Nie przegap
Strona główna / Pośmiejmy się wszyscy z Liverpoolu

Pośmiejmy się wszyscy z Liverpoolu

Pośmiejmy się wszyscy z Liverpoolu
Ta notka może się wydawać napisana za szybko, bo wiemy, że walka o mistrzostwo Anglii trwa w dalszym ciągu i Liverpool jeszcze się w niej liczy. Ja jednak nie opieram się w swoim wpisie na bieżącym sezonie, ale na poprzednich siedemnastu. Zdaję sobie sprawę z tego, że za nami dopiero 12 kolejek ligi angielskiej, ale z dnia na dzień coraz to śmieszniejszą drużyną staje się w moich oczach Liverpool – niesamowicie uwielbiany przez wielką rzeszę kibiców w Polsce klub, który (jak wszystko na to wskazuje) 18 rok z rzędu nie wygra niesamowicie upragnionego mistrzostwa Anglii.

Ta sytuacja jest jedną ze śmieszniejszych w futbolu – klub, który za każdym razem jest wymieniany w gronie faworytów do końcowego triumfu Premiership jak zwykle kończy na przedsezonowych zapowiedziach, a już po 1/3 rozgrywek widać jak bardzo odstaje od reszty. Kiedy wreszcie większość zobaczy, że ten klub jest w tej znanej „wielkiej czwórce” tylko za historię, za tytuły mistrzowskie z lat 80-tych? Już Blackburn wygrało Premiership, a sztuka ta jak na razie nie udaje się Liverpoolowi. W sezonie, gdy „The Reds” bronili po raz ostatni tytułu (1990/1991) profesjonalną karierę piłkarską dopiero zaczynał Ryan Giggs, a praca Aleksa Fergusona na Old Trafford była mocno zagrożona.

Dlaczego tak się dzieje z tym klubem? Można sobie przecież odpowiedzieć, że w składzie Liverpoolu są gwiazdy, ale to jest twierdzenie bardzo mylące. Co z tego, że gwiazdy, jeśli nie ma wśród nich skrzydłowych i ich gra ma się opierać tylko na wymysłach taktycznych swojego trenera, nie pozwalającego im na odrobinę swobody na boisku. Liverpool strzeli gola, to Benitez się nie cieszy. Benitez podchodzi do linii bocznej i wymachuje swoimi serdelkowatymi palcami w kierunku zawodników, by cofnęli się do defensywy i czekali na błąd rywala, bo przecież jednobramkowe prowadzenie jest w pełni satysfakcjonujące. Nie wiem czemu go tak cieszą te zwycięstwa jedną bramką (chociaż muszę przyznać, teraz jest ich znacznie mniej niż w sezonie 2005/2006, gdzie ponad połowa zwycięstw „The Reds” kończyła się właśnie 1:0). Wiemy doskonale, że Benitez nie gra w następnym meczu takim samym składem, bardzo chętnie go rotuje. Być może jest fanatykiem gry w defensywie, doprowadza go do ekstazy to jak skutecznie jego obrońcy bronią swojej bramki? Obawiam się, że my, kibice piłki nożnej nie dowiemy się tego nigdy.

Do klubu przyszli nowi właściciele, dali Hiszpanowi 50 milionów funtów na transfery, żeby wreszcie Liverpool zdobył mistrzostwo Anglii. Ten jednak jest trenerem nieudolnym (w pełnym tego słowa znaczeniu), dla którego piłka nożna to wielkie szachy, gdzie nie ma miejsca na żarty, śmiechy i swobodę. Niech nas nie zmylą dwa finały piłkarskiej Ligi Mistrzów w ciągu ostatnich trzech lat, bo co to za sukcesy, jeśli na krajowym podwórku jest się pośmiewiskiem? Gdy Chelsea Londyn wygrała tytuł mistrza Anglii w 2005 roku, a Liverpool okazał się najlepszą drużyną w Europie to w ligowej tabeli obydwa kluby dzieliło 37 punktów! To jest coś niewyobrażalnego. Jestem przekonany, że każdy zespół byłoby stać na zwycięstwo w elitarnych rozgrywkach o Puchar Europy, jeśli walka o mistrzostwo kraju zostałaby zlekceważona. I taka jest prawda, którą wszyscy inteligentni powinni znać. I na zakończenie tego wątku dodam, że zespoły, które w sezonie, gdy zdobywały Puchar Europy były naprawdę najlepsze w Europie to tylko Manchester United z 1999 roku i FC Barcelona z 2006. Oprócz zwycięstwa w lidze, drużyny te prezentowały wówczas nieziemski futbol.

Z chęcią lubię sobie czasem wejść na jedną z polskich stron o liverpoolskiej drużynie i przeczytać archiwalne wiadomości przed rozpoczęciem sezonu, gdy wielu piłkarzy zapowiadało, że „ciężko trenowaliśmy i czujemy, że jesteśmy gotów” – tak m.in. wyrażał się przed pierwszym meczem sezonu Steven Gerrard. „Możemy rywalizować z Manchesterem United i Chelsea, ale pod warunkiem, że nowi gracze się zaaklimatyzują i że zaczniemy sezon z pewnością” – dodał z kolei Benitez. Sezon Liverpool rozgrywki zaczął dobrze, o wiele lepiej od Manchesteru United, pytanie tylko, co z tego wynika? 11 spotkań, 5 zwycięstw, 6 remisów. Dla poprawienia humoru radzę odczytać sobie kilka innych archiwalnych wypowiedzi osób związanych z tym klubem, bo naprawdę zadziwiająca jest ich bezradność.

Najśmieszniejsze jest jednak to, że kibice Liverpoolu w dalszym ciągu uważają swój klub za najlepszy w Anglii i na świecie. Nie dostrzegają oni tego, że drużyna której kibicują na tle innych wypada średnio, jeśli już nie pokusić się o wyraz „kiepsko”. Ja rozumiem, że drużynie nie kibicuje się tylko dlatego, że wygrywa. Każdy znajduje jeden zespół, w którym zauroczyła go pewna rzecz. Jeden może uwielbiać klub, ponieważ występował w nim kiedyś zawodnik, którego darzy on wielkim szacunkiem, innego mogła zauroczyć historia, innego architektura stadionu czy doping kibiców. Jednak kibice Liverpoolu powinni w ogóle nie zabierać głosu w sprawach związanych z przewodnictwem w Anglii, bo poza pucharami z lat 80-tych i wcześniejszych tak naprawdę nie mają nic.

Na koniec jeszcze taka miła dla oka tabelka. Miejsca dwóch drużyn: Kolor żółty – Manchester United, czerwony – FC Liverpool, w ciągu ostatnich 18 lat.
Liverpool & Manchester United

Przewiń na górę strony