Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Prawdziwa rewolucja

Prawdziwa rewolucja

Prawdziwa rewolucja
Za Wikipedią: różnie definiowane rewolucje wybuchały w całej historii ludzkości. Różnią się one w zależności od ilości ich członków (rewolucjonistów), środków przez nich stosowanych, czasu trwania, ideologii motywacyjnej, i różnych innych aspektów. Rewolucjonista? Sztab szkoleniowy United. Stosowane środki? Brutalne pożegnania bez skrupułów, grubo wydane miliony. Czas trwania? Miesiąc, góra dwa. Ideologia motywacyjna? Piłkarski szczyt i pokonanie Barcelony. Tak, właśnie rozpoczęła się prawdopodobnie największa rewolucja nad Old Trafford od lata 1995 roku.

Wtedy z Old Trafford pożegnali się Paul Ince, Mark Hughes oraz Andrei Kanchelskis – zawodnicy, którzy byli tymi z kategorii first-choice. Transfery te odbyły się w zasadzie bez żadnego ostrzeżenia – każdy był więc w szoku. Ferguson zbudował jednak zespół oparty na wychowankach i niecałe dwa lata później ponownie sięgnął po puchar za zwycięstwo w Premier League i FA Cup. Teraz Sir Alex Ferguson ponownie wietrzy skład.

Najtrudniejsze wakacje w karierze Fergusona

Muszę przyznać, że to, co dzieje się teraz na Old Trafford, nieco mnie przeraża. Z Old Trafford pożegnał się już van der Sar, Scholes, Neville oraz Hargreaves. O ile dwóch ostatnich miało znikomy wkład w grę Manchesteru United na przestrzeni ostatnich dwóch sezonów, tak latający Holender i Rudy to bez żadnych wątpliwości postaci wybitne i kluczowe. Kilka dni temu media poinformowały, że Sunderland złożył ofertę kupna Browna, Gibsona i… Johna O’Shea. Manchester United rzekomo wyraził zgodę. Uważam, że ten ruch transferowy byłby głupotą ze strony Sir Alexa Fergusona. Taki klub jak Manchester United nie oddaje tak zasłużonych wychowanków. Opowieści o nieprzydatności Gibsona możecie wsadzić między regał z bajkami Andersena – Irlandczyk rozegrał 43 spotkania w ostatnich dwóch sezonach. Miał swój (choćby minimalny) wkład w sukcesy United (Schalke na Old Trafford w maju tego roku?).

Media informują jednak, że ci piłkarze są o krok od pożegnania się z United. Rozpoczyna się zatem reakcja łańcuchowa, efekt domina – jak zwał tak zwał. Ferguson musi kupić kogoś nowego, by załatać dziury. Przed Szkotem nie lada wyzwanie.

Najlepsze wakacje w karierze Fergusona

On uwielbia pracę. Mam wrażenie, że Ferguson miał w swojej głowie dokładny plan tej rewolucji. Część założeń wprowadził już w życie. Od transferu Younga i Jonesa dzieli jedynie złożenie podpisu pod kontraktem. Wszystko jest już ustalone, pozostały formalności. Podobnie jeśli chodzi o De Geę (ważna informacja dla wszystkich fanów United – nazwisko wymawiamy „de heja”). Young czeka na powrót z wakacji, a pozostała dwójka – na koniec mistrzostw Europy do lat 21. Widać doskonale, że Ferguson chce mieć wszystko z głowy i wyruszyć do Stanów Zjednoczonych z całą kadrą, aby zespół zgrał się jak najlepiej przed nowym sezonem.

Ponadto nie ustaje zainteresowanie utalentowanym obrońcą RC Lens, Raphaelem Varane’em, oraz Samirem Nasrim, Wesleyem Sneijderem i Luką Modriciem. Pogłoski o olbrzymim budżecie transferowym sprawdzają się – Young, Jones i De Gea mogą łącznie kosztować 70 (sic!) milionów funtów.

Ferguson solidnie remontuje zespół. Tworzy w ten sposób kolejną drużynę, jaką przyjdzie mu prowadzić. Ostatnie lata pokazały, że United wygrywa z szeroką kadrą. Jeśli odchodzi trzech zawodników na emeryturę (dwóch niezwykle istotnych) i jeśli Ferguson pożegna kolejnych, to należy otwarcie powiedzieć – potrzebne są nowe fundamenty, całkiem nowy zespół.

Diabeł tkwi w szczegółach

Wszyscy malkontenci kibicujący United ciągle narzekają na brak transferu ofensywnego pomocnika. Van der Vaart był do wzięcia za śmieszne pieniądze, Özil zresztą też. Ale na jasną cholerę potrzebny jest nam ofensywny pomocnik? Nawet Anderson (w Porto ofensywnie usposobiona bestia, „drugi Ronaldinho”) czy Scholes (maestro ofensywy) w ostatnich sezonach grali jako środkowi pomocnicy, a Ferguson przydzielał im zadania stricte defensywne. Nieziemsko dobre skrzydła, solidny środek pomocy wspomagający obronę – to recepta szkockiego menedżera. Wyobrażacie sobie van der Vaarta zepchniętego do defensywy? Ja nie. Tak więc Ferguson ustawia dobrze usposobioną obronnie dwójkę na środku, a za atak odpowiadają piekielnie szybkie skrzydła i świetni napastnicy. A może Jones będzie grał w pomocy? W Blackburn rozegrał kilka występów na tej pozycji.

Media, opisując Ashleya Younga, używają określenia „skrzydłowy”. Co ciekawe, ten zawodnik w ubiegłym sezonie rozegrał aż 18 występów jako środkowy pomocnik. 9 razy pojawiał się natomiast na lewej stronie drugiej linii.

Ideologia motywacyjna

Ruchy Fergusona to coś więcej niż łatanie dziur po zawodnikach, którzy odeszli. To budowa nowego zespołu. Po co to wszystko? Daję sobie głowę uciąć, że pierwszą myślą w głowie Szkota po przegranym finale na Wembley była chęć zrzucenia Barcelony z pieprzonej grzędy piedestału, czołówki, topu europejskiej piłki nożnej. Sir Alex to człowiek cholernie zawzięty, w jego słowniku nie ma pojęcia „niemożliwe”. Głęboko wierzę, że nie odejdzie dopóki nie pokona wielkiej Barcelony. Szkot myśli cały czas o kolejnych sukcesach, kocha wyzwania. Poprzeczka coraz wyżej, a on i tak tego się podejmuje.

Zaraz, zaraz. Ferguson mówił o pieprzonej grzędzie Liverpoolu. A kto powiedział, że chodzi o ilość pucharów za zdobycie ligi anielskiej? W końcu teraz ulubioną liczbą scouserów nie jest – jak dotychczas – 18, a 5. Tylko tym mogą błysnąć w dysputach z fanami United. Czas to zmienić.

Przewiń na górę strony