Manchester United górą w najbardziej prestiżowym spotkaniu! Na Old Trafford Czerwone Diabły pokonały Liverpool FC 2:1. Podopieczni sir Alexa Fergusona odnieśli czwarte z rzędu zwycięstwo w Premier League. The Reds z kolei zanotowali 7 porażkę w sezonie i ze stratą 24 punktów do lidera zajmują 8 miejsce. Bramki dla United strzelali niezawodny Robin van Persie i Nemanja Vidic, a dla gości Daniel Sturridge.
Świetna pierwsza połowa, a druga…
W pierwszych czterdziestu pięciu minutach tego spotkania United wyglądało bardzo dobrze. Wysoki pressing, pewna defensywa, ładne i składne akcje. Tak grających Diabłów chciałoby się oglądać zawsze. Jedyne czego brakowało to większa ilość bramek. W drugiej połowie niestety Czerwone Diabły wyraźnie odpuściły, dzięki czemu goście zaczęli coraz śmielej dochodzić do pola karnego. W końcowej fazie spotkania gospodarze pozwolili swym rywalom na zbyt wiele, na szczęście wynik pozostał bez zmian.
Kolejne błędy defensywy
Defensywa United po raz kolejny była zbyt chaotyczna i popełniała proste błędy. W pierwszej połowie, póki Czerwone Diabły miały znaczną przewagę wszystko wyglądało jak należy. Jednak po przerwie, gdy goście zaczęli grać nieco agresywniej i częściej pojawiali się w polu karnym, obrońcy United nie wyglądali już tak pewnie. Evra po raz kolejny swoimi niefrasobliwymi zagraniami mało co nie sprezentował gościom bramki. U Vidica wciąż widać braki związane z jego długą absencją, a Rafael, Rio i De Gea nie popisali się przy straconej bramce. Ferdinand nie atakował strzelającego Gerrarda, De Gea po raz kolejny wypluł piłkę przed siebie (w meczu z Newcastle United było podobnie), a młody da Silva w spokoju przyglądał się jak nowy nabytek Liverpoolu strzela gola.
Bardzo dobra gra środkowych pomocników
Michael Carrick i Tom Cleverley stworzyli bardzo dobry duet w środku pola, dzięki czemu Czerwone Diabły w pierwszej połowie osiągnęły znaczną przewagę. Mądrość Michała i mobilność Toma świetne się uzupełniały, dzięki czemu to gospodarze dyktowali warunki w pierwszych 45 minutach. W drugiej połowie wprawdzie nie było już tak idealnie, jednak dalej nie pozwolili wejść sobie na głowę, no może po za końcowym fragmentem spotkania.
Nani wróć!
Antonio Valencia po raz kolejny zaprezentował się fatalnie. Ekwadorczyk swoją grą irytuje coraz większą liczbę kibiców. Wszystko to trwa już dość długo, a co gorsza nie widać żadnego światełka w tunelu. Ashley Young w starciu z Liverpoolem również zaprezentował się słabo, a co gorsza doznał kontuzji, o czym później. W tej sytuacji pozostaje liczyć na powracającego po kontuzji Portugalczyka. Nani pozostaje obecnie ostatnią rozsądną alternatywą. Wymarzony scenariusz dla kibiców: powrót skrzydłowego, bardzo dobra i równa gra, przedłużenie kontraktu. Czy tak będzie? Mam ogromną nadzieję, że tak.
Kontuzje…
Długo Ferguson nie nacieszył się z szerokiej kadry. Ledwo do zdrowia wrócili Nani, Rooney i Anderson, a już najprawdopodobniej przez kilka tygodni zespół radzić będzie musiał sobie bez Younga i Vidica. Anglik doznał urazu jeszcze przed przerwą i choć pozostał na boisku do końca pierwszej części spotkania, to w drugiej połowie jego miejsce zajął Antonio Valencia. Serb z kolei w jednej z akcji w polu karnym gości niefortunnie spadł na kolano i musiał opuścić boisko w 80 minucie.
Pomeczowe ciekawostki
Kontakty z piłką – Michael Carrick (83)
Podania – Tom Cleverley (73)
Dokładność – Phil Jones (100%)
Faule – Michael Carrick (3)
Strzały – Robin van Persie (8)
Kluczowe podania – Robin van Persie, Danny Welbeck, Tom Cleverley, Patrice Evra (2)
