Nie przegap
Strona główna / Liga Mistrzów / Finał Ligi Mistrzów 2009 – taktyczna retrospekcja

Finał Ligi Mistrzów 2009 – taktyczna retrospekcja

Finał Ligi Mistrzów 2009 - taktyczna retrospekcja
Finał Ligi Mistrzów w 2009 roku, który powtórki doczekamy się za kilka dni na Wembley, był wielkim rozczarowaniem dla sympatyków Manchesteru United. Przypatrzmy się razem wydarzeniom sprzed dwóch lat i przeanalizujmy błędy „Czerwonych Diabłów”.

Obie drużyny wystąpiły w przewidywalnych składach; w United brakowało ważnego ogniwa – Darrena Fletchera, po tym, jak kapitan Szkocji został upomniany kartką w półfinale z Arsenalem i został zawieszony na finał. W tym samym czasie wysyp kontuzji zmusił Barcelonę do reorganizacji obrony z Yaya Toure w środku linii defensywnej.

Cristiano Ronaldo wystąpił na szpicy, zaś Wayne Rooney i Park Ji-Sung grali szeroko rozstawieni na skrzydłach, mając na celu powstrzymywanie bocznych obrońców Barcelony. Barca użyła Lionela Messiego w roli „fałszywej 9”, podczas gdy Samuel Eto’o grał na skrzydle.

Co mogło być zaskoczeniem, United początkowo zaczęło grać w ustawieniu 4-4-2 z Ryanem Giggsem w roli wspierającego napastnika – była to być może próba przyciśnięcia Barcy, chociaż Giggs nie trzymał się zbytnio wyznaczonej pozycji i to posunięcie nie przyniosło wymiernych korzyści.

Manchester dobrze rozpoczął spotkanie (warto przypomnieć choćby świetną interwencję Victora Valdesa po strzale Ronaldo z rzutu wolnego). W końcu przez wielu „Czerwone Diabły” były uważane za faworytów.

Eto’o i Messi wymieniali się często pozycjami, co powodowało poważne problemy dla United. Niestety, w dziewiątej minucie wszystko poszło źle. Messi „pociągnął” za sobą zawodnika Manchesteru kryjącego Iniestę, co pozwoliło Hiszpanowi na podanie do Eto’o, które zakończyło się celnym strzałem na bramkę. Barcelona – United 1:0.

Straty gola można było z pewnością uniknąć, gdyby piłkarze z Anglii byli bardziej zdyscyplinowani i skoncentrowani.

Manchester jednak nadal trzymał się formacji 4-4-2, na którą Barca znalazła sposób, wymieniając po prostu piłkę wokół biegających za nią piłkarzy w białych koszulkach. To ustawienie oznaczało, że Park i Rooney musieli tworzyć drugą linię obrony, podczas gdy United przecież przegrywało i potrzebowało siły ognia z przodu. To z kolei pozwoliło rozwinąć skrzydła Puyolowi i Sylvinho.
Finał Ligi Mistrzów 2009

United nie było w stanie nawiązać równorzędnej walki z morderczym pressingiem Katalończyków. Pomysł Manchesteru na grę został ograniczony do długich piłek skrzydłami, podczas gdy Messi przez większość czasu gry nie był pilnowany (!).

Brak zorganizowanego pressingu, wynikającego z takiej, a nie innej formacji United (słaby środek pola przeciw fantastycznej pomocy Barcelony), pozwoliło hiszpańskiemu klubowi całkowicie kontrolować grę.  „Czerwone Diabły” gorzko pożałowały braku defensywnego pomocnika z prawdziwego zdarzenia.

Pod koniec pierwszej połowy, Giggs i Rooney zamienili się pozycjami, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Kolejną zmianą, dokonaną w przerwie, było wejście na boisko Carlosa Teveza za Brazylijczyka Andersona. Giggs został przesunięty głębiej, aby utrzymać dotychczasową formację i znowu Messi pozostawał większość czasu bez opieki.
Finał Ligi Mistrzów 2009

Sir Alex Ferguson zmienił Parka na Berbatova, co pozwoliło Ronaldo na zajęcie bardziej dogodnej dla niego pozycji lewoskrzydłowego. To było dobre posunięcie ze strony szkockiego menedżera, przyniosło bowiem poprawę gry na skrzydłach, jak również zwiększyło średnią wzrostu zawodników „The Reds”, co mogło być przydatne przy stałych fragmentach.

Niestety, te zmiany nie dały pożądanych efektów, zaś Lionel Messi strzelił gola głową (przy wzroście Vidića i Ferdinanda!) w 69. minucie; jak już wspominałem, zostawał bez opieki przez większą część spotkania. Wspaniałe umiejętności Argentyńczyka i doskonałe podania Xaviego świadczą oczywiście o ich klasie, ale Ferguson musi ponieść winę za słabą taktykę i pozostawienie najlepszego gracza przeciwnej drużyny bez krycia.

Po drugim golu, Barca spokojnie kontrolowała przebieg spotkania.

Prawdą jest to, że piłkarze United mieli słaby dzień, ale przede wszystkim zawiniła taktyka. Manchester przegrał bitwę w środku pola – tu również ponosi winę Szkot, który zdecydował się na grę dwoma środkowymi pomocnikami, Andersonem i Carrickiem. Bezmyślne bieganie Parka na skrzydle także nie pozostało niezauważone. Oby Koreańczyk zrehabilitował się w nadchodzącym meczu.

United przegrało z dwóch powodów: złego ustawienia drużyny i zupełnego braku pressingu. Pytanie brzmi – czy United powtórzy te same błędy 28 maja?

Przewiń na górę strony