Karierę wznowił Jaś Ahonen, lecz w niczym nie przypomina świetnego skoczka sprzed kilku lat. Znów jeździ Michael Schumacher, jednak w formule z takim, a nie innym, samochodem wiele zwojować nie może. Wracał (wraca?) Andrzej Gołota, co lepiej pominąć milczeniem. My mamy natomiast z powrotem naszego Paula Scholesa, któremu, co tu dużo mówić, półroczny odpoczynek posłużył lepiej niż jakikolwiek inny cykl przygotowań.
Bałem się powrotu Rudzielca. Cholera, każdy się obawiał. Dokąd, jak dokąd, ale do Premier League w tym wieku bez przepracowanego okresu przygotowawczego, patrząc zdroworozsądkowo, wrócić się nie da. Pewnych zagrań w siedem miesięcy się nie zapomni, dar dostrzegania na boisku wszelkich niuansów pozostaje, lecz piłkarz, który w poprzednim sezonie oddychał rękawami po godzinie gry, nie miał prawa wytrzymać kondycyjnie stawianych przed nim zadań. Jednakże Scholes błysnął geniuszem i oto stała się światłość.
Paul od swojego powrotu gra dużo, a mimo to pokazuje się z najlepszej strony. Na pewno dużo dobrego czyni w tym wypadku taktyka – Anglik stosunkowo mało biega, nie jest motorem napędowym akcji, a jednak umiejętnym ustawianiem się, przetrzymywaniem i rozrzucaniem piłki. Tego się nie docenia, ale praca 37-latka zapewnia zespołowi wiele korzyści.
Właśnie dlatego pojawiły się plotki, co było pewne w przypadku pomyślnego powrotu. A skoro temat przedłużenia kontraktu Giggsa właśnie się zakończył, następne tygodnie upłyną pod znakiem dywagacji o przyszłości Scholesa. Sam Anglik wykluczył podjęcie jakiejkolwiek decyzji w tym momencie, trudno jednak, aby obecna dyspozycja Rudzielca nie miała wpływu na ostateczny jego wybór. Na szczęście, weteran United może liczyć na rady ludzi dobrej woli.
Jeżeli uzna, że to jest już czas na zakończenie przygody, to on to zrobi. Jednak jeśli powie sobie, że może nadal grać na wysokim poziomie to przedłuży kontrakt. Patrząc na to co on teraz prezentuje, to musi myśleć o przedłużeniu kontraktu na następny sezon. (…)
Jeśli on poprosiłby mnie o radę to bym mu powiedział, żeby został na następny sezon. Wierzę, że spokojnie może zagrać następne 12 miesięcy, może nawet następne dwa lata. Wydaje mi się, że powinien grać dalej w następnym sezonie. W każdym swoim meczu po powrocie wypada bardzo dobrze.
Nicky Butt
Decyzję podejmie oczywiście sam zainteresowany. Dzięki doświadczeniom z ubiegłego roku, tym razem nie mamy prawa się bać o słuszność jego wyboru. Pozostaje kwestia drugiej strony – czy Manchester United powinien zaoferować przedłużenie kontraktu swojemu weteranowi.
Odłożywszy na bok wszelkie oczywistości z cyklu „robienie atmosfery w zespole”, „naukę młodszych” czy „obecność legendy”, skupmy się na bezpośrednich skutkach takowej transakcji. Trudno tak naprawdę znaleźć jakiś poważniejszy minus poza jednym – Sir Alex znów może uwierzyć w klęskę urodzaju w środku pola, traktując Paula i Ryana jako pełnodystansowych zawodników. Od razu odrzucam łatkę osoby panikującej i wołającej o spektakularny transfer do pomocy. Niestety, nie jest tajemnicą, iż w sytuacji obecnej kontuzja Carricka rozwala nam grę, a patrząc perspektywicznie, oczekiwanie od Andersona, by na stałe przeskoczył pewien poziom oraz liczenie na pełne wyzdrowienie i powrót do formy Fletchera może zaprowadzić nas donikąd.
Będzie dobrze, jeśli sir Alex potraktuje ewentualny prezent od losu jako dodatek, nie podstawową część maszyny o nazwie Manchester United. Do tego czasu wszystko musi się jednak potoczyć przede wszystkim po myśli rudego pomocnika, a, czy tak się stało, przekonać nam się przyjdzie za kilka miesięcy.