Początek nowego sezonu ligi angielskiej fani Manchesteru United mogą zaliczyć do udanych. Czerwone Diabły zdołały dwa razy pokonać swoich przeciwników, a remis na gorącym terenie Fulham również można uznać za dobry wynik. Wciąż jednak pozostaje wiele pytań, na które nie znamy odpowiedzi. Nie wiemy, czy Wayne Rooney utrzyma formę strzelecką z poprzedniego sezonu, Dymitar Berbatow zaprezentuje w końcu pełnię swoich dużych możliwości, a Rio Ferdinand uniknie kontuzji i ponownie stworzy najlepszą parę stoperów z Nemanją Vidiciem. Możemy być jednak pewni, że jeszcze niejeden komplet punktów będziemy zawdzięczać dwóm weteranom: Paulowi Scholesowi i Ryanowi Giggsowi.
Obaj rozpoczynali swoje kariery w latach 90. (Giggs w 1991 w meczu derbowym z City, Scholes w 1994 przeciwko Ipswich Town), obaj byli członkami zespołu, który zdobył potrójną koronę w roku 1999. Jednak w przeciwieństwie do wielu kolegów z drużyny, nie zawiesili butów na kołku, lecz wciąż grają na najwyższym poziomie w niezwykle wymagającej lidze angielskiej. Fenomen Giggsa i Scholesa nie jest związany tylko z postępem medycyny sportowej, ale również z ewolucją w sposobie ich gry.
Giggs z początków swojej kariery to typowy skrzydłowy pomocnik. Jego głównymi atutami były fantastyczny drybling i ogromna szybkość. Nie było w Anglii defensora, który miałby szansę w pojedynku sprinterskim z Walijczykiem. Każdy kibic MU ma w pamięci fantastycznego gola zdobytego przez Giggsa w półfinałowym meczu Pucharu Anglii z Arsenalem po rajdzie przez pół boiska. Poza umiejętnościami sprinterskimi, Walijczyk potrafił precyzyjnie dośrodkować piłkę, dzięki czemu świetnie grający głową Yorke i Cole strzelali wiele goli. Giggs nie bał się również wziąć odpowiedzialności za wykonywanie stałych fragmentów gry, jednak w tamtym okresie monopol na takie zagrania miał David Beckham.
Upływ lat jest jednak nieunikniony, a organizmu nie da się oszukać. Pierwsze atuty, jakie traci każdy piłkarz, są związane z przygotowaniem szybkościowym. Nie ominęło to również Giggsa, dlatego coraz rzadziej możemy go oglądać w rajdach na pełnej szybkości. Jednak Walijczyk, zamiast próbować wciąż grać w ten sam sposób, co przestałoby być efektywne, zmodyfikował swój styl gry. Wykonując dużą pracę bez piłki, daje kolegom możliwość zagrania do niego w każdym momencie. Wciąż bazuje na swojej doskonałej technice, co pozwala mu znaleźć się w dobrej pozycji do dośrodkowań z lewego skrzydła. Jednak „obecny” Giggs stara się dużo częściej schodzić do środka pola i stamtąd dyryguje grą drużyny. Dzięki umiejętności zagrywania prostopadłych piłek i wspaniałemu przeglądowi pola, wciąż zalicza dużą liczbę asyst, często w kluczowych dla drużyny momentach.
W wyniku odejścia z zespołu Cristiano Ronaldo, Walijczyk stał się również pierwszym egzekutorem rzutów wolnych, ze sporą korzyścią dla drużyny. Gdy trzeba wykonać rzut karny, Giggs także nie zawodzi, o czym przekonaliśmy się w poprzednim sezonie podczas spotkania z Tottenhamem. Dzięki swojemu doświadczeniu pomaga Czerwonym Diabłom w wielu spotkaniach, nawet jeżeli przychodzi mu zmagać się z rolą rezerwowego.
Kolejny z weteranów – Paul Scholes – również odgrywał bardzo ważną rolę w mistrzowskiej drużynie z 1999 r. Był łącznikiem pomiędzy linią pomocy i ataku, środkowym pomocnikiem o wybitnie ofensywnych zadaniach. Bardzo często zdarzało mu się wbiegać ze środka pola w obręb szesnastki, stwarzając przewagę liczebną i zdobywać kolejne bramki. Boleśnie przekonała się o tym między innymi reprezentacja Polski w meczu eliminacji do mistrzostw Europy, podczas którego Scholes właśnie w taki sposób wpakował Adamowi Matyskowi 3 gole.
Już wtedy Anglik słynął z fantastycznej techniki i kontroli piłki, a także umiejętności wykonywania precyzyjnych, długich podań. Znakiem firmowym Scholesa były również niezwykle mocne i celne uderzenia z dystansu. To dzięki tej umiejętności za każdym razem, gdy Paul dochodzi do piłki w okolicach szesnastki, na trybunach Old Trafford rozbrzmiewa gromkie „Shoooooooooooooot!”.
Wraz z upływem czasu, rudowłosy Anglik, podobnie jak Giggs, musiał jednak zmienić swój styl gry. Dotyczyło to głównie jego pozycji na boisku. Brak sił na ciągłe wejścia w pole karne spowodował, że Scholes zaczął grać bliżej własnej bramki. Często to właśnie on jest zawodnikiem, który przejmuje piłkę od stoperów i decyduje, jak dalej rozwinie się akcja. Możemy to zaobserwować na wykresach średniej pozycji zawodnika w czasie meczu sporządzonych przez stronę ESPN.
Jest to zestawienie wykonane po ostatnim spotkaniu Manchesteru z West Hamem. Widać, że Anglik (numer 18) grał głębiej nawet od mającego na ogół bardziej defensywne zadania Darrena Fletchera. Takie ustawienie na boisku ułatwia Scholesowi wykorzystanie wspomnianych wcześniej atrybutów do maksimum. Diagonalne podania na skrzydła, z okolic środka boiska, kierowane do skrzydłowych, znacznie przyspieszają grę i pomagają w stworzeniu dobrych sytuacji bramkowych. Anglik nie przestał rzecz jasna włączać się do akcji ofensywnych zespołu, ale najczęściej podczas ataku Czerwonych Diabłów pozostaje w okolicach pola karnego, aby czekać na bezpańskie piłki, które zamienia na wspaniałe gole i asysty.
Patrząc na obecną grę zarówno Scholsea jak i Giggsa, można powiedzieć tylko: „jak oni pięknie się starzeją”. Nie dołączyli bowiem do grona piłkarzy, którzy przeciągali swoją karierę w nieskończoność, przechodząc do coraz słabszych klubów, albo do tych, którzy pozostając w tym samym zespole, pojawiali się na boisku jedynie za zasługi. Zarówno Anglik jak i Walijczyk są piłkarzami wybitnymi, ponieważ potrafili zmodyfikować swój sposób gry i wciąż pozostają niezwykle ważnymi ogniwami w drużynie 18-krotnego mistrza Anglii.
Autor: Marcin Garus