Nie przegap
Strona główna / Czy doczekamy się Park Ji Songa?

Czy doczekamy się Park Ji Songa?

Park Ji Sung
Właśnie stuknęła mu setka. Zagrał w stu meczach Manchesteru United, a dla sporej części kibiców Czerwonych Diabłów pozostaje jedynie egzotyczną ciekawostką w szeregach podopiecznych sir Alexa Fergusona. Czy Park Ji Sung wyjdzie z cienia?

Przeglądając rytualnie oficjalną witrynę klubu natknąłem się na tekst, o którym sam już kiedyś myślałem. Osoba południowokoreańskiego pomocnika zawsze mnie interesowała. Próbowałem odrzucać myśli, że włodarze United zdecydowali się kupić Parka tylko po to, by sprzedać furę koszulek z jego nazwiskiem w Azji. Na łamach manutd.com Mickey Thomas (walijski skrzydłowy Manchesteru United w latach 1978 – 1981) zauważa, że sympatyczny Azjata Park nie jest jedynie dodatkiem do zespołu sir Alexa.

To piłkarz, który nigdy nie przestaje biegać, wychodzi z siebie, a wszystko to dla dobra drużyny– zachwala Thomas i trudno się z nim nie zgodzić. Park jest wystarczająco bystry, by wiedzieć, że nigdy nie będzie gwiazdą na miarę Cristiano Ronaldo, ale nie przeszkadza mu to zupełnie w czerpaniu z radości gry dla najpotężniejszego klubu świata.

Co ciekawe, Park ma talent do strzelania bramek Francuzom. Najpierw zrobił to w jednym z towarzyskich meczów reprezentacji, a potem podczas Mundialu w Niemczech. Mecz Francja – Korea Południowa zakończył się remisem 1:1.

Koreańczyk przypomina mi trochę stylem gry Dirka Kuyta z Liverpoolu. Obaj nie gwiazdorzą. Wolą skupić się na czym innym: zarówno Kuyt jak i Park mocno trzymają się na nogach, potrafią zawalczyć o – wydawałoby się straconą – piłkę. Dodatkowo, pomocnik Manchesteru – jak słusznie zauważa Mickey Thomas na klubowej stronie internetowej – daje dużo więcej swobody kolegom występującym na bokach obrony. Park nie brzydzi się powrotem na własną połowę i odbiorem piłki. Wszyscy dobrze wiemy, że nie każdego z Czerwonych Diabłów stać na to.

Może nie jest najlepszym piłkarzem świata, ale na pewno nie boi się brać udziału w wielkich meczach. Dodatkowo, zapewnia bezpieczeństwo obrońcom włączającym się do akcji ofensywnych. Patrice Evra na pewno to docenia.

Park Ji-Sung swoją karierę zaczynał w koreańskim Myungij University. Szybko trafił do Japonii, ale równie prędko okazało się, że tamtejsza J-League jest dla niego za ciasna i trafił do Europy, do PSV Eindhoven. Rywalizował o miejsce w składzie z młodym wówczas Arjenem Robbenem. Gdy Holender został wytransferowany do londyńskiej Chelsea, Ji-Sung rozwinął skrzydła i wpadł w oko Alexowi Fergusonowi. Od jesieni 2005 roku Koreańczyk hasa już po boiskach Premier League w koszulce Czerwonych Diabłów.

Park Ji-Sung gra na Old Trafford już parę ładnych sezonów (dokładnie 4) i wciąż nie podbił serc fanów. Powie ktoś, że nie o to w futbolu chodzi. Być może, ale z chęcią usłyszałbym piosenkę kibicowską na temat Koreańczyka. A może coś mnie ominęło i ktoś z Was zna hymn na cześć Park Ji-Sunga? Należy się MU.

Przewiń na górę strony