Nie przegap
Strona główna / Wielki, zły, „Pomarańczowy”

Wielki, zły, „Pomarańczowy”

Wielki, zły,
He’s big, he’s bad, he’s Wesley Brown – wielokrotnie śpiewali kibice Manchesteru United Wesowi Brownowi w podzięce za świetną grę. Na początku lipca jednak jeden z ulubieńców trybun i wychowanków United razem z Johnem O’Shea zrezygnował z diabła na piersi na rzecz kotów i tym samym na Old Trafford grać będzie tylko jako przyjezdny w barwach Sunderlandu. Pora teraz podsumować długą karierę obrońcy w Manchesterze, a zwłaszcza jej ostatnią część, którą jest sezon 2010/2011.

Kariera Browna rozpoczęła się w 1998 roku, gdy jako 19-latek zadebiutował w meczu z Leeds. Później od czasu do czasu grywał w pierwszym składzie (choć cały sezon 99/00 zabrała mu kontuzja), często (bo średnio aż 30-krotnie w sezonie) zastępując nieobecnych kolegów z linii obrony. Przełomowy był dopiero sezon 2007/2008, w którym to stał się jednym z najważniejszych elementów zespołu (52 występy w sezonie) i jako prawy obrońca zadziwiał ekspertów wątpiących w jego umiejętności. Niestety, do dyspozycji z tamtego roku Anglik już nie wrócił (czego winą może być ciężki uraz kostki na początku sezonu 08/09) i znów stał się jedynie graczem rezerwowym. Łącznie, przez 14 sezonów pobytu w pierwszym zespole Czerwonych Diabłów 362 razy wychodził na boisko, 5-krotnie pokonując bramkarza rywali.

Sezon dla Wesa rozpoczął się miesiąc po faktycznej inauguracji wrześniowym meczem Ligi Mistrzów z Glasgow Rangers. Były reprezentant Anglii spisał się wówczas bez zarzutu, choć obyło się bez fajerwerków. Nie inaczej wyglądało spotkanie Carling Cup ze Scunthorpe. Brown lepiej wyglądał jednak w spotkaniu ze Stoke, kiedy to swoim wejściem na boisko przyniósł oczekiwany spokój w tyłach i dał szansę na zwycięstwo w wyjazdowym spotkaniu. Urodzony w Manchesterze zawodnik nie popisał się jednak w kolejnym meczu Pucharu Ligi z Wolves, kiedy to jako kapitan i dowódca formacji obronnej przyczynił się do straty dwóch bramek. W następnym meczu z Tottenhamem Wes zagrał jednak znacznie lepiej, ponownie pewną grą (po wejściu na boisko) dając powody do zadowolenia kibicom i samemu sir Alexowi Fergusonowi.

Dyspozycja Wesleya w tym sezonie przypominała sinusoidę – po lepszym spotkaniu przychodził bowiem mecz słabszy. Tak więc kolejny sprawdzian Brown oblał, nie popisując się w ligowym spotkaniu z Wolverhampton. Później, jak łatwo się domyślić, miał miejsce udany dla niego mecz ligowy z Manchesterem City, w którym to znów jako zmiennik pomógł zespołowi w utrzymaniu bezbramkowego wyniku. I przyszedł mecz słaby… Niepewna postawa i niepotrzebnie sprokurowany karny w spotkaniu z Aston Villą spowodowały, że z Birmingham Manchester United wywiózł tylko jeden punkt. Sir Alex, co zrozumiałe, przestał wobec tego tak chętnie wpisywać nazwisko Browna do protokołu meczowego, choć dwa tygodnie później Wes wszedł z ławki w meczu pucharowym z West Hamem i jako jeden z niewielu zawodników United wówczas się nie skompromitował.

Następny mecz angielskiego defensora miał miejsce dopiero pod koniec stycznia, kiedy to w czwartej rundzie FA Cup wszedł jako rezerwowy w rywalizacji z Southampton. Mecz był przyzwoity, choć znacznie lepiej Brown wypadł w kolejnym spotkaniu tych rozgrywek z Crawley, kiedy to zdobył zwycięskiego gola dającego przepustkę do ćwierćfinału Pucharu Anglii. Kilkanaście dni później Wesley z powodu kilku absencji w linii obronnej United (takich jak kontuzja Rio Ferdinanda czy zawieszenie Nemanji Vidicia) musiał zagrać w meczu ligowym z Liverpoolem, gdzie – nie ukrywajmy – zagrał słabe spotkanie, łatwo dopuszczając do groźnych sytuacji po stałych fragmentach gry i dając się ogrywać m.in. Luisowi Suarezowi. Słabą postawę w tym meczu zrekompensował niezłą dyspozycją w kolejnym meczu pucharowym z Arsenalem.

Sezon dla Browna zakończył się dwoma kolejnymi przyzwoitymi spotkaniami – meczem z Olympique Marsylia (okraszonym samobójem) i z Boltonem. Ogólnie, bilans tego sezonu dla Anglika to 15 spotkań (z czego 5 z ławki) i 1 gol, a także 3 żółte kartoniki. Zeszłoroczne rozgrywki dla byłego już gracza United były udane, choć jego forma blado wypada w porównaniu z dyspozycją w sezonach 2007/2008 i wcześniejszych. Teraz Wes spróbuje nawiązać do dawnych lat jako gracz Sunderlandu, z byłymi kolegami u boku – ze wspomnianym już Johnem O’Shea, a także Philem Bardsleyem, Fraizerem Campbellem i Kieranem Richardsonem. Decyzję o odejściu można tłumaczyć domniemaną kłótnią z sir Alexem Fergusonem lub też po prostu chęcią częstszej gry u schyłku kariery. Jakimi motywami nie kierowałby się jednak Brown, pozostaje trzymać kciuki za powrót do formy sympatycznego zawodnika z okolic Manchesteru.


Moment chwały: lutowy mecz piątej rundy FA Cup z Crawley i bramka Wesa
Moment słabości: listopadowy mecz ligowy z Aston Villą i sprokurowany rzut karny
Ocena za sezon 6/10

Przewiń na górę strony