Nie przegap
Strona główna / Po co?

Po co?

Po co?
Nareszcie w kwestii schedy, którą prędzej czy później Edwin van der Sar pozostawi, pojawiły się konkrety. Po masie zazwyczaj mało wiarygodnych doniesień dotyczących potencjalnych następców Holendra, dowiadujemy się, iż od przyjęcia w diabelskie szeregi Duńczyka Andersa Lindegaarda dzieli niemalże tylko podpis na stosownym dokumencie. Wszystko wskazuje na to, że w lecie przybędzie do nas nowy bramkarz. Fajnie, tylko po co?

Wbrew pozorom pytanie to nie sugeruje jednej, negatywnej odpowiedzi. Ocena zakupu Duńczyka zależy bowiem od celu, w którym Sir Alex Ferguson po niego sięgnie. Nie bez znaczenia są również: termin przejścia na emeryturę naszego obecnego numeru jeden oraz ewentualne następne posunięcia na rynku transferowym. Dopiero po poznaniu rzeczonych faktów można skrytykować bądź pochwalić szefostwo United. Gdy już wszystko się rozjaśni, niech za mój komentarz posłuży jeden z poniższych punktów odnoszący się do zaistniałego wariantu.

Kuszczak < Lindegaard

Duńczyk zostaje ściągnięty w charakterze następcy Edwina van der Sara. Zaraz po odejściu Holendra, czy to w roku 2011 czy dopiero po polsko-ukraińskich mistrzostwach Europy, Lindegaard zajmuje miejsce w bramce jako pierwszy golkiper Manchesteru United. Dotychczasowy zmiennik Niderlandczyka, Tomasz Kuszczak, uznaje (zapewne słusznie), iż 5 lat spędzone na Old Trafford poszło na marne i czym prędzej należy szukać nowego pracodawcy. Polak odchodzi, gdyż dalsza rola rezerwowego nie zadowala go. Po otrzymaniu informacji odnośnie zamiarów względem swojej osoby ze strony Sir Alexa, Tomek ściska dłoń trenerowi, a ten życzy mu powodzenia w przyszłości. Nasz pierwszy rodak w Manchesterze United kończy etap gry na Old Trafford z zawodem i znajduje inny klub angielski, w którym udowodni swoją wartość.

Wariant w moim mniemaniu najgorszy z możliwych. Dzięki Kuszczakowi mieliśmy jednego z najlepszych rezerwowych bramkarzy świata. Trudno jest mi znaleźć klub, w którym golkiper klasy Tomka grzeje ławę. Shay Given w Manchesterze City, Artur Boruc w Fiorentinie (chociaż moim zdaniem Tomek jest od Artura zawodnikiem lepszym) – te dwa przykłady nasuwają mi się na myśl. Polak nie raz udowodnił, iż świetnie sobie radzi w angielskich realiach, a od początku swej kariery na Old Trafford mocno poprawił grę nogami i na przedpolu. A teraz oddajemy go bez walki. Co więcej, w zamian za, bądź co bądź, zdecydowanie bardziej doświadczonego w najlepszej lidze świata Tomka, przychodzi o dwa lata młodszy Anders, który nie wychylił nosa poza Danię, nie licząc czterech spotkań reprezentacyjnych. Niewielkie są szanse, iż piłkarz występujący na tak newralgicznej pozycji od razu przestawi się na brytyjskie warunki gry. Na dodatek, w razie kontuzji czy niedyspozycji Lindegaarda w składzie pozostaje tylko młodziutki Ben Amos, niegotowy na razie do występowania w Premier League. Jedyne, co cieszy w takim rozwiązaniu to fakt, iż Fergie skończy ściemniać naszemu rodakowi w sprawie jego przydatności na drużyny.

Lindegaard ≈ Kuszczak

Tomasz Kuszczak po pokonaniu Bena Fostera i przeżyciu van der Sara dostał kolejnego konkurenta. Tym razem Polak wskoczył na wyższy level i stawką pojedynku jest bluza z numerem 1. Anders Lindegaard przychodzi do Manchesteru United w celu stoczenia szlachetnego pojedynku o prymat w bramce najlepszego angielskiego klubu. Tomek ma nadzieję na dostąpienie zaszczytu, który od dawna przepowiadał mu Sir Alex Ferguson. W ten sposób przez przynajmniej kilka miesięcy trwa ciągła rotacja w bramce, a w zakładach bukmacherskich można obstawiać, kto za rok będzie bronił w United. Tylko sztab trenerski zna na takie pytanie odpowiedź.

Taka ewentualność zdaje się być nie lepszą niż poprzednia. Owszem, wedle zasady „co cię nie zabije, to cię wzmocni”, zwycięzca pojedynku posiada nie tylko moralne prawo do obsady bramki w większości spotkań, ale także zebrane w bojach doświadczenie. Trzeba jednak pamiętać, że pozycja golkipera jest chyba najbardziej specyficzną ze wszystkich na boisku. Nie chodzi tylko o przywilej dotykania futbolówki rękami. Rotację w składzie można, ba, należy stosować w przypadku choćby napastników. Bramkarz powinien być jeden. Dodaje to pewności całemu blokowi defensywnemu z piłkołapem na czele. Nie wiadomo również, czy Tomek przystałby na takie dictum trenerskie – wszak celuje w miejsce w wyjściowej jedenastce od zasilenia Manchesteru i kolejne wewnątrzklubowe zmagania bez najmniejszej gwarancji sukcesu mogą być za duże dla jego ambicji. W takim wypadku, Kuszczak mógłby odejść w atmosferze ewentualnej kłótni z trenerem, który chciałby go powstrzymać przed odejściem mglistą wizją dominacji w bramce Czerwonych Diabłów.

Kuszczak > Lindegaard

Tomasz Kuszczak po 5 latach wycierania foteli przypisanych zmiennikom nareszcie dostaje swoją szansę. Polak z pozycji rezerwowego awansował do miana pierwszego bramkarza Manchesteru United – po raz pierwszy od dawien dawna golkiper z ławki przebił się do wyjściowego składu. Tomek jest również pierwszym naszym rodakiem od dłuższego czasu, który regularnie występuje w klubie należącym do ścisłego światowego topu. Natomiast Anders Lindegaard zostaje ściągnięty do miasta nad Irwell, by nowy numer 1 nie czuł się zbyt pewnie i czuł rywalizację w drużynie. Duńczykowi przyświeca ten sam cel, co Tomkowi 5 lat wcześniej, czyli zwolnić z obowiązków głównego golkipera. Warunkiem koniecznym takiego obrotu spraw jest rychła emerytura Edwina van der Sara – nikt chyba nie wyobraża sobie sytuacji, w której w klubie pozostaje rzeczony Holender, Polak i Duńczyk oraz młody i ambitny Ben Amos kreowany powoli na nadzieję angielskiej piłki (co przerabialiśmy już z Fosterem).

Bez ogródek stwierdzam, ze jest to najlepsze rozwiązanie. Tomek dostaje to, na co zasłużył solidnością i ciężką pracą. Ma szansę na wykazanie się w pełni. Z kolei dla naszego nowego nabytku, przeprowadzka do Manchesteru to i tak spory krok w karierze. Oczywiście, kuszczakowa pozycja nie jest bezwarunkowa – swoją wartość musi udowodnić w pierwszych miesiącach sezonu 2011/2012 i podtrzymywać formę przez cały czas. United to nie klub z IV ligi polskiej, by po słabej serii, wciąż stawiać na jednego bramkarza z tzw. braku laku. O to, by Tomek nie obrósł w piórka, będzie starał się na pewno Lindegaard oraz zapewne wkrótce wspierany przez angielską prasę Ben Amos, jednak to Polak na starcie dostanie sprawiedliwe fory. W moim mniemaniu piłkarz z Krosna Odrzańskiego taką szanse wykorzysta i poprowadzi United do boju o najwyższe cele, a Sir Alex po raz kolejny udowodni, że można wygrywać bez bajońskich sum wydawanych przez klub zza miedzy czy madrycki Real.

Lindegaard + X, gdzie X=?

W bramce Manchesteru szykuje się rewolucja. W miejsce kończącego karierę van der Sara przychodzi Anders Lindegaard i jeszcze jeden golkiper z zewnątrz. Tutaj możemy popuścić wodze fantazji i wybierać wśród Neuerów, Afinkiejewów czy innych De Gei, gdyż nie o konkretną osobę tu chodzi. Niemożliwym jest, by po takim obrocie spraw nie pożegnano się z Kuszczakiem, który – jak w wariancie pierwszym – znalazłby inny klub. Wówczas w Manchesterze nie będziemy mieli tak klarownej sytuacji, jaką obserwujemy obecnie, a zażarta rywalizacja pomiędzy dwoma nowymi zawodnikami i nieznajomość jej zwycięzcy może ciągnąć się przez dłuższy czas. W cieniu letnich nabytków pierwsze ważne decyzje musi podjąć Ben Amos.

Takie posunięcie wymaga trochę pieniędzy. Ze znalezieniem środków finansowych nie może nie być tak łatwo, jak zapewniają klubowe władze, zwłaszcza, że szykuje się również transfer kogoś ze środka pola. Tomek odchodzi zawiedziony, a Ben Amos nie widzi możliwości awansu w hierarchii i zapewne ucieka przynajmniej na wypożyczenie. W tym wypadku Sir Alex ryzykuje kłopoty z przystosowaniem się do wyspiarskich warunków nowo przybyłych przy jednoczesnej stracie dwóch sprawdzonych pod tym kątem zawodników. Jednak w ocenianym wariancie mamy duet ściągniętych bramkarzy, a zatem i większe prawdopodobieństwo pomyślnego przystosowania się co najmniej jednego z nich. Jest to zatem zdecydowanie lepsza opcja niż sprowadzenie wyłącznie Lindegaarda desygnowanego z marszu do gry w pierwszym składzie.


O tym, w jakim kierunku podążą losy bramki Manchesteru United, dowiemy się najprawdopodobniej za nieco ponad pół roku. W międzyczasie niewykluczone jest zakontraktowanie kogoś, kto w przyszłości ma zastąpić Edwina van der Sara. Na dzień dzisiejszy mało prawdopodobne wydaje się postawienie Fergiego na Tomasza Kuszczaka. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to dla mnie wymarzona opcja i zapewne będę jej bronił aż do wyjaśnienia sprawy. Jednego jestem pewien – Tomek da radę, gdziekolwiek będzie występował w następnym sezonie.

Przewiń na górę strony