Nie przegap
Strona główna / 600 mgnień Paula Scholesa

600 mgnień Paula Scholesa

Paul Scholes
Podobno najgorszym dniem nowego selekcjonera Anglii, jest ten, w którym dowiaduje się że nie może skorzystać z umiejętności Paula Scholesa. Owe rozczarowanie spotyka kolejnych trenerów od 2004 roku, kiedy Anglik zdecydował się więcej czasu poświęcić rodzinie. Wcześniej był pewnym punktem reprezentacji Anglii oraz kluczowym zawodnikiem United. Tym drugim w dużej mierze pozostaje do dziś.

Jego debiut w Manchesterze miał miejsce blisko piętnaście lat temu. Niewielu jest zawodników, którzy mogą się pochwalić podobnie długą karierą w jednym klubie. Było to spotkanie w League Cup, przeciwko Port Vale. Scholes strzelił wtedy dwa gole, dające United awans do następnej fazy rozgrywek. Był jednym z kluczowych zawodników magicznego sezonu 98/99 kiedy Manchester zdobył potrójną koronę. Z powodu żółtych kartek został jednak zawieszony i nie mógł wystąpić w finale na Camp Nou. Zostało to naprawione po dziewięciu latach, po tym jak bramka Paula zapewniła awans do finału. Miał swój udział przy golu na 1:0 dla Manchesteru, rozgrywając ładną akcję dwójkową z Wesem Brownem.

Oprócz 600 meczów, może się również pochwalić 142 golami we wszystkich rozgrywkach. Jest również w TOP 5 graczy o największej ilości występów w Ligi Mistrzów. Wygrał osiem tytułów mistrza kraju, trzy razy sięgał po Puchar Anglii, dwa razy po Puchar Ligi, pięć razy po Tarczę Dobroczynności, 2 razy triumfował w Lidze Mistrzów, oraz po razie w International Cup i Klubowych Mistrzostwach Świata.

Tak wiele sukcesów sprawia że Anglik może jawić się jako istny olbrzym o herkulesowej posturze i tężyźnie. Tymczasem, mały Anglik jest astmatykiem. Może dla szachisty to drobna niedogodność, ale dla kogoś kto musi biegać tam i z powrotem przez 90 minut to może oznaczać niemożliwość kontynuowania kariery. Anglik nie polega jednak tyle na żelaznych płucach, stalowych nogach i formie tytana, co na niezwykłej boiskowej inteligencji. Kiedy inni zadowalali się podawaniem piłki z dokładnością co do centymetra, Scholes operował piłką z dokładnością właściwą neurochirurgom.

Przeszkodzić mogły mu w tym problemy z oczami, jakie pojawiły się po uderzeniu głową w słupek. Dla samego piłkarza było to na pewno traumatyczne przeżycie, ponieważ dokładnie zapamiętał kiedy ten problem pojawił się po raz pierwszy: „We were playing at Birmingham and in the last 10 minutes I could see a ball coming towards me. Then it suddenly felt like there were three or four balls coming towards me.” Groziło mu nawet zakończenie kariery, nie mówiąc już o poważnym problemie zdrowotnym do końca życia.

Jak ze wszystkimi problemami, poradził sobie i z tym. Mimo że nie odzyskał pełnej ostrości widzenia, po przerwie spowodowanej leczeniem, znowu był jednym z najlepszych. Anglik, może nie rozgrywa obecnie najlepszego sezonu, jednak ciągle potrafi zaskoczyć. Czasami negatywnie, kiedy przeszedł pokazał jak długą drogę przeszedł od dyskretnego wpychania piłki ręką do zagrań właściwych raczej w siatkówce. Koło swojego sześćsetnego meczu właściwie przeszedł, nie dyrygował grą, brakowało podań bezlitośnie przecinających szyki obronne Portsmouth. Ale jedną świetna piłką wysłaną do Carricka zrehabilitował się, zaliczając asystę i ustalając wynik meczu.

Mowa o jednym z najlepszych wychowanków Manchesteru. Zawodniku-legendzie, który stoi na futbolowym szczycie obok Giggsa, Neville`a czy Beckhama. Kiedy postanowi odejść, będzie to smutny dzień dla piłki i dla kibiców Manchesteru.

Przewiń na górę strony