Nie przegap
Strona główna / Legendy: Norman Whiteside – The Scourge of the Scousers.

Legendy: Norman Whiteside – The Scourge of the Scousers.

Legendy: Norman Whiteside - The Scourge of the Scousers.
Wielkie kluby mają do siebie to, że co chwila odnajduje się w nich nowe wzorce dawnych legend. Choć ostatnio było głośno o przyrównaniu Cristiano Ronaldo do George’a Besta to trzeba wiedzieć, że takie porównania mają miejsce właściwie cały czas, odkąd The Belfast Boy pojawił się w United. Wcześniej opisywany w serii „Legendy” Sammy McIlroy został wszem i wobec okrzyknięty nowym Bestem. Podobieństwo McIlroya i Besta wynikało dodatkowo z tej samej narodowości, a nawet praktycznie tego samego wzrostu i wagi. Nieco później w Manchesterze United pojawił się kolejny obywatel Irlandii Północnej. Kolejny szybki i zwinny napastnik. To właśnie jemu przypadło miano Nowego George’a Besta. Niestety, jego kariera była burzliwa, ale wzniosła, jednakże została zachwiana przez kontuzję, której niestety młody Norman Whiteside nie mógł sprostać.

Początki.

Norman Whiteside urodził się 7 maja 1965 roku w Belfaście. Tam też się wychowywał i zdobywał wykształcenie. W Cairnmartin Scondary School został wypatrzony gdzieś w tłumie młodych zdolnych ludzi przez Boba Bishopa – jednego z najsławniejszych łowców talentów w Manchesterze United, który wcześniej wypatrzył również innych obywateli Béal Feirste – George’a Besta i Sammy’ego McIlroya. Podobno Norman wyrastał na geniusza piłki nożnej i odkrycie go przez Bishopa oznaczało tyle, że niebawem zdetronizuje najmłodszego we wszystkim w Manchesterze United, tragicznie zmarłego w monachijskiej katastrofie, samego Duncana Edwardsa.

I tak faktycznie się stało. Kiedy Whiteside miał zaledwie 17 lat zadebiutował jako napastnik w Manchesterze United. Był najmłodszym w historii piłkarzem, który wybiegł na murawę w trykocie Czerwonych Diabłów w składzie seniorów – było to dokładnie 24 kwietnia 1982r. w meczu przeciwko Brighton & Hove Albion, wygranym 1:0 po bramce Wilkinsa. Stał się również najmłodszym w historii piłkarzem, który w sezonie 1981/82 strzelił bramki w Pucharze Ligi Angielskiej oraz w FA Cup. Oczywiście również jako najmłodszy zawodnik w historii zdobył z United FA Cup w roku 1983. To on również stał się najmłodszym zawodnikiem, jaki kiedykolwiek wystąpił na mistrzostwach świata, bijąc tym samym rekord wyśrubowany przez Pele. Było to w 1982 roku w Hiszpanii, gdzie młodziutki Whiteside miał zaledwie 17 lat i 41 dni. Występował, oczywiście, z ramienia reprezentacji Irlandii Północnej. Dla kadry Norman rozegrał 38 spotkań i strzelił w nich 9 bramek.

Norman WhitesideWhiteside zaczynał swoją karierę w United jako środkowy napastnik. Grał czysto, szybko, był silny i niesamowicie groźny w grze w powietrzu. Jego ogromną zaletą było to, że potrafił grać obiema nogami, co spotykane jest bardzo rzadko. Co ważne, Norman właściwie nigdy nie grał „na pamięć”. Często próbował nowych sztuczek, nowych zagrań, przez co bardzo trudno było go rozszyfrować i upilnować. Z powodu tych skłonności do kombinacji z piłką z czasem zaczął nieco cofać się w polu i również próbował rozgrywać piłkę, dzięki czemu zarówno sam miał okazję strzelać, jak również pomagać kolegom w ataku przeważać szalę zwycięstwa na stronę Czerwonych Diabłów. To sprawiło, że Norman mógł grać zarówno jako środkowy napastnik, ale także ofensywny środkowy pomocnik – zatem pozycję i rolę na boisku miał zbliżoną do dzisiejszego Wayne’a Rooneya. I tak, jak Roo jest teraz uwielbiany za to, że zostawia na murawie całe swoje zdrowie, że biega dużo dużo więcej niż przeciętny piłkarz w naszej „jedenastce”, tak samo uwielbiany był Whiteside. Do tego grał ostro, ale nie bezczelnie, ani nie złośliwie – stąd prasa nazwała go przydomkiem The Shankill Skinhead. Dlaczego Shankill? Norman wychowywał się w Belfaście na Shankill Road. Dopiero później, gdy się przysłowiowo „wyżarł” zaczynał grać coraz mniej fair – ostro i bardzo agresywnie, tracąc gdzieś po drodze kompletnie wyczucie taktu i opanowanie, stając się chwilami wręcz cynicznym piłkarzem. Ale wracając do uwielbienia, kibice polubili go bardzo szybko za to, co robił na boisku, ile sił na nim zostawiał i za to, że… miał patent na kluby z Liverpoolu.

Patent na liverpoolczyków.

Norman WhitesideTrzeba wiedzieć że lata, w których przyszło grać Normanowi były latami dominacji Evertonu i Liverpoolu. Dość powiedzieć, że klub z Anfield sięgał po mistrzostwo Anglii przez trzy sezony z rzędu: 1981/82, 1982/83, 1983/84, ustępując tronu mistrza Evertonowi w sezonie 1984/85, powracając na tenże fotel w sezonie 1985/86, znów ustępując Evertonowi w 1986/87 i dominując ponownie w sezonie 1987/88. Nie trudno policzyć, że kluby te zdecydowanie zdominowały rozgrywki Premier League przez 7 lat! My zaś bujaliśmy się w tych latach nieco niżej, zajmując od 1981 do 1986 roku miejsca 3. lub 4., w 1987 notując olbrzymi spadek na 11. miejsce, w 1988 będąc wicemistrzem, ale w 1989, kiedy to mistrzostwo wywalczył Arsenal, znów mieliśmy ciężkie czasy i skończyliśmy rozgrywki na odległej 11. pozycji. Nie było więc tak różowo, kiedy grał tu Whiteside. Ale to właśnie on znał sposób na liverpoolczyków. Strzelił bowiem zwycięską bramkę przeciwko Evertonowi w doliczonym czasie finału FA Cup w roku 1985. Wcześniej zaś w roku 1982 strzelił jedną z bramek w meczu ligowym z The Toffees, wygranym przez Diabły 2:1 (drugą bramkę zdobył Robson). W mistrzowskim dla The Reds sezonie 1984 uratował nam swoją bramką remis. Dwa lata później, już pod wodzą Fergusona, znów jego bramka dała nam zwycięstwo nad idącym jak burza Liverpoolem. I tak jeszcze na koniec trzeba wymienić rok 1987 i bramki w meczach i z Evertonem i z Liverpoolem. Tak więc trochę punktów Norman wyratował, trochę bramek przeciwko największym rywalom faktycznie nastrzelał, doprowadzając tłumy na Old Trafford do euforii i oczywiście dając im święte przekonanie, że co mecz to on będzie ich ostatnią nadzieją i wybawcą od liverpoolczyków – stąd właśnie przydomek Normana The Scourge of the Scousers (tłum. Plaga liverpoolczyków).

Pechowa kontuzja, drinkowanie i… The Toffees.

Nie można nie ulec chwilowemu przekonaniu o pechowych kontuzjach w United. Pamiętając bowiem smutny przypadek Denisa Lawa, który mógłby być po stokroć lepszym piłkarzem, niż rzeczywiście był (jakże trudno to sobie nawet wyobrazić względem geniuszu, jaki i tak i tak zaprezentował!), przychodzi również czas na opisanie również nieszczęśliwego przypadku chłopaka z Belfastu.
Jak sam mówił po zakończeniu kariery:

„Zawsze będę miał zepsute kolano. Nie byłoby to problemem, gdybym mógł sobie sprawić nowe”.

Norman WhitesideNorman zmagał się z bardzo poważną kontuzją kolana, która wyłączała go z gry na dość długi czas. Tylko dlatego nie występował w klubie tak często, jak sobie marzył. Do tego wszystkiego 4 listopada 1986 roku wraz z odejściem Rona Atkinsona z fotela managera Manchesteru United i z przyjściem dwa dni później Alexa Fergusona na jego miejsce, skończyła się tolerancja malutkich wyskoków Irlandczyka. Atkinson tolerował lekkie popijanie Normana tak, jak kilka lat wcześniej Sir Matt Busby tolerował drinkowanie George’a Besta. Tyle, że pewnego dnia Sir Matt postawił sprawę jasno: albo Best przestanie pić, albo nie będzie grał dla United. Whiteside dostał dokładnie to samo ultimatum. Zresztą jego partner z Manchesterowego ataku – Paul McGrath – również lubił zaglądać do kieliszka. Czemu nikt nic z tym nie robił? Ron Atkinson mówił, że o ile McGrath pije po to, by zapomnieć o problemach, o tyle Whiteside pije raczej dla zabawy, panuje nad tym – sam bohater tego tekstu zresztą zawsze mawiał, że umie panować nad tym, ile pije. Mniej tolerancyjny w tym temacie był jednak Sir Alex. Karczemne awantury o „popijawy” Normana musiały zakończyć się dla niego negatywnie. Dlatego też Ferguson był zmuszony sprzedać go (w związku z brakiem oczekiwanej dyscypliny) do… Evertonu w 1989 roku. Podsumowując, Norman rozegrał w United 206 spotkań i strzelił w nich 47 bramek. I choć później mówił, że Robson mógł pić i pił więcej, niż on, bo był najlepszym piłkarzem Anglii i nic nie mogli mu zrobić, to jednak młody Whiteside miał „pecha” i wyleciał z drużyny. Zresztą kto wie, co tak naprawdę spowodowało sprzedanie za 600,000 funtów Normana do Evertonu? Czy zbyt częste zabawy z alkoholem, czy powracająca kontuzja, czy po prostu wizja Sir Alexa, który chciał trochę przebudować skład? Na pewno wszystko po trosze.

W Evetronie.

W związku z kontuzją kolana, Normanowi nie szło za dobrze w Evertonie. Znów dużo czasu pauzował. Później wracał, kontuzja się odnawiała, znów pauzował. Dlatego rozegrał w The Toffees jedynie 29 spotkań, strzelając 9 bramek. Od czasu dołączenia do klubu z Liverpoolu przeszedł aż 13 operacji chorego kolana. Jednakże żadna z nich nic nie dała i 26-letni Norman zmuszony był do zakończenia piłkarskiej kariery. Zmuszony, ponieważ inna decyzja mogła w konsekwencji unieruchomić mu nogę na tyle, że nie mógłby nawet chodzić. Sytuacja niemal identyczna jak w przypadku Lawmana, jednakże on miał więcej czasu na pokazanie swoich piłkarskich umiejętności. Whiteside miał tego czasu dużo, dużo mniej.

I tak z futbolem.

Norman jednak nie załamał się, ale szukał sposobu na życie, który byłby związany z tym, co kochał.

„To był straszny dzień, w którym rozstałem się z futbolem. Mijały tygodnie, upływały łzy i zastanawiałem się, co właściwie powinienem zrobić. Wiedziałem, że nie mogę się poddać. Wiedziałem, że muszę z tym wszystkim coś zrobić”.

Zaczęło się to już wcześniej, kiedy Norman bardzo często przebywał „na kozetce” Old Trafford. Tam zainteresował się tym, co mu dolega, a skończyło się na tym, że wracał do domu z „pracą domową”, która polegała na nauczeniu się choćby nazw poszczególnych mięśni. Następnie zajął się studiami w zakresie podiatrii (schorzeń stóp). Tam tez nie brakło śmiesznych sytuacji. W jednym z wywiadów Norman powiedział:

„Wyobraź sobie jak zabawnie to musiało wyglądać: idziesz do klasy szesnasto- siedemnastolatków. Wszyscy stoją i gapią się na ciebie, mówiąc: to jest, czy to nie jest ten Norman Whiteside?!”

Później znalazł zatrudnienie w Professional Footballer’s Association. Pracuje również (jak wielu byłych piłkarzy) jako komentator sportowy. Ogólnie jednak właśnie ten człowiek może być przykładem na to, że nie warto się załamywać, gdy jest się młodym chłopakiem i dzieje się coś, co krzyżuje plany na dalszą karierę. On pogodził się z losem i walczył dalej, choć piłka nożna i kariera sportowca była dla niego wszystkim. Wielu młodych ludzi mogłoby wziąć z niego przykład akurat pod względem uporu w dążeniu do celu. Na dodatek Whiteside nigdy nie był w żaden sposób rozgoryczony. Mówił, że dla niego to nadal wspaniałe oglądać ludzi na boisku, ale jeszcze wspanialsze wiedzieć, że robi w życiu dobrze coś, o czym nigdy by nie pomyślał, że w ogóle się do tego nadaje.

Poniekąd wzór dla młodych.

Norman Whiteside powiedział kiedyś:

„Jedyną rzeczą, która łączyła mnie z George’em Bestem było to, że pochodzimy z tego samego miejsca, gramy dla tej samej drużyny i zostaliśmy wypatrzeni przez tego samego człowieka”

Norman WhitesideNiestety poza tym, że obaj urodzili się w Belfaście, obaj grali dla Manchesteru United, obaj zostali wypatrzeni przez Boba Bishopa i obaj zagrali mniej więcej tyle samo meczów dla Irlandii Północnej, obaj mieli także zbyt duży pociąg do alkoholu. O tym, jak alkohol zniszczył życie Besta, wie niemal każdy. Na szczęście jednak nie zniszczył życia Whiteside’a. Zniszczył tylko jego świetnie zapowiadającą się karierę piłkarską w Manchesterze United. Choć mimo to Whiteside twierdzi, że to nie alkohol zniszczył jego karierę – tak naprawdę, powtarza zawsze, zniszczyła ją kontuzja. Jakkolwiek, ten człowiek był geniuszem piłki nożnej. Niespełnionym nigdy talentem, który mógł być jeszcze lepszy, niż George Best, choć i to trudno sobie wyobrazić. Ale los chciał inaczej. Zsyłając mu przewlekłą kontuzję kolana zmusił go do zawieszenia butów na kołku. Jednak 26-latek się nie poddał, walcząc o swoje dalsze życie i szczęście. To jest fenomen Whiteside’a – inny człowiek na jego miejscu najpewniej by się załamał, a może nawet uciekł do alkoholu i w nim topił smutki. Był przecież świadom, jak bardzo musi być dobry, skoro już jako nastolatek był sławny i „najmłodszy we wszystkim”. Był świadom, że ma talent, że może wszystko i wykorzystał to, choć jego piłkarski świat zawalił się tak szybko. Choć czasem się wszystko waliło, choć czasem było źle, to Norman mógł sobie zaśpiewać pod nosem „Always look on the Whiteside of life” i iść dalej. I tak też zrobił.

Przewiń na górę strony