Nie przegap
Strona główna / Społeczność / Tak się bawi Kraków, wtedy gdy United gra!

Tak się bawi Kraków, wtedy gdy United gra!

Minionej niedzieli miało miejsce ogólnopolskie spotkanie kibiców Manchesteru United w Krakowie zorganizowane przez Redlog i MUSC PL. Zgodnie z nazwą pojawiło się w Królewskim Mieście ok. 150 fanów Czerwonych Diabłów z różnych zakątków naszego pięknego kraju, zgodnie z założeniami we wspólnym gronie oglądnęliśmy w klubie Dziekanat mecz z Arsenalem, w końcu zgodnie z założeniami imprezę można uznać za udaną.

MY nie zrobimy?

Zaczęło się na początku listopada, kiedy to kilka dni po powrocie ze spotkania we Wrocławiu spytałem Laksę, czy nie zrobilibyśmy czegoś podobnego. Okazało się, że myślał o tym samym, więc kwestią czasu było podjęcie stosownych kroków. Analiza terminarza i kalendarza poskutkowała wyborem starcia z Arsenalem.

Potem z czasem wyjaśniało się coraz więcej. Wybór miejsca, decyzja o zorganizowaniu konkursów i nagród doń. Pojawiło się wydarzenie na Facebooku i świat z poza MUSCowego forum dowiedział się o krakowskiej inicjatywie. Kilka tygodni przed spotkaniem tworzę plakat, a inne strony o United, którym w tym miejscu pragnę za to podziękować, przyczyniają się do promocji eventu.

Ten weekend

Już w piątek przybyła do Krakowa m. in. większość wrocławskich redaktorów Redloga. Przez trzy dni poznawali to miasto z różnych stron, chociażby zaliczając Rynek i tzw. ognisko kwietniowe. Wiemy też, że od tego czasu zjeżdżały się inne grupy fanów, traktując nasze spotkanie jako dobrą okazję do zwiedzenia Krakowa.

W niedzielę do klubu przybyłem przed godziną 14, naprowadzając na właściwą drogę kilku fanów z Torunia. Na miejscu już widać było kilkunastu osobników w większości w czerwonych koszulkach. Fajnie, że ktoś był przede mną, ale wróciły wątpliwości. Wydarzenie z FB dawało informację o 180 potwierdzonych przybyciach – oczywiście należało to przemnożyć przez rozsądny współczynnik taki, że 0<k<1, lecz i tak otrzymywałem liczbę, która zwiastowała problemy ze zbyt dużym tłokiem w lokalu. Okazało się jednak, że obawy były płonne, a efekt lepszy niż spodziewany - osób przybyło (wedle obliczeń Laksy z czasu pierwszej połowy) ok. półtorej setki, a komfort oglądania i zabawy wciąż był zapewniony. Klub Dziekanat spisał się (nie tylko pod tym kątem) na medal. Z czasem przybywali kolejni fani, a wraz ze zwiększającą się ich liczbą nieunikniony był rychły początek wspólnych śpiewów. Środek ciężkości dopingu przenosił się w trakcie spotkania z miejsca na miejsce - od baru (za którym stał również kibic United) przez salki zdominowane przez Rzeszów do drugiego końca obsadzonego przez Częstochowę (rzecz jasna krakowianie, poznaniacy czy toruńczycy nie pozostawali w tyle). Piłkarską rozgrzewkę zapewniło nam angielskie starcie tytanów: QPRu i Reading. Z powodu zainteresowania tym meczem zapadła decyzja, by przenieść zaplanowany redlogowy konkurs obrazkowy na czas po ostatnim gwizdku Phila Dowda. Natomiast konkurencja przygotowana ze strony MUSC przez Laksę rozpoczęła się tuż po podaniu wyjściowych jedenastek na mecz - wiedza ta powinna być pomocna przy typowaniu końcowego wyniku oraz strzelca i minuty pierwszej bramki w meczu. Szybki gol Walcotta i tylko jeden punkt zdobyty przez Diabły na Emirates Stadium sprawiły, że tylko dwie osoby trafiły końcowy wynik, a wiara w van Persiego i całkowicie nieadekwatne czasy wymusiły losowanie. To zostało bezzwłocznie wykonane w obecności komisji i przypadkowych osób, a pasiasty szalik trafił na szyję Wiktora Warchałowskiego. Cofnijmy się jednak o niecałe dwie godziny. Moment wyjścia na londyńskie boisko niekoronowanych jeszcze mistrzów, okrasiliśmy gromkim 'Stand up for The Champions!'. Piszę my, gdyż nie wiem, jak zachowali się trzej fani Arsenalu, którzy kilka chwil wcześniej ujawnili się przy barze. Z biegiem meczowych minut doping trwał wzmożony zwłaszcza przy okazji rzutu karnego pewnie wykonanego przez Robina van Persiego. Paręset sekund później cała ekipa wyległa w przerwie na ulicę Pędzichów, dała światu o sobie znać i zarządziła sesję zdjęciową. Druga połowa przebiegła podobnie chociaż doping jakby ustawał. Nie wpływał nań dobrze wynik i nie najlepsza gra naszych ulubieńców, jednakowoż decybeli trochę w świat poszło i tak. Dotarliśmy do końca spotkania i w tym momencie okazało się, jak zadziałała nieszczęsna zmiana terminu batalii wengerowsko-fergusonowej. Na zegarach wybijała 19:00, zaczynał się niedzielny wieczór. Niestety, duża część ludzi zmyła się błyskawicznie, w końcu trzeba dotrzeć do domu nieraz oddalonego o wiele kilometrów, a w poniedziałek wrócić do tygodniowej rutyny. Wykruszać zaczęła się też ekipa redlogowa dotychczas obecna w składzie Krix, Mat.Ka, Radzio, Młody Gryzek, Yoko, Foster. Tak to już jest, że telewizja ma prawo zmieniać terminy spotkań wedle własnego widzimisię.

Ludzi ubyło, zasiały się więc wątpliwości, co do zasadności przeprowadzania konkursu obrazkowego. Ostatecznie podjęliśmy decyzję, iż skoro część ludzi go oczekuje, należy ruszyć z kopyta i tak zrobiliśmy. Mimo zamieszania i małych kłopotów technicznych z przygotowaną prezentacją, przebiegł pomyślnie. Szkoda tylko, że nie został potraktowany przez pewne grupy na tyle poważnie, by uniknąć informowania połowy klubu o swoim wyborze, a jednocześnie na tyle zabawowo, by powstrzymać się od sprawdzania odpowiedzi w Internecie (należało dopasować wyświetlane zdjęcia do meczu z sezonu 11/12, podać rozgrywki, miejsce jego rozegrania i wynik końcowy). Są to na pewno jednak cenne doświadczenia, które zaowocują na następnym planowanym evencie. Nagrody książkowe powędrują do Mateusza B. i Kamili R., którzy już o tym fakcie zostali poinformowani. Odpowiedzi na pytania wraz z zaznaczonymi wskazówkami dostępne są pod tym linkiem.

Wrażenia

Wyszło, wydaje mi się, fajnie. Na spotkaniu znaleźli się zarówno ludzie lubiący przyśpiewki i klimaty kibicowskie, a także, piszę pewnie z pewną przesadą, koneserzy futbolu analizujący oglądany występ podopiecznych Alexa Fergusona. Obie grupy dobrze wkomponowały się w krajobraz i skorzystały z poświęconego na spotkanie niedzielnego popołudnia. Zostawiliśmy na tyle dobre wrażenie, że następne takie wydarzenie może odbyć się w tym samym miejscu, pytanie tylko, kiedy.

Cóż, terminarz pokaże.

Galerie

Zdjęcia Mateusza Paczkowskiego i Jakuba Krzysztofińskiego.

Zdjęcia Radka Piekarza:

Przewiń na górę strony