Nie przegap
Strona główna / Joga Bonito na Wyspach, czyli Latynosi w United

Joga Bonito na Wyspach, czyli Latynosi w United

Tevez oraz Anderson w Manchester United
Sir Alex Ferguson nie miał szczęścia do sprowadzania Latynosów. Był Forlan, Kleberson, a przede wszystkim, piętnastomilionowy niewypał z Argentyny – Juan Sebastián Verón. Wszyscy trzej łącznie kosztowali ponad £30 mln, a do klubowej kasy wróciła zaledwie trzecia część tej kwoty. Ku ironii, kiedy Forlan odszedł do ekipy Villareal, zdobył tytuł króla strzelców La Liga i jeden ze Złotych Butów (drugi przypadł Thierremu Henry).

Jednak Fergie postanowił zaryzykować i jeszcze raz sięgnąć po gracza z latynoskim paszportem. Latem 2003 r. podczas pamiętnego meczu ze Sportingiem Lizbona młodziutki Ronaldo fenomenalnym występem przekonał do siebie menedżera United i wnet zawitał w Anglii. Chociaż większość kibiców obawiała się kolejnego niewypału, Portugalczyk pokazał, że południowiec też potrafi. O ile w zeszłym sezonie rzekomo ustępował Messiemu i Kace, to w tym roku chyba już nikt nie ma wątpliwości, że Cristiano jest obecnie najlepszym zawodnikiem na świecie, ba, zdążył nawet zapisać się w historii klubu z Old Trafford bijąc niedawno rekord George’a Besta.

Przypadek Ronaldo dał Fergusonowi wiele do myślenia. Boss po raz kolejny obrał kierunek południe i wraz z Carlosem Quierozem wyszukują perełek w Portugalii, czy Brazylii. Jak na razie, trzeba przyznać, że nowa polityka transferowa spełnia oczekiwania, bo Nani, Tevez i Anderson grają całkiem, całkiem, a myślę, że ci dopiero się rozkręcają i jeszcze pokażą, na co naprawdę ich stać.

1. Carlos Tevez

Najbardziej z wymienionej trójki podoba mi się gra Teveza, który jest zaprzeczeniem stereotypowego latynoskiego piłkarza nie tylko na boisku, ale i poza nim. Argentyńczyk raczej nie miałby większych szans w konkursie piękności z Ronaldo, czy Nanim. O ile Portugalczycy prezentują nieskazitelną fryzurę, o tyle fryz Carlosa zbliżony jest bardziej do Tarzana. Jednak spójrzmy na boiskowe życie Carlita. Tevez wystąpił dotychczas w 38 spotkaniach, zdobywając 16 bramek, z czego aż 12 w samej lidze. Obok Cristiano jest najskuteczniejszym Diabłem. Na uwagę zasługuje fakt, że argentyński snajper strzelał gole w meczach z najsilniejszymi przeciwnikami – Chelsea i Liverpoolem. Szczególnie ważne było trafienie na Anfield, które pozwoliło Czerwonym Diabłom zwyciężyć odwiecznego rywala. Teraz Carlosowi do kolekcji brakuje tylko Arsenalu. Jednak publiczności zgromadzonej na Old Trafford, Argentyńczyk dał się poznać, przede wszystkim, jako wielki wojownik. Nigdy nie odpuszcza, zawsze gra do końca i nie boi się wślizgów. Mimo waleczności, Carlito rzadko łamie regulamin, czego efektem jest tylko jedna żółta kartka. Drugiego takiego zawodnika to ze świecą szukać. No, może się zagalopowałem, bo akurat w Manchesterze takich zawodników nie brakuje – chociażby kolega Latynosa z ataku.

Bramki Carlosa Teveza w barwach United

2. Anderson

Kolejny Południowiec, który zawitał ostatnio do ekipy mistrzów Anglii to młody pomocnik Anderson. Większość spodziewała się, że dziewiętnastolatek będzie potrzebował dłuższego czasu na aklimatyzację i przystosowanie się do angielskiego stylu gry. Różnica między ligą portugalską, a Premiership jest ogromna, jednak Brazylijczyk świetnie poradził sobie ze zmianą środowiska. Kiedy przychodził był szykowany jako następca Scholesy’ego, a internauci przeglądający regularnie Youtube znali zawodnika przede wszystkim ze świetnego dryblingu. Początkowo, obawiałem się, że będzie kolejnym z serii latynoskich niewypałów, głównie z tego względu, że nie mogłem sobie wyobrazić tego filigranowego piłkarza jako walczaka w środkowej linii Diabłów. Jednak już na początku sezonu spotkało mnie miłe zaskoczenie. Długowłosy zawodnik z powodzeniem występował w pierwszym składzie Czerwonych Diabłów, ale bynajmniej nie na pozycji Paula lecz zajął się destrukcją. Trzeba przyznać, że jako defensywny pomocnik sprawdza się jak na razie bardzo dobrze. Być może, to właśnie Anderson rozwiąże problem defensywnego pomocnika, który spędza sen z powiek Fegiemu od czasu odejścia Roya Keane’a?

3. Nani

Nani oraz Anderson w Manchesterze UnitedW mojej opinii nieco gorzej w porównaniu do brazylijskiego gracza prezentuje się Nani. Jednak, na pewno nie można powiedzieć, że była to forsa wyrzucona w błoto. Portugalczyk pokazał, że jak każdy porządny Latynos potrafi dryblować, jednak nieco na bakier u niego z dośrodkowaniami, a czasem również wychodzi z niego południowy duch gry i zamiast podać do lepiej ustawionego partnera, Nani wdaje się w niepotrzebny drybling. Ale jestem w stanie zrozumieć drobne naleciałości z ligi portugalskiej. W końcu nie każdemu tak łatwo przychodzi zmiana stylu gry, jak Andersonowi. Przypomnijmy sobie chociażby Ronaldo – on też potrzebował trochę czasu, a z Nanim przecież nie jest tak źle, jak było swego czasu z Cristiano. Z perspektywy kilku sezonów, okazało się, że warto było czekać na aklimatyzację Ronaldo, a teraz jest wielce prawdopodobne, że pod okiem Fergusona rozwinie się również i drugi Portugalczyk. Mimo całego talentu dziewiętnastoletniego skrzydłowego, nie wydaje mi się jednak, aby dorównał on swojemu starszemu koledze. Nie oszukujmy się, tacy piłkarze zdarzają się raz na kilkanaście lat. Ostatnim takim skrzydłowym był Best, teraz jest Ronaldo. Wątpię aby kolejny był Nani, jednak poczekajmy, aż piłkarz zaprezentuje nam cały swój potencjał.

Nani w koszulce Czerwonych Diabłów

4. Fabio Silva & 5. Rafael Silva

To jeszcze nie wszyscy Latynosi na Old Trafford. Nie można zapominać, że jeszcze w 2005 r. skauci z Manchesteru wypatrzyli w Brazylii rzekomo bardzo utalentowanych zawodników – braci bliźniaków: Fabio i Rafaela Silva. Wstępny kontrakt z Czerwonymi Diabłami młodzi piłkarze podpisali rok później, jednak z przeprowadzką do Anglii musieli zaczekać, aż osiągną pełnoletniość. Na Old Trafford zjawili się w styczniu tego roku i już od przyszłego sezonu zapewne zostaną włączeni do składu. Zawodnicy są bocznymi obrońcami – Fabio gra na lewej stronie, zaś Rafael preferuje prawą flankę. Na razie nie można o nich wiele powiedzieć i pozostają wielką niewiadomą. Można tylko liczyć, że £5 mln, jakie zainwestowaliśmy w młodziutkich Brazylijczyków szybko się zwrócą. Być może Rafael rozwiąże problem, jaki nęka United od ponad roku. Tym problemem jest oczywiście kontuzja Gary’ego Neville’a. Słynne dwa tygodnie, jakie co pewien czas powtarza Fergie odnosząc się do stanu zdrowia Anglika już przeszły do historii klubu. Miejmy nadzieję, że nasz kapitan wróci i przekaże bliźniakom nieco swojej wiedzy, zanim odejdzie na zasłużoną emeryturę.

Fabio i Rafael Silva

6. Rodrigo Possebon

Następnym Brazylijczykiem, jakiego niedawno ściągnięto do Manchesteru jest Rodrigo Possebon. Dziewiętnastolatek, który został zakupiony latem zeszłego roku za £250 tys. z brazylijskiego Sporting Club Internacional, jest atletycznie zbudowanym defensywnym pomocnikiem. Co ciekawe, posiada również włoski paszport, dlatego nie miał problemów z otrzymaniem pozwolenia na pracę w Wielkiej Brytanii. Obecnie piłkarz przebywa na Old Trafford i zdobywa cenne doświadczenie grając w zespole rezerw. Możemy się spodziewać, że już w przyszłym sezonie ujrzymy go w pierwszym składzie – jeśli nie Czerwonych Diabłów, to przynajmniej wypożyczonego do innego klubu z Premiership. Jak na razie trenerzy chwalą młodego zawodnika, więc zapewne jeszcze nie raz o nim usłyszymy, a być może zobaczymy go wnet w czerwonym trykocie podczas ligowego występu.

Debiut Possebona w meczu rezerw przeciwko Blackburn

Co z diabelskim charakterem?

Na chwilę obecną w szerokiej kadrze Manchesteru United znajduje się w sumie ośmiu Południowców, bo oprócz opisanych przeze mnie sześciu, w ekipie mistrzów Anglii grają również Ronaldo i ściągnięty jeszcze w 2004 r. Pique. Wielu kibiców obawia się, że taka polityka transferowa, sprawi, że drużyna zatraci gdzieś swój diabelski charakter. Uważam, że na razie nie mamy się czym martwić, bo takiemu Tevezowi, czy Andersonowi daleko do stereotypu wiecznie dryblującego Latynosa. Śmiem twierdzić, że są to zawodnicy (zwłaszcza Tevez), którzy swą walecznością i zaangażowaniem przewyższają wielu angielskich piłkarzy. Na chwilę obecną w składzie Czerwonych Diabłów znajduje się też trzynastu Brytyjczyków, a dla porównania w Arsenalu gra zaledwie jeden Wyspiarz – Theo Walcott. Diabły są najbardziej angielską drużyną spośród tych czołowych i nie narzekajmy na liczbę Południowców w składzie, lecz cieszmy się przyzwoitą ilością Brytoli. A już najlepszym (i zapewne nie ostatnim) argumentem na poparcie takich posunięć transferowych jest osoba Cristiano Ronaldo. Jeden z najlepszych zawodników świata (jeśli nie najlepszy) gra właśnie w United, a to wszystko dzięki uporowi i trenerskiemu nosowi Fergusona. A Wy, drodzy czytelnicy, jak uważacie – Ferguson dobrze robi sprowadzając tylu Latynosów? Czy może powinien szukać piłkarskich perełek na Wyspach?

Przewiń na górę strony