Nie przegap
Strona główna / Podsumowanie 11. kolejki Premier League

Podsumowanie 11. kolejki Premier League

Podsumowanie 11. kolejki Premier League
W 11. kolejce Premier League na pierwszy plan wysunęło się spotkanie Liverpoolu z Chelsea. Patrząc na tabelę, wynik meczu wydawał się być przesądzony, ale pojedynki między tak zasłużonymi klubami rządzą się swoimi prawami. Inne spotkania nie zapowiadały się aż tak emocjonująco, mimo to doczekaliśmy się w nich kilku niespodzianek. Zapraszam na podsumowanie tej serii spotkań.

Manchester United odniósł kolejne ligowe zwycięstwo i traci do lidera jedynie 2 punkty. Spotkanie z Wolverhampton nie było jednak dla podopiecznych Fergusona spacerkiem. Gra od początku meczu nie układała się najlepiej, co po części mogło być spowodowane szybkim zejściem z boiska kontuzjowanego Hargreavesa. Wprowadzony w jego miejsce Bebe nie zagrał najlepszego spotkania, notując mnóstwo strat i niecelnych podań. Pomimo przeciętnej gry, Czerwone Diabły wyszły na prowadzenie pod koniec pierwszej połowy, kiedy prostopadłe podanie Fletchera na bramkę zamienił Park Ji-Sung. W drugiej połowie akcje Manchesteru wyglądały już dużo lepiej i wydawało się, że lada moment podwyższą oni swoje prowadzenie. Stało się jednak inaczej, a duża w tym zasługa Micka McCarthy’ego. Wprowadził on na boisko Ebanks-Blake’a, który 2 minuty później wyrównał stan rywalizacji. Po stracie gola Czerwone Diabły rzuciły się do szaleńczych ataków, co opłaciło się już w doliczonym czasie gry. Piłkę z prawej strony boiska przejął Park, minął 2 obrońców i niesygnalizowanym strzałem w prawy róg pokonał Hahnemanna. Zwycięstwo w tym meczu jest bardzo cenne, ponieważ udało się je osiągnąć pomimo gry w bardzo osłabionym składzie. Miejmy nadzieję, że część piłkarzy zdąży szybko wrócić do zdrowia, ponieważ już w środę podopiecznych Fergusona czeka niezwykle istotny derbowy mecz z Manchesterem City.

Czerwone Diabły odrobiły część strat, ponieważ Chelsea nie zdołała pokonać na Anfield Road Liverpoolu. Mecz rozpoczął się bardzo dobrze dla podopiecznych Roya Hodgsona. Już w 11. minucie wyszli oni na prowadzenie, kiedy fantastyczne podanie Kuyta wykorzystał wracający do dobrej dyspozycji Fernando Torres, nie dając żadnych szans Petrowi Cechowi. Później gra toczyła się głównie w środkowej strefie boiska, a lekką przewagę wciąż posiadali The Reds. Zaowocowało to w samej końcówce pierwszej odsłony, a głównym bohaterem znowu był El Nino. Przyjął piłkę na skraju pola karnego, zwiódł Ivanovica i strzałem w długi róg bramki pozbawił złudzeń czeskiego golkipera Chelsea. Druga połowa miała zupełnie odmienny przebieg. Podopieczni Ancelottiego narzucili swój styl gry i mieli momentami przygniatającą przewagę. Nie potrafili jednak wykorzystać swoich sytuacji (najlepszą zmarnował Malouda, nie potrafiąc pokonać Reiny z pięciu metrów), przez co ponieśli już drugą porażkę w tym sezonie. Liverpool kontynuuje natomiast dobrą passę, wygrywając trzeci mecz z rzędu.

Kolejną niespodziankę sprawiło Newcastle. Sroki pokonały na wyjeździe faworyzowany Arsenal, dzięki czemu wskoczyły na 5. miejsce w tabeli. Długo jednak nic nie zapowiadało takiego zakończenia. Kanonierzy mieli w pierwszej połowie dużą przewagę, nie potrafili jednak jej udokumentować. Najbliżsi strzelenia gola byli Fabregas i Nasri. Uderzenie tego pierwszego zatrzymało się na poprzeczce, a strzał Francuza znakomicie wybronił Krul. Na przerwę obie drużyny zeszłyby zapewne przy wyniku 0-0, jednak w ostatniej minucie dobrze dośrodkował w pole karne Barton, błąd przy wyjściu popełnił Fabiański, dzięki czemu Caroll mógł zapisać na swoje konto już 6. trafienie w tych rozgrywkach. W drugiej połowie obraz gry niewiele się zmienił. Arsenal wciąż posiadał przewagę, ale nie przekładało się to na ilość sytuacji podbramkowych. Jedyną okazją wartą odnotowania był strzał Walcotta w poprzeczkę, a to zdecydowanie za mało, żeby myśleć o zwycięstwie w takim meczu. Ostatecznie wynik nie uległ już zmianie i Sroki mogły się cieszyć z kolejnych 3 punktów.

O ile spotkania w Lidze Mistrzów są na pewno olbrzymią frajdą dla kibiców i piłkarzy Tottenhamu, to ligowe boje po meczach w środku tygodnia już nie bardzo. Tym razem Koguty przegrały aż 4-2 w meczu z Boltonem. Na prowadzenie podopieczni Owena Coyle’a wyszli w 31. minucie, a bramkę na swoje konto zapisze Sandro. Stracił on piłkę na własnej połowie, a po podaniu Taylora zimną krwią wykazał się Kevin Davies, pokonując Gomesa. Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Na boisku nadal dzieliły i rządziły Kłusaki, podwyższając prowadzenie po strzałach Steinssona i skutecznie wykonanym rzucie karnym przez Daviesa (faul na Lee). Z Tottenhamem nie można się jednak nigdy nudzić, co podopieczni Redknappa potwierdzili także w tym spotkaniu. Najpierw w 79. minucie po indywidualnej akcji gola strzelił Hutton, a osiem minut później kontaktowe trafienie zaliczył Pavluchenko, po pięknym uderzeniu w stylu van Bastena z finałów mistrzostw Europy w 1988r. Gdy wydawało się, że wyrównanie jest na wyciągnięcie ręki, zabójczą kontrę wyprowadził Bolton. Davies zgrał piłkę głową do Petrova, a ten nie miał problemów z umieszczeniem jej w bramce. Ostatecznie mecz zakończył się całkowicie zasłużonym zwycięstwem podopiecznych Coyle’a, którzy radzą sobie w tym sezonie wyjątkowo dobrze. Piłkarze Tottenhamu powinni natomiast wyciągnąć wnioski z tej bolesnej lekcji i unikać w przyszłości takich wpadek, w innym przypadku ich przygoda z Ligą Mistrzów może się skończyć na jednorazowym incydencie.

W pozostałych sobotnich spotkaniach również doszło do kilku zaskakujących rozstrzygnięć. Everton nie zdołał kontynuować dobrej passy i stracił punkty w meczu z Blackpool. Na prowadzenie Mandarynki wyprowadził Eardley, fantastycznie wykonując rzut wolny i nie dając żadnych szans Howardowi. Niespełna 3 minuty później odpowiedział Everton za sprawą Yakubu (asysta) i Cahilla, który pokonał Gilksa strzałem głową. W pierwszej połowie więcej trafień już nie zobaczyliśmy, natomiast druga część gry zaczęła się od mocnego uderzenia podopiecznych Hollowaya. W ogromnym zamieszaniu w polu karnym The Toffees najlepiej poradził sobie Vaughan, dzięki czemu Blackpool ponownie znalazło się na prowadzeniu. Szczęście gospodarzy nie trwało jednak długo, ponieważ już 2 minuty później stan gry wyrównał Coleman po nie najlepszej interwencji bramkarza Mandarynek. Wynik do końca spotkania nie uległ już zmianie i beniaminek mógł cieszyć się z punktu wywalczonego z faworytem.

Takim samym wynikiem, jak spotkanie Blackpool z Evertonem, zakończył się pojedynek pomiędzy Birmingham a West Hamem. W pierwszej połowie nie doczekaliśmy się wielu sytuacji z obu stron, ale lekką przewagę posiadały popularne Młoty. Udało się ją przełożyć na bramki dopiero w drugiej części gry. Na prowadzenie podopiecznych Avrama Granta, wyprowadził w 48. minucie Piquionne, a niedługo potem wynik po świetnym podaniu Cole’a podwyższył Valon Behrami. Wydawało się, że nic nie stanie już na przeszkodzie, aby West Ham zgarnął 3 punkty, innego zdania byli jednak piłkarze Birmingham. Najpierw złapali kontakt po golu Jeroma, przy którym największe brawa należą się Zigiciowi za świetne zgranie piłki głową, a 9 minut później mogli cieszyć się z remisu dzięki trafieniu Ridgewella. Ostatecznie mecz zakończył się zasłużonym podziałem punktów, a sytuacja Młotów staje się coraz bardziej nieciekawa.

Remisem zakończyło się również spotkanie Fulham i Aston Villi. Goście otworzyli wynik meczu pod koniec pierwszej połowy, a zrobił to młody Albrightom, wykorzystując fantastyczne podanie Bannana. W drugiej połowie przewagę osiągnęli gospodarze, ale mimo kilku okazji nie potrafili strzelić wyrównującego gola. Gdy wszystko wskazywało na to, że podopieczni Houlliera zapiszą na swoje konto 3 punkty, Fulham przeprowadziło akcję ostatniej szansy. Z rzutu wolnego dośrodkował Murphy, a bramkę strzałem głową zdobył Hangeland. Był to już siódmy remis graczy Hughesa w tym sezonie.

Wygrać udało się natomiast piłkarzom Blackburn. Pokonali oni na swoim obiekcie Wigan, dzięki czemu odskoczyli na kilka punktów od dna tabeli. Wszystko co ciekawe w tym spotkaniu działo się w drugiej połowie. W 58. minucie Pedersen zaskoczył Al-Habsiego strzałem z rzutu wolnego, kiedy wszyscy spodziewali się dośrodkowania, a niedługo później świetne dogranie Emertona wykończył Roberts. Wigan stać było już jedynie na honorową bramkę, którą zaliczył wracający do formy z poprzedniego sezonu N’Zogbia.

Chociaż odrobinę udało się zmazać plamę z ostatniej kolejki podopiecznym Steve’a Bruce’a. Pokonali oni na swoim obiekcie Stoke City, po dwóch trafieniach Gyana. Najpierw dobił on do pustej bramki strzał Onuohy, a już w drugiej połowie nie dał szans Begoviciowi, pokonując go uderzeniem z szesnastki. W międzyczasie, w odstępie 3 minut dwie żółte kartki zobaczył Showcross i Stoke musiało kończyć mecz w dziesiątkę. Porażka ta zepchnęła podopiecznych Pulisa tuż nad strefę spadkową, od zajmującego 18. pozycję Wigan dzieli ich tylko różnica bramek.

Po serii porażek przebudził się natomiast Manchester City, który pokonał na wyjeździe rewelację tych rozgrywek, czyli West Bromwich. Bohaterem tego spotkania został niewątpliwie Mario Balotelli. Młody Włoch w pierwszej połowie pokonał dwa razy Scotta Carsona w odstępie zaledwie siedmiu minut. Najpierw zamknął dośrodkowanie z prawej strony Teveza, a następnie wykazał się dobrym przyjęciem i ze spokojem wykończył akcję rozpoczętą przez Silvę. W drugiej części gry ujawnił się jednak jego krnąbrny charakter. W niegroźnej sytuacji zachował się zupełnie bezmyślnie, kopiąc Mulumbu bez piłki, za co otrzymał zasłużoną czerwoną kartkę. Balotelli zamknął sobie tym zagraniem drogę do wystąpienia w derbowym spotkaniu z Manchesterem United.

Bohaterowie weekendu

Gracz kolejki: Fernando Torres
Hiszpański napastnik Liverpoolu spisał się fenomenalnie w spotkaniu z mistrzami Anglii, zapisując na swoje konto dwa trafienia. Ten mecz pokazuje, że Torres jest coraz bliżej optymalnej dyspozycji i już niedługo powinien ponownie straszyć wszystkich bramkarzy Premier League

Jedenastka kolejki:

Krul (Newcastle-1*) – Kelly (Liverpool-1), Coloccini (Newcastle-1), Carragher (Liverpool-1), Ridgewell (Birmingham-1) – Balotelli (Man City-1), Tiote (Newcastle-1), Taylor (Bolton-1), Park (Man Utd-2) – Davies (Bolton-1), Torres (Liverpool-1)

* W nawiasie ilość nominacji do jedenastki kolejki.

Przewiń na górę strony