Nie przegap
Strona główna / Czy powrócą do gry?

Czy powrócą do gry?

Czy powrócą do gry?
Kibice The Reds od dwudziestu jeden lat żyją snem o dziewiętnastym w historii Mistrzostwie Anglii. Ostatni sezon dla klubu z Anfield Road był o tyle bolesny, że nie dość, że Liverpool FC zajął w tabeli szóste miejsce nie gwarantujące walki o Ligę Mistrzów, to ich największy rywal – Manchester United prześcignął The Reds w liczbie zdobytych mistrzostw kraju w historii angielskich rozgrywek. Co rok słyszę, że Liverpool FC wymieniany jest w gronie faworytów do końcowego tryumfu w tabeli Premier League, co rok widzę jednak, jak klub z Anfield Road po prostu zawodzi swoich fanów na płaszczyźnie rozgrywek o prym w ojczyźnie futbolu. Śmiem jednak twierdzić, że rok 2011 jest rokiem rewolucji dla zespołu pana Johna Williama Henry’ego II, nie tyle ze względu na powrót Kenny’ego Dalglisha na ławkę trenerską Anfield, co również w związku z przyjściem nowych, a co najistotniejsze, renomowanych zawodników do ekipy The Reds. Czy wspomniane zmiany personalne w klubie z Liverpoolu oznaczają to, iż The Reds stać na kolejne Mistrzostwo Anglii? Już na samym początku ośmielę się powiedzieć – tak!

Obserwując coroczne transfery zespołu z miasta Beatlesów, można odnieść wrażenie, że co roku w szeregach tej drużyny następowała kadrowa rewolucja. Zmiany te miały związek z „wielkim strategiem” Rafą Benitezem (och, jak ja tęsknię za nim w Premiership, ale o tym może w innym artykule), który co roku wydawał wielkie sumy na piłkarzy średniej klasy, którzy jego zdaniem mogli stać się gwiazdami ligi i byli w stanie pociągnąć Liverpool FC do tryumfu, zdobywając upragnione Mistrzostwo Anglii. Mimo zapowiedzi, że The Reds zmagają się z problemami finansowymi na Anfield Road przez ostatnie lata nigdy nie brakowało funduszy na nowe transfery. Wspomnę tylko, że przez sześć sezonów pracy w Liverpoolu Benitez wydał na nowych zawodników zawrotną sumę około 310 000 000 funtów, co daje ponad 51 000 000 funtów na jeden sezon. Roy Hodgson w czasie „sezonu ogórkowego” również miał wypchany portfel, wydając jednak trochę mniej od poprzednika, bo „jedynie” £26 000 000.

Rafa Benitez nie osiągnął swojego celu, którym, poza sukcesami na arenie europejskiej, miał być tryumf w Premiership. Hodgsonowi za współpracę podziękowano już w trakcie sezonu 2010/2011, a na miejsce Anglika przybył symbol The Reds – Kenny Dalglish. Jak wielką ikoną dla Liverpoolczyków jest Szkot, nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć. Wspomnę jedynie, że ostatni trener, który z piłkarzami Liverpoolu zdobył Mistrzostwo Anglii zatrudniony został jedynie tymczasowo, lecz widząc progres zespołu w drugiej połowie sezonu pod skrzydłami Dalglisha, zaproponowano Szkotowi ponownie posadę na ławce The Reds tym razem na dłużej, a konkretniej do 2014 roku.

Kenny Dalglish nie jest wielkim taktykiem, ale mając w swojej ekipie Steve’a Clarke’a, o ustawienie swojej drużyny i rozpracowanie rywali może być spokojny. Ponadto Szkot zna smak zwycięstwa w lidze angielskiej, a dzięki swojej renomie w Liverpoolu potrafi dotrzeć do zespołu, czego efekty widać było w końcówce ostatniego sezonu. Bez dobrego trenera nawet zespołowi z największymi piłkarskimi gwiazdami ciężko o sukces. Jeśli mowa o gwiazdach i zmianach personalnych w drużynie The Reds, należy zwrócić uwagę na transfery, jakie klub z Anfield Road poczynił tego roku.

Każdy z nas pamięta operę mydlaną pod tytułem „Torres odchodzi z Liverpoolu”. Biorąc pod uwagę formę Hiszpana The Reds zrobili na nim złoty interes, oddając go za ponad £50 000 000 do Chelsea FC. W zamian za El Niño do klubu przyszli dwaj napastnicy: niedawna gwiazda ligi holenderskiej Luis Suarez (£23 000 000) oraz wschodząca gwiazda ligi angielskiej Andy Carroll (£36 000 000), który przez wielu nazywany jest piłkarzem przepłaconym, który do tej pory nie udowodnił swojej wartości w Liverpoolu. Przypominając sobie jednak występy młodego Anglika w Newcastle i biorąc pod uwagę fakt, że do ekipy The Reds dołączył zmagając się z kontuzją, śmiało można oczekiwać, że Carroll w klubie piłkarsko lepszym aniżeli Sroki potwierdzi swoją dotychczasową wartość i udowodni, że wydane na jego transfer pieniądze nie poszły w błoto, w co mocno wierzę i kibicuję temu chłopakowi.

Jak do tej pory wydaje się, że Liverpool FC (obok Manchesteru United) jest najbardziej aktywnym angielskim klubem w letnim okienku transferowym. W ostatnich dniach do ekipy Kenny’ego Dalglisha dołączyli tacy zawodnicy jak gwiazda Blackpool FC – Charlie Adams, skrzydłowy Aston Villi, Steward Downing oraz młody reprezentant Anglii, Jordan Henderson z Sunderlandu. Dokładając do tego chociażby co sezon solidnego, niestety ostatnio coraz częściej zmagającego się z kontuzjami Stevena Gerrarda oraz Raula Meirelesa, Lucasa Leivę czy też Dirka Kuyta, Kenny Dalglish może być spokojny o drugą linię swojego zespołu, a także o siłę ofensywną przednich formacji.

Szkocki menager zadbał również o tyły swojego zespołu, kupując z AS Romy zmiennika dla Pepe Reiny – Brazylijczyka Doniego. Według The Times Kenny Dalglish chwilowo wstrzymał się z wydawaniem pieniędzy na nowych graczy, ponieważ musi uporać się z zawodnikami epoki Beniteza, którzy jego zdaniem nie są potrzebni na Anfield Road. Liverpool FC chętnie pożegnałby Christiana Poulsena, Brada Jonesa, Philippa Degena, Emiliano Insúy, Alberto Aquilaniego oraz Davida Ngoga. Niedawno klub opuścił również nie chciany Paul Konchesky, który za półtora miliona funtów przeszedł do Leicester City. Jeśli wymienieni zawodnicy znajdą nowych pracodawców, a w zamian za to zera na koncie właścicieli ekipy z Liverpoolu będą się zgadzały, to personalna rewolucja Dalglisha będzie mogła zostać kontynuowana jeszcze tego lata. Angielska prasa spekuluje, że szkocki menager potrzebuje w swoim zespole lewego oraz środkowego obrońcy, a szansę na zostanie nowym Liverpoolczykiem ma zawodnik Atletico Madryt, Diego Godin.

„Nowy” Liverpool FC będzie wielką niewiadomą w nadchodzącym sezonie. Fakt, że The Reds nie grają w pucharach, co na pewno nie cieszy fanów, może spowodować, że mniejsza liczba meczów do rozegrania sprzyjać będzie formie drużyny na arenie krajowej. Być może kilka transferów Kenny’ego Dalglisha okaże się o wiele trafniejszych aniżeli kilkanaście, a może kilkadziesiąt Rafy Beniteza.

– Myślę, że tym razem rzucą wyzwanie. Dokonali kilku naprawdę dobrych transferów, kupili brytyjskich piłkarzy i jestem przekonany, że pod wodzą Kenny’ego Dalglisha będą walczyć o zdobycie mistrzostwa Anglii tak mocno, jak nigdy przedtem. Będą wierzyć w to, że mają szanse na tytułWayne Rooney.

Pojedynek Manchesteru United z Liverpoolem o Mistrzostwo Anglii? Konfrontacja dwóch wrogich sobie zespołów? Starcie Sir Alexa Fergusona z Kenny’m Dalglishem? Mimo że co sezon Premier League dostarcza nam wielu pięknych chwil i co tydzień meczów na najwyższym światowym poziomie, to myśląc o nadchodzących rozgrywkach życzyłbym sobie i wszystkim kibicom angielskiej piłki wypieków na policzkach do ostatniej kolejki i walki pomiędzy United a The Reds o miano tego najlepszego w sezonie 2011/2012… Byle tylko Liverpoolczycy nie zawiedli mnie i swoich cierpliwych fanów (heh, czekać 21 lat…), błąkając się ponownie w środkowych partiach tabeli Premier League i odpadając zbyt wcześnie z walki o najwyższe cele.

Przewiń na górę strony