Miały być pewne trzy punkty, a tymczasem? Brak słów… Czerwone Diabły po raz kolejny w tym sezonie grają bardzo słabo i zasłużenie schodzą z boiska na tarczy. Przed spotkaniem, David Moyes zdecydowanym tonem zapowiadał marsz w górę tabeli. I co? Zamiast marszu w górę, mamy lot w dół.
Mając na uwadze środowe spotkanie w Lidze Mistrzów Moyes postanowił po raz kolejny zastosować rotację, której tak bardzo wystrzegał się na samym początku. Ciężko nie odnieść wrażenia, że szkocki manager przesadził dziś z liczbą zmian, a nawet zlekceważył przeciwnika. O ile zasadnym było pozostawienie Robina van Persie na ławce rezerwowych, o tyle obecność Buttnera w pierwszym składzie była ogromnym zaskoczeniem. Holender w meczu z Liverpoolem nie wypadł najlepiej. Popełniał proste błędy w obronie, często nie trzymał pozycji, mimo to Moyes ponownie na niego postawił. Obecność Phila Jonesa na prawej stronie defensywy również była niemiłym zaskoczeniem. Wprawdzie Anglik w poprzednich spotkaniach spisywał się bez zarzutów, jednak wystawienie stopera na pozycji prawego obrońcy w meczu, w którym jest się zdecydowanym faworytem, jest decyzją bardzo zachowawczą.
Manchester United gra wolno, czasem wręcz na stojąco. Brakuje składnych, a przede wszystkim szybkich akcji, brak jest jakiegokolwiek elementu zaskoczenia. Czerwone Diabły nie kreują sytuacji, a do tego fatalnie bronią, co w głównej mierze jest zasługą będącego w fatalnej dyspozycji w tym sezonie Rio Ferdinanda. Anglik od początku sezonu w każdym kolejnym spotkaniu popełnia proste, czasem wręcz dziecinne błędy, w wyniku których United traci bramki. Mimo to David Moyes uparcia stawia na doświadczonego stopera. Pozostaje postawić pytanie, ile jeszcze Ferdinand musi sprezentować bramek rywalom, by szkocki manager zdecydował się posadzić go na ławkę rezerwowych bądź wysłać na trybuny?
David De Gea, Nani i Michael Carrick – to zawodnicy, do których trudno mieć pretensje po spotkaniu. Hiszpański bramkarz kilkukrotnie uratował swój zespół przed utratą bramki. Na najwyższe słowa uznania zasługuje interwencja po strzale Morgana Amalfitano z rzutu wolnego. Nani z kolei po raz kolejny pokazał że zasługuje na miejsce w pierwszym składzie, udowadniając że David Moyes popełnił błąd nie korzystając z jego usług w pierwszych spotkaniach. Michael Carrick potwierdził zaś, że w dalszym ciągu jest kluczowym zawodnikiem swojego zespołu.
W czerwonej części Manchesteru nie dzieje się obecnie najlepiej. Czerwone Diabły grają zdecydowanie poniżej swoich możliwości i póki co nic nie wskazuje na to, by sytuacja w najbliższym czasie miała ulec zmianie. Jeśli David Moyes nie chce już w pierwszej połowie sezonu utracić szans na tytuł mistrza Anglii, to musi wstrząsnąć zespołem, a także wyciągnąć wnioski z dotychczasowych spotkań. Najwyższy czas by podjąć kilka personalnych decyzji. Ashley Young, Anderson czy Rio Ferdinand to zawodnicy, którzy na chwile obecną są dalecy od optymalnej formy i nie powinni występować w pierwszym składzie obecnego mistrza Anglii.
Pomeczowe statystyki
Manchester United 1-2 West Bromwich Albion
14 Strzały 12
6 Strzały celne 4
59% Posiadanie piłki 41%
Pomeczowe ciekawostki
Kontakty z piłką – Michael Carrick (117)
Podania – Michael Carrick (101)
Dokładność – Jonny Evans (95%)
Faule – Phil Jones, Alexander Büttner (3)
Strzały – Nani, Wayne Rooney (3)
Kluczowe podania – Nani (4)