Nie przegap
Strona główna / FA Cup / 5 wniosków po meczu przeciwko Chelsea

5 wniosków po meczu przeciwko Chelsea

Trudno mi napisać pięć wniosków na temat tego, jak zremisować wygrany mecz i doprowadzić do rewanżu na boisku przeciwnika. Trudno tym bardziej, że staram się odchodzić od katastroficznej prozy na rzecz bardziej merytorycznego podejścia… Chociaż w zasadzie po meczu przeciwko Chelsea w FA Cup rzeczywistość okazała się katastrofą, więc chyba wszystko się zgadza.

Pierwsza połowa

Manchester United wyszedł na mecz zdeterminowany, aby zaspokoić niedosyt powstały po odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Widać to było od pierwszego gwizdka. Na boisku dominowaliśmy absolutnie, wychodziło nam niemal wszystko, Chelsea nie wiedziała, po co przyjechali na Old Trafford, a wynik 2-0 po zaledwie 10 minutach gry tylko to potwierdzał. Po drugiej strzelonej bramce jeszcze przez jakiś czas udawało nam się kontrolować grę, jednak widać było, że powoli zaczynają się problemy. Niemniej jednak – żeby zamknąć ten fragment meczu – olbrzymie brawa należą się Carrickowi, Rooneyowi, Hernandezowi i Cleverleyowi. Specjalnie dziś skupiłem się na tym, żeby uważniej przyjrzeć się temu ostatniemu, bo opinie na jego temat nadal dzielą kibiców, i uważam, że to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Zawsze pod grą, zawsze szukający gry, dobrze uzupełniający się z Carrickiem, świetnie się ustawiający, dający dużo drużynie. Wszystko to wyglądało nie tylko nieźle – wszystko to wyglądało wyśmienicie. Tak dobrze, że miałem ochotę po jakichś 20 minutach napisać na Fejsbuku, że czuję w powietrzu pogrom. I wtedy się zaczęło (a w zasadzie zacięło)…

Druga połowa

Druga połowa należała do tych, które każdy kibic United pamięta najdłużej. To te połowy najczęściej kosztują nas najwięcej. Takie połowy zagraliśmy w ostatnich latach przeciw Milanowi, Barcelonie, Bayernowi, a w lidze chociażby przeciwko Evertonowi czy Tottenhamowi w tym sezonie. To połowy z gatunku „RATUNKU!”. Nie wiem, co nasi piłkarze myślą w takich momentach, ale mam czasem wrażenie, że dziwią się, że drużyna, której w dość prosty sposób i w krótkim czasie zaaplikowali dwie bramki, ma jeszcze na tyle fantazji, że próbuje coś ugrać. Cofnięcie pod własne pole karne, obrona wszelkimi możliwymi sposobami. Zaskakuje mnie nie to, że Chelsea atakowała, i nie to, że United się broniło, bo jeśli Chelsea atakuje, to wypada się bronić. Zaskakuje mnie to, że – jak ostatnio w meczu przeciwko Milanowi – gramy od jakiejś 50 minuty tak, jakbyśmy NIE MOGLI tego wygrać. Żadnych kontr, żadnego pomyślunku, żadnego przesuwania się… Wykop piłki i oczekiwanie, aż wrócą. Szlag mnie trafia, jak na coś takiego patrzę, bo w takich momentach już wiadomo, że mecz nie jest wygrany i co najwyżej możemy utrzymać remis. Tak było i dzisiaj i kolejny raz szlag mnie trafił, a jakże.

Zestawienie

Moim zdaniem wyszliśmy bardzo dobrze. Rooney jest głodny gry i widać, że z meczu na mecz odzyskuje formę. Przy tym van Persie też musi kiedyś odpoczywać (a do tego jego ciąg chyba powoli zaczyna wysychać). Roo znów zagrał dobre zawody, chociaż oczywiście znajdą się i jego krytycy. Nie będę się nad tym rozpisywał, bo niebawem zrobię to w osobnym tekście. Napiszę tylko, że nie wyobrażam sobie aktualnie United bez tego chłopaka. Hernandez… Ten chłopak nie przestaje mnie zadziwiać. On ma wykańczanie akcji we krwi. Niewątpliwie brakuje mu tu i ówdzie, jeśli chodzi o piłkarskie rzemiosło ogółem. Nie gra dobrze z klepki, nie umie dobrze przyjąć piłki, nie bardzo potrafi się zastawić, wywalczyć pozycję też idzie mu z trudem, ale kiedy już to zrobi… No cóż. To po prostu klasa sama w sobie. Gdyby inżynieria genetyczna była dozwolona i udałoby się wyhodować krzyżówkę Rooneya z Hernandezem, byłby to bezsprzecznie najlepszy napastnik na świecie. Kagawa dziś znów pokazał, że niestety – czy chcemy się z tym zgodzić, czy nie – Hazardowi to może bluzę nosić. Japończyk tracił dzisiaj wszystko, co tylko szło w jego kierunku. Nie umiał się odnaleźć w linii, nie krył odpowiednio, przepuszczał zawodników, nie przejmował przesuwającej się linii Chelsea. Wszystko robił źle. Oprócz niego, druga linia zagrała przyzwoicie, dopóki nie zszedł Nani. Mniej zagłębionym w United kibicom mogłoby się wydawać, że to Portugalczyk tyle znaczy dla United. Jest jednak inaczej – chodzi o to, że bez niego nie mamy w pomocy, a nawet na całym boisku, zawodnika do wyprowadzenia kontry, który będzie szybki, dobrze wyszkolony technicznie, który będzie potrafił wrzucić dobrą piłkę ze skrzydła lub przytrzymać ją tam chwilę, aż nie nadbiegną koledzy. Jest Rooney, ale on zwykle w takich momentach pędzi środkiem lub próbuje kogoś wypuścić, i jest…

Valencia

Dopóki Valencia będzie wychodził na boisko, dopóty będziemy notować takie mecze. Nie wiem, kto powiedział mu, żeby na boisku próbował myśleć. Nie wiem tego, ale wiem, że spowodowało to, że nasza [sic!] siódemka straciła jedyny swój atut, czyli szybkość. Szczerze mówię, że nie pamiętam gracza, który tak źle grał (GRAŁ!) w United. Było kilka osobowości, ale zwykle szybko lądowali na ławie albo byli sprzedawani. Valencia jest po prostu żenadą, wielką pomyłką. W zeszłym sezonie łapałem się za głowę, kiedy został wybrany zawodnikiem sezonu, ale rzeczywiście wyniki miał przyzwoite, więc niech tam. Po informacji o przyznaniu mu numeru 7 już wiedziałem, że ktoś się nieźle urżnął winem. Obawiałem się przy tym nie tego, że Valencia przestanie grać czy grać przyzwoicie, tylko właśnie tego, że urośnie jakiś bardzo mylny i głupi wręcz mit tego piłkarza. Obawiałem się, że będąc bez formy lub nie pasując do składu/przeciwnika, i tak będzie wychodził na boisko i „grał”. Niestety, moje obawy zmaterializowały się, i to w skali, której nie przewidziałbym w najczarniejszych snach. W tym sezonie każdą piłkę, która trafia do Valencii, traktuję jako stratę. A jego strzał w drugiej połowie mówi więcej niż 1000 słów. Ile jeszcze można? Ten chłopak obecnymi swoimi występami przynosi hańbę koszulce, którą zakłada. I nie – nie przekonują mnie argumenty o spadku formy (jeśli się nie ma formy, to siedzi się na ławie, szczególnie kiedy do wyboru jest jeszcze Young). Jak można nie mieć formy przez cały sezon? Czy Antonio zagrał w tym sezonie chociaż jedną PRZYZWOITĄ połowę? Ja takiej nie pamiętam. Co więcej, obawiam się, że ta farsa wynikająca z jego obecności na boisku trwać będzie nadal. Boję się, że – szczególnie w obliczu kontuzji Naniego – częściej będziemy musieli grać 10 przeciwko 11. W końcu, przy takim stanie rzeczy, boję się, czy uda nam się przywrócić puchar za mistrzostwo Anglii na należyte miejsce…

Pozytywy

Mimo tak głupio zremisowanego meczu nie da się nie wspomnieć o pozytywach. Pierwszy – i chyba największy z nich – nazywa się David de Gea. Nasz młody bramkarz kolejny raz ratuje nam mecz i momentami zastanawiam się, czy nie przychodzą mu do głowy myśli o tym, dlaczego trafił do tego klubu. Miał to przecież być najlepszy klub w Anglii z doskonałą obroną, którego on miał tylko stanowić uzupełnienie. Coraz częściej jednak okazuje się, że gdyby nie młody Hiszpan na posterunku, United goniłoby nie tylko Citeh, ale może i Tottenham lub Chelsea. Drugim z pozytywów jest dwójka graczy defensywnych – Jonny Evans i Michael Carrick. Irlandczyk naprawdę dorósł do swojej „legendy”. Kiedy zanotował świetny sezon i pokazał wszystkim, na co go stać, wiadomo było, że to tylko kwestia czasu, kiedy wróci na właściwe tory. Jak to wśród kibiców bywa, cierpliwość nie jest naszą najmocniejszą stroną, więc niemoc Evansa irytowała niejednego (w tym mnie). Nareszcie jednak widać, że przynajmniej jedną pozycję stopniowo zwalnianą przez parę Vidić – Ferdinand mamy obsadzoną, i to obsadzoną naprawdę dobrze. Michael Carrick natomiast nie przestaje zachwycać. Moje osobiste podejrzenie jest takie, że Michael odpala część swojej gaży Scholesowi, który po godzinach uczy go dodatkowo podań i przeglądu pola. Z jednej strony szkoda, że obudził się tak późno, bo swój wiek już ma, a nie każdy jest Giggsem. Z drugiej jednak – oglądać jego grę od początku zeszłego sezonu to czysta przyjemność. Moim zdaniem jako pozytyw należy też traktować występ Cleverleya, kolejny już, w którym młody Anglik powinien chociaż lekko zagrać na nosie krytykom. Jestem przekonany, że to jeszcze nie jest maks., na który stać Toma. Widzę w nim potencjał i chęć gry, a przede wszystkim zadziorność i nieustanną chęć udowodnienia swojej wartości, co drużynie może przynieść same dobre rzeczy. Wracający (i strzelający) Rooney też cieszy. Kolejna bramka, którą Hernandez ośmieszył wręcz Petra Cecha, to wisienka na torcie, który jednakowoż ma gorzkawy posmak, bo powinniśmy się nim już dzielić w szatni, a tak – być może przyjdzie nam się tylko obejść smakiem…

Najlepszy zawodnik United w meczu z Chelsea to:

Pokaż wyniki

Loading ... Loading ...

Przewiń na górę strony