Nie przegap
Strona główna / Podsumowanie 32. kolejki Premier League

Podsumowanie 32. kolejki Premier League

Podsumowanie 32. kolejki Premier League
W 32. kolejce Premier League najciekawiej zapowiadał się mecz pomiędzy Liverpoolem a Manchesterem City. Podopieczni Manciniego potrzebowali trzech punktów aby nie wypaść z gry o miejsca gwarantujące grę w Lidze Mistrzów, natomiast The Reds chcieli się zrewanżować za wysoką porażkę w poprzednim starciu obu tych drużyn. Zapraszam na podsumowanie tego pojedynku jak i całej serii spotkań.

Manchester United bez większego trudu pokonał na własnym boisku Fulham, utrzymując przewagę nad najgroźniejszymi rywalami w walce o mistrzostwo. Czerwone Diabły zaatakowały od samego początku spotkania, co już w 12. minucie przełożyło się na trafienie. Świetna dwójkowa akcja Naniego z Andersonem, zakończyła się podaniem Portugalczyka do Berbatova, który bez większego trudu pokonał Schwarzera, strzałem w długi róg bramki. Przy tym golu nie obyło się jednak bez kontrowersji, gdyż wydaja się, że w momencie podania, Bułgar znajdował się na spalonym i bramka nie powinna zostać uznana. Po objęciu prowadzenie podopieczni Fergusona nie spuścili z tonu, ale starali się szybko podwyższyć prowadzanie. Udało im się to po upływie drugiego kwadransa. Do podanie Ery z głębi pola świetnie wystartował Nani, po czym na pełnej szybkości minął wychodzącego z bramki Schwarzera i podał piłkę do Valencii, który z najbliższej odległości wpakował ją głową do bramki. W drugiej połowie gracze United wyraźnie zaczęli oszczędzać siły na mecz Ligi Mistrzów z Chelsea, przez co gra stała się mniej płynna i straciła na tempie. Mimo to gospodarze stworzyli kilka dobrych okazji bramkowych, ale gola nie udało się im już strzelić i spotkanie zakończyło się wynikiem 2-0.

W najciekawszym pojedynku tej kolejki Liverpool z łatwością pokonał Manchester City, całkowicie rewanżując się podopiecznym Manciniego, za porażkę z początku sezonu. The Reds od pierwszego gwizdka sędziego odważnie zaatakowali gości i już w 7. minucie mogli objąć prowadzenie, ale strzał Suareza, na słupek zbił Hart. Kilka chwil później Anglik musiał jednak wyjmować piłkę z siatki, po świetnym uderzeniu Carolla z dystansu. Futbolówka przy strzale Anglika nabrała dziwnej rotacji, ale mimo to, wydaje się, że bramkarz City powinien sobie z nim lepiej poradzić. W 34. minucie kontrolujący grę podopieczni Dalglisha trafili jeszcze raz. Po ogromnym zamieszaniu w polu karnym gości, którzy kilka razy bezskutecznie próbowali wybić piłkę poza szesnastkę, futbolówka spadła wprost pod nogi Kuyta, a ten precyzyjnym uderzeniem w dalszy róg, nie dał szans na skuteczną interwencję Hartowi. Kibice Liverpoolu jeszcze dobrze nie zdążyli usiąść na krzesełkach, a mogli ponownie cieszyć się z bramki. Meireles fantastycznie dośrodkował z lewego skrzydła, a pojedynek główkowy z Kolarovem wygrał Caroll, po raz drugi tego dnia wpisując się na listę strzelców. W drugiej połowie The Reds pewnie kontrolowali grę, a City mimo zmian dokonanych przez Manciniego, nie potrafiło w żaden sposób zagrozić bramce Reiny. Hiszpański bramkarz musiał się wykazać tylko jeden raz, gdy po piekielnie mocnym uderzeniu Yaya Toure z kilkudziesięciu metrów, przeniósł piłkę nad poprzeczką. Ostatecznie podopieczni Dalglisha odnieśli cenne zwycięstwo, które przybliża ich do miejsca premiowanego grą w Lidze europejskiej.

Po serii trzech remisów z rzędu Arsenal pokonał na wyjeździe Blackpool i wciąż pozostaje w grze o mistrzostwo. Kanonierzy wyszli na prowadzenie już w 18. minucie, kiedy atakujący lewym skrzydłem van Persi, wypatrzył wbiegającego w pole karne Diaby’ego, a reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej bez problemów umieścił piłkę w siatce. Chwilę później było już 2-0. Z prostopadłego podania Wilshere’a skorzystał Eboue i strzałem w długi róg pokonała Kingsona. Podopieczni Wengera mieli jeszcze kilka szans na podwyższenie wyniku w pierwszej połowie, ale świetnych okazji nie potrafili zamienić na bramkę ani Nasri, ani Diaby. Od początku drugiej odsłony spotkania, Mandarynki odważniej zaatakowały bramkę Lehmanna, co opłaciło się w 52. minucie. Akcję z własnej połowy wyprowadził Puncheon, po czym wyłożył piłkę wbiegającemu w szesnastkę Campbellowi, który został sfaulowany przez niemieckiego bramkarza Arsenalu. Sędzia nie podyktował jednak karnego, gdyż futbolówka trafiła pod nogi Taylor-Fletchera, a ten spokojnie wpakował ją do pustej bramki. Arbiter powinien natomiast wskazać na wapno kilkadziesiąt sekund później, gdy Koscielny bezmyślnym wślizgiem w nogi, powalił na murawę strzelca pierwszej bramki dla beniaminka. Nie dyktując jedenastki za to przewinienie, Lee Mason popełnił spory błąd, odbierając Blackpool szansę na wyrównanie stanu spotkania. Podopieczni Wengera przetrwali ataki Mandarynek i w 76. minucie wyprowadzili zabójczą kontrę. Fabregas przedłużył podanie z głębi pola do Walcotta, a ten idealnie wyłożył piłkę van Persiemu, który bez problemów pokonał Kingsona, zapewniając Kanonierom trzy ważne punkty.

Po bardzo zaciętym spotkaniu wygrać udało się również Chelsea, która poradziła sobie z Wigan. Jedyny gol tego meczu padł jednak w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Po rzucie rożnym, w polu karnym gości doszło do ogromnego zamieszania, a próbujący wypiąstkować piłkę Al-Habsi, był faulowany przez Torresa. Sędzia nie odgwizdał jednak przewinienia na bramkarzu The Latics, w efekcie czego futbolówka spadła pod nogi Maloudy, a Francuz bez problemów umieścił ją w siatce. Więcej goli tego dnia już nie padło i to podopieczni Ancelottiego mogli cieszyć się ze zgarnięcia pełnej puli, co stawia Wigan w coraz gorszej sytuacji w rywalizacji o utrzymanie ligowego bytu.

Walczący o awans do Ligi Mistrzów Tottenham, nie bez kłopotów pokonał na własnym boisku Stoke. Wszystko co najciekawsze w tym spotkaniu wydarzyło się w pierwszej połowie. Koguty już w 11. minucie objęły prowadzenie, po golu tego, który najbardziej zawiódł w meczu pucharowym z Realem, czyli Petera Croucha. Po krótko rozegranym rzucie rożnym, Pavlyuchenko dośrodkował w pole karne, a tam najwyżej do piłki wyskoczył Anglik, pewnie pokonując Begovicia. Chwilę później Koguty prowadziły już 2-0, a gola po uderzeniu między nogami bośniackiego bramkarza, strzelił Modrić . Piłkarze Stoke nie zamierzali się jednak poddawać i już w 27. minucie zmniejszyli prowadzenie gospodarzy do jednej bramki. Fantastyczny rajd przez pół boiska przeprowadził Etherington, po czym uderzył nie do obrony dla Gomesa. Podopieczni Redknappa nie chcieli aby trzy punkty wyśliznęły im się z rąk, dlatego natychmiast ruszyli do dalszych ataków i szybko dopięli swego. Wracający po kontuzji Huddlestone, zagrał piłkę wprost na głowę Croucha, a napastnik Kogutów trafił po raz drugi. I tym razem podopieczni Pulisa zdołali nawiązać kontakt z gospodarzami, zdobywając bramkę na 3-2. W środku pola piłkę stracił Bale, ta trafiła do Jonesa, który potężny uderzeniem z dystansu, umieścił ją w okienku bramki Gomesa. Po przerwie obie drużyny nadal stwarzały mnóstwo okazji, ale bramkarze spisywali się bez zarzutu i więcej bramek kibice na White Hart Lane już nie obejrzeli.

Równie zacięte spotkanie mieli okazję zobaczyć fani Sunderlandu i West Bromwich. Mecz zaczął się zdecydowanie lepiej dla gospodarzy, którzy wyszli na prowadzenie już w 10. minucie, kiedy dośrodkowanie Gyana do własnej bramki wpakował Shorey. Podopieczni Roya Hodgsona odpowiedzieli tuż przed upływem drugiego kwadransa gry. Po wrzutce Thomasa w pole karne, piłkę w kierunku bramki przebił Olsson, a ta spadła wprost pod nogi Petera Odemwingie, który z łatwością pokonał Mignoleta. Jednak już dwie minuty później Czarne Koty prowadziły ponownie. Bardslay uderzył piekielnie mocno z rzutu wolnego i piłka znalazła się w okienku bramki Carsona. Do przerwy wynik nie uległ już zmianie, a w drugiej odsłonie inicjatywę przejęli goście. Wyrównać udało im się już w 54. minucie, gdy piękną drużynową akcję technicznym uderzeniem zakończył Mulumbu. Po jeszcze ładniejszej wymianie podań, podopieczni Hodgsona strzelili trzecią i jak się okazało zwycięska bramkę. Reid podał do wybiegającego na skrzydło Odemwingie, ten natychmiast zagrał piłkę w pole karne do Scharner, a Austriak bez problemu wpakował ją do bramki, zapewniając West Bromwich trzy punkty.

Dzięki pokonaniu Newcastle, Aston Villa oddaliła się na kilka punktów od strefy spadkowej. Przez większą część spotkania na Villa Park przeważali gospodarze, stwarzając sobie wiele okazji do zdobycia bramki. Jedną z nich udało się wykorzystać w 38. minucie, kiedy po precyzyjnym dośrodkowaniu Downinga z rzutu wolnego, golą głową zdobył Collins. Jeszcze przed przerwą podopieczni Houlliera podwyższyli prowadzenie, ale prawidłowo zdobytego przez Benta gola, anulował sędzia liniowy, dopatrując się w tej sytuacji spalonego. Druga połowa to już całkowita dominacja The Villans, spowodowana szczególnie, świetną grą ofensywnego tria Agbonlahor – A. Young – Downing, na które obrona Srok nie potrafiła znaleźć żadnej recepty. Żadnej ze stworzonych szans nie udało się jednak gospodarzom wykorzystać i musieli się zadowolić zwycięstwem w najskromniejszych rozmiarach.

Formę w ostatnich meczach sezonu udało się złapać piłkarzom Evertonu, którzy, pokonując Wolverhampton, przedłużyli swoją serię meczów bez porażki do sześciu. Mecz rozstrzygnął się już w pierwszej połowie kiedy padły wszystkie gole. Egzekucję Wilków rozpoczął Beckford. Anglik wykorzystał świetne dośrodkowanie Osmana spod linii końcowej i głową pokonał bezradnego Hennesseya. W 39. minucie było już 0-2. Po rzucie wolnym wykonanym przez Bainesa i przypadkowym strzale Elokobiego fantastyczną interwencją popisał się bramkarz Wolverhampton, ratując swój zespół przed utratą samobójczej bramki. Futbolówka trafiła jednak przed pole karne, gdzie czekał już na nią Neville, po czym precyzyjnym uderzeniem w lewy górny róg, wpisał się na listę strzelców. Tuż przed zejściem do szatni The Toffees zaatakowali jeszcze raz, a gol strzelony przez Bilyaletdinova bez problemu zdobędzie nagrodę trafienia kolejki. Rosjanin przebiegł z piłką kilkanaście metrów i potężnym strzałem z dystansu, niemal rozerwał siatkę w bramce Hennesseya. Druga połowa to ciągłe ataki Wolverhampton, które próbowało powalczyć o kontaktową bramkę. Za każdym razem świetnie w bramce Evertonu spisywał się jednak Howard i gospodarze musieli pogodzić się z wysoką porażką.

Inny kandydat do spadku, West Ham również nie popisał się w sobotnie popołudnie, wysoko przegrywając na wyjeździe z Boltonem. Mecz zaczął się świetnie dla gospodarzy, którzy otworzyli wynik już w 14. minucie. Cała zasługa przy tym trafieniu należy się Danielowi Sturridge’owi. Anglik opanował piłkę na linii pola karnego i fantastycznym podkręconym strzałem nie dał Greenowi żadnych szans na skuteczną interwencję. Chwilę później bramkarz Młotów musiał wyciąga piłkę z siatki po raz drugi. Z lewego skrzydła piłkę dośrodkował Petrov, a gola głową na swoje konto zapisał Lee Chung-Yong. Podopieczni Avrama Granta nie potrafili się pozbierać po tych ciosach, a zaraz po rozpoczęciu drugiej połowy dobił ich jeszcze Sturridge, strzelając swoją drugą bramkę. Napastnik wypożyczony z Chelsea, nie atakowany zbiegł z lewego skrzydła do środka pola, po czym z łatwością minął Parkera i precyzyjnym strzałem umieścił piłkę w dalszym rogu bramki Greena. Ta porażka ponownie zepchnęła West Ham do strefy spadkowej i wydaję się, że Młoty będą drżały o ligowy byt do ostatniej kolejki.

Remisem zakończyło się natomiast spotkanie pomiędzy Blackburn a Birmingham. Wynik meczu otworzył w 32. minucie Bowyer, z najbliższej odległości pakując piłkę do pustej bramki, po dośrodkowaniu Jerome’a. Tuż przed przerwą podopieczni McLeisha mieli świetną okazję do podwyższenia wyniku, ale strzał Larssona z rzutu wolnego zatrzymał się na słupku. Niewykorzystana okazja zemściła się jeszcze w pierwszej połowie, a dokładniej w doliczonym czasie gry. Fatalny błąd popełnił Ridegwell, który stracił piłkę na rzecz Hoiletta, dzięki czemu Kanadyjczyk znalazł się sytuacji sam na sam z Fosterem i pewnie ją wykorzystał wyrównując wynik spotkania. W drugiej połowie mimo kilku okazji z obu stron wynik nie uległ już zmianie i podział punktów stał się faktem.

Bohaterowie weekendu

Gracz kolejki: Daniel Sturridge
Angielski napastnik po przejściu do Boltonu, na zasadzie wypożyczenia, od razu wpasował się w styl gry Kłusaków, co przełożyło się na częste trafienia. Tym razem dwukrotnie pokonał bramkarza West Hamu, zapewniając swojemu zespołowi cenne zwycięstwo i kolejny raz potwierdzając, że czeka go wielka przyszłość w Premier League.

Jedenastka kolejki:
Al-Habsi (Wigan-3*) – Steinsson (Bolton-1), Collins (Aston Villa-1), Carragher (Liverpool-2), Evra (Man Utd-3) – Nani (Man Utd-7), Meireles (Liverpool-3), Modrić (Tottenham-3), Agbonlahor (Aston Villa-1) – Sturridge (Bolton-1), Caroll (Liverpool-2)

* W nawiasie ilość nominacji do jedenastki kolejki.

Przewiń na górę strony