Nie przegap
Strona główna / Złamany sezon

Złamany sezon

valencia_antonio_rangers.jpg
Jeśli miałbym wskazać największego pechowca ostatnich kilku sezonów, dałbym ex aequo pierwsze miejsce Alanowi Smithowi i Antonio Valencii. Latynos miał jednak więcej szczęścia, bo w przeciwieństwie do swojego angielskiego kolegi po fachu wielotygodniowy uraz nie skreślił go z listy piłkarzy, na których Alex Ferguson konsekwentnie stawia.

Dla Antonio Valencii drugi rok w barwach Manchesteru United miał być przełomowy. Aklimatyzacja gracza w klubie dawno już się skończyła, dzięki czemu mógł z nadzieją patrzeć na to, iż sezon 2010/2011 będzie najlepszy w jego dotychczasowej karierze. Czar jednak prysł już na początku sezonu, a Ekwadorczyk zamiast kopać piłkę, częściej gościł na oddziale chirurgiczno-ortopedycznym.

Już pierwsze mecze nie były dla piłkarza wymarzone. W dwóch inauguracyjnych spotkaniach (Newcastle, Fulham) Ekwadorczyk wybiegł na boisko w pierwszym składzie, lecz nie był w grupie wyróżniających się postaci. Później aż do feralnego spotkania z Glasgow Rangers nie zagrał na żadnym „froncie”.

Manchester United trafił w Lidze Mistrzów na jedną z teoretycznie łatwiejszych grup. Wspomniany mistrz Szkocji, najsilniejsza z całej trójki Valencia oraz nieznany bliżej Bursaspor nie mogły stanowić zagrożenia dla klubu, który aspirował do wygrania tej imprezy. Na pierwszy ogień poszli podopieczni Woltera Smitha. United jednak rozczarowali. „Diabły” miały rozbić obronę protestanckiej części Glasgow i już w pierwszym meczu wskoczyć na miejsce przeznaczone liderowi, którego nie oddałyby już do grudnia. Tak się jednak nie stało. Piłkarze z „Old Trafford” zagrali bezbarwnie, a patrząc obiektywnie remis 0:0 był najsprawiedliwszym wynikiem jak na to nędzne widowisko. Ważniejsze niż zgubienie dwóch punktów była strata Antonio Valencii. W 58. minucie czarnoskóry pomocnik został „skoszony” przez Kirka Broadfoota i przez kilka kolejnych minut nie był w stanie podnieść nawet głowy do góry. Jak się okazało, były gracz Wigan doznał złamania nogi w kostce.

Sir Alex FegusonTo złamanie z przemieszczeniem. Fatalna sprawa. Stracimy go na długie miesiące. Wyglądało to, jakby zarył czubkiem buta w murawę. Kiedy zobaczyliśmy panikujących zawodników Rangers, już wiedzieliśmy, że stało się coś złego. To podobna kontuzja do tej, jaką odniósł Alan Smith w 2006 roku. Straciliśmy go wtedy do końca sezonu.

Sir Alex Ferguson

W Lidze Mistrzów pod nieobecność Antonio piłkarze MU pokazali popis minimalizmu. Wyniki 0:0, 1:0, 2:1 pokazywały, że piłkarzom daleko jeszcze do optymalnej formy. Strach pomyśleć, co byłoby, gdyby już wtedy przyszło grać z mocnym przeciwnikiem.

Wracając do Valencii… Ekwadorczyk miał dużo szczęścia. Na początku diagnoza wstępna wskazywała, że w najlepszym razie piłkarz wróci na początek następnego sezonu. Z tygodnia na tydzień stan pacjenta znacznie się polepszał na tyle, że niektórzy twierdzili, iż powrót ów gracza może mieć miejsce jeszcze w lutym. Ekwadorczyk oficjalny pierwszy mecz zagrał 12 marca z Arsenalem. Angielscy fizjoterapeuci specjalnie dla Ekwadorczyka zastosowali stworzony przez NASA podwodny system bieżni, jednak najważniejsza w całej rehabilitacji była chęć oraz motywacja do powrotu na boisko. Pierwsze mecze pokazały, że Latynos nie stracił nic podczas leczenia urazu. Co więcej, słyszałem opinie, że feralna przerwa spowodowała, iż Ekwadorczyk gra piłkę lepszą niż przed urazem.

Łącznie „Maravilla” strzelił w całym sezonie 2 bramki… Obie po powrocie z rekonwalescencji. Pierwsza (w Premier League), podczas spotkania z Fulham 9 kwietnia 2011, kiedy to MU wygrał 2:0, oraz druga (w Lidze Mistrzów) w rewanżowym spotkaniu z Schalke 4 maja, gdy „Czerwone Diabły” sprawiły gościom baty 4:1. Statystyka bramkowa nie rzuca na kolana, ale trzeba wziąć istotną poprawkę, że „na czysto” Ekwadorczyk nie zagrał nawet czterech miesięcy. Ogółem biorąc pod uwagę wszystkie rozgrywki, Valencia rozegrał 19 spotkań, co daje sumę 1318 minut, co z kolei daje prawie 70 minut gry na każdy mecz.

W zbliżającym się sezonie dla naszego piłkarza najważniejsze powinno być utrzymanie takiej formy, jaką prezentował pod koniec sezonu, utrzymanie miejsca w podstawowej „11” oraz trzymanie się nadziei, że podobny dramat jak ten z ostatniego sezonu, w nadchodzącym już się nie powtórzy.

Moment chwały: 4.05.2011. Manchester United-Schalke 4:1
Najgorszy moment sezonu:14.09.2011 Manchester United-Glasgow Rangers 0:0
Ocena w skali całego sezonu: 5/10. Nota zapewne byłaby zdecydowanie wyższa, lecz wiadomo dlaczego tak nie jest.

Przewiń na górę strony