Nie przegap
Strona główna / Tevez wart świeczki?

Tevez wart świeczki?

Tevez wart świeczki?
Nie będę ukrywał, że inspiracją do napisania tego tekstu był dla mnie artykuł mojego redakcyjnego kolegi Filipa, który starał się przekonywać czytelników, że Carlos Tevez jest wart przysłowiowej świeczki. Pozwolicie, że przedstawię swój punkt widzenia na sprawę zawodnika, za którego – według prasowych doniesień – włodarze Manchesteru United musieliby wyłożyć około trzydziestu milionów funtów.

Nie chcę bawić się w księgowego zespołu z Old Trafford, ale chyba każdy z nas zadaje sobie pytanie „czy warto ?”. Mówimy przecież o ogromnej sumie pieniędzy, która powinna równać się przecież z niezbyt często spotykaną jakością gry. Dymitar Berbatov nie musiał występować nawet pół roku w Teatrze Marzeń, żeby przekonać kibiców „Czerwonych Diabłów”, że należy do zawodników zdolnych do magicznych zagrań. Asysta Bułgara przy bramce Ronaldo w spotkaniu z West Ham United z pewnością znajdzie się wśród najlepszych zagrań całego sezonu. Tymczasem Tevez gra już drugi sezon z Diabełkiem na piersi, a wciąż mówiąc o pozytywach w jego grze wymienia się przede wszystkim olbrzymią determinację. Oczywiście, ważna i ceniona cecha przede wszystkich wśród diabelskich fanów, ale czy to nie za mało jak na piłkarza wartego – według właścicieli jego zawodniczej karty – bagatela 30 mln. funtów?

Każdy ponoć wie, że idol kibiców „Młotów” potrafi kropnąć z dystansu. Niestety, nam pozostaje tylko wierzyć w te legendy, bo Carlos w barwach Manchesteru United zza 16-stki strzelił ledwie jedną bramkę (o ironio z WHU). Bilans taki sam jak w przypadku króla pola karnego Ruuda van Nistelrooy’a, który z tego powodu był obiektem kpin kibiców innych drużyn. Wracając do Teveza – nie mogę się oprzeć wrażeniu, że 24-letni Argentyńczyk po przeprowadzce na Wyspy Brytyjskie stanął w rozwoju. A być może poczynił nawet krok wstecz.

Gdy przypomnę sobie bowiem Teveza sprzed kilka lat, to widzę zawodnika potrafiącego przejść dryblingiem kilku rywali, błyskotliwego, któremu futbolówkę można było odebrać w większości wypadków tylko poprzez nieprzepisowe zagranie. Po transferze do United pozostała tylko ta ostatnia cecha. Z początku można to było tłumaczyć faktem, iż Carlos nie przepracował okresu przygotowawczego wraz z całą drużyną i z biegiem czasu będzie tylko lepiej. I było, ale wcale nie tak dużo jak chyba każdy oczekiwał. Nadal niestety mamy obraz Argentyńczyka, który wygląda jakby biegał na zaciągniętym hamulcu ręcznym. Z dogonieniem Teveza problemów chyba nie ma żaden obrońca z Premier League. Popularny „Apacz” sprinterem nie jest, ale nie jest również typem zawodnika, który na boisku widzi tyle co Wayne Rooney. Na domiar złego, Tevez – podobnie zresztą jak Rooney – nie zalicza się do specjalistów od strzelania bramek. Owszem, Argentyńczyk zaliczył w poprzednim sezonie kilka ważnych trafień, ale na swoim koncie ma równie kilka „wybitnych pudeł” (derby z MC, czy wyjazdowy mecz z Boltonem). Warto pamiętać, że „Apacz” strzelił w ubiegłym sezonie ledwie jedną bramkę więcej niż nękany kontuzjami Wayne Rooney. Jeśli zaś na tapetę weźmiemy asysty, to tutaj Tevez wypada jeszcze gorzej (8 podań po których koledzy skierowali piłkę do siatki, co przy 14-stu Rooney’a jest dorobkiem nie budzącym wielkiego uznania). Obecny sezon działa również na niekorzyść dla argentyńskiego internacjonała.

Co więc daje nam osoba Argentyńczyka, aby wydawać za niego prawdziwą fortunę? Na to pytanie staram sobie odpowiedzieć od dobrych kilku miesięcy, ale niestety bez efektu. Nie chcę niniejszym tekstem przekonywać, że Carlos Tevez złym piłkarzem jest. Nic z tych rzeczy – Argentyńczyk to nieprzeciętny zawodnik, który pewnie byłby gwiazdą w wielu innych zespołach. Jednak nie w United. Dla gorszej wersji Wayne’a Rooney’a nie ma miejsca w Teatrze Marzeń, a na pewno nie kosztem 30-stu milionów funtów. Na pewno nie teraz, kiedy na zapleczu pierwszej drużyny aż roi się od utalentowanych napastników. Wielki potencjał potwierdził niedawno Danny Welbeck, świetnie na wypożyczeniu radzi sobie Fraizer Campbell (wcale niemniej waleczny niż Tevez), zaś w akademii zachwycają Federico Macheda i Davide Petrucci. Nie zapominajmy, że jest również Manucho, który póki co – podobnie jak Tevez – straszy swoich przeciwników tylko wyglądem.

Wydaje mi się, że cierpliwość Carlosa jest na wykończeniu. Ambicje argentyńskiego napastnika zdają się sięgać wyżej niż ławka rezerwowych Manchesteru United, na którą jest po prostu skazany. Kwestią czasu pozostaje to, kiedy Tevez publicznie wyrazi swoje niezadowolenie ze statusu rezerwowego i zachęci innych europejskich gigantów do skorzystania z jego usług. Myślę, że dla samego zawodnika wyjechanie poza Wyspy Brytyjskie byłoby najlepszym rozwiązaniem. Manchester United na takim wyjściu również wiele by nie stracił.

Przewiń na górę strony