Dziś nie będę musiała Was przekonywać, że piłkarz, o którym będzie traktował ten tekst, był kimś wielkim w historii. Jego nazwisko jest bowiem klasą dla niego samego, a złote zgłoski w historii klubu zostały już nieraz odczytane przez kibiców United. Dodatkowo zbliżyliśmy się już do czasów nam współczesnych, więc czasów, w których United zdobywało coraz więcej trofeów. Dlatego ten zawodnik będzie jednym z pierwszych, którzy w połączeniu ze swoją fenomenalną grą wywalczali już ważne tytuły dla klubu. Ich poprzednicy próbowali klub odbudować, co im się zresztą udało. Pokolenie, które przyszło po nich, utrzymywało Czerwone Diabły na bardzo wysokim poziomie i w połączeniu ze starszymi zawodnikami stworzyło bardzo mocne filary, których nie dawało się tak po prostu zburzyć. Jednym z takich filarów stał się Mark Hughes, albo po prostu, jak zwykło się na niego mówić, Sparky.
Na początek jak zwykle króciutka notka biograficzno-encyklopedyczna. Leslie Mark Hughes urodził się 1 listopada 1963 r. w Ruabon (hrabstwo Wrexham) w Walii. Mając 17 lat skończył swoją szkolną edukację i od razu postanowił związać się z Manchesterem United. Oczywiście wiedział, że przy takim składzie być może bardzo długo nie będzie grał pierwszych skrzypiec. I tak faktycznie było. „Elektryk” czekał długie trzy lata na swój debiut w koszulce Czerwonych Diabłów, który nadszedł dopiero w meczu FA Cup z Oxford City (1:1) w sezonie 1983/4.
Jak się powszechnie mówi, napastnik szybko zaskarbił sobie sympatię ówczesnego managera – Rona Atkinsona, pomimo że podpisywał z nim umowę wcześniejszy szkoleniowiec – Dave Sexton. Wszystko w Manchesterze United układało się wspaniale. Od 1983 roku Sparky występował już regularnie. Do tego skład był mocny i obiecujący – jeszcze wtedy grali m.in. Martin Buchan, Lou Macari, Arthur Albiston, przyszli do klubu Bryan Robson i Norman Whiteside. Był to zdecydowanie pierwszy naprawdę wielki skład po erze Busby Babes. Przyszłość rysowała się bardzo obiecująco. Na Mistrzostwo Anglii trzeba było jednak jeszcze poczekać. Wywalczony w 1983 roku FA Cup był pierwszym trofeum dla Marka Hughesa. Drugim była Tarcza Wspólnoty. Mało prestiżowe osiągnięcia, ale zawsze osiągnięcia. Do tego były one dopiero zapowiedzią tego, co miało nadejść.
W ciągu sześciu lat na Old Trafford (1980-86) Mark zaliczył 89 występów w pierwszym składzie i strzelił 37 bramek. Bilans dobry. Dlatego konsternację wśród kibiców wywołała wiadomość, że Atkinson ma zamiar sprzedać go latem 1986 roku. Nowym pracodawcą miała być Barcelona i faktycznie nim się stała. Ówczesny manager Blaugrany – Terry Venables – był pewny, że Walijczyk idealnie uzupełni w jego drużynie Gary’ego Linekera. Do transferu faktycznie doszło – Hughes zasilił szeregi klubu z Camp Nou za 2 miliony funtów, ale jego kariera nie miała być tak porywająca, jak Venables sobie wymarzył.
Sparky dostał okazje do wystąpienia w stroju zespołu z Katalonii 28 razy i strzelił 4 bramki. Manager stwierdził, że Walijczyk jednak nie przyda mu się w drużynie i już po sezonie zdecydował się wypożyczyć piłkarza do Bayernu Monachium. Tam z kolei dostał okazję do wystąpienia w 18 spotkaniach i strzelił 6 bramek. Widać nie pasowały mu te zespoły tak, jak stare dobre United, w którym właśnie następowała zmiana na fotelu managera. Od 1986 roku posadę tę po Atkinsonie objął Alex Ferguson i Hughes zapewne nie miał pojęcia, że kiedykolwiek jeszcze zagra na Old Trafford. Ale tu znów los zrobił mu psikusa.
Jakież musiało być zaskoczenie Marka, kiedy w maju 1988 roku otrzymał propozycję dołączenia z powrotem do Czerwonych Diabłów. Oczywiście nie zastanawiał się on ani minuty. Podczas jego absencji, Ferguson sprowadził kolejnych dwóch zawodników, którzy później urosnąć mieli do rangi legend: Bryana McClaira i Steve’a Bruce’a. Klub opuściła stara „odbudowująca” gwardia: Buchan, Macari i Albiston. Świetnie złożona przez Fergusona drużyna nie spisywała się jednak tak, jak oczekiwano i – o czym pisali już wcześniej moi redakcyjni koledzy w kilku artykułach – jego posada wisiała na włosku. Nie wiem, czy ktokolwiek tak naprawdę zdaje sobie sprawę z tego, że to był taki mały piłkarski cud, że Ferguson tu został i dalej trenował zespół, że otrzymał tak wielki kredyt zaufania od działaczy, którzy na pewno mieli już dość tych lat bez trofeów. Ale nieważne, jak to się stało. Ważne, że Ferguson pozostał w United i po 6 latach po raz pierwszy poprowadził klub do ogromnego sukcesu, wyciskając niebawem łzy szczęścia najbardziej zagorzałym i najstarszym kibicom Czerwonych Diabłów.
Ale jeszcze przed sezonem 1992/93 United zbiera trofea. Drużyna z Hughesem w składzie wygrywa Puchar Ligi w 1992 roku, a wcześniej Puchar Zdobywców Pucharów (1991) z Barceloną 2:1 oraz Superpuchar Europy (również 1991) z Crveną Zvezdą Belgrad (1:0). W finale Pucharu Zdobywców Pucharów Hughes strzelił zresztą dwie zwycięskie bramki.
W sezonie 1992-93 United grało fenomenalnie. Już bez Whiteside’a, który opuścił United w 1989 roku, ale za to z pozyskanym Garym Pallisterem, Denisem Irwinem, początkującym Ryanem Giggsem, Paulem Ince’em, Lee Sharpe’em, Andrei Kanchelskisem, Peterem Schmeichelem w bramce i Cantoną w pomocy. Hughes naprawdę nie był jednym z wielu pośród tych nazwisk. Był jednym z tych właśnie najlepszych i to sprawiło, że w United, jak za czasów Busby’ego nie było słabych punktów. Świetna postawa doprowadziła zespół oczywiście do Mistrzostwa Anglii oraz Giggsa i Fergusona do trofeów indywidualnych. Sam Sparky strzelił w mistrzowskim sezonie 16 bramek i to też dzięki niemu United znokautowało w tabeli Aston Villę przewagą 10 punktów. 2 maja 1993 roku był najszczęśliwszym dniem dla kibiców United od 26 lat.
Obecność takich piłkarzy jak Hughes, Pallister czy Robson gwarantowało w Manchesterze pewną dozę dobrego doświadczenia. Młodość zaś w pewnym sensie napędzała klub – początek lat ’90 to czas, kiedy włączamy w szeregi Roya Keane’a, Davida Beckhama, Paula Scholesa i Gary’ego Neville’a, Nicky’ego Butta a jednocześnie nikt tak ważny z klubu nie odchodzi. Prawdziwa ekipa gwiazd i niekwestionowana dominacja United nad innymi klubami sprawia, że Mark Hughes w następnym sezonie 1993-94 strzela z kolei 21 bramek i znów z kolegami roni łzy szczęścia, wznosząc 8 maja 1994 roku trofeum Mistrza Anglii, plasując się 8 punktów nad Blackburn Rovers. Następnie sięgają po FA Cup w roku 1994 i drugi raz z rzędu po Tarczę Dobroczynności.
Prawdziwy dramat przychodzi dopiero rok później. Niekwestionowany lider zaczyna sezon 1994/95 mocno i jest niepokonany od 4 spotkań. Później przychodzi porażka z Leeds, kolejne 3 wygrane, porażka z Sheffield. Po niej następuje seria 20 spotkań, w których nikt nie jest w stanie pokonać United. Serię przerywa Everton wygrywając z nami 1:0, a mecz później bombardujemy u siebie Ipswich 4 marca 1995 roku 9:0, gdzie pozyskany w okienku transferowym Andy Cole strzela swoje 5 bramek, a dwie dokłada Hughes. Dodatkowo jest to najwyższa wygrana w Premiership w historii United. W tabeli ścigają się Blackburn Rovers i Manchester United. Ścigają się na złamanie karku, odsuwając inne drużyny na drugi plan. Wyścig jednak wygrywa Blackburn zaledwie o jeden punkt przed United, które ma aż 11 oczek przewagi nad trzecim w tabeli Nottingham. Mark zdobywa 12 bramek przy wspaniałej postawie całego zespołu, ale to nie wystarcza, by sięgnąć po najwyższe trofeum.
Sezon 1994/95 był ostatnim sezonem Marka Hughesa w Manchesterze United. Sezon, który nie przyniósł ani jednego trofeum dla piłkarzy z Old Trafford, był oczywiście swoistą porażką dla plejady gwiazd. Z klubu odchodzą poza Hughesem jeszcze Paul Ince i Andrei Kanchelskis. Ale United nie staje nad przepaścią. Ma wystarczająco dużo siły, by iść dalej i walczyć znów o najwyższe trofea.
Mimo wszystko odejście Marka w jakiś sposób wpłynęło na klub. Oczywiście, mając takich następców nie widać było różnicy, ale to raczej następcy rośli do rangi Hughesa, a nie Hughes miał słabą rangę, by szybko go dogonić w jego klasie. W 1995 roku przenosi się do Chelsea Londyn za 1,5 mln funtów, by tam spędzić 3 sezony. Tam rozgrywa 95 spotkań i strzela 25 bramek. Później trafia do Southamptonu na dwa lata, następnie na rok do Evertonu. Karierę kończy zaś w Blackburn Rovers w roku 2002.
Sparky w czasie swojej kariery klubowej był też „pewniakiem” w kadrze Walii. Również tam był wybitny, gdyż zagrał w kadrze 72 razy i strzelił 15 bramek. To wspaniały rezultat, którego mogą mu pozazdrościć nawet najlepsi piłkarze w historii United – wielu z nich bowiem może i miało barwną karierę Czerwonych Diabłów, ale dobrej i długiej gry w reprezentacji już zdecydowanie brakło.
Obecnie zaś Mark trenuje Blackburn Rovers od 2004 roku. Zajmował z nimi miejsca: 2004/2005 – 15. miejsce, 2005/2006 – 6. miejsce, 2006/2007 – 10. miejsce.
Mark Hughes. Legenda. Wzór. Największy z największych. Określeń można by znaleźć wiele. Dwukrotny zdobywca Mistrzostwa Anglii i Tarczy Dobroczynności, trzykrotny zwycięstwa FA Cup (raz z Chelsea, co czyni go jednym z niewielu, który zdobywał to trofeum 4 razy), zwycięzca Pucharu Zdobywców Pucharów (po raz drugi wywalczył to trofeum w 1998 roku z Chelsea) i Pucharu Ligi z Manchesterem United. W statystykach siódmy pod względem największej ilości strzelonych bramek (164) i czternasty pod względem liczby występów w United (466). Jedna z największych postaci, jaka stąpała po Old Trafford.