Nie przegap
Strona główna / Trudne tematy / Drodzy redaktorzy, szanujmy się!

Drodzy redaktorzy, szanujmy się!

Jezu Chryste, to już człowiek nie może sobie przyjść do domu w piątek pod wieczór, żeby pogodzonym z nieprawościami tego świata spokojnie wyczekiwać kolejnej kolejki ligowych zmagań? Myślę, że cały Internet zrozumiał, że TVP, niczym piłkarski sędzia, podjęła kontrowersyjną decyzję, ale nie zamierza się z niej wycofywać, nawet gdyby pokazano jej powtórkę wideo.


» Borussia w TVP – problem tkwi głębiej niż w samej decyzji
» Polrussia Dortmund

Dlaczego nie warto płacić abonamentu? Moje argumenty

Na wstępie zaznaczę, że jestem prostym człowiekiem niezaznajomionym z meandrami prawa. Ale jak nie wiem, co to są meandry, to jestem w stanie szybko dowiedzieć się za pomocą wspomnianego wcześniej Internetu, który w swojej wspaniałomyślności tłumaczy mi szybko i przyjemnie znaczenia polskich wyrazów poprzez stronę http://sjp.pwn.pl. Niestety na stronie Telewizji Polskiej (linku, do niej nie zamieszczę z czystej złośliwości) nie jestem w stanie dowiedzieć się, dlaczego mam płacić abonament, choć w sekcji mu poświęconej mogę przeczytać, że „każdy posiadacz sprawnego odbiornika radiofonicznego czy odbiornika telewizyjnego zobowiązany jest do jego rejestracji w ciągu 14 dni od wejścia w ich posiadanie i regularnego wnoszenia opłat abonamentowych”, a także, że płacąc za cały rok z góry, każde gospodarstwo domowe zobowiązane jest uiścić 201,40 zł. Ku mojemu niedowierzaniu nie znalazłem również wyjaśnienia, na czym ma polegać „publiczność” Telewizji Plik nie istnieje, bo misji nie maPublicznej, bo jedyną wzmianką o „Misji publicznej”, jaką udało mi się odnaleźć było to, iż „jest ważnym dla społeczeństwa obywatelskiego zestawem obowiązków realizowanych przez media publiczne”. Poza tą lakoniczną informacją nie dowiedziałem się niczego więcej, a poprzez „Powiązane artykuły” (tutaj z kolei z czystej złośliwości link zamieszczam) trafiłem na pustą stronę. Jaki z tego morał? Ano taki, że „misja” Telewizji Publicznej nie istnieje.

Nikogo do łamania prawa zachęcać nie zamierzam, ale muszę przyznać, że towarzyszy mi w tej chwili nieskrywana satysfakcja (choć podszyta smutkiem spowodowanym całą tą zaistniałą sytuacją), iż w związku z brakiem odbiornika radiofonicznego lub telewizyjnego abonamentu nie płacę. Jak pisałem dziś przed pójściem do pracy na redlogowym fanpage’u uważam, że TVP nie zasługuje na taką hojność ze strony i tak już opłacających ją podatników, w związku z chociażby brakiem transmisji meczów reprezentacji Polski z pierwszych Mistrzostw Europy, na jakie się nasza kadra dostała (wyraźnie wtedy Telewizja Publiczna nie czuła potrzeby pokazywania spotkań z udziałem Polaków), czy też pogłębiającym się otumanianiem milionów rodaków i serwowaniu programów typu „Gwiazdy tańczą na lodzie” w miejsce telewizji edukacyjnej bądź „Wielkiej gry”.

Internauci swoimi memami mogą komuś zrujnować życie (niestety przekonał się o tym ponoć policjant z wąsami), ale w związku z przekazaną w czwartek decyzją nie szykowały się pochody niczym te sprowokowane przez kwestię ACTA, a jedynie ludzie świadomi swojej bezsilności dawali upust emocjom. Ktoś jednak na Woroniczna 17 musiał poczuć się dotknięty, ponieważ postanowiono oświecić nas (chciałbym przypomnieć jednemu z drugim, że również kibiców Manchesteru United!), dlaczego Borussia, a nie Real. Uważam, że mleko się rozlało i temat spornej decyzji należało zamknąć i przemilczeć. Zamiast tego otrzymaliśmy odpowiedź na poziomie rozrywki intelektualnej teleturnieju „Jaka to melodia?” (czyli bodajże – przynajmniej swego czasu zasłyszałem taką informację – najchętniej oglądanego przez telewidzów TVP programu rozrywkowego).

Misja tego felietonu

Po pierwsze, pomimo pretensjonalnego tytułu, w treści notki zamieszczonej na sport.tvp.pl nie znajduję odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie: „dlaczego Borussia, a nie United (szczególnie, że przeciwko Realowi)?”. Mam za to wrażenie, że redaktor przygotowujący odpowiedź na postawione przez siebie pytanie, wykorzystał okazję, aby zamanifestować przywiązanie TVP do Borussii, zmarginalizować angielską piłkę, a jednocześnie zaskarbić sobie uznanie lobby barcelońskiego (której mecz, skądinąd słusznie, został wybrany zamiast Galatasaray v Schalke).

Niestety oprócz wspomnianego tytułu w oczy rzucają się przede wszystkim zdjęcia Cristiano Ronaldo oraz „prawdopodobniej”, „prawie” „największej gwiazdy” (cytaty zaczerpnięte z reklam piwa lub zmyślone) Ligi Mistrzów, które prowokacyjnie podpisano „Borussia w fazie grupowej okazała się lepsza od Realu”, insynuując, że jej mecze będą naturalnie „lepsze”.

Niby to dobrze, że ktoś ze strony TVP poczuł się w obowiązku komunikowania ze społeczeństwem, z którego pieniędzy jest opłacany, szkoda tylko, że wykonana próba dialogu podszyta została kpiną. W odpowiedzi na przedstawione argumenty, ja również chciałbym oświecić Telewizję Polską, iż jako osoby, które nie zgadzają się z podjętą decyzją w większości zdajemy sobie sprawę, że „nie da się dogodzić wszystkim”, „znamy i rozumiejmy argumenty kibiców, którzy optują za spotkaniem na Donbas Arenie”, i chcielibyśmy „przedstawić swoje argumenty, które, mamy nadzieję, przynajmniej pozwolą Wam zrozumieć” nasze rozczarowanie.

Polacy

Chciałbym zwrócić uwagę, iż jako „telewizja publiczna” TVP powinna kierować się szeroko pojętym „dobrem” wszystkich Polaków i nie oszukiwać społeczeństwa, że osoby, które wzięły udział w głosowaniu nad wyborem środowego meczu stanowią grupę reprezentatywną dla wszystkich obywateli przejawiających chociażby minimalne zainteresowanie piłką nożną na szczeblu rozgrywek europejskich. Dodatkowo zaznaczam, że Borussia była w tych głosowaniach na uprzywilejowanej pozycji, ponieważ znalazła się w grupie z Realem Madryt, Manchesterem City i Ajaxem, który jest aktualnym mistrzem Holandii. Przypominam, że kiedy z tym ostatnim mierzyła się drużyna z Dortmundu, równolegle odbywały się następujące spotkania: Dinamo Zagrzeb v FC Porto, PSG v Dynamo Kijów, Montpellier v Arsenal, Olympiacos v Schalke, Málaga v Zenit, AC Milan v Anderlecht oraz oczywiście Real v City. Neutralny sympatyk futbolu z pewnością musi przyznać, że poza pojedynkiem mistrzów Hiszpanii i Anglii, nie było realnej konkurencji dla drużyny, w której przecież tak dużą rolę odgrywają Polacy. Poza tą sytuacją podopieczni Jürgena Kloppa mierzyli się z dwoma zespołami naszpikowanymi gwiazdami.
Wasz argument, polegający na sugerowaniu, że Polacy „ZAWSZE” chcą oglądać Borussię, jest nie tylko naciągany, ale też opiera się w znacznej mierze na stosunkowej „świeżości” Manchestery City wśród europejskiej elity i póki co jeszcze małej liczby ich kibiców nad Wisłą. Przy okazji ignorujecie istnienie pozostałych szesnastu zespołów, a co za tym idzie United i – po raz kolejny – wszystkich ich polskich sympatyków.

Dalej odpowiadając na swoje pytania, piszecie, że „fanów Borussii w tym momencie w naszym kraju jest najwięcej”. Nie jesteście w stanie podeprzeć tego twierdzenia żadnymi niezależnymi, obiektywnymi statystykami, prawda? Jeżeli za wyrocznie przyjąć chociażby ilość zgromadzonych na Facebooku fanów, to największy polski serwis o mistrzu Niemiec ma ich w tym momencie przeszło 7,1 tys., a jego odpowiedniki Realu Madryt i Manchesteru United 38,3 i 14,8 tys. Z pewnością moglibyśmy również porównać ilość polskojęzycznych stron traktujących o wymienionych zespołach, albo ilość kibiców, którzy wyrobili sobie karty kibica lub byli na meczu „swojej” drużyny – za każdym razem wyniki byłyby podobne, a BVB znajdowałoby się w nich na ostatniej pozycji.
Poza tym, jeśli mnie pamięć nie myli, w meczu piłki nożnej biorą udział dwie drużyny. Ciekawi mnie, czy odważylibyście się zsumować głosy oddane na mecze klubu z Dortmundu i Szachtaru Donieck, aby porównać je z liczbą smsów wysłanych na Real oraz United.

Uważam, że podjęliście decyzję krzywdzącą w stosunku do większości neutralnych kibiców, którym odmówiliście możliwości obejrzenia „starcia gigantów”, klasyka godnego nazwania „Derbami Europy”. Nie podzielam natomiast opinii wymyślonej na potrzeby notki, jakoby Wasz wybór odbył się z korzyścią dla „mniej wytrawnych fanów futbolu” – tacy przecież też mają prawo oglądać ciekawsze spotkania, a nie tylko te, w których biegają Polacy. Osoba, która nie uważa się za konesera piłki nożnej nie powinna poczuć się pokrzywdzona, siadając do meczu jednych z najlepszych ekip na Starym Kontynencie. Ponadto skoro sami zdajecie sobie sprawę z tego, jak wielkie zapowiada nam się widowisko, to pozwólcie dzisiejszej młodzieży zakochać się w piłce kopanej i delektować jej pięknem, niuansami. Nie skazujcie młodych ludzi na dopingowanie drużyny, w której Polacy wiecznie grać nie będą, bo szykujecie im jedynie rozczarowania, a także wypaczacie, ucząc konsumpcyjnego podejścia, w którym przywiązanie do barw klubowych czy lojalność nic nie znaczą (zawodnik zmieni zespół, przestanę tej ekipie kibicować).

Bardzo często zdania zaczynane zwrotem „z całym szacunkiem” kończą się obrażaniem osób, do których są skierowane, ale ja nie zamierzam powielać tego schematu. Michał Pol jest znanym i zazwyczaj uchodzącym za autorytet dziennikarzem sportowym, jednak – z całym szacunkiem – w obecnej sytuacji uważam promowanie (reklama, pozycjonowanie) za publiczne pieniądze prywatnego bloga (nawet, jeśli z jego autorem chętnie współpracujecie) za zachowanie przynajmniej niestosowne. Życzyłbym sobie i milionom Polaków, abyście podpierali się źródłami swoich informacji, kiedy zamiast przekazywania faktów snujecie domysły (vide sprawa ilości fanów). Niemniej jest to jedyny przekonywający argument, z którym ciężko w dodatku dyskutować – nawet, jeśli wystarczyło jedno proste zdanie: „zdecydowaliśmy się transmitować mecz Szachtaru z Borussią ze względu na grających w Dortmundzie trzech Polaków”.

Atrakcyjnie by było, gdyby…

„Borussia gra atrakcyjniejszą piłkę niż wiele bardziej markowych klubów” to odważne twierdzenie, a choć wiele osób Wam przyklaśnie, ja zarzucę dokładnie to samo, co wytykam wielu stereotypowym kibicom: „przyznajecie sobie coś na wzór nieomylności, prawa do której automatycznie zabieracie wszystkim, którzy się z nimi nie zgadzają”. Chciałbym sprowadzić Was na ziemię, przypominając, że Woronicza to nie wyrocznia delficka i nie macie prawa wmawiać ludziom, jaki futbol musi im się podobać, a jaki nie może! Chociażby dlatego, że o gustach się nie dyskutuje, a urok tej dyscypliny (w przeciwieństwie do chociażby skoków narciarskich) polega na jej różnorodności. Od tego, co Wy nazywacie „atrakcyjnym”, innym ludziom może zbierać się na mdłości. W Polsce żyje ponoć 40 milionów trenerów, a każdy z nich będzie miał inne spojrzenie na to, jak należy grać w piłkę. Jedni fascynować się będą „futbolem na tak”, inni tiki-taką, włoskim catenaccio, staroangielskim „kick and run”, a i „murowanie bramki” znajdzie swoich sympatyków. Natomiast tym, którzy się z Wami nie zgadzają, nie wmówicie, że „Borussia gra atrakcyjniejszą piłkę”.

Pisanie, że BVB było lepsze od Realu pod każdym względem jest naciąganiem prawdy (nie zmieniają tego również gierki psychologiczne Mourinho, którymi Portugalczyk starał się zapewne podbudować morale swoich zawodników), ale nawet, jeśli miałbym obok niego przejść obojętnie, to nie mogę zaakceptować tego z jaką łatwością ignorujecie obecność Manchesteru United w następnej rundzie Ligi Mistrzów. Poza tym pisząc, że Ukraińcy „byli o krok od pierwszego miejsca w grupie” niepotrzebnie staracie się zrobić z ludzi idiotów kreując sytuację, w której w wybranym przez Was meczu znajdą się dwie drużyny będące w stanie awansować do 1/8 jako liderzy swoich grup. Gdyby Szachtar rzeczywiście zajął pierwsze miejsce, to nie mierzyłby się na przełomie lutego i marca z niepokonaną Borussią.

Gdybania szczerze nie znoszę i unikam za wszelką cenę, jednak zastawialiście się może, jak komicznie wyglądać będzie Wasza decyzja, jeśli w zimowym okienku transferowym z Dortmundu odjedzie Lewandowski (np. do United), Piszczek złapie kontuzję, a Błaszczykowski straci miejsce w wyjściowej jedenastce? Może mecz w Doniecku okaże się nudnym spotkaniem, w którym na początku pierwszej połowy gospodarze zdobędą gola i ograniczą się do bronienia wyniku, a goście pełni wiary w przekonujące zwycięstwo w rewanżu nigdy nie pokwapią się tak naprawdę do ataku w celu odrobienia strat?

A gdyby tak, przyznać, że nie spodziewaliście się takiego odzewu kibiców rozczarowanych wybranym przez Was spotkaniem, ale szczerze wierzycie, że podjęta decyzja była słuszną, bo przesiąknięci do szpiku kości patriotyzmem uważacie, że jako Polacy powinniśmy wspierać naszych rodaków? Korony by Wam z głów chyba nie pospadały?

Przewiń na górę strony