Dziś największe drużyny z Anglii zmierzą się ze sobą w iście diabelskim miejscu – na łamach Redloga. Kto zwycięży? Gdzie można upatrywać największych atutów poszczególnych rywali, a gdzie ich słabości? Przekonajmy się! Oto porównanie naszej jedenastki z podstawowymi składami pozostałych drużyn Wielkiej Czwórki.
Bramkarze
Zacznijmy od najistotniejszej pozycji, czyli bramki. Jak wiemy nawet świetna obrona nie pomoże, jeżeli między słupkami nikt odpowiedni nią nie pokieruje. Mimo że ostatnio widać u nas w bramce Bena Fostera, każdy kibic wie, kto jest naszym podstawowym bramkarzem. Autor rekordu Wysp Brytyjskich w liczbie minut bez straconej bramki, Edwin van der Sar, ma naprawdę świetną konkurencję. Z Holendrem o miano najlepszego bramkarza, poza Petrem Cechem, rywalizują Pepe Reina z Liverpoolu i grający w Arsenalu Manuel Almunia. Wybór nie jest łatwy.
Zanim Cech został zmuszony do noszenia specjalnego, ochronnego kasku, był w Premiership bezkonkurencyjnym numerem jeden.
Każdy szanujący się widz powinien znać chociaż część tych interwencji, które bramkarz zaprezentował zanim nabawił się kontuzji. Jednak ostatnie sezony pokazały, że od czasu tego incydentu stał się mniej pewny i jakby ospały. Mimo wszystko to jego typowałbym na zwycięzcę. Punkt dla Chelsea.
Kto w takim razie zasługuje na drugie miejsce? Jose Manuel Reina ma jeden wielki plus, jakim jest wiek, więc to właśnie Liverpool typowałbym na zespół posiadający najlepszego bramkarza wśród pozostałych trzech. W końcu już niedługo Almunia razem z van der Sarem będą musieli przejść na emeryturę.
Lewi obrońcy
Powoli przechodzimy do linii obrony i okazuje się, że tutaj wybór wcale nie jest łatwiejszy. W większości klubów lewa flanka jest lepiej obsadzona niż prawa, tak jest w drużynach angielskiej Wielkiej Czwórki.
The Gunners posiadają świetnego, perspektywicznego Clichy’ego, a ich były piłkarz, Ashley Cole, gra na bardzo wysokim poziomie w Chelsea. Umiejętności mają podobne, a zatem kolejny raz argumentem przeważającym szalę na korzyść jednego z nich jest wiek. Francuski obrońca szczyt formy ma dopiero przed sobą, natomiast dyspozycja Ashleya będzie prawdopodobnie powoli spadać. Chociaż kto wie, być może – tak jak nasz Giggs – przeżyje niebawem swoją drugą młodość?
O naszym defensorze, Evrze, nie trzeba wiele mówić. Wystarczy podziwiać:
Nie u wszystkich jednak jest tak dobrze. Fabio Aurelio został kontuzjowany na kilka miesięcy przez własne dzieci, więc Benitez musi stawiać teraz na Emiliano Insue. Co się dokładniej stało? Nikt poza poszkodowanym tego do końca nie wie. Chyba nie docenił możliwości swoich dzieci i podczas zabawy został stratowany.
Ciężko wybrać mi najlepszego piłkarza z tej czwórki i pozostać przy tym możliwie obiektywnym, ale dzięki niesamowitej grze w ofensywie mimo wszystko stawiałbym na Pata. Francuz spisuje się bezbłędnie praktycznie cały czas, jeśli nie brać pod uwagę jego pierwszego sezonu. Prezentuje równą, wysoką formę, a na Gaela przyjdzie jeszcze czas. Tak więc tym razem punkt wędruje do United.
Środkowi obrońcy
Pora na największe atuty Diabłów, Ferdinanda z Vidicem. Jest to najlepsza para defensorów nie tylko w Anglii, ale i na całym świecie. Nie mam co do tego najmniejszej wątpliwości, więc chyba oczywiste jest dopisanie do konta podopiecznych Sir Alexa Fergusona kolejnego punktu. Jeśli ktoś z Czytelników nadal nie jest przekonany co do umiejętności tego duetu, polecam tekst » Żywioły dwa
Kanonierzy natomiast nie mają się czym poszczycić. Po utracie Toure pozostaje im mieszanka dobrych umiejętności defensywnych prezentowanych przez Vermaelena i doświadczenia, jakże cennego przy tak młodej drużynie, jakie daje im reprezentant Francji, Gallas. Na ich szczęście obydwaj są w dobrej formie, lecz mimo wszystko to nadal gracze przeciętni na taki wielki klub.
O wiele lepiej wygląda to u podopiecznych Ancelottiego. Carvalho i Terry tworzą silny duet, przez który ciężko się przedrzeć. Dowodem na to może być chociażby poprzedni sezon, w którym Chelsea straciła najmniejszą liczbę bramek w lidze (24 – przyp. red.). Warto wiedzieć, że Manchester ukończył rozgrywki z taką samą liczbą strat. Dwa lata temu The Blues również wypadali pod tym względem bardzo dobrze, kończąc ligę z różnicą aż 39 bramek, co przy zaledwie 65 zdobytych golach daje imponujący wynik.
W The Reds na tych pozycjach grają Carragher oraz Skrtel. Jest to dwójka zawodników, która może nie robi aż tak wielkiego wrażenia, ale w pełni wystarcza Liverpoolowi, posiadającemu swoją największą siłę w ataku.
Prawi obrońcy
Tutaj u nikogo nie jest tak kolorowo, jak było do tej pory. Chelsea ma Ivanovica i Bosingwę. Obaj zawodnicy grają na bardzo podobnym poziomie, więc w wypadku kontuzji lub braku formy jednego z nich wiele nie tracą. Branislav przechodził do tego klubu jako gwiazda, o którą ubiegały się takie potęgi jak Juventus Turyn czy Manchester United. Co ciekawe, Serb już w debiucie strzelił dwie bramki i został graczem meczu, a było to w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Chelsea podejmowała wtedy Liverpool na Anfield, więc można uznać jego debiut za niezwykle udany. Co ciekawe, Bosingwa w niebieskich barwach również debiutował w Champions League, a miało to miejsce w meczu przeciwko Girondins Bordeaux.
U Kanonierów na prawej stronie defensywy biega Sagna, który jest piłkarzem przez wielu niedocenianym, według mnie zresztą niesłusznie. Francuz potrafi doskonale utrzymać się przy piłce, dysponuje dobrą techniką, w defensywie radzi sobie naprawdę nieźle. Dowodem tych umiejętności jest chociażby ta krótka kompilacja:
A co u naszych „ukochanych” rywali, The Reds? Słynny z dobrej gry w Portsmouth Glen Johnson, który w sezonie 2008/2009 znalazł się w jedenastce roku Premiership, rozegrał kilka meczów w nowych barwach i zaprezentował się naprawdę nieźle. Pierwszy punkt Liverpoolu.
Nasza żywa legenda, Gary Neville, nie gra nawet w połowie tak dobrze jak kilka lat temu, a to, co wyczynia Wes Brown na boisku, niestety nie napawa optymizmem. Miejmy nadzieję, że niedługo jeden z braci da Silva będzie mógł występować tam regularnie, bo niewątpliwie obaj mają duży piłkarski talent. Co z Johnem O’Shea? Irlandczyk miał świetny sezon, ale nadal jest uważany za zapchajdziurę, piłkarza średnio utalentowanego. Pamiętajmy jednak, że jeszcze 2 lata temu to samo można było powiedzieć o Fletcherze, który teraz jest naszym najlepszym pomocnikiem. Skoro już o pomocy mowa, przejdźmy do lewego skrzydła.
Lewi pomocnicy
Naszymi najlepszymi piłkarzami na tej pozycji są weteran Giggs i „jeździec bez głowy”, czyli Nani. Walijczyk pomimo podeszłego – jak na piłkarza – wieku nadal potrafi zaskoczyć przeciwnika na boisku. Świetnie balansuje ciałem, potrafi przedryblować kilku rywali i zostawić ich daleko w tyle. Jego dośrodkowania nadal są dokładne, czego najlepszym dowodem jest to, że Ferguson wybiera go na wykonawcę rzutów rożnych. Nani natomiast zdążył oczarować nas świetnym początkiem sezonu, aby kilka meczów później dać pokaz swojej niedojrzałości i głupoty, burząc nasze nadzieje. Ma bardzo nierówną formę, ale musimy wierzyć, że niedługo ją ustabilizuje, ponieważ Giggs ani nie będzie grał wiecznie, ani dawał z siebie równie wiele, co przez ostatnie 18 lat.
Jak ma się sprawa u innych? Arsenal nie ma typowych lewoskrzydłowych od kiedy Arszawin został przemianowany na napastnika. Wyjątkiem może być jedynie Theo Walcott, którego na razie dzięki szybkości można uznać za lidera. A czego nie ma były piłkarz Sunderlandu? Doświadczenia, opanowania i umiejętności dostosowania tempa do kolegów z drużyny, nie wszyscy muszą przecież gnać jak on. Ponadto brakuje mu stałej formy, siły, dziewczyny…chyba trochę się zagalopowałem.
O miano najlepszego lewego pomocnika rywalizuje z nim na angielskich boiskach Albert Riera z Liverpoolu. Nie chciałbym robić przykrości kibicowi żadnej z tych drużyn, dlatego nie będę mówił, którego z nich uważam za lepszego. Szczególnie, że i tak do tej pory nie napisałem mojego faworyta – punkt dla „The Blues” i ich Maloudy. Czemu właśnie on? Jest niesamowicie zdeterminowany, wytrzymały i świetnie potrafi odnaleźć się na boisku nawet bez piłki.
Środkowi pomocnicy
Trochę wstyd pisać „Manchester United” i „środek pomocy” obok siebie, ale to nieuniknione. Jest to pozycja, na której nawet ligowe średniaki nas prześcigają. Szczęście, że mamy chociaż Fletchera. Na usprawiedliwienie mogę powiedzieć, że taktyka Fergusona nie widzi miejsca dla jednego rozgrywającego, więc nie potrzebujemy w środku olśniewającego piłkarza.
Chelsea ma na tej pozycji ogromną gwiazdę – Lamparda. Poza precyzyjnymi podaniami, angielski piłkarz cechuje się wysoką bramkostrzelnością – jest najskuteczniejszym pomocnikiem The Blues w historii. Ten piłkarz nadal potrafi zaskakiwać, lecz z pewnością jego życiowa forma miała miejsce cztery lata temu, kiedy to zdobył wiele nagród indywidualnych. Wyróżnić z nich można drugie miejsca, jakie zajął w „Złotej Piłce” oraz w „Piłkarzu Roku FIFA” – ustąpił w nich jedynie bezkonkurencyjnemu wtedy Ronaldinho. W tamtym sezonie znalazł się również w Jedenastce Roku według FIFPro. Jego partnerzy na boisku są niewiele słabsi, w końcu Essien z Ballackiem to też piłkarze klasy światowej. Pierwszy z nich może poszczycić się tytułem Piłkarza Roku we Francji z 2005 roku, natomiast Michael został trzykrotnie wybranym najlepszym piłkarzem roku w Niemczech.
The Reds nie wypada wiele gorzej, ponieważ na środku pomocy króluje tam ich wychowanek, Gerrard. Obok niego gra nie mniej jasna gwiazda, Mascherano, więc jest się czego bać. Musimy jednak pamiętać, że Javier chce po obecnym sezonie odejść. Benitez ma spory problem, bo nie widać na razie godnego zastępcy Argentyńczyka, a z pewnością nie można za takiego uznać Lucasa.
Zupełnie inaczej sprawa ma się u Kanonierów, gdzie boiskowy partner Fabregasa może być dowolnie rotowany, a i tak spadku poziomu gry nie ujrzymy, jedynie zmianę jej stylu. Dwaj defensywnie nastawieni gracze, Song i Denilson, stanowią solidną podporę drużyny. Dlatego za ich sprawą The Gunners otrzymują swój pierwszy punkt w tej klasyfikacji. Co czyni tych piłkarzy lepszymi od wielkich gwiazd z Liverpoolu czy Chelsea? Era tamtych zawodników już minęła – jak widać szczyt swojej kariery osiągali około 2005 roku, natomiast w pomocy Arsenalu drzemie ogromny potencjał.
Jak na razie Manchester na tle pozostałych drużyn prezentuje się dobrze, mając – podobnie jak Chelsea – dwa punkty. Z radością jeszcze można się wstrzymać, ponieważ najgorsze dopiero przed nami – prawe skrzydło.
Prawi pomocnicy
Jeszcze rok temu ten akapit mógłbym zakończyć dwoma słowami – „Cristiano Ronaldo” i wszystko byłoby jasne. Niestety nie dziś. Valencia jeszcze za mało pokazał, aby go oceniać, a Park Ji-Sung to marny zmiennik. Nie będę robił wstydu innym drużynom i powiem krótko: Joe Cole króluje na prawej flance i koniec. Punkt dla drużyny ze stolicy Wielkiej Brytanii. I chodzi mi o zespół nie ten z bandą dzieci, ale ten drugi londyński, co potrafi zagrozić.
Wszyscy pewnie oczekują na ostatnią już pozycję, czyli napastników, ale to nie ja ich przedstawię. Mam ogromną nadzieje, że to właśnie Wy, Czytelnicy Redloga, obiektywnie wybierzecie w ankiecie najlepszy napad spośród Wielkiej Czwórki i uargumentujecie swój wybór w komentarzach. To Wy ustalacie wynik tego meczu!
Autor: Michał Kownacki “Grizz”