podejmują temat dość pobieżnie, nie uwzględniając kilku istotnych kwestii, o których każdy fan United powinien wiedzieć.

Mistrzostwo Anglii

O te rozgrywki wielu kibiców jest spokojna. Niesamowita forma United, niemoc głównych rywali do tytułu oraz siedmiopunktowa przewaga na dwanaście spotkań przed końcem sezonu sprawiają, że fani Czerwonych Diabłów są pewni swego. Trzeba przyznać, że w drugiej połowie piłkarskiego roku wszyscy jak mogą ułatwiają graczom z Manchesteru zdobycie tytułu. Drużyny grające przeciwko nim marnie prezentują się w ataku, a ich w większości solidne bloki defensywne nie są w stanie wytrzymać naporu zawodników sir Alexa Fergusona. Wśród drużyn, które najsłabiej wypadły w ostatnich meczach United obok broniącego się przed spadkiem West Bromwich Albion (Diabły wygrały na wyjeździe 5:0) i ósmego w tabeli Fulham (3:0 na Old Trafford) dołączyła ekipa Chelsea FC, która doznała sromotnej klęski 3:0 na Old Trafford (po uzyskaniu raczej kiepskiego wyniku, jakim był remis, na Stamford Bridge).

Był to jeden z gwoździ do trumny trenera Scolariego, który ostatecznie pożegnał się z posadą selekcjonera The Blues w niespełna miesiąc po tym meczu. Wśród 12 drużyn, z którymi jeszcze przyjdzie się zmierzyć United zaledwie połowa znajduje się w chwili obecnej w górnej połowie tabeli (Liverpool, Fulham Aston Villa, Wigan, Manchester City i Arsenal), co oznacza dość łatwy terminarz, zwłaszcza w kwietniu i maju. Ewentualne pokonanie Liverpoolu na Old Trafford 14 marca (zapraszam wtedy do warszawskiego pubu Champions, gdzie zbierze się około 100 fanów United z całej Polski, w tym spora część redakcji Redloga) może jeszcze ułatwić wygranie ligi, a zakładając optymistyczny scenariusz (stratę punktów przez Liverpool do czasu spotkania i zwycięstwo United nad Newcastle) może niemal całkowicie przekreślić szansę portowców na prześcignięcie ekipy Czerwonych Diabłów. W tych rozgrywkach United są zdecydowanym faworytem.

Puchar Anglii

Tutaj sprawy również wyglądają dość zachęcająco. W ćwierćfinale rozgrywek (mecz odbędzie się już 7 marca) gracze sir Alexa Fergusona zmierzą się na wyjeździe z Fulham, które nieco ponad tydzień temu doznało bolesnej porażki 3:0 na Old Trafford. W grze pozostało już tylko pięć drużyn z górnej połowy tabeli Premiership, w tym wspomniane wcześniej United i Fulham. Arsenal może nie dotrwać nawet do ćwierćfinału, jeśli odpadnie w konfrontacji z Burnley, które pokonało już londyńczyków w ćwierćfinale Pucharu Ligi w stosunku 2:0. W tych rozgrywkach manager Czerwonych Diabłów wystawia silny zespół, także przy obecnej formie mecz z Fulham nie powinien przysporzyć zbyt wielu kłopotów i United powinno dostać się do półfinału rozgrywek. Wtedy bardzo prawdopodobna stanie się konfrontacja z kimś z Wielkiej Czwórki (Chelsea lub Arsenalem) lub ze znajdującym się na szóstym miejscu Evertonem, który pokonał w Pucharze Anglii Liverpool. Jednak United wciąż są na dość uprzywilejowanej pozycji i nie ma znaczących przeciwwskazań przed wygraniem także tych rozgrywek. Zawieźć może jak zwykle zdrowie lub forma zawodników, jednak przy tak szerokim składzie i to nie powinno być problemem.

Liga Mistrzów

Dotarliśmy do rozgrywek, które jako jedyne napawają mnie poważnym niepokojem, jeśli chodzi o ostateczny triumf Czerwonych Diabłów. Gra w nich w końcu europejska śmietanka, z Barceloną na czele. Jednak i United nie są gołowąsami i mają olbrzymie doświadczenie w tych rozgrywkach, głównie za sprawą zeszłorocznego triumfu w tych rozgrywkach. Jednak to właśnie ten sukces może okazać się największym przekleństwem angielskiej drużyny. Do znudzenia, niczym mantra, przybliżana jest czytelnikom wszystkich serwisów i blogów sportowych statystyka, która mówi, że po 1992, od czasu reformy rozgrywek, żaden zespół nie obronił zdobytego rok wcześniej tytułu. Ostatnio tego wyczynu dokonała drużyna AC Milan, która zdobywała trofeum w latach 1989 i 1990. Jednak jeśli nie uda się to teraz, to nie uda się już nigdy, gdyż od przyszłego sezonu Liga Mistrzów UEFA ulegnie kolejnym przemianom. A niedobrze by było zamykać rozdział obecnego kształtu rozgrywek bez pokonania jej największego fatum. Jednak to tylko luźne dywagacje, a liczą się przecież fakty.

Jeśli okaże się, że obecna niemoc to tylko chwilowe potknięcie, Barcelona będzie głównym pretendentem do tytułu. Jeśli jednak mamy do czynienia z zadyszką, konsekwencje dla Katalończyków mogą być dużo poważniejsze i na pierwsze miejsce listy faworytów wyforsuje się obrońca tytułu, Manchester United. Przeszkodzić w osiągnięciu historycznego celu bardzo chcą zawodnicy Interu Mediolan, którzy mierzą się z angielskim zespołem w dwumeczu jednej ósmej finału rozgrywek. Na ich terenie, wspaniałym San Siro, padł bezbramkowy remis, choć można powiedzieć, że był to „remis ze wskazaniem”, napawający kibiców optymizmem przed meczem na Old Trafford. Zakładając prawdziwość teorii spiskowej, w myśl której mecze w Lidze Mistrzów są ustawiane tak, żeby skonfrontować najciekawsze pary, myślę, że w ćwierćfinale United mogliby się zmierzyć z Bayernem, w półfinale z Chelsea, a w finale z Barceloną. Z pewnością wygenerowałoby to bardzo duże zyski ze sprzedaży biletów i praw do transmisji telewizyjnej. Z drugiej strony zmniejszyło by szanse United na zwycięstwo w rozgrywkach, gdyż wymienione wyżej zespoły nie należą do najłatwiejszych przeciwników.

Puchar Ligi

Zwycięstwo w tych zawodach również poddaję w wątpliwość, choć od ewentualnego momentu uniesienia pucharu przez kapitana Manchesteru United dzieli nas zaledwie jedno spotkanie ze słabo spisującym się Tottenhamem. Trzeba jednak zapamiętać, że ten sam Tottenham już dwukrotnie przysporzył United poważnych kłopotów (0:0 na White Heart Lane w lidze i 2:1 na Old Trafford w Pucharze Anglii), a tym razem na murawę wybiegną jedynie rezerwy United (pewny jest już występ Darrona Gibsona i kogoś z dwójki Kuszczak/Foster). Oznacza to, że zawodnicy sir Alexa Fergusona będą musieli się naprawdę bardzo namęczyć, by wywalczyć trzecie w tym roku trofeum. Mecz na Wembley już 1 marca!

Przed nami najciekawsze piłkarskie trzy miesiące w ciągu ostatnich kilku lat (ostatni raz takich emocji doświadczyć mogliśmy chyba w pamiętnym sezonie 98/99, kiedy to United zdobyli The Treble). Mogą zakończyć się najbogatszym pod względem sukcesów sezonem w historii footballu lub największą katastrofą (wyobraźcie sobie, że United przegrają w finale Pucharu Ligi, Pucharu Anglii, Ligi Mistrzów i zostaną zaledwie Wicemistrzami Anglii). Byłaby to większa katastrofa niż ta doświadczona przez Chelsea w zeszłym roku (przegrali w finale Pucharu Ligi z Tottenhamem Hotspur, a także w finale Ligi Mistrzów i w Premiership z Manchesterem United), czy Bayeru Leverkusen w 2002 roku (ten sam zestaw wicemistrzostw co Chelsea, tyle że w lidze niemieckiej). W tym miejscu ciekawostka – w obu wyżej wspomnianych przegranych drużynach znajdował się Michael Ballack. Tymczasem jednak cieszmy się emocjami i sparafrazujmy słynne zdanie Clive’a Tydlesley’a (komentatora sportowego, który użyczył głosu do serii FIFA), powtarzając sobie: „The Quadruple looms large” (w niezbyt dosłownym tłumaczeniu – „wizja kwartetu nabiera realnych kształtów”).

Przewiń na górę strony