Nie przegap
Strona główna / Oj Nani, Nani

Oj Nani, Nani

Większość z nas oglądała z pewnością środowy mecz z Galatasaray. Każdy chciał się bowiem przekonać, czy tym razem w rozgrywkach grupowych Champions League Ferguson i jego gracze podejdą do sprawy z należytą powagą. No i początek – nie licząc nietrybu z pierwszych sekund spotkania, który powinien zakończyć się podyktowanym przeciwko United karnym – był całkiem, całkiem. Poklepali co nieco panowie kilka razy, aż Carrick poszedł do przodu, jakby Carrickiem nie był, rozegrał na szybko z Kagawą i mieliśmy 1-0. Popatrzyłem na zestaw nazwisk z przodu i pomyślałem, że nie może być źle. RvP, Kagawa, Valencia i Nani. Coś tu jeszcze wpaść musi.

No właśnie. Potem jednak nastąpiło ostatnimi czasy zwyczajowe dla MU w Lidze Mistrzów gry pozorowanie, które mnie osobiście (a podejrzewam, że nie jestem w tym odosobniony) od jakiegoś czasu doprowadza do szewskiej pasji. Dlatego też podyktowanego dla MU karnego przyjąłem z nieskrywaną radością jako szansę gospodarzy na ostateczne rozstrzygnięcie spotkania na swoją korzyść. Zapomniałem jednak, że wśród graczy Fergusona zapanowała ostatnio jakaś dziwna niemoc, wobec czego mało kto umie z karnego przyłożyć. Patrzę, idzie Nani. Dziwne, myślę, ale pamiętam, że w półfinale Euro przeciw Hiszpanom swoją jedenastkę w konkursie wykorzystał. Ale to se ne vrati i Portugalczyk karnego marnuje w sposób boleśnie głupi. Zaczyna się, odpalony w przeglądarce Twitter spływać zaczyna skierowanym w stronę Naniego bluzgiem. Coś jest na rzeczy.

Portugalczyk od początku sezonu jest w formie mocno przeciętnej, ale wygląda na to, że podobnie rzecz się ma w przypadku wielu innych zawodników United. O co zatem chodzi? O to, że to właśnie Nani walczy o nowy kontrakt? Znaczna część fanowskiej społeczności ma to do siebie, że stoi na straży klubowego budżetu w stopniu, który nie przyszedłby jej do głowy, gdyby to o jej własne pieniądze się rozchodziło. A może to nie kasa, ale sposób bycia Portugalczyka są dla wielu nie do przyjęcia? Każdy, kto widział zeszłoroczny „Rio’s Diary”, wie, że „Nani always says he’s best at something”. Postawa nie dla każdego do przyjęcia, nawet gdy jest zwykłą zgrywą, tym bardziej, że wygląda na to, iż czasami przekłada się na nonszalancję na boisku zaprezentowaną choćby właśnie przy podejściu do karnego w środowym spotkaniu. To by może i się zgadzało, wszak takie osoby irytują innych znacznie częściej niż introwertyk pokroju Valencii.

Tymczasem gdy ekwadorski skrzydłowy z czystych pozycji grał w środę centrę za centrą na puste pole, Portugalczyk zaliczył – lecę z pamięci – trzy kluczowe podania do przodu (dwa razy Hernandez, raz Evra) i to już nie jest Naniego wina, że koledzy nie umieli z nich skorzystać. Fakt, mówimy o końcowych fragmentach spotkania, ale pozytyw z tego taki, że prawdopodobnie do Naniego dotarło, iż w szatni czeka go suszarka, wobec czego zabrał się do roboty. Ktoś tam na Twitterze zaczął pisać, że nie może się doczekać Younga. Można i tak. Można wyżej cenić mimo wszystko bardziej regularnych Anglika i Ekwadorczyka, nawet jeśli opatrzność nie obdarzyła ich podobną fantazją i talentem, albo – jak w przypadku Valencii – lewa stopa służy jedynie do podparcia.

Z drugiej strony jednak, od Naniego wymagać należy, to nie podlega dyskusji. Sporo czasu już minęło od czasu, gdy przybył na Old Trafford, i jego pozycja w zespole w chwili obecnej powinna być zdecydowanie mocniejsza, zwłaszcza, gdy Portugalczyk domaga się znacznej podwyżki. Problemem jest chyba postawa, o której pisałem wyżej – wieczna zgrywa, która sprawia, że w szatni można się co prawda z Nanim pośmiać, ale na poważnie brać go ciężko. Być może właśnie w tym tkwi szkopuł – skoro w szatni wzbudza się wesołość, nie respekt, ciężko później o branie na swoje barki ciężaru gry. Tymczasem Portugalczyk, któremu zdarza się gdzieś czasem chlapnąć, że chce być najlepszym piłkarzem na świecie, właśnie to powinien na co dzień robić. Na dzień dzisiejszy bowiem taka gadka jest bardziej buńczuczna niż oparta w realiach.

Problem w tym, że Nani jaki jest, każdy widzi, ale okno transferowe już za nami i szyć trzeba z materiału znajdującego się pod ręką. W mojej ocenie jest to cały czas najlepszy skrzydłowy United. Owszem, z pewnością wielu z Was to, co najlepsze na bokach MU, widzi w Valencii, mnie jednak zbyt mocno drażnią ograniczenia Ekwadorczyka. Spośród wszystkich skrzydłowych MU to właśnie Nani posiada w sobie największy pierwiastek błyskotliwości i nieprzewidywalności, nawet jeśli chwilami zdaje się on mieć problem z mnogością dostępnych opcji. Ostatecznie też to nie na skrzydłach przecież skumulowały się ostatnimi czasy główne problemy United. Przyznaję, że na koniec wywodu nieco mi tu brakuje puenty, ale bardziej chyba liczę na to, że mnie ktoś w komentarzu wyręczy. Lub naprostuje. Bo sam mam z Portugalczykiem problem.

Przewiń na górę strony