Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Legendy: Brian „Choccy” McClair.

Legendy: Brian „Choccy” McClair.

Legendy: Brian Choccy McClair.
Brian McClair to wielka legenda Manchesteru United. O ile wcześniejsze teksty poświęcone były czasem wielkim gwiazdom, a czasem przyćmionym gwiazdeczkom, o tyle ten tekst będzie dużo za krótki, by opisać piłkarską karierę fenomenalnego Szkota. Będzie za krótki dlatego, że o piłkarzach, na których teraz nadchodzi czas w tej serii, można by wydać jedna za drugą osobne książki, zamiast mieścić ich historię tu w kilku zaledwie akapitach. Tym bardziej, że jeśli chcę opisać Whiteside’a, to kilka akapitów wystarczy w zupełności, może nawet jest to trochę „z nawiązką”. Ale na tak wielką legendę, na tak wielkiego piłkarza, który – podobnie jak Norman – był pierwszym w Manchesterze w kilku kwestiach, tego miejsca jest po prostu za mało. Bo czymże jest wczesne piłkarskie „raczkowanie” Plagi liverpoolczyków w porównaniu do wielkich rzeczy i wielkich radości, jakie sprawił nam Choccy?

Nieudany start.

Brian urodził się 8 grudnia 1963 roku w szkockim Airdrie. Jednak, może nieco zaskakująco, jego piłkarska kariera wcale nie rozpoczęła się w rodzimym An Àrd Àirighe, ba, nie rozpoczęła się nawet w Szkocji. Choć często pomija się to w jego piłkarskim życiorysie, Brian pierwszą przygodę z piłką nożną łączy z Aston Villą. Był to dla niego jednak lekki falstart, gdyż w zespole z Birmingham nie rozegrał ani jednego meczu. Po 12 miesiącach miał więc dość kariery poza Szkocją, dlatego gdy tylko wrócił podpisał kontrakt z Motherwell. Myśląc jednak o swojej przyszłości, Brian postawił również na swoje wykształcenie, łącząc występy w drużynie ze studiami na uniwersytecie w Glasgow, które zresztą później faktycznie ukończył. Na Fir Park spędził dwa sezony, rozegrał 40 spotkań i strzelił w nich 15 bramek. To wystarczyło, by po rodaka w 1983 roku upomniał się naprawdę wielki, utytułowany i dzierżący od dwóch lat mistrzostwo Szkocji klub – Celtic Glasgow.

Wschodząca gwiazda The Bhoys.

Brian McClair w CelticuThe Bhoys wyłożyli za (jeszcze) 19-letniego McClaira 100 tysięcy funtów. Z pewnością jednak nie były to pieniądze wyrzucone w błoto. Działacze z Celtic Park wiedzieli, co robią. Zadebiutował już 3 września 1983 roku w meczu derbowym z odwiecznym rywalem – Glasgow Rangers, który Celtowie zresztą wygrali 2:1. Brian powoli stawał się zawodnikiem kluczowym. Jego błyskotliwe i szybkie zagrania w połączeniu z coraz większym ograniem kreowały go na bohatera drużyny. Ale Celtic w 1983 roku przegrał wszystko, co tylko mógł i tylko to mogło psuć humor Brianowi, który w ciągu tego debiutanckiego w końcu sezonu wybiegał na murawę 35 razy i strzelił 23 gole. Pierwszym sukcesem, w którym Brian brał udział, było wywalczenie w 1985 roku Pucharu Szkocji, gdzie Celtowie pokonali na Hampden Park Dundee United 2:1. Rok później przyszło upragnione Mistrzostwo Szkocji. W tym roku, 1986, na Briana zwrócił oczy piłkarski świat. Zawodnik w ciągu 3 lat bardzo wydoroślał, nabrał futbolowej „ogłady” i, co tu dużo mówić, stał się gwiazdą ligi szkockiej. Rok później Brianowi przypadło w udziale ogromne wyróżnienie indywidualne – został wybrany Piłkarzem Roku 1986 w Szkocji. Zresztą nikogo to nie dziwiło – 44 występy i 35 goli w sezonie 1986/1987 to porażający wręcz wynik. I chyba wszyscy czuli, że McClair długo w Celtiku już nie zostanie. Wybiegając w sumie 145 razy w koszulce Celtów i 99 razy doprowadzając do euforii kibiców trzepocącą w siatce piłką, Brian wreszcie dostał konkretną propozycję, choć cena za niego była dosłownie zaporowa.

Tworzenie legendy.

Alex Ferguson, mający koncept odbudowy wielkiej drużyny, był piłkarsko zauroczony osobą 24-letniego Szkota. Za swego rodaka zaproponował 850 tysięcy funtów! Warto zauważyć, jak bardzo wzrosła wartość Briana przez 4 lata gry w Celtiku. I choć szkocki zespół zażądał 2 milionów funtów (!) za swego piłkarza, to w lecie 1987 roku po szkockich targach Szkotów ze Szkotem w sprawie Szkota zakończyło się szczęśliwie na kwocie zaproponowanej przez Manchester United. Gdyby jednak Anglicy zdecydowali się wyłożyć proponowaną astronomiczną kwotę za Briana, stałby się on najdroższym piłkarzem w historii brytyjskiego futbolu.
Fergie z olbrzymim kredytem zaufania od działaczy próbował stworzyć zespół podobny do tego sprzed… 30 lat, bo mniej więcej tyle czasu upłynęło od zdobycia ostatniego mistrzostwa Anglii.

Brian McCalirWywalczony w 1985 roku FA Cup wcale nie był „na otarcie łez”. Łzy przez 30 lat dawno przestały płynąć, ale nie przestały prześwitywać promyki nadziei, że kiedyś ciemne chmury rozwieje wiatr i United znów będzie błyszczeć. Tym promykiem nadziei, choć Ferguson może nie spodziewał się tego w aż takim wymiarze, stał się właśnie McClair. Zresztą wystąpił on już w pierwszym meczu nowego sezonu – jego debiut zatem to dzień 15 sierpnia 1987 roku i mecz z Southampton, w którym Norman Whiteside trafiał dwukrotnie, ale ze stadionu Świętych – Diabły wywiozły zaledwie punkt. Jednak po kolejnym meczu i bezbramkowym remisie z Arsenalem u siebie, Brian przebudził się już w swoim trzecim spotkaniu – wraz z McGrathem wpisał się na listę strzelców w spotkaniu z Watford 22 sierpnia na Old Trafford – tego dnia padła jego pierwsza bramka „u siebie”. Wtedy też „maszyna zaskoczyła”. Tydzień później kolejny gol z Charltonem, następnie z Newcastle, za dwa tygodnie z Tottenhamem, tydzień później z Luton i po kolejnym tygodniu dublet z Sheffield Wednesday. Kibice United po prostu przecierali oczy ze zdziwienia.

Choć był lekki przestój, to jeszcze w tym sezonie Brian nie raz się „budził”, a w meczu z Derby County zaszczycił publikę Old Trafford hattrickiem. Choć Liverpool w lidze szedł jak burza, to Diabły nie odpuszczały i zakończyły sezon na świetnym 2. miejscu ze stratą co prawda 9 punktów do The Reds. Ale, co najważniejsze, to McClair w siedmiu ostatnich spotkaniach strzelił siedem bramek, to McClair obok Robsona i Whiteside’a wyrósł w mgnieniu oka na największego bohatera tegoż sezonu. To w końcu Brian McClair w sezonie 1987/88 zdobył 24 gole i jako pierwszy po 20 latach dogonił w czymś George’a Besta – nikt w międzyczasie nie zdobył w trakcie sezonu ponad 20 bramek. Zrobił to Choccy, który od tej pory stał się idolem olbrzymiej części diabelskiej publiki zgromadzonej w Teatrze Marzeń.

Kolejny sezon, kolejne 10 bramek, ale do gablotki United nie trafiło żadne trofeum. Dopiero sezon 1989/1990 przyniósł ze sobą FA Cup i Tarczę Wspólnoty. Ale to, co United zrobiło po następnym roku otworzyło oczy wielu ludziom, którzy już przestali wierzyć w to, że Czerwone Diabły kiedykolwiek powrócą do dawnej świetności. Manchester United szedł w rozgrywkach Pucharu Zdobywców Pucharów jak burza. Nie przegrał ani jednego spotkania w tych rozgrywkach i stanął w finale naprzeciwko FC Barcelony 15 maja 1991 roku. Mecz na stadionie Feyenoordu Rotterdam był elektryzujący – Mark Hughes strzelił w odstępie 7 minut dwie bramki i choć Ronald Koeman chwilę po Sparkym zaliczył swoje trafienie, to nie dało ono nic Barcelonie. To United wygrało 2:1 i zdobyło to najcenniejsze w Europie trofeum. Choć od 1966 roku nie mieliśmy mistrzostwa Anglii, to byliśmy wreszcie najlepsi na Starym Kontynencie. Sześć miesięcy później w rozgrywkach o Superpuchar Europy z Crveną Zvezdą Belgrad na Old Trafford również wygraliśmy, ale tym razem publiczności przypomniał się właśnie Choccy i to znów on bardzo ważną, bo jedyną w tym meczu, bramką przechylił szalę zwycięstwa na naszą stronę. Wtedy było już jasne, że Sir Alex Ferguson odbudował drużynę tak, jak chciał to zrobić, choć tak naprawdę chyba nikt – nawet on – nie wie, jakim cudem utrzymał swoją posadę w Manchesterze United.

Mistrzowska seria.

Brian McclairChoć po zdobyciu Pucharu Zdobywców Pucharów i Superpucharu Europy United ustąpiło o 4 punkty w walce o mistrzostwo Anglii zespołowi Leeds i zdobyło jedynie Puchar Ligi, to i tego pucharu by nie było, gdyby nie jedyna bramka Briana przeciwko Nottingham na 1:0. Ta radość na Wembley była jednak jedynym dobrym wydarzeniem, bo taki skład, choć istotnie odbił się od dna, nie był usatysfakcjonowany 2. miejscem w lidze. W sezonie 1992/1993 mieliśmy już w składzie fenomenalnego Erica Cantonę, którego przyjście wymusiło na Brianie zmianę pozycji na boisku na wysuniętego pomocnika/cofniętego napastnika. Od 1992 roku federacja zmieniła nazwę Division 1 na Premiership. Pierwszym więc zespołem, który wywalczył mistrzostwo Premiership były właśnie Czerwone Diabły. Brian wybiegł w tym sezonie 41 razy w koszulce United i strzelił 9 bramek. W paczce z Ince’em, młodziutkim Giggsem, Cantoną, Pallisterem, Sharpe’em, Kanchelskisem, Bruce’em, Schmeichelem i wieloma, wieloma innymi wspaniałymi zawodnikami po 26 latach w sezonie 1992/1993 wywalczył upragnione mistrzostwo Anglii, które wreszcie powróciło do Manchesteru.

Było to zdecydowanie ostatnie trofeum, w którym Brian McClair brał czynny udział i pracował z całym składem regularnie na ten tytuł. Przyjście wcześniej wspomnianego Cantony oraz w 1993 roku transfer z Nottingham Roya Keane’a nie były dla Briana dobrymi omenami, gdyż oznaczały zmniejszenie szans na występy w podstawowej „jedenastce”. Sezon 1993/1994 to zaledwie 12 występów, ale także mistrzostwo Anglii i FA Cup. FA Cup szczególnie ważny, bo Brian strzelił w nim jedną z bramek w ostatecznym pogromie Chelsea 4:0. Późniejsze przyjście jeszcze Andy’ego Cole’a w 1995 roku ograniczyło już jego meczową frekwencję wręcz do minimum. Ale po sezonie 1994/95 Brian mógł się jeszcze pochwalić 35 występami, jednak nie wywalczył z drużyną żadnego tytułu. Rok 1995/1996 był kolejnym sezonem mistrzowskim, lecz Brian występował rzeczywiście sporadycznie – było to jedynie 11 spotkań i 3 gole. Jednak w tych jedenastu spotkaniach miała miejsce najsławniejsza asysta Choccy’ego w meczu z Wimbledonem, gdzie David Beckham strzelił bramkę… z połowy boiska.

Następny rok – następne mistrzostwo, ale już tylko cztery mecze Briana. Lata leciały, gwiazda McClaira przygasała coraz bardziej i po sezonie 1997/1998 zdecydował się on na zmianę klubu. Na zasadzie wolnego transferu zawodnik trafił tam, gdzie chciał zakończyć karierę – do ukochanego, rodzimego Motherwell. Bilans w United był jednak imponujący – łącznie 470 występów i 127 goli.

Z „The Flouer o Scotland” na ustach.

Brian McClair w latach 1984 – 1999 występował 30 razy w reprezentacji Szkocji. W 1992 roku udało mu się awansować ze Szkocją do finałów Mistrzostw Europy 1992 rozgrywanych w Szwecji. Dla kadry zdobył 8 bramek.

Koniec kariery i emeryturka.

Brian McClairBrian rozegrał w Motherwell zaledwie 11 spotkań, na listę strzelców nie wpisując się ani razu. Później wrócił do Anglii, ale już nie jako piłkarz. Próbował swoich sił trenując z Brianem Kiddem Blackburn Rovers. Niestety nie udała im się ta sztuka i obaj zostali zwolnieni po spadku o ligę niżej. Ale Choccy był zdecydowany kontynuować swoje trenerskie poczynania i krótko po tym zagościł z powrotem na Old Trafford jako trener młodzieżówki. W 2001 roku został zaś trenerem rezerw Manchesteru United i tu tak naprawdę po raz pierwszy miał okazję sprawdzić swoje umiejętności trenerskie. Szło mu całkiem nieźle i to on wprowadził do rezerw takich piłkarzy jak Eagles czy Richardson, stwarzając im szansę zaistnienia również w podstawowym składzie tak wielkiego klubu. Od roku 2006 zaś McClair zajął się „szefowaniem” i pracuje jako Director of Youth Academy w Manchesterze United, skąd bardzo chętnie i bardzo często odpisuje na listy fanów. Tam też trenuje obecnie jego syn – Liam – który, miejmy nadzieję, będzie równie świetnym piłkarzem jak jego ojciec i który może kiedyś będzie mógł nam dostarczyć równie wiele radości i wzruszeń jak jego tata.

„Chocolate eclair”.

Brian McClair to niewątpliwie jedna z najjaśniejszych gwiazd w historii klubu z Old Trafford. Jest jednym z nielicznych piłkarzy, którzy nie mieli zawodniczego pecha i nie musieli borykać się z przewlekłymi niekiedy kontuzjami. Brian wykorzystał swój czas, swoje możliwości i swój geniusz piłkarski, wyrastając na kolejnego bohatera wszech czasów w tak wielkim klubie, jakim był, jest i będzie Manchester United. To nie lada sztuka dogonić George’a Besta, nie lada sztuka przywrócić z kolegami świetność klubowi po blisko 30 latach. 11 sezonów w United – jedenaście, czyli tyle, co Law, Best, Stiles, czy w końcu Solskjaer. Tyle, co najwięksi z największych. I niech nas nie myli „słodziutki” przydomek Choccy, powstały od podobnego brzmienia słów „McClair” i „(chocolate) eclair” [pol. ekler]. Brian był naprawdę bardzo twardym i świetnym piłkarzem, którego wszyscy zapamiętali na Old Trafford i wspominają w gronie największych, jacy kiedykolwiek stąpali po murawie Teatru Marzeń.

Przewiń na górę strony