Nie przegap
Strona główna / Podsumowanie 37. kolejki Premier League

Podsumowanie 37. kolejki Premier League

Podsumowanie 37. kolejki Premier League
W 37. kolejce Premier League najciekawiej zapowiadał się pojedynek pomiędzy Liverpoolem a Tottenhamem. Znajdujący się ostatnio w świetnej formie zespół Dalglisha, w przypadku pokonania Kogutów, miał szansę zapewnić sobie awans do przyszłorocznej edycji Ligi Europejskiej. Piłkarze z północnego Londynu nie chcieli jednak stracić okazji na występy w Europie na rzecz The Reds i również nastawiali się na zgarnięcie pełnej puli. Zapraszam na posumowanie tego meczu, jak i całej serii spotkań.

Manchester United remisując z Blackburn, zapewnił sobie zdobycie 19. rekordowego tytułu mistrza Anglii. Do tej pory Czerwone Diabły dzieliły miejsce na szczycie z Liverpoolem, ale w tym sezonie w końcu udało się im zrzucić zespół z Merseyside z ich „pieprzonej grzędy”. Spotkanie z zagrożonymi spadkiem Rovers, jak wiele innych wyjazdowych potyczek United, nie stało na najwyższym poziomie. Gospodarze szybko wyszli na prowadzenie, gdy w 20. minucie po dośrodkowaniu Olssona i błędzie w kryciu Evansa, piłkę do bramki Kuszczaka wpakował Emerton. Podopieczni Fergusona starali się szybko odrobić straty, ale nie mieli pomysłu jak rozmontować dobrze spisującą się defensywę Blackburn. W sukurs przyszedł im w 73. minucie Robinson, który niepotrzebnie wybiegł z bramki i w niegroźnej sytuacji sfaulował Hernandeza. Po konsultacji ze swoim asystentem, Phill Dowd podyktował rzut karny, a Rooney bez większych kłopotów zamienił go na bramkę. W ostatnich minutach oba zespoły myślały już tylko o utrzymaniu zadowalającego je wyniku, przez co kibice zgromadzeni na Ewood Park oglądali długą serię podań wszerz boiska (przez kilka minut pomocnicy i obrońcy United wymienili piłkę ponad 170 razy). W końcu arbiter odgwizdał koniec spotkania, a w Manchesterze zaczęło się świętowanie.

Tottenham pokonał Liverpool i jest coraz bliżej zapewnienia sobie miejsca w Lidze Europejskiej. Koguty objęły prowadzenie w 9. minucie. Wybita po rzucie rożnym piłka spadła wprost po nogi van der Vaarta, a Holender fantastycznym uderzeniem pokonał bezradnego Reinę. Po zdobyciu bramki, podopieczni Redknappa atakowali już z rzadka, a optyczną przewagę osiągnęli gospodarze. Stojący w bramce Tottenhamu, Cudicini nie musiał jednak popisywać się swoimi umiejętnościami, ponieważ fantastycznie przed nim spisywali się King i Dawson, niemal całkowicie paraliżując ofensywne podrygi The Reds. Gdy w 55. minucie Howard Webb podjął bardzo kontrowersyjną decyzję, wskazując na 11. metr, po wątpliwym przewinieniu Flanagana na Piennarze, a karnego skutecznie wykonał Modrić, jasne stało się, że podopieczni Dalglisha mają niewielkie szanse na odwrócenie losów tej rywalizacji. Wprawdzie stworzyli oni sobie kilka niezłych okazji, ale Cudicini spisał się bez zarzutu i to Koguty mogły się cieszyć z kompletu punktów.

Po raz kolejny swoich fanów zawiódł Arsenal. Tym razem Kanonierzy przegrali z Aston Villą, przez co spadli na 4. miejsce w ligowej tabeli. Podopieczni Wengera będą chcieli pewnie szybko zapomnieć o fatalnym początku spotkania z The Villans, gdyż w przeciągu pięciu minut stracili dwie bramki. Najpierw po długiej piłce od Walkera kompletnie niekryty w polu karnym Bent w ekwilibrystyczny sposób pokonał Szczęsnego, by kilka chwil później ponownie wpisać się na listę strzelców, skutecznie wykorzystując sytuację sam na sam po kolejnej pomyłce obrony Kanonierów (Sagna nie utrzymał linii spalonego). Losy meczu mogły się odwrócić po upływie drugiego kwadransa gry. Dunn sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Ramsey’a, ale sędzia Oliver popełnił w tej sytuacji błąd i nie wskazał na wapno. Chwilę później piłkarzom Arsenalu znowu zabrakło szczęścia, gdy po świetnej indywidualnej akcji i precyzyjnym uderzeniu van Persiego piłka zatrzymała się na słupku. W drugiej połowie Kanonierzy nadal nacierali na bramkę Friedela, aż w końcu w 76. minucie udało im się pokonać amerykańskiego bramkarza. Po raz kolejny do akcji wkroczył jednak sędzia Oliver, który nie uznał gola po wątpliwym faulu Chamakha na Walkerze, wprawiając tym we wściekłość zarówno piłkarzy, jak i kibiców Arsenalu. W 90. minucie arbiter nie miał już wyjścia i wskazał na środek boiska, gdy po ogromnym zamieszaniu w polu karnym Aston Villi piłkę do siatki wpakował van Persie. Gospodarzom zabrakło już jednak czasu na odrobienie strat i po raz kolejny w tym sezonie, musieli uznać wyższość rywali na własnym boisku.

Punkty w weekend straciła również Chelsea, która zaledwie zremisowała z Newcastle. Mecz zaczął się fantastycznie dla The Blues, bowiem już w 2. minucie, po dośrodkowaniu Lamparda z rzutu rożnego i zgraniu piłki przez Torresa, na listę strzelców wpisał się Ivanović. Kilka chwil później było już 1:1. Ryan Taylor uderzał z rzutu wolnego, a piłka po drodze odbiła się jeszcze od Gutierreza, co całkowicie zmyliło Cecha i uniemożliwiło mu skuteczną interwencję. W dalszej części spotkania tempo gry znacznie jednak spadło i kibice na Stamford Bridge nie mieli zbyt wiele do oglądania. Ciekawie zrobiło się dopiero w samej końcówce. W 83. minucie Chelsea ponownie wyszła na prowadzenie, gdy po wrzutce Lamparda z rzutu wolnego z piłką minął się Krul, co pozwoliło Alexowi bez problemów wpakować ją do siatki. The Blues poczuli się jednak zbyt pewnie, za co zostali ukarani już w doliczonym czasie gry. Po rozegranym na dalszy słupek rzucie rożnym, piłkę w stronę światła bramki zgrał Ranger, a niepilnowany Steven Taylor z łatwością pokonał Cecha strzałem głową i zapewnił swojej drużynie jeden punkt.

Jedno z najbardziej emocjonujących spotkań tego sezonu zobaczyli natomiast kibice zgromadzeni na Bloomfield Road. Miejscowe Blackpool zdołało pokonać Bolton i przedłużyło swoje nadzieje na utrzymanie w Premier League. Mecz zaczął się jednak dużo lepiej dla gości, którzy prowadzili od 6. minuty. Robinson dograł piłkę w pole karne, ta po odbiciu się od obrońcy beniaminka spadła pod nogi Kevina Daviesa, a Anglik technicznym uderzeniem pokonał Gilksa. Dosłownie chwilę później Mandarynki wyrównały stan gry. Taylor-Fletcher zgrał futbolówkę głową do wbiegającego w szesnastkę Campbella, a napastnik gospodarzy, strzałem nad Jaaskelainenem, umieścił ją w siatce. Po zdobyciu bramki Blackpool ruszyło do jeszcze bardziej zdecydowanych ataków i było bliskie objęcia prowadzenia po kolejnym uderzeniu czarnoskórego napastnika, które tym razem zatrzymało się na poprzeczce. W 19. minucie szczęście opuściło jednak Kłusaki, a na listę strzelców, po podkręconym strzale sprzed pola karnego, wpisał się Puncheon. Radość kibiców Mandarynek nie trwała długo, bowiem tuż przed upływem drugiego kwadransa gry Bolton zdołał wyrównać. Piłka trafiła do znajdującego się przed szesnastką Matta Taylora, a ten umieścił ją w prawym rogu bramki Gilksa. Podopieczni Owena Coyle’a poszli za ciosem, stwarzając sobie kolejne sytuacje do zdobycia gola. Zabrakło im jednak skuteczności przy ich wykańczaniu (strzał Daviesa w poprzeczkę, niewykorzystane sam na sam Sturridge’a), przez co wciąż utrzymywał się remis. Co nie udało się gościom, świetnie wyszło beniaminkowi. W 45. minucie Adam dokładnie podał do niepilnowanego Campbella, a Anglik musiał tylko dostawić nogę, żeby cieszyć się z kolejnego trafienia. W drugiej połowie Kłusaki ponownie wzięły się do roboty, dzięki czemu udało im się szybko wyrównać stan gry. Piękną akcję rozegrała między sobą trójka Davies – Lee – Sturridge, a gola zdobył ten ostatni. Podopieczni Hollowaya nie mogli sobie pozwolić na stratę punktów, dlatego jeszcze raz ruszyli do ataków. Szybką akcję z własnej połowy wyprowadził Adam, by po chwili utonąć w ramionach swoich kolegów. Po podaniu Taylor-Fletchera Szkot znalazł się bowiem niepilnowany w polu karnym Boltonu i mierzonym strzałem pokonał Jaaskelainena. Do końca spotkania wynik nie uległ już zmianie i Mandarynki mogły się cieszyć z ciężko wywalczonych trzech punktów.

Wygrać udało się również innemu zespołowi broniącemu się przed spadkiem, czyli Wolverhampton. Podopieczni Micka McCarthy’ego pokonali na wyjeździe Sunderland, dzięki czemu nadal zajmują pozycję nad strefą spadkową. Goście objęli prowadzenie w 23. minucie, gdy po dośrodkowaniu Hunta i ogromnym zamieszaniu w polu karnym Czarnych Kotów największym sprytem wykazał się Craddock i bez trudu wpakował piłkę do siatki. Sunderland nie załamał się takim obrotem spraw i chwile później wyrównał stan gry. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Zenden, a niepilnowany Sessegnon nie miał problemów z pokonaniem Hennessey’a. Drugą połowę lepiej zaczęli jednak podopieczni McCarthy’ego, którzy od 53. minuty mogli ponownie cieszyć się z prowadzenia. Jarvies wrzucił piłkę z prawego skrzydła, a wychodzący Mignolet popełnił błąd, źle obliczając pułap jej lotu, z czego skrzętnie skorzystał Fletcher, umieszczając futbolówkę w opuszczonej bramce. Gospodarzy w 78. minucie dobił Elokobi, który pokonał belgijskiego bramkarza strzałem głową po dośrodkowaniu O’Hary. Trzy punkty zdobyte na Stadium of Light nie gwarantują wprawdzie Wilkom pozostania w angielskiej ekstraklasie, ale znacznie je do tego przybliżają.

Po wygranej w poprzedniej kolejce z Manchesterem City, niespodziewanie potknął się Everton. The Toffees przegrali na wyjeździe z West Bromwich, które, od przejęcia zespołu przez Roya Hodgsona, spisuję się świetnie. Jedyny gol tego spotkania padł w 10. minucie. Odemwingie przeprowadził świetną indywidualną akcję, po czym wyłożył piłkę znajdującemu się w idealnej sytuacji Mulumbu, a reprezentant Konga z łatwością wpakował ją do bramki. W dalszej części spotkania oba zespoły stwarzały sobie bardzo dobre okazje, ale świetnie spisywali się zarówno Carson, jak i Howard, dlatego wciąż utrzymywało się prowadzenie beniaminka. David Moyes miał nadzieję, że zmieni się to wraz z wejściem na boisko Dinara Bilyaletdinova. Rosjanin całkowicie zawiódł jednak swojego trenera. Po pięciu minutach gry brutalnie sfaulował Morrisona i osłabił swój zespół. Grający w dziesiątkę Everton nie był wstanie stworzyć zagrożenia pod bramką Carsona i musiał pogodzić się ze utratą całej puli.

Zagrożone spadkiem Birmingham nie zdołało poradzić sobie z Fulham i do ostatniej kolejki będzie musiało bić się o utrzymanie. Wynik już w 5. minucie otworzył Hangeland, który pokonał Fostera głową po dośrodkowaniu Greeninga. Podopieczni Hughesa stwarzali sobie kolejne sytuacje, ale brakowało im skuteczności i wciąż prowadzili tylko jedną bramką. Jednak, gdy chwilę po rozpoczęciu drugiej połowy po ogromnym zamieszaniu podbramkowym ponownie na listę strzelców wpisał się Hangeland, było już wiadomo, że tego meczu Fulham nie przegra. Tak też się stało, a piłkarze Birmingham w następnej kolejce stoczą bój o utrzymanie.

Tą walkę na pewno przegrał już West Ham, który mimo dwubramkowego prowadzenia do przerwy, przegrał na wyjeździe z Wigan. Młoty otworzyły wynik w 12. minucie. Bridge dośrodkował w pole karne, a Demba Ba strzałem głową pokonał Al-Habsiego. Tuż przed upływem drugiego kwadransa gry ten sam zawodnik podwyższył wynik. Senegalczyk wykorzystał zagranie piłki przez Tomkinsa i z najbliższej odległości wpakował futbolówkę do siatki. W drugiej połowie kibice na DW Stadium zobaczyli jednak zupełnie inną grę w wykonaniu swoich ulubieńców. Dzięki dwóm dobrym zmianom Martineza, Wigan przejęło inicjatywę i zaczęło coraz śmielej naciskać obronę Młotów. W 57. minucie kontaktowego gola strzelił N’Zogbia. Francuz fantastycznie wykonał rzut wolny, umieszczając piłkę w samym okienku bramki Greena. Chwilę później było już 2:2, a na listę strzelców wpisał się jeden ze zmienników, Sammon. Irlandczyk dostał podanie od Watsona, po czym świetnie minął Gabbidona i podkręconym uderzeniem pokonał angielskiego bramkarza gości. Podopiecznym Martineza nie wystarczał jednak jeden punkt, dlatego wciąż konstruowali kolejne ofensywne akcje. Celu udało im się dopiąć w doliczonym czasie gry. N’Zogbia minął Bridge’a i strzałem ze skraju pola karnego pokonał Greena. Porażka oznaczająca spadek z ligi kosztowała pracę Avrama Granta, ale wydaję się, że Izraelski szkoleniowiec powinien zostać zwolniony dużo wcześniej.

Bohaterowie weekendu

Gracz kolejki: Charles N’Zogbia
To właśnie Francuz dał sygnał piłkarzom Wigan do pogoni za West Hamem, która ostatecznie zakończyła się sukcesem. Jego dwa trafienia przedłużyły nadzieję The Latics na utrzymanie w Premier League, a przy okazji potwierdziły, że N’Zogbia jest jednym z lepszych skrzydłowych biegających po angielskich boiskach.


Jedenastka kolejki:

Carson (West Brom-1*) – Kaboul (Tottenham-2), King (Tottenham-1), Hangeland (Fulham-2), Givet (Blackburn-1) – Taylor-Fletcher (Blackpool-1), Adam (Blackpool-3), K. Davies (Bolton-3), N’Zogbia (Wigan-4) – Ba (West Ham-2), Campbell (Blackpool-2)

* W nawiasie ilość nominacji do jedenastki kolejki.

Przewiń na górę strony