Nie przegap
Strona główna / Manchester United / Legendy: Martin Buchan

Legendy: Martin Buchan

Legendy: Martin Buchan

Zeszłotygodniowy tekst o legendach poświęcony był Sammy’emu McIlroyowi – piłkarzowi, który zakończył poniekąd erę Busby Babes w zespole Czerwonych Diabłów. Teraz więc chciałabym przedstawić Wam piłkarza, który, pokuszę się o to stwierdzenie, jako pierwszy wybił się spośród innych piłkarzy, z którymi nie podpisywał kontraktu już sir Matt. Dziś moi drodzy przychodzi pora na opisanie wspaniałego zawodnika, jakim był w United Martin Buchan. Zachęcam do lektury, jako że to właśnie Buchan był przez 6 sezonów kapitanem United, więc zawodnikiem bezbarwnym na pewno nie był.

Trzeba przyznać, że chociaż w tej chwili przeważnie czytelnicy Redloga nie pamiętają bezpośrednio dokonań tego piłkarza na boisku, to znają jego nazwisko. Znają je bardzo dobrze. Wcale nikogo to nie dziwi. Mimo że dla większości to zawodnik „innej epoki”, to na podstawie tego, co tu przedstawię stanie się jasne, że to jeden z tych najwybitniejszych piłkarzy, którego nazwisko musi się pojawiać, jeśli staramy się wyznaczyć plejadę sław Manchesteru United.

Ale od początku. Martin Buchan przyszedł na świat w Aberdeen, 6 marca 1949r. W wieku 15 lat zaczął profesjonalną karierę piłkarską w swoim rodzimym mieście. Na Pittodrie Stadium świętował więc swój pierwszy sukces – zdobycie Pucharu Szkocji w roku 1970. Buchan stał się najmłodszym zawodnikiem w historii, który poprowadził zespół do tegoż finału. Wiadomo więc, że musiał być piłkarzem bardzo dobrym, skoro trener dawał mu taki kredyt zaufania. I faktycznie: niebawem, bo sezon później, Martinem interesowały się już wielkie kluby. W swoich składach widzieli go między innymi Liverpool, Leeds czy Manchester United. Wybór był bardzo trudny, acz oczywisty – Aberdeen największe sukcesy świecić miało dopiero za kadencji sir Alexa Fergusona kilka lat później, ale za czasów Buchana było jasne, że jeśli piłkarz chce zrobić karierę – musi zmienić klub. Szczęśliwym nabywcą obiecującego młodego środkowego obrońcy stała się drużyna Czerwonych Diabłów, gdzie po sir Matt’cie Busby’m fotel managera zajął Frank O’Farrell i to on podpisał kontrakt w wysokości 125 tysięcy funtów z Martinem 29 lutego 1972 r.

Od tej pory Martin Buchan miał stanowić o sile defensywy Manchesteru United, a jednocześnie miał zapoczątkować nowe pokolenie zawodników, które miało kontynuować wspaniałą passę składu Busby Babes. Niczego innego nie można było spodziewać się po zawodniku, za którego wyłożono najwyższą wtedy kwotę w historii transferów w Manchesterze United.
Piłkarz zadebiutował już 4 marca 1972r. w meczu przeciwko Tottenhamowi, ale wszystko miało przybrać zupełnie inny bieg, niż Martin sobie wyobrażał. Jak pisałam poprzednio – Czerwone Diabły wymieniły praktycznie cały skład w latach ’70. Musiało to odbić się na wynikach. Pod koniec sezonu 1973/1974 drużyna spadła o ligę niżej, co było jednym z najgorszych momentów w historii klubu. Występujący zaledwie od roku w defensywie United Szkot nie mógł więc patrzeć na przyszłość przez różowe okulary. Mógł za to bardzo przyczynić się do tego, aby drużyna jak najszybciej powróciła do łask. To właśnie na tym skupił się wraz ze swoimi kolegami, którzy pod wielką presją i falą krytyki próbowali przywrócić dawną wielkość Manchesterowi United. Zresztą, sam Buchan powiedział:

„Spadek o ligę niżej nie był oczywiście niczym przyjemnym, ale postanowiłem pozostać w klubie, by pomóc im w awansie do First Division”.

Tak też się stało. Zmotywowani piłkarze United na długo długo przed końcem sezonu w Second Division mieli zapewniony awans i po roku powrócili już do angielskiej ekstraklasy. Po dwóch latach od awansu – zawodnicy i działacze cieszyli się ze zwycięstwa w FA Cup 1977 tym bardziej, że było to zwycięstwo odniesione nad drużyną Liverpoolu (2:1 na Wembley). Buchan stał się zatem pierwszym zawodnikiem w historii, który wygrał i Scottish FA Cup i FA Cup. Co więcej – Martin zagrał w finale FA Cup, mimo że nie był w pełni sił. Po prostu uparł się, że musi w tym meczu wystąpić, a trener się zgodził. W zamian Szkot pokazał formę taką samą, jeśli nie lepszą, niż prezentował na co dzień – ot siła motywacji.

Zdobyłam się jednak na dość duży przeskok o 5 lat w karierze Buchana, odkąd dołączył do United. Przydałoby się zatem trochę ogólniej opowiedzieć o jego postaci, nie skupiając się wyłącznie na pojedynczych wydarzeniach. Martin Buchan występował w Manchesterze United w latach 1972-1983. W tychże latach ’70 został na 6 lat kapitanem Czerwonych Diabłów. Cóż – na pewno nadawał się na „wodza”. Już od początku jego cechą przewodnią było zacięcie i opanowanie zarazem. Szybki i pewny siebie zawodnik umiał bez nerwów udaremnić niemal każdy atak na bramkę. Nigdy nie tracił głowy, rzadko zdarzały mu się kiksy (choć, jak wiadomo, nie myli się ten, kto nie pracuje).
Dlatego też tak, jak i Stepneyowi, przypisuje się mu ogromną rolę w przywróceniu Manchesteru United do First Division. Po tym wydarzeniu zaś – Buchan pokazał naprawdę, na co go stać. Przez pięć kolejnych lat był klasą sam dla siebie i zdecydowanie najlepszym obrońcą, jaki występował nie tylko wtedy, ale w ogóle jednym z najlepszych i najbardziej utalentowanych w historii. Tworzył bardzo zgrany „mur” razem z Brianem Greenhoffem i Gordonem McQueenem. Jednak nie był on, tak jak choćby Stiles, typem „kosiarza”. Buchan bardzo szybko i wyraźnie czytał grę, a chwilami wręcz jakby wiedział, co przeciwnik ma zamiar zrobić. Tu jego atutem okazywała się szybkość – doganiał w zasadzie każdego piłkarza. Mówiło się, że nawet jeśli już zdarzył mu się błąd, to „włączał inny bieg” i po chwili był przy ofensywnym zawodniku przeciwnej drużyny, by dokończyć to, co przed chwilą mu się nie udało. Jeden z fanów wypowiedział się o nim:

„Bardzo szybki, solidny, niezawodny, mocny, lider, odpowiedzialny. Nigdy w życiu nie widziałem piłkarza, który byłby szybszy od niego.”

Prywatnie jednak, mimo że na boisku nie był agresywny – jak pisałam wyżej, podobno nie był wcale spokojnym człowiekiem. Wielu ludzi zrażało się do Buchana, ponieważ ten był ekscentrykiem. Będąc kapitanem wymagał od wszystkich piłkarzy na boisku, aby stawiali sobie tak wysokie wymagania, jak on sam to robił. Z jednej strony oczywiście miało to swoje plusy, z drugiej zaś wiemy, że mogło być irytujące czy deprymujące. Kapitan także potrafił skrytykować kogoś publicznie – w stylu mniej więcej Roya Keane’a.

Chwila odejścia zbliżała się jednak nieubłaganie od roku 1980. Od tamtej pory Martin miał coraz więcej problemów kondycyjnych – zdarzały się mu liczne kontuzje i jako zawodnik bardzo ambitny musiał sobie trochę odpuścić, by nie doszło do tragedii (jak np. ze wspomnianą wcześniej kontuzją kolana u Denisa Law, który przez nią opuścił wcześniej United i zrezygnował dużo szybciej z piłki nożnej). Szkot opuścił Old Trafford w roku 1983, gromadząc na swoim koncie imponującą liczbę 456 występów w podstawowym składzie, w których strzelił 4 gole. Jest zatem 15. zawodnikiem w hierarchii, który najczęściej zakładał koszulkę Czerwonych Diabłów.

Później Buchan zakładał trykot Oldham Athletic, a później przez chwilę trenował Burnley w 1985r.
Jeśli chodzi zaś o karierę reprezentacyjną, wystąpił 34 razy dla Szkocji. Zadebiutował w 1971r., a zakończył w 1978r. swoją grę w reprezentacji w meczach przeciwko Portugalii. Zagrał dwa razy w Mistrzostwach Świata – w 1974 i 1978r., a kapitanem w kadrze był również dwukrotnie – w 1975r. i 1977r.

Jakkolwiek patrząc na postać Buchana, tzn. czy był ostrym kapitanem, czy też nie, zaznaczyć trzeba, że po jego odejściu z drużyny – luka była wprost przerażająca. Niewielu jest piłkarzy, po których zostaje „czarna dziura”. Można porównać to na przykład z odejściem Bryana Robsona, czy bardziej współczesnym odejściem właśnie Roya Keane’a. Buchan był jednym z najlepszych obrońców na świecie – nie tylko w historii Manchesteru United, co trzeba podkreślać, by nie zamknąć tego zawodnika w ramce tylko i wyłącznie tła Czerwonych Diabłów. Jedynym, co może psuć nieco jego wizerunek jest to, co popsuło również karierę McIlroya i „popsuje” również wspaniałe CV zawodników, których przyjdzie czas opisać: Macariego, czy Albistona, a mianowicie właściwie nikła ilość wywalczonych trofeów. Trzeba jednak zdać sobie sprawę, że to właśnie ci zawodnicy odwalili kawał dobrej roboty przygotowując młodsze pokolenia i dając im wzór, by to młodsi zawodnicy później doprowadzili ten klub do wielkich sukcesów, jakie możemy odnaleźć w historii Manchesteru United. To dlatego właśnie oni nie powinni nigdy pozostać w cieniu innych wielkich sław z mnóstwem sukcesów na koncie, które współcześnie są wspominane dużo częściej.

Przewiń na górę strony