Nie przegap
Strona główna / Podsumowanie 13. kolejki Premier League

Podsumowanie 13. kolejki Premier League

Podsumowanie 13. kolejki Premier League
W 13. kolejce Premier League najciekawiej zapowiadało się spotkanie pomiędzy Evertonem a Arsenalem. Na Goodison Park traciło punkty wielu faworytów i kolejną ofiarą gospodarzy mieli zostać podopieczni Wengera. W innych spotkaniach również nie zabrakło emocji i niespodziewanych rozstrzygnięć. Zapraszam na podsumowanie tej serii spotkań.

Manchester United rozegrał prawdopodobnie najsłabszy mecz w sezonie, a mimo to zdołał zremisować z Aston Villą na jej terenie. Pierwsza połowa nie zapowiadała ogromnych emocji. Piłkarze obu drużyn stworzyli sobie kilka sytuacji, ale żadna z nich nie zakończyła się bramką. W drugiej połowie rozpoczęła się jednak gra na całego. Od początku tej części zawodów na bramkę van der Sara sunął atak za atakiem i tylko dzięki szczęściu i słabej celności piłkarzy z Birmingham, Czerwone Diabły zawdzięczały utrzymujący się remis. Aston Villi udało się ostatecznie dopiąć celu w 72. minucie, kiedy Ashley Young wykorzystał rzut karny, podyktowany za faul na nim samym. Gdy cztery minuty później podopieczni Houlliera wyprowadzili zabójczą kontrę, którą trafieniem zakończył Albrighton, wydawało się, że tego dnia nic już nie uratuje Manchesteru. Podopiecznych Fergusona nie można jednak nigdy przekreślać, co udowodnili kolejny raz w tym sezonie. Najpierw złapali kontakt, po fantastycznym uderzeniu sprzed pola karnego Machedy, a chwilę później precyzyjne dośrodkowanie Naniego na bramkę zamienił Vidić. I choć Obertan miał okazję zdobyć zwycięskiego gola (świetnie zachował się Friedel), to z przebiegu gry trudno nie być zadowolonym z tego remisu. Aston Villa ma natomiast czego żałować, bo mogła spokojnie wygrać to spotkanie.

Największą niespodzianką tej kolejki była jednak porażka Chelsea, która na własnym terenie uległa Sunderlandowi aż 0-3. O ile na początku spotkania gra była wyrównana, to od około 30. minuty na boisku dominowali goście. Jeszcze przed przerwą dobrych sytuacji nie wykorzystali jednak Welbeck i Gyan (fantastycznymi paradami popisywał się Cech). Mimo to Czarne Koty schodziły do szatni, będąc na prowadzeniu po genialnej akcji prawego obrońcy Onuohy. Minął on cała obronę The Blues i ze spokojem umieścił piłkę obok bezradnego Cecha. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie, dalej to Sunderland nadawał tempo grze. Szybko też udało się podwyższyć wynik, czego dokonał Gyan. Jego gola poprzedziła kombinacyjna akcja całej drużyny, a asystę zapisał na swoje konto Henderson. Po tym ciosie Chelsea nie była się już w stanie podnieść. Najlepiej świadczą o tym okoliczności, w jakich padł trzeci gol. Ashley Cole za lekko podał do Cecha, piłkę przejął Welbeck i bez żadnych kłopotów umieścił ją w bramce. Była to pierwsza porażka podopiecznych Ancelottiego na swoim boisku w tym sezonie.

Potknięcia kontrkandydatów do tytułu wykorzystał Arsenal, który zdołał pokonać na Goodison Park Everton. W pierwszej połowie nie doczekaliśmy się wielu sytuacji, w całości zrekompensowała to jednak sytuacja z 36. minuty. Piłkę w polu karnym otrzymał Sagna i piekielnie mocnym strzałem pod poprzeczkę pokonał Tima Howarda. W drugiej połowie podopieczni Wengera poszli za ciosem i szybko podwyższyli wynik. Koronkową akcję całej drużyny precyzyjnym strzałem zakończył Fabregas. Po trafieniu Hiszpana, Kanonierzy całkowicie zdominowali grę, długo rozgrywając piłkę i nie dając podopiecznym Moyesa żadnych okazji do złapania kontaktu. Wszystko zmieniło się jednak w ostatnim kwadransie spotkania. Everton naparł z wielką pasją i zepchnął Arsenal do rozpaczliwej obrony. Wystarczyło to jedynie do zdobycia jednego gola. Z rzutu rożnego dośrodkował Baines, piłkę głową przedłużył Saha, a z najbliższej odległości wpakował ją do bramki Cahill. W pozostałych sytuacjach stworzonych przez The Toffees bardzo dobrze spisał się Łukasz Fabiański i to także dzięki niemu Kanonierzy wywieźli z Liverpoolu 3 punkty.

Kolejny raz punkty zgubiła drużyna Manchesteru City, tym razem remisując na swoim stadionie z Birmingham. Przez większą część spotkania z murawy wiało nudą, a groźne sytuacje można było policzyć na palcach jednej ręki. The Citizens, mimo dużo bardziej ofensywnej taktyki, niż ta, którą zaproponował Mancini na derby Manchesteru, nie potrafili przebić się przez szyki obronne drużyny McLeisha. Goście również nie kwapili się do zmasowanych ataków, co spowodowało, że gra toczyła się głównie w środku pola. Najlepszą okazję do zdobycia gola zmarnował James Milner, którego strzał najpierw wybronił Foster, a dobitkę z linii bramkowej wybił Carr. Mimo remisu, City utrzymało się na czwartym miejscu w tabeli, ale tuż za nimi czai się rewelacja rozgrywek – Bolton.

Podopieczni Owena Coyla tym razem pokonali na wyjeździe Wolverhampton. Zwycięstwo nie przyszło im jednak łatwo, mimo że w pewnym momencie spotkania prowadzili już 0-3. Mecz zaczął się fantastycznie dla Kłusaków, którzy prowadzili od 2. minuty po samobójczym golu Stearmana. W drugiej połowie w przeciągu 5 minut Bolton podwyższył wynik do stanu 0-3. Najpierw fenomenalnie w polu karnym Wilków zachował się Elmander. Minął zwodem dwóch obrońców i precyzyjnym strzałem w długi róg pokonał Hahnemanna. Chwilę później podwyższył Holden, któremu po podaniu Lee pozostało tylko wpakować piłkę do pustej bramki. Wolverhampton nie załamało się takim obrotem spotkania i już 2 minuty po bramce Holdena, wynik poprawił Foley. Gdy po rzucie rożnym wykonywanym przez Jarvisa gola zdobył Fletcher, wydawało się, że podopieczni McCarth’ego zdobędą jeden punkt. Wynik nie uległ już jednak zmianie i Wolverhampton pozostało na przedostatnim miejscu w tabeli.

Podobny przebieg do meczu Wilków z Boltonem, miało spotkanie Tottenhamu z Blackburn. Koguty rozpoczęły strzelanie w 16. minucie, kiedy dośrodkowanie z rzutu rożnego van der Vaarta na bramkę zamienił Bale. Wynik mógł szybko podwyższyć Pavlyuchenko, ale zmarnował rzut karny, podyktowany za faul na Jenasie. Rosjanin nie przejął się jednak zbytnio tym faktem i pod koniec pierwszej połowy zdobył bramkę po dobrym dośrodkowaniu Bale’a. W drugiej części gry Tottenham dołożył jeszcze dwa trafienia (Crouch po błędzie Giveta i ponownie Bale), jednak Blackburn, mimo beznadziejnej sytuacji, ani myślało się poddawać. Najpierw po sporym rykoszecie gola strzelił Dunn, a w samej końcówce spotkania za swój błąd przy trzecim trafieniu zrehabilitował się Givet. Wysiłki podopiecznych Allardyce’a spełzły jednak na niczym, a Koguty odniosły jak najbardziej zasłużone zwycięstwo.

Tyle szczęścia co fani Tottenhamu, nie mieli kibice na St. James Park, którzy nie obejrzeli w sobotę żadnej bramki. Ich Newcastle, mimo kilku niezłych sytuacji, nie było w stanie pokonać świetnie spisującego się w bramce Fulham Schwarzera, przez co podopieczni Hughtona musieli się zadowolić jednym punktem. Dla piłkarzy z Londynu taki wynik to codzienność, wystarczy tylko wspomnieć, że był to już 8 remis The Cottagers w tym sezonie.

Bezbramkowym remisem zakończyło się również spotkanie West Hamu i beniaminka z Blackpool. Mecz nie obfitował w sytuacje podbramkowe, ale każda z drużyn miała po jednej stuprocentowej okazji, żeby rozstrzygnąć go na swoją korzyść. W drużynie Młotów zawiódł Carlton Cole, z kilku metrów trafiając zaledwie w słupek, natomiast Mandarynki najbardziej powinny żałować sytuacji Taylora – Fletchera, któremu przydarzył się koszmarny kiks w bardzo dobrej sytuacji.

Zwyciężyć udało się natomiast Wigan, które pokonało na swoim boisku West Bromwich. Dzięki temu zwycięstwu podopieczni Roberto Martineza wydostali się ze strefy spadkowej. Jedyny gol tego spotkania padł w 70. minucie. N’Zogbia ruszył w rajd przez pół boiska, zauważył niekrytego Mosesa, a ten umieścił piłkę w bramce WBA. W samej końcówce spotkania w polu karnym gospodarzy pojawił się nawet bramkarz Carson, ale gol wyrównujący nie padł i goście musieli wracać do domu na tarczy.

Kolejnej niespodziewanej porażki doznał zespół Liverpoolu. Tym razem ich katem okazało się Stoke City, które pokonało The Reds 2-0. Pierwszy gol padł w okolicznościach, którym bliżej do podwórkowej kopaniny niż spotkania Premier League. Piłkarze obu drużyn bez ładu i składu próbowali trafić w piłkę, aż w końcu do bramki wepchnął ją Fuller. W ostatnich minutach podopieczni Hodgsona ruszyli do bardziej zdecydowanych ataków, ale zostali bezlitośnie skontrowani, a wynik na 2-0 ustalił Jones. Była to już piąta porażka Liverpoolu w tym sezonie i nie zapowiada się na to, aby sytuacja w klubie w najbliższym czasie uległa poprawie.

Bohaterowie weekendu

Gracz kolejki: Gareth Bale
Po serii fantastycznych występów w Lidze Mistrzów Walijczyk w końcu potwierdził swoją klasę w Premier League. To właśnie on poprowadził Koguty do zwycięstwa w spotkaniu z Blackburn, strzelając w nim dwa gole i asystując przy trafieniu Pavlyuchenki.

Jedenastka kolejki:

Schwarzer (Fulham-1*) – Onuoha (Sunderland-2), Bramble (Sunderland-1), R. Johnson (Birmingham-1), Ridgewell (Birmingham-2) – Albrighton (Aston Villa-1), Fabregas (Arsenal-1), Henderson (Sunderland-1), Bale (Tottenham-1) – Welbeck (Sunderland-1), Gyan (Sunderland-1)

* W nawiasie ilość nominacji do jedenastki kolejki.

Przewiń na górę strony