Rio Ferdinand i Chris Foy. Popsuli nam Ci Panowie wczorajszy, mimo wszystko, niesamowity mecz. Pięć bramek, wynik pozostający sprawą otwartą do samego końca, przespana przez United pierwsza połowa, szaleńcza pogoń w drugiej oraz ostateczne przełamanie fatalnej passy przez Tottenham, który ostatecznie wygrał na Old Trafford 2:3 – tyle zdarzeń a tylko jeden mecz. Szkoda, że tym razem to MU zostało pokarane przez Bozię, zsyłającą w osobie wymienionych wyżej dwóch panów plagę nieszczęść.
1. Sędzia zostawił gwizdek w domu, tym nieopodal Sydney
Sprowadzony do parteru Nani, piłka odbijająca się od ręki Sandro, Kagawa upadający po starciu z Walkerem. Trzy sytuacje w polu karnym Tottenhamu, trzy sytuacje rozstrzygnięte na korzyść gości. I wcale nie chodzi o to, że były to jedenastki ewidentne, bo w to nawet sam SAF wątpi. Ale mimo wszystko, sędzia miał mocne podstawy do podyktowania przynajmniej jednego karnego dla United. Jednego, nie trzech, bo na trzy Manchester ze swoją fatalną grą w pierwszej połowie nie zasłużył. Nie zmienia to jednak faktu, że poziom sędziowania w tym sezonie Premier League woła o pomstę do nieba.
2. Rio nie wylogował się z Twittera, obrona przespała pierwszą połowę
Błędy, błędy, błędy. I gapiostwo. Vertonghen i Christian Bale – dwa rajdy, dwie bramki, żaden obrońca nie sprawia wrażenia zainteresowanego ich akcjami. Defoe ogrywający Rio jak dzieciaka, podanie, strzał, dobitka, gol. A defensywa gdzie? A truchta sobie, niemalże stoi na z góry upatrzonych pozycjach, pod dowództwem generała „wciąż jestem świetny w ustawianiu się” Ferdinanda. Przy każdej ze straconych bramek brał udział, przy żadnej nie zrobił absolutnie niczego, by nieszczęściu zapobiec. Więc bura w największym stopniu dla niego, pod nieobecność Vidy to on odpowiada za układanie klocków na tyłach. Bo drużyna może grać źle, do tego stanu już się przyzwyczailiśmy, ale fakt, że linia pomocy i ataku nie potrafi dostosować się do przeciwnika, nie mówiąc już o jego zdominowaniu, nie jest żadnym usprawiedliwieniem dla fatalnej gry obrony. Także Panie Ferguson, masz Pan ciężki orzech do zgryzienia.
3. Geniusz Rooneya? Czy jednak błędy Fergusona?
Ile dla United znaczy Rooney, zobrazowała nam doskonale druga połowa. Poruszył wszystkie zablokowane tryby, naoliwił cały mechanizm niepotrafiący w pierwszej połowie wykonać żadnego przekonującego działania. I nie wiem, czy rozpatrywać wpuszczenie go na boisko w kategorii przebłysków geniuszu Fergusona, czy może jednak poddać w wątpliwość decyzję trenera o posadzeniu go na ławie? Mam również wrażenie, że Szkot coraz częściej zapomina o porządnym przygotowaniu drużyny do meczu. Ostatnio mieliśmy farsę z karnymi, bo nikt nie wyznaczył wyraźnie ich wykonawcy, wczoraj, nie po raz pierwszy, zespół wyszedł na mecz w nastroju niemalże treningowym. Co działo się w szatni podczas przerwy? Tego nie wiemy, ale modlę się do wszystkich wielkich sił we wszechświecie, aby takie piętnaście minut Ferguson urządzał swojemu zespołowi przed meczem, a nie dopiero po stracie jednej lub dwóch bramek.
4. Clev usadzony, beton stara gwardia się trzyma
Carrick, Scholes, Giggs. Nie za często Panie Alex? Cleverley zdrowy, w gazie, załadował Srokom bramę, a Pan sadzasz go na ławce? Co takiego zrobiło tych trzech zawodników we wczorajszym meczu, czego Tom nie byłby w stanie powtórzyć? Ja wiem, że Scholes w drugiej połowie grał ładne, ale właśnie, dopiero w drugiej. Równie dobrze Clev mógł wyjść od pierwszej minuty i wcale gorzej by nie było. A tak, to oglądaliśmy bezbarwnego Carrica i padającego ze zmęczenia pod koniec meczu Scholesa. Bo Giggsa to ja nie widziałem w ogóle.
5. Prewencyjnie lanie zawodników bambusową pałą przed meczem [Kris]
Bo w drugiej połowie United było w takim gazie, że grając tak od początku zrobiłoby Tottenhamowi jesień średniowiecza. Sami wiecie, z czego.
Pomeczowe ciekawostki
Kontakty z piłką – Paul Scholes (160)
Podania – Paul Scholes (148)
Dokładność – Rio Ferdinand (96%)
Faule – Shinji Kagawa (2)
Strzały – Nani, Wayne Rooney (4)
Kluczowe podania – Rafael (3)
